Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Lellinger

Stephan nie miał zbyt dużego doświadczenia w kwestiach przeprowadzania się. Mówiąc szczerze, nie miał żadnego doświadczenia w tych kwestiach, ale za wszelką cenę starał się wyglądać na pewnego siebie, nawet jeśli jego twarz cała była czerwona ze wstydu, kiedy to jego brat pomagał ojcu we wnoszeniu mebli na drugie piętro, a nie on. Nie wiele mógł jednak poradzić na wątłe ciało, które mimo aktywnego trybu życia nie chciało wykształcić prawie żadnych mięśni, skazując go na bycie wiecznym chuderlakiem.


Trzy dni po przeprowadzce, mieszkanie wciąż wyglądało na niezamieszkane. Z licznych pudełek wyjęte były tylko najpotrzebniejsze rzeczy, a poza łóżkiem i lodówką nie można było doszukać się innych mebli. Nawet stołki wciąż spoczywały gdzieś zapakowane, a przytłoczony życiem na własną rękę Stephan nie miał siły ich szukać. Największym problemem, z którym przyszło mu się zmierzyć nie był jednak pusty salon, a gotowanie, od zawsze będące jego piątą achillesową.

Sam nie wiedział, ile razy w ciągu tych trzech dni wysyłał mamie SMS-a z podziękowaniem za kotlety i zupę, które po dniu w pracy ratowały go od śmierci głodowej, ale z pewnością zaczynał być już z tym nieco irytujący. Najgorsze zdarzyło się jednak kiedy trzeciego dnia po południu odkrył, że jego zapasy się skończyły. Nie pomogło otwieranie i zamykanie drzwi lodówki, jej wnętrze nie napełniło się jego ulubionymi potrawami, a Leyhe musiał przyznać się do pierwszej w samodzielnym życiu porażki. Sekundy przed wyjściem na miasto, w celu znalezienie fast foodowej restauracji, która mogłaby uratować mu życie, zauważył pudełko z napisem Emergency na które wcześniej nie miał czasu zwrócić uwagi. Zaintrygowany zajrzał do środka i nie dowierzając własnemu szczęściu wyjął słoik pysznych klopsików w sosie pieczarkowym.

Nigdy wcześniej nie czuł się tak w czepku urodzony jak wtedy. Nawet prześlizgnięcie się cudem do ostatniej klasy liceum nie wywołało w nim tak silnych emocji jak widok tego jednego słoika (który swoją drogą nie był w pudełku osamotniony, jak miało się okazać). Z szerokim uśmiechem na twarzy złapał jedną ręka wieczko, drugą denko i mocno przekręcił. Spodziewał się usłyszeć charakterystyczne kliknięcie, jednak nic takiego się nie stało. Kiedy druga ani trzecia próba nie przyniosła efektu postanowił wytoczyć większe działa i najpierw podważyć pokrywkę łyżkę. Pierwsze, drugie ani trzecie podejście, niezależnie od użytego narzędzia, nie przynosiły pożądanego skutku, a Stephan ponownie znalazł się na krawędzi załamania. Nie był już tak pewien, czy jedzenie, do którego nie można się dostać było naprawdę błogosławieństwem.

Przez myśl przeszło mu rozbicie słoika, ale jak najszybciej odsunął od siebie ten pomysł - szkło mogłoby znaleźć się w potrawie i cały wysiłek poszedłby na marne. Przekonany, że skończyły mu się opcje westchnął ciężko i oparł się o drzwi wejściowe, ponownie szykując się na nieubłaganie zbliżające się wyjście na miasto. Wtedy jednak usłyszał na klatce schodowej kroki, a następnie trzaśnięcie drzwi po przeciwnej stronie schodów, co ponownie rozpaliło w nim wątły promień nadziei na ratunek.

Niewiele myśląc zerwał się ze swojego miejsca i już siedemnaście sekund później pukał do drzwi swojego sąsiada. Nie zastanawiał się nad tym wcześniej, ale jeśli otworzyłaby mu kobieta, która na dodatek byłaby w stanie odkręcić jego problematyczny słoik, chyba spłonął by ze wstydu. Czas oczekiwania dłużył mu się niesamowicie i to, co w rzeczywistości trwało marne dwie minuty sprawiało wrażenie wieczności. Każda wieczność była jednak warta widoku, który zobaczył w chwili otworzenia drzwi.

Po drugiej stronie stał najbardziej czarujący blondyn, jakiego Stephan kiedykolwiek miał okazję zobaczyć. Oświetlające go promienie zachodzącego słońca sprawiały, że nieułożone włosy wyglądały jak aureola, a niebieskie oczy jedynie potęgowały wywierane wrażenie. Mimo wielkiego wysiłku Leyhe nie zdołał powstrzymać się przed zmierzeniem wzrokiem całej sylwetki stojącego przed nim mężczyzny, który w pośpiechu naciągał koszulkę, napinając wyeksponowane mięśnie.

—W czym mogę pomóc?—spytał z najszerszym uśmiechem, jaki Stephan kiedykolwiek widział

—Tak. Hej. Cześć. Jestem Stephan, wprowadziłem się na przeciwko kilka dni temu.—odzyskując rezon wskazał na otwarte za sobą drzwi do mieszkania—Nie miałem jeszcze czasu się zaaklimatyzować i, szczerze mówiąc, polegałem na gotowym jedzeniu przywiezionym z domu. Teraz zostałem podstawiony pod ścianą, bo widzisz, mam kilka słoików, ale nie jestem w stanie otworzyć żadnego z nich. Zastanawiałem się, czy nie byłby to...—wyrzucał z siebie potok słów Leyhe, jednocześnie wystawiając zamknięte naczynie, które jego rozmówca chwycił zanim brunet skończył mówić, z łatwością przekręcając wieczko

—Nie ma sprawy, trzymaj.—nonszalancko odparł blondyn, obdarzając zaskoczonego rozmówcę kolejnym uśmiechem—Jestem Andreas, mieszkam tu jakiś już jakiś czas. Jeśli będziesz miał jeszcze jakieś problemy wal do mnie jak w dym.—zaproponował szczerze, machając wracającemu do siebie Stephanowi

Całe to wydarzenie zdezorientowało Leyhe jeszcze bardziej. Sam nie wiedział, czy wściekły rumieniec na jego twarzy jest wynikiem zażenowania swoją kondycją fizyczną, onieśmielenia, w jakie wprawił go wysoki blondyn, czy dziwnego pożądania, którego nie był w stanie wytłumaczyć nawet przed samym sobą. Po powrocie do mieszkanie pierwszym, co zrobił, nie było podgrzanie obiadu ale zamówienie otwieracza do słoików, który według internautów sprawdzał się w większości przypadków.

Nikt nie znał chyba jednak sklepu na tyle szybkiego, żeby zamówiony przedmiot dotarł do klienta już następnego dnia, więc Stephan ponownie musiał poprosić o pomoc wyjątkowego sąsiada. Nie, żeby nie wyczekiwał tego momentu przez cały dzień, ale kiedy tym razem przywitał go Andreas bez zamiaru zasłonięcia swojego brzucha koszulką, prawie upuścił słoik będący powodem jego wizyty, niemal brudząc przy tym swoje ulubione, czarne spodnie, które tak starannie przygotował jeszcze poprzedniego wieczoru.

Mimo to przed samym sobą zaprzeczał, że impulsem do rozpakowania wszystkich pudeł w ciągu jednej nocy był blondyn. Nawet w duchu zaprzeczał, że chciał znaleźć wszystkie swoje najlepsze ubrania, żeby przy następnej okazji prezentować się lepiej przed przystojnym sąsiadem, który nie musiał robić absolutnie nic, żeby oczarować Stephana jeszcze bardziej. Chociaż może gdyby całkowity negliż był opcją...

Wizyty Leyhe około osiemnastej były ich małym rytuałem przez cztery następne dni, podczas których wymienili znacznie więcej zdań niż zwykłe "cześć", a rzucanych uśmiechów i ukradkowych spojrzeń nie sposób było zliczyć. Piątego dnia jednak coś było inaczej, a Andreas wyczuł to już w chwili, kiedy przez Judasza zauważył czerwoną twarz Stephana. Zwykle brunet rumienił się dopiero na jego widok, więc zaintrygowany nie starał się nawet ukryć faktu, że stał za drzwiami w oczekiwaniu na wizytę.

—Hej, jesteś bardzo zajęty? Bo tak w sumie wczoraj otworzyłeś mój ostatni słoik—patrzący w ziemię Leyhe nie zauważył przemykającego po twarzy Andreasa rozczarowania— i w ramach podziękowania chciałbym cię dzisiaj zaprosić na kolację. Może nie jest to nic nadzwyczajnego, zwykły makaron, ale chciałem się jakoś...

—Pewnie, bardzo chętnie.—przerwał mu blondyn, który poczuł jakby wielki ciężar zdjęto mu z barków—Poczekaj, tylko włożę na siebie coś odpowiedniego i zaraz jestem z powrotem.—obiecał i zniknął w jednym z pokoi

W tamtej chwili Leyhe odetchnął tak ciężko jak nigdy w życiu. Całą noc rozmyślał, czy zaproszenie na kolację to dobry pomysł. Nie wiedział, czy odczytywał wysyłane przez Wellingera sygnały w sposób, w który miały zostać odebrane. Był tak przerażony wizją ewentualnego odrzucenia, że prawie zrezygnował. Gdyby nie zauważył przez okno wchodzącego do bloku sąsiada i jego burzy blond włosów pewnie nie zdobyłby się na odwagę, ale mimo wszystko chciał chociaż ostatni raz przyjrzeć się temu radosnemu uśmiechowi.

Sam posiłek minął im na przyjemnej pogawędce, swobodnie przeskakując z jednego tematu na drugi. Z nadmiaru pozytywnych emocji Stephanowi kręciło się w głowie i już sam nie wiedział, jak z dyskusji na temat sera przeszli do sprzętu kempingowego, ale to nie miało znaczenia. Nie miał też pojęcia, dlaczego z kuchni przenieśli się na jego łóżko (nawet jeśli brak innych zdatnych do siedzenia mebli dość mocno rzucał się w oczy), ale zdecydowanie żaden z nich nie narzekał.

—Uważam, że jesteś śliczny.—w pewnej chwili wypalił blondyn, nieco przysuwając się do Stephana, który momentalnie zrobił się cały czerwony

I chociaż winę za pomidorową twarz starał się zrzucić na wypite wcześniej procenty, kiedy Andreas nachylił się bardziej w jego stronę nie uciekł, niemal rzucając się na blondyna, desperacko pragnąc jego dotyku.

Niektórzy twierdzą, że pójście do łóżka na pierwszej randce to za wcześnie, ale jeśli randka odbywała się na łóżku, to chyba grzechem byłoby nie wykorzystać okazji. Tak przynajmniej myślał Wellinger, kiedy opierając się na łokciu nad płytko oddychającym Stephanem starał się ściągnąć jego ubranie.

Obaj zastygli w momencie, gdy zadzwonił dzwonek. Nie do końca wiedząc, o co chodzi spojrzeli po sobie, zrywając się z łóżka. Leyhe dodatkowo zaczął poprawiać wygniecione ubranie, doprowadzając się jako tako do porządku w drodze do drzwi. W miejscu, w którym siedział Andreas dało się słyszeć jedynie przytłumione głosy, co czyniło rozszyfrowanie treści rozmowy niemożliwym i dopiero głośny śmiech Staphana, który rozniósł się po mieszkaniu nieco uspokoił gościa.

—Zobacz, co mi przyszło.—pomachał przed twarzą Wellingera dziwnym przedmiotem Stephan, a widząc jego pytające spojrzenie dodał—Otwieracz do słoików.—i ponownie wybuchnął śmiechem, do którego dołączył Andreas

—Myślę, że teraz już go nie potrzebujesz.—dwuznacznie poruszył brwiami młodszy, doprowadzając do kolejnego ataku chichotu

—Ja też myślę, że teraz mam nawet lepszy model.

____________________

Wiecie, że od ponad pół roku nie napisałam żadnego Lellingera? Skandal

Jeśli ktoś poszukuje uroczej lektury na majówkę to polecam "Red, Blue & Royal White", bardzo przyjemna

Jeszcze chcę tylko przypomnieć, że niezależnie od tego, jak wyglądacie i co inni o Was myślą jesteście wartościowymi ludźmi

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro