Pranisek
Anze poznał swojego najlepszego przyjaciela kiedy obaj jeszcze bawili się w piaskownicy. Ale to nie była taka pierwsza lepsza, mała plastikowa piaskownica, którą trzyma się w ogródku, o nie. To była piaskownica z prawdziwego zdarzenia, stojąca między wysokimi blokami i będąca miejscem spotkań nie tylko dzieci w wieku przedszkolnym. Ich rodzice co prawda nie byli żadnymi znajomymi ze studiów, ale wspólne zabawy na osiedlowym podwórku wystarczyły żeby zbudować między nimi naprawdę silną więź, co w latach dwutysięcznych wcale nie było tak szokujące jak dzisiaj. Chociaż żaden z nich nie pamiętał, co tak naprawdę się działo, bo zachowali tylko mgliste przebłyski wspomnień z tamtych dni, często oglądali zrobione przez rodziców zdjęcia, przedstawiające Cene z górą piasku na włosach i śmiali się przy tym do rozpuku. Oczywiście nie brakowało też tych, na których to Anze grał pierwszoplanową rolę, jednak kot wybrałby "zwykłą" fotografię, kiedy w jego zasięgu była ta, przedstawiająca małego chłopczyka, umazanego trzymanym w dłoni lodem w rożku, obok przyjaciela i starszego brata. Wbrew pozorom było też kilka fotografii, gdzie ciekawszą postacią był, Lanisek pozujący niczym bohater, trzymając pod rękę zapłakanego Prevca, który z grymasem bólu na twarzy trzymał się za zdarte od upadku kolano. Wspominając dawne czasu Anze zawsze wypominał przyjacielowi, że już nawet dwadzieścia lat temu ten był niesamowitą beksą.
Przez całą podstawówkę chodzili razem do szkoły. I to nie tylko w znaczeniu jednego budynku, a raczej odnosiło się to ich zwyczaju wspólnego spacerowania na zajęcia i z powrotem. Cene nie omieszkał żartować, że już wtedy musiał być tym bardziej odpowiedzialnym, bo jego młodszy kolega kilka razy prawie wpadł pod samochód i gdyby nie szybka reakcja Prevca kto wie, jak to wszystko by się potoczyło. Zazwyczaj siedzieli w jednej ławce, nie raz ignorując polecenia nauczyciela mówiące o regularnym zmienianiu miejsc co miesiąc. Dzięki temu, choć Lanisek miał problemy ze skupianiem się na lekcjach nigdy nie czuł z tego powodu dyskomfortu, bo wiedział, że jego kolega poratuje go niezależnie od sytuacji. Nie omieszkał też pożyczać notatek, które często "ginęły" w akcji. W zamian za to dzielny Anze zawsze stawał w obronie starszego kolegi z ławki, którego niemal prześladowano. Była grupka, składająca się z czterech chłopców chyba rok starszych od nich, którzy nie przegapiali prawie żadnej okazji żeby śmiać się z pucołowatej twarzy średniego z braci Prevc. Raz nawet wywiązała się z tego bójka, jednak od kiedy Anze dostał za niego po twarz, a siniaki nie schodziły mu z brzucha przez dwa tygodnie Cene postanowił, że zmieni swoje zachowanie.
Jednym z przejawów tej rewolucyjnej decyzji było zaczęcie uprawiania na poważnie skoków, które do tej pory traktował tylko jako odskocznię od nudnej szkoły, w przeciwieństwie do Laniska, który już od czasu oddania swojej pierwszej próby na skoczni K-5 czuł, że dla tego sportu może znieść wszystkie wyrzeczenia. Nie można zaprzeczyć, że od czasu do czasu wątpił w swoje możliwości, zwłaszcza kiedy osiągał najsłabsze wyniki w grupie, ale wiedział, że może liczyć na wsparcie swojego przyjaciela, a możliwość poczucia się jak ptak wynagrodzi mu wszystkie cierpienia. Nawet kiedy śmiali się nawzajem ze swoich słabszych prób w ich głosie można było wyczuć ten ogrom sił, przekazywany między nimi.
Obaj byli dla siebie niezwykłym wsparciem, nie tylko jeśli chodziło o wzajemne motywowanie się do osiągania lepszych rezultatów ale też w życiu prywatnym. Niemożliwym było, żeby Anze podjął jakąś istotną decyzję bez pomocy Cene, a ten drugi z kolei nie wahał się radzić przyjaciela w kwestiach dotyczących nawiązywania nowych relacji. Wspólnie przeżywali też swoje pierwsze miłości i bolesne rozstania, a kiedy już zaczynali rozwodzić się nad wadami tych wszystkich "dziewczyn bez gustu", które ich zostawiały, mogli rozprawiać o tym do białego rana. I choć często walczyli w imieniu tego drugiego, nie można im zarzucić, żeby byli względem siebie bezkrytyczni. Kiedy zaszła taka potrzeba umieli strzelić jeden drugiego po twarzy, bez zbędnego wstrzymywania ręki, ale wierzyli, że kiedy wskażą sobie popełnione błędy, te nigdy więcej nie zostaną powtórzone.
Potem nadszedł nastoletni okres buntu, który Anze przeszedł dość gwałtownie, z licznymi wzlotami i upadkami, a Cene pełnił rolę tego, który trzymał jego szalone pomysły na wodzy. Tylko on jeden był w stanie wybić przyjacielowi z głowy niedorzeczne zachowania jak tarzanie się po śniegu przy minus dwudziestu stopniach w samych bokserkach, tym samym ratując resztki jego honoru i ewentualne przyszłe pokolenia małych Lanisków. Nie było też drugiej takiej osoby, będącej w stanie powstrzymać Laniska przed balowaniem do nieprzytomności na imprezach organizowanych przez szkolnych kolegów, którzy uwielbiali nabijać się z pijanego sportowca, ponieważ wiedzieli, że kiedy przekroczy pewne stężenie alkoholu we krwi staje się człowiekiem bez żadnych granic. Niemożliwym było w tamtym czasie znaleźć zabawę, na którą Azne przyszedłby bez swojej wiecznie trzeźwej obstawy.
Po tylu wspólnie spędzonych latach obaj byli przekonani, że ich relacja, choć dziwna i opierająca się bardziej na wzajemnym wyciąganiu się z opresji niż czymkolwiek innym, zostanie z nimi już na zawsze. Wierzyli, że to co wypracowali przez całe swoje dotychczasowe życie odcisnęło się znacznie na ich postrzeganiu świata i nie zamierzali z tego rezygnować. Jak wiadomo, życie często dość brutalnie rewiduje podjęte przez nas plany i w dość brutalny sposób zmusza nas do zmiany niektórych z nich. Kiedy po zakończeniu szkoły Cene zdecydował się ograniczyć ilość czasu spędzanego na skoczni i pójść na studia dające pracę z prawdziwego zdarzenia, a Lanisek w pełni poświęcił się ukochanemu sportowi, ich drogi zaczęły się rozmijać.
Z początku, choć coraz mniej czasu spędzali razem, skupiając się na osiągnięciu swoich własnych celów, nie zapominali o sobie i starali się w miarę regularnie spotykać, a ich rozmowy telefoniczne potrafiły się ciągnąc w nieskończoność. Wtedy właśnie stało się coś, czego żaden z nich się nie spodziewał. Do drużyny dołączył młodszy od nich o kilka lat zawodnik, w którym Lanisek odnalazł swoją nową, bratnią duszę. Coraz chętniej polegał na radach nowego kolegi niż na tych, na które decydował się najstarszy z nich. Dopóki nie było za późno nie zauważyli, że utalentowany chłopak zaczął ich od siebie oddalać, aż w końcu całkowicie stracili ze sobą kontakt.
Od tamtego dnia minęło wiele lat. Lat pełnych cierpień, wyrzeczeń, samotnego podejmowania trudnych decyzji i przede wszystkim tęsknoty za tym drugim, który mógłby w trudnej chwili wyciągnąć pomocną dłoń. Zajc okazał się porządnie spełniać powierzoną mu rolę kumpla, jednak nie mógł zostać nikim więcej, ponieważ nie interesowały go problemy Laniska, a jedynie dobra, wspólna zabawa. Choć po tak długim czasie mogłoby się wydawać, że drogi rozdzielonych przyjaciół ponownie mogą się zazębić nic takiego nie miało miejsca aż do pogrzebu Cene, który zmarł w wyniku obrażeń doznanych w wypadku samochodowym. Do tamtego momentu Anze był zbyt dumny, żeby przeprosić, i zawstydzony, że to ze swojej winy stracił najlepszego przyjaciela, a potem było już za późno. Stojąc obok opuszczanej do ziemi trumny wyobrażał sobie, co mógłby powiedzieć mu teraz jego Cene "To nie twoja wina" albo "Więcej nie popełnisz tego błędu" - to zdecydowanie byłoby w jego stylu. Szkoda, że było już za późno, a Lanisek popełnił o jeden błąd za dużo.
_____________
Ze specjalną dedykacją dla @Stella_Collins18, która zażyczyła sobie Praniska
Kto, tak jak ja, nie może doczekać się lotów i płacze za biednym Huberem? ;-;
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro