Do Ciebie za 1000 lat
- I jak to będzie, za te tysiąc lat? Kim się stanę?
- Mam nadzieję że kimś lepszym niż te tysiąc lat temu. Przynajmniej o to się starałem, chociaż popełniłem po drodze wiele błędów.
- Jakich? Może uda mi się ich uniknąć, jak mnie teraz przed nimi przestrzeżesz.
- Ani mi się śni! Kto wie kim bym się stał, gdybym ich nie popełnił? To właśnie dzięki błędom nauczyłem się wszystkiego co teraz umiem. To właśnie one pomogły mi dostrzec to co teraz jest dla mnie najcenniejsze.
- Czy jeśli tak, to czy naprawdę były to błędy?
- Słuszna uwaga.
- Więc co mam robić? Aby stać się tobą za te tysiąc lat?
- Po prostu słuchaj się swojego serca i wszystko powinno być w porządku.
- Też mi rada! Jeśli i tak nie masz zamiaru mi pomóc, opowiedz chociaż o przyszłości w której żyjesz, a może i mi raczy być dane.
- No dobrze, czy jest coś co cię szczególnie interesuje?
- Świątynia. Czy będę miał świątynię?
- Tak, chociaż nie taką jak myślisz.
- To znaczy?
- Przekonasz się.
- Kto ją wybuduje?
- Najważniejsza dla mnie osoba na tej planecie.
- Twój wyznawca?
- Ktoś znacznie ważniejszy.
- Wytłumacz.
- Nazywa się Hiyori. Jest licealistką.
- Licealistką? Co to?
- Mniejsza z tym.
- Więc to twoja przyjaciółka?
- Nie, ktoś inny.
- Jak nie wyznawczyni i nie przyjaciółka, to kto?
- To dziewczyna, którą skradła mi serce.
- Ukradła serce?! Brzmi strasznie! Jak możesz mówić o tym z takim spokojem?!
- Nie wiem. Trudno to wszystko wytłumaczyć.
- Chociaż spróbuj, jesteś mi to winien.
- No dobrze, chociaż i ja nie wszystko rozumiem. Kiedy ją widzę serce mi łomocze, jakby zaraz miało wyskoczyć mi z klatki piersiowej. Masz wtedy wrażenie, że możesz zrobić wszystko. Jednocześnie nogi konsystencją przypominają galaretę, ręce pocą się niemiłosiernie, a na języku znajduje się węzeł gordyjski. Ale nie jest to nieprzyjemne. Tak długo jak jestem u jej boku nie pamiętam co to smutek. Przypominam sobie, dopiero jak znika z mojego pola widzenia, pozostawiając za sobą jedynie pustkę. Więc to takie szczęście w nieszczęściu.
- Kochasz ją?
- Skąd to pytanie?
- Odpowiedz.
- Nigdy nikogo nie kochałem, więc nie wiem czy to na pewno miłość. Jednak gdybym miał stworzyć własną definicję tego uczucia, właśnie tak bym ją ubrał w słowa.
- Rozumiem. Nawet nie wiesz jak się cieszę.
- Nie rozumiem. Co cię cieszy?
- Że w tej dalekiej przyszłości czeka na mnie tak niesamowita osoba i tak wspaniałe uczucie.
- No tak, jest to niewątpliwy powód do szczęścia. Jednak przyszłość to nie tylko Hiyori.
- Doprawdy?
- Jestem otoczony wspaniałymi ludźmi. Naprawdę nie wiem czym sobie na to zasłużyłem. Choćby moje Błogosławione Regalia –
- Masz Błogosławione Regalia?!
- Hmmm? Tak. Nazywa się Yukine. Jest niesamowicie zdolny, mimo swojego wieku. Mam tylko do ciebie prośbę.
- Jaką?
- Daj mu szansę. A nawet dwie, lub trzy gdy będzie ich potrzebował.
- Naprawdę jest tego warty?
- Naprawdę.
- Niech więc będzie. Obiecuję... Hej, Yato?
- Tak?
- Boję się.
- Czemu?
- Czy dam rady tak żyć aby osiągnąć to wszystko co ty? A co jeśli popełnię błąd?
- Sam powiedziałeś, że to nie były błędy.
- Ale jeśli zepsuję coś po drodze?
- Wierzysz w przeznaczenie?
- Jeszcze nie zdecydowałem.
- To spójrz w niebo nad nami. Co widzisz?
- Gwiazdy.
- Cokolwiek zrobisz przez te tysiąc lat i tak nie zmienisz ich ułożenia. Będą wyglądały dokładnie tak samo jak teraz.
- Hmmm. Nie. Będą wyglądać zupełnie inaczej.
- Dlaczego tak sądzisz?
- Bo za tysiąc lat chcę je oglądać z tą dziewczyną, co kradnie serca i chłopakiem, któremu mam dać szansę.
- Więc je z nimi obejrzysz. Wybacz. Muszę wracać.
- Wiem.
- Więc do zobaczenia.
- Tak, do zobaczenia za tysiąc lat!
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro