Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 6

Kiedy wiedźmini weszli na Thanned zostali przywitani przez maga odzianego w szpiczasty kapelusz i białą, sięgającą gołych kostek szarfę.

- Witam, witam! Nazywam się Utterbacht, przewodzę Kapitułą Czarodziejów. czym mogę służyć takim gościom?

- Mamy parę pytań odnośnie jednego z waszych czarodziejów, Ernesta Turrena. Nie żyje - rzekła Matta.

- Wiem, młoda damo. Wiem też, jakie macie względem nas podejrzenia. Teraz rozwieję wszelkie wątpliwości, odpowiem "tak". To ja zleciłem zabicie Ernesta. Wiedział za dużo o pewnym, hmm... eksperymencie.Wykradł nam plany i chciał go użyć do własnych celów. Teraz nikomu już nic nie powie. Martwi głosu nie mają. Wiem, że Turren był wam winny 700 orenów. Oto one. A teraz, proszę o opuszczenie wyspy. Nigdy nie wracajcie. Nie jesteście już potrzebni. Czasem niektóre drzwi muszą pozostać zamknięte.

- Ale ma tupet! - Gotowała się Matta, kiedy schodzili szerokimi schodami w stronę drogi do miasta. - Wszystko wyznał i nawet zapłacił, psia jego mać!

- Ej, spokojnie! Niby zabronił nam się mieszać, ale... Możemy to zbadać na własną rękę. Mam pomysł. Wiem, że pod wyspą są jaskinie prowadzące do piwnic pałacu Loxia. Przekradnę się tam i znajdę dziennik Turrena. Skoro były tam ich zapiski, to nie mogli go tak po prostu zniszczyć! Dowiemy się co knuł przeciw reszcie magików. I czemu za to zginął.

- Jesteś pewny? A co jak cię zobaczą? - spytała Matta blednąc. Wiele słyszała o tym, jak magowie karzą intruzów i nieproszonych gości. I nie chciała być takim gościem za żadną cenę.

- Nie zobaczą... Zaufaj mi.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro