58
-Telefon z więzienia okręgowego w Londynie.-Przerwałam monolog automatycznej sekretarki i kliknęłam 1.
-Tak, słucham.-Powiedziałam dosyć niemiło.
-Cześć kochanie.
-Co chcesz, Isaac?
-Wiesz spotkałem ostatnio starego przyjaciela.
-Do rzeczy.-Mruknęłam.
-Wsadzenie mnie do więzienia nic nie dało. Tak właściwie tylko ich rozzłościliście. Nie martw się, masz 24 godziny na oddanie Stylesa w magazynie. Na pewno pamiętasz gdzie to jest. Zapamiętaj sobie, żadnych glin, broni i sztuczek.
-Co jak tego nie zrobię?
-Powiem tak, albo oddasz grzecznie swojego kochanego narzeczonego, albo przyjdą po niego sami, ale zabiorą Ci też syna.
-W ciągu 24 godzin jesteśmy w stanie być na innym kontynencie.
-Wyjrzyj przez okno.-Zrobiłam co kazał.-Ten czarny samochód, który widzisz. Obserwują was. Nie uciekniecie nawet jakbyście próbowali. Wybierz mądrze.-I po prostu się rozłączył.
Stałam przez chwilę oszołomiona. Nie wiedziałam, co robić, ale nie mogłam wydać Harry'ego. Postanowiłam mu o tym nie mówić, a załatwić sprawę po cichu. Była godzina 7 rano. Harry właśnie szykował się do studia. Wróci pewnie późno. Musiałam wyjść zanim on wróci.
-Kochanie!- Krzyknęłam w stronę schodów.
-Tak, sweetheart?
-Weźmiesz Chrisa ze sobą? Mam parę spraw do załatwienia.
-Tak.
Weszłam po schodach do pokoju mojego syna, aby go naszykować. Przebrałam go w body i założyłam mu skarpetki. Spakowałam wszystko, co może przydać się Harry'emu, do torby. Wolałam pożegnać się z Chrisem tak na wszelki wypadek.
-Kochanie mamusia musi uratować tatę. Pamiętaj, że kocham Cię najmocniej na świecie.- Pocałowałam go w czoło i włożyłam do nosidełka, który podałam Harry'emu.
-Kocham Cię.-Zwróciłam się do Stylesa i wpiłam w jego usta.
-Będziemy koło 20:00.-Harry zabrał głos, a ja tylko uśmiechnęłam się słabo. Opuścili dom.
Nie tracąc czasu, przebrałam się w czarne rurki, do tego założyłam białą koszulkę i skórzaną kurtkę. Schowałam nóż do rękawa, w łydkę i za zapięcie stanika, z nadzieją, że mi ich nie zabiorą. Załadowałam broń i wsadziłam ją za pasek. Siadłam przy stole w jadalni i zaczęłam pisać dwa listy. Jeden dla Harry'ego, a drugi dla Chrisa. Nie chciałam tego robić, ale gdyby coś się stało należałyby im się wyjaśnienia.
❤ lubi to niallhoran, lottiewiliams, wenwen i 3 482 691 innych użytkowników.
@harrystyles: Uczy się na piosenkarza jak rodzice
Była godzina 17:00 jak wychodziłam z domu. Zaparkowałam pod starym magazynem w środku lasu. Wypuściłam powietrze i pchnęłam masywne drzwi. Weszłam na dosyć ciemną halę i rozejrzałam się dookoła.
-Kogo my tu mamy.-Usłyszałam drwiący głos przywódcy gangu-Victora.-Nie chcieliśmy ciebie tylko twojego chłopaka.
-Przyszłam negocjować.-Uniosłam dumnie podbródek.
-Kochaniutka zapomniałaś, że ze mną się nie negocjuje?
-Ile chcesz?-Zignorowałam jego pytanie.
- Nie chce twoich pieniędzy tylko Stylesa.
-Nie dostaniesz go.
-W takim wypadku...- Zaczął zbliżać się w moją stronę, więc wyciągnęłam pistolet. Zatrzymał się.-Nie sądziłem, że będziesz taka głupia, że zignorujesz polecenie o niezabieraniu ze sobą broni. A nie czekaj. Wiedziałem, że weźmiesz broń.-Znowu zaczął iść w moją stronę, więc w ramach ostrzeżenia odblokowałam broń, ale on tylko się zaśmiał.-Nie zapominaj kto tutaj rozdaje karty. Mogłaś wykiwać tego idiotę, Isaaca, ale on zawsze miał do ciebie słabość. Mógł Cię dużo nauczyć, ale nie tyle, żeby pokonać nas wszystkich.-W tym momencie przypomniała mi się podstawowa zasada, o której nauczył mnie Isaac. Rozproszenie. Zorientowałam się za późno. Zanim zdążyłam zareagować dostałam tępym przedmiotem w potylice. Zemdlałam.
Gdy zaczęłam się wybudzać myślałam, że to zły sen, ale gdy poczułam, że jestem przywiązana do krzesła i silny ból z tyłu głowy, wszystkie wspomnienia wróciły. Rozejrzałam się. Zobaczyłam Victora i kilku innych mężczyzn. Uświadomiłam sobie, że jestem w dupie. Zabrali mi wszystkie noże, a wyswobodzenie się było bezcelowe, bo i tak nie miałabym żadnych szans.
Pov Harry
Wniosłem Chrisa do domu i wsadziłem go do łóżeczka. Byłem zmordowany.
-Kochanie jesteśmy!-Nie uzyskałem odpowiedzi.-Lottie?-Znowu nic.
Wyjąłem telefon w celu skontaktowania się z nią.
-Abonent jest chwilowo niedostępny. Po usłyszeniu sygnału, nagraj wiadomość.-Odpowiedziała mi poczta głosowa.
Na zegarku widniała godzina 20:30. Może jeszcze nie wróciła. Nie mogłem znaleźć ukochanego misia Chrisa. Odsunąłem szufladę przy szafce nocnej Lottie, ale zamiast pluszowej kozy znalazłem dwie koperty. Na jednej z nich starannym pismem zostało napisane moje imię. Delikatnie odpieczętowałem kopertę i wyjąłem z niej kartkę papieru i pierścionek zaręczynowy Lottie. Lekko przerażony zacząłem czytać list.
Drogi Harry
Jeśli to czytasz to prawdopodobnie nie żyje. Na wstępie chciałam Cię przeprosić, za to w jaki sposób się dowiadujesz. Dostałam telefon od Isaaca, że mam 24 godziny na wydanie Cię gangowi. Nie mogłam narażać Cię na niebezpieczeństwo. Jadę do starego magazynu w środku lasu przy wzgórzu gdzie była nasza pierwsza randka. Nie szukaj mnie. Kupiłam wam trochę czasu. Zabierz Chrisa i opuście kraj jak najszybciej. Jeśli tego nie zrobicie, przyjdą po was. Pilnuj, żeby czarny samochód, który stoi przed domem, nie śledził was.
Dziękuję Ci za wszystko. Za to, że pomogłeś mi spełnić marzenia, za Chrisa, za każdy uśmiech i nieśmieszny żart. Dziękuję za każdą sekundę, w której byłeś o mnie zazdrosny, za każde twoje "Kocham Cię" skierowane w moją stronę. Za każde wspomnienie, to dobre i złe. Dziękuję za to, że nie przestałeś o nas walczyć i zaakceptowałeś mnie taką jaka jestem.
W mojej pamięci na zawsze pozostaną twoje dopasowane czarne rurki i białe koszulki, trzy górne guziki koszuli, których nigdy nie zapinałeś. Na moich ustach pozostanie uczucie twoich malinowych, miękkich warg, a między palcami będę czuła twoje niesamowite loki, którymi uwielbiałam się bawić. Zawsze będę zazdrościć Ci twoich umiejętności kulinarnych, a twoje wyrzeźbione ciało pełne tatuaży będę widzieć po zamknięciu oczu. Twój głos będę słyszeć w snach. Jesteś niesamowitym człowiekiem, Harry. Nie zmieniaj się.
Przepraszam za to, że zostawiam Cię w podobny sposób jak ona. Może proszę o wiele, ale rusz dalej. Nie zadręczaj się moim odejściem. Zajmij się Chrisem. Pokochaj na nowo. Jesteś dla mnie wszystkim i cieszę się, że mogę odejść z tak wspaniałymi wspomnieniami jakie mi zagwarantowałeś. Kocham Cię nad życie i dlatego muszę zrobić wszystko, aby Cię chronić. Jak sam powiedziałeś księżniczki też ratują życia, a ja muszę uratować twoje ponownie. Niech pierścionek zaręczynowy przypomina Ci o mnie. List ode mnie dla Chrisa daj mu w 18 urodziny.
Z miłością
Charlotte
Wytarłem policzki z łez i starałem się opanować. Na pewno jeszcze nie jest za późno.
O 22:00 miałem już cały plan działania. Christophera odstawiłem do Alison, a sam udałem się pod magazyn. Pchnąłem żelazne drzwi i wszedłem do środka. Całość była oświetlana przez kilka lamp, które dawały naprawdę mało światła. Z radością zauważyłem Charlotte przywiązaną do krzesła. Żywą.
-Jedno głupsze od drugiego. Mówiłem Ci, Charlie, że przyjdzie.-Usłyszałem nieznajomy głos.
-Harry proszę Cię idź stąd.-Lottie się odezwała.
-Nie wyjdę bez ciebie.
-Oh jakie to romantyczne.-Znowu ten typ się odezwał.
-Kim ty w ogóle jesteś?-Zapytałem drwiąco.
-Uważaj jak się do mnie odzywasz. Jestem Victor, a dokładnie to jestem tutaj szefem. Zamierzasz się rzucać, czy może grzecznie zajmiesz podobną pozycję jak twoja narzeczona? Chociaż pierścionka brak, czyżby problemy w raju?-Ten typ ostro zaczynał mi działać na nerwy.
-Ile chcesz? Milion?
-Dobraliście się. Nie chcę waszych pieniędzy, czego nie rozumiecie. Prosta zasada. Życie za życie.
-W takim razie wypuść ją.
-Akurat wy mocno działacie mi na nerwy, dlatego zostaniecie tutaj oboje.
-Nigdy w życiu.-Powiedziałem i wyciągnąłem broń.
-Złotko ty wiesz w ogóle jak z tego korzystać?-Starał się mnie zdekoncentrować. Odbezpieczyłem broń i wystrzeliłem ostrzegawczo w sufit. Nie był to tylko znak ostrzegawczy. Ustaliłem z policją, że jak usłyszą strzał mają wejść do środka.
Po całej hali rozległ się trzask drzwi. Funkcjonariusze kolejno zaczęli wbiegać do środka. Lottie, korzystając z chwili rozproszenia, rozwaliła krzesło i zaczęła biec w moją stronę. Gdy wpadła mi w ramiona poczułem się znowu bezpiecznie.
-Sexownie wyglądasz z bronią w dłoni, gdy komuś grozisz.
-Kochanie to nie moment na to.-Odpowiedziałem jej.
Zanim zdążyliśmy opuścić pomieszczenie, padły jeszcze dwa strzały.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro