Elf
Aoi, młody elf o wyjątkowo małych uszach. Urodził się w małej wiosce, gdzieś u podnóża gór. Był jedynym dzieckiem pana i pani Ina. Przez to, że był najmniejszy w wiosce zawsze był sam,. Wyśmiewali się z niego i mu dokuczali, aż do pewnego momentu.Spotkał inne elfy, które mu pomogły, gdy został mocno pchnięty na drzewo. Pomogli mu i zaproponowali przyjaźń. Od razu się zgodził. Mimo że byli w jego wieku, był najniższy. Ale to nie przeszkadzało im, w zabawie i przyjaźni. Często się razem bawili,śmiali i dzielili smutek. Każdy, skoczył by za innego w ogień. Aoi, był bardzo kruchy i delikatny zupełnie jak dziewczyna, z wyglądu też ją trochę przypominał. Pewnej nocy, obudził się,gdy wyszedł z domu, wszystko było w ogniu, a gdzie nie gdzie leżały, martwe elfy...W tym jego rodzice. Umiał, całkiem nieźle strzelać z łuku, ale gdy chciał chwycić za broń, ktoś go przytrzymał. Wiercił się ale napastnik był silniejszy.Przyjaciele, krzyczeli,żeby uciekał, ale on nie mógł..Każdego, z nich zabili na jego oczach. Szkarłat...ten,kolor został w jego pamięci. Nie mogąc wytrzymać, wyrwał się i złapał za łuk.Strzelał, nie patrząc gdzie, łzy zamazywały mu pole widzenia,po chwili, poczuł jak ktoś go łapie. I biegnie, to był znajomy jego rodziców. Uciekli z wioski razem z grupką innych elfów. Aoi wśród,nich był najmłodszy. Ukrywali się, w jednej z jaskiń. Niestety,szybko ich znaleźli. Mierzyli pozostałe elfy, wzrokiem. A potem,ponownie zabili. Potem, przyjrzeli się jemu. Chwycili, go za ramię i wrzucili, do wozu. Mówiąc, że kolejna laseczka do kolekcji.Wtedy zobaczył że nie był jednym porwanym. Porwali także młode kobiety. Za pewne ten jeden raz opłaciło mu się wyglądać jak dziewczyna. Podczas przemytu żywego towaru, którym byli właśnie oni. Jechali długo, po paru dniach. Wystawiono ich, jako niewolników na sprzedaż. Jego towarzyszki, szybko zostały sprzedane.. Na koniec, został on. Stał tam, ze spuszczoną głową. Słyszał ceny, jednak nie reagował. Po usłyszeniu, najwyższej, został pchnięty, wprost na ziemię. Jego nowy ,,pan" wyglądał na miłego i dobrego człowieka, i także nim był. Pomógł, ubrał,nakarmił. Nie przeszkadzało mu to, że chłopak jest elfem.Traktował go jak syna, którego nigdy nie miał. Przed swoją,śmiercią wysłał chłopaka do akademii z internatem, chciał by zaznał normalnego życia. Niedługo po przyjęciu zmarł, chłopak zamknął się wtedy całkowicie. A jego wspomnienia dalej były świeże. Gdy widział krew, całkowicie się zmieniał, zmieniał się w tego małego chłopca, który desperacko próbuje pomóc ale nie może. Gdy dodarł do szkoły. Uczepił się go pewien, osobnik płci męskiej. Od taki głupi wesołek. Ciągle, za nim łaził. Nieważne jak go ignorował, ten i tak do niego gadał. Z czasem, zaczął czuć do niego jakieś dziwne, uczucie. Którego nigdy nie czuł. To była miłość. Zakochał się w tym głupim lisie. Nie wie, czy to dobrze, nie chce więcej cierpieć, ani czuć braku ważnej osoby.Ale, postanawia dać mu szansę, na wejście do jego zamkniętego i mocno zranionego serca.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro