Złość
Witam wszystkich serdecznie!
Dziś ciekawa perspektywa i nie tylko!
Czyżby Carberla i #Limonki?
Życzę wszystkim miłego czytania i dzionka!
Perspektywa Carbo
Wjechałem do podziemi by schować samochód, a przede wszystkim nas wszystkich. Dia poleciał po Kuia, a wszystkich wzrok skupił się na Erwinie natomiast ja mogłem na spokojnie pisać z Dante. Nie oszukując się, ale po prostu lubiłem go i to chyba bardziej niż tak normalniej. Jak to powiadają kto się czubi ten się lubi, a ja po prostu chciałem być trochę bliżej mężczyzny. Na początku było naprawdę ciężko go przekonać do siebie, bo przede wszystkim delikatnie mu dokuczałem aby zwrócił na mnie uwagę. Jednak gdy to zrobił szczerze mówiąc nie wiedziałem co robić dalej. Choć starałem się znaleźć między nami temat, który nas może interesować to niespodziewałem się szczerze mówiąc, że będzie tego tak wiele. Próbowałem go przekonać do limonek na co on był sceptycznie nastawiony, ale miałem plan jak go przekonać go do tego. Okazało się, że mamy wiele wspólnego. Byliśmy praktycznie tacy sami jakby nie patrzeć, bo mnie wychował wuja, a jego Rightwill. Na spokojnie szedłem za chłopakami, ale w międzyczasie umówiłem się już z Dante. Trzymałem się na końcu całego zgromadzenia wokół chłopaka. Nie mogę powiedzieć, że był kimś nudnym, bo w końcu był wilkiem co było fascynujące. Niestety, ale musiałem przyznać rację dla Grzesia, że jego intuicja nie jest taka głupia skoro ciągnęło go do wilka, który okazał się człowiekiem. Człowiekiem o którym były legendy co mnie trochę przerażało w nim.
Był wilkiem zdolnym zabić lecz jak tak na niego patrzyłem i uważnie obserwowałem nie widziałem by był zagrożeniem tym bardziej, że zachowywał się jakby był bardzo zagubiony. Po szybkim przemyśleniu miało to sens, bo nie był człowiekiem długo i wszystko wokół dla niego było obce, a tym bardziej nasz dom. Idąc tak za nimi zauważyłem ten wzrok Grzesia, który wręcz zachowywał się jak pies i pilnował Erwina cały czas. Czekałem tylko na to aż wuja wyjdzie z domu i sam się wykradnę. Dante miał bardzo napięty grafik w pracy, bo cały czas praktycznie pracuje co mnie delikatnie już denerwowało, że często po prostu muszę go zgarniać w czasie pracy, a to trochę ryzykowne dla mnie i niego. Trochę miałem w swojej kartotece występków zapisanych, ale tylko wyłącznie z nielegalnymi wyścigami. No nie zawsze szło tak dobrze jakbym chciał, bo policja czasem była upierdliwa i nie dawali mi spokoju aż mnie nie dorwali. Wuja był zły na mnie, bo niestety, ale wpadałem na początku swoich zabaw z samochodami. Musiał się tłumaczyć się Rightwillowi z którym najczęściej rozmawiał przez to, że byłem niepełnoletni to odpowiadał za mnie i moje błędy. Mój opiekun był wściekły na mnie iż musi się tłumaczyć za mnie i moje przewinienia. Oczywiście notatki miałem napisane, że brałem udziały w nielegalnych wyścigach, ale dzięki temu nikt w sumie nie posądza mnie o dilerowanie narkotykami czy napadanie na banki, bo jedynie policja myśli, że biorę udziały w wyścigach. Lepszy taki minus wśród plusów niż żaden.
-Hej co z tobą? - spytałem zaskoczony widząc jak Grzesiek robi się niespokojny, bo chłopaki zgarnęli Erwina do łazienki. Zauważyłem, że Speedo również jest w jakiś nie w sosie.
-Nic - burknął, ale ja chyba domyślałem się o co chodzi. Wszyscy wręcz zajęli się nowym, ale jednak chyba tylko jedna osoba najbardziej denerwowała Montanhe, która pozwalała sobie na za dużo. Vasquez dotykał Erwina zainteresowany badając go nie tylko wzrokiem i widocznie było po nim, że jest zainteresowany nowym.
-Ja jadę na spotkanie, bo zapomniałem, że mam umówione - oznajmiłem mu gdyż ktoś musiał wiedzieć gdzie znikam mniej więcej.
-Nie musisz mnie informować o tym Carbo to, że jesteś młodszy nie musisz się spowiadać, co masz zamiar zrobić.
-Dzięki Grzesiek poinformujesz resztę? - chciałem mieć pewność, że nie będzie potem pytań gdzie byłem. Skinął głową tylko na moje pytanie więc od razu skierowałem się do schodów. Musiałem jeszcze wpaść po pewną rzecz ze sklepu i podjechać pod Dante. Prędko wyszedłem z domu kierując się do garażu, bo nie opłacało mi się od środka iść gdyż byłoby dłużej. Brama się otworzyła, a ja wpadłem do środka samochodu od razu odpalając silnik i wyjeżdżając z posesji. Dante miał czekać na mnie nieopodal komendy więc miałem po drodze sklep by kupić sok limonkowy oraz dwa kubki z lodem, a do tego wodę. Chciałem przekonać go do limonek, bo były moim ulubionym owocem, które z chęcią pochłaniałem mimo iż były delikatnie mówiąc kwaśne. Droga zajęła mi nie za dużo czasu, a na szczęście Dante wsiadł od razu do auta więc nie musiałem zatrzymywać się na długo.
-Hej Carbo - przywitał się na co uśmiechnąłem się do niego.
-Dobry limoneczko - widziałem jak na jego ustach pojawia się delikatny uśmiech - dokąd chcesz się wybrać tym razem?
-Może gdzieś gdzie jeszcze nas nie było i nie ma dużo ludzi? - odparł na moje pytanie więc skinąłem głową, że się zgadzam, bo to był dobry pomysł.
-Tylko gdzie dokładnie, bo jest sporo takich pasujących miejsc.
-Tata zwykłe polecał tą górkę z napisem - powiedział cicho więc skinąłem głową i pogłaskałem go po nodze.
-Na Vinewood okey możemy jechać tam w sumie też za bardzo tam nie byłem - odparłem i zerknąłem na niego widząc jak delikatnie się rumieni na mój dotyk. Był nieśmiały i to bardzo, ale ja też nie naciskałem na niego, bo nie chciałem popsuć tej relacji. Jechałem na spokojnie w stronę miejsca do którego chciał Dantuś i miałem nadzieję, że będzie bezpiecznie tam. Nie żebym się bał, ale wolę nie ryzykować zdrowiem czy życiem czarnowłosego. Zdziwiłem się gdy wjechałem praktycznie pod wielkie litery, na przeciw nas były dwa samochody, które kojarzyłem, a widząc jakby uciekającą dwójkę mężczyzn od razu zrozumiałem, że jednym z nich jest mój wujek. Spojrzałem zaszokowany na Dante.
-Czy to był mój ojciec?! - słysząc jego słowa sam zrobiłem wielkie oczy, bo wydawało się to być bardzo dziwne spotkanie jeśli chodzi o pozę w której ich zobaczyliśmy bądź ja.
-Twój? Rightwill?! - zatrzymałem samochód i czułem się dziwnie, bo czegoś takiego się naprawdę nie spodziewałem.
-Poznam wszędzie jego samochód - mruknął i wysiadł gdy zaparkowałem samochód na poboczu.
-Teraz nachodzi pytanie co tu się stanęło i do czego doszło - powiedziałem cicho. Z tyłu wyciągnąłem nasze kubki co kupiłem, bo było tu dość gorąco.
-Nie mam bladego pojęcia - odparł i niepewnie wziął ode mnie dwa pełne lodu kubeczki. Wyciągnąłem sok z limonki oraz wodę gazowaną, przy jego pomocy nalałem jedną trzecią soku do kubków, a resztę zalałem wodą - to limonka?
-Tak! - uśmiechnąłem się - Spróbuj dobre jest!
-No dobrze - mruknął, a ja zamknąłem kubki, wymieszałem tak aby połączyć ze sobą dwa płyny. Dodałem słomki i uśmiechnąłem się do Dante promiennie, dając mu jego zimny kubek - ddziękuję - zająknął się co było urocze, a ja zamknąłem samochód i ruszyłem pod kłodę na której chciałem usiąść w cieniu drzewa. Nie musiałem nawet patrzeć w tył aby wiedzieć, że on idzie za mną.
-Ładny widok na miasto - mruknąłem cicho gdy usiadł obok mnie.
-Myślisz, że oni nas widzieli? - spojrzałem na Dante i nie przemyślałem tego.
-Z pewnością auto tak, ale byliśmy daleko trochę więcej raczej nie powinni choć moja fura jest rozpoznawalna - wziąłem łyka picia i odetchnąłem z ulgą, bo przyjemnie chłodził w ten ciepły dzień. Poczułem nagle jak coś, a raczej ktoś opiera się o moje ramię na co się uśmiechnąłem zakochany po prostu.
-Oby tata nie wiedział - wymamrotał więc oparłem głowę o jego.
-Nie powiedziałeś mu jeszcze, że spotykasz się ze mną? - zapytałem mrużąc powieki, bo tego w sumie mogłem się spodziewać, ale miałem nadzieję, że choć chciał go uświadomić iż z kimś się spotyka.
-Nnie, bo niby jak to mam zrobić? - powiedział gdy spuścił głowę w dół.
-Podejść i powiedzieć... Tato spotkam się od początku czasu z mężczyzną!
-Wydaje się proste, ale ma jest Carbo, bo tata nie jest tak prosty do rozgryzienia w tych tematach - westchnął i zaczął pić pićku co mu zrobiłem.
-W sensie? - spytałem nie rozumiejąc o co chodzi tak naprawdę.
-Nie lubi on crime, a ty jesteś przestępcą i tego najbardziej się obawiam jak zareaguje - westchnął, a ja zrozumiałem w końcu chyba o co mu chodzi.
-Nie może być źle nie sądzisz? Tym bardziej, że mam wrażenie, że spotyka się z wują, bo pierwszy raz widziałem ich tak bliżej siebie.
-W sumie tata nigdy nie mówił, że spotyka się z Chakiem - mruknął cicho i sączył słomką picie.
Oczywiście spędziliśmy razem jeszcze trochę czasu, ale niestety to co dobre zawsze się kończy i Dante musiał wracać do domu. Stwierdziłem, że odwiozę go pod dom, bo nie chciałem aby szedł kawałek. Wolałem widzieć czy jest bezpieczny. Po tym wróciłem do domu i obawiałem tego co powie wuja, ale okazało się, że milczy. Nie wiedziałem jednak czy to jest cisza przed burzą czy może jednak zapomniał o tym co się wydarzyło. Miałem jednak nadzieję, że to ta pierwsza opcja. Grzesia i Erwina nie było, a z tego co usłyszałem od Dii to pojechali od razu gdy wuja wrócił. Przez koniec soboty było spokojnie i wchodziłem na spokojnie do swojego pokoju aby położyć się do łóżka, ale zdziwiło mnie to iż wujek siedział w moim pokoju.
-Porozmawiajmy Nicollo - słysząc jego ton głosu aż zagryzłem wargę, bo nie świadczyło to nic dobrego dla mnie.
-Coś się stało?
-Tak stało się, miałeś pilnować wszystkich, a ty sobie pojechałeś niby w sprawach mafijnych, ale nie do końca według mnie to była prawda... Powiedz mi gdzie byłeś.
-Wie wuja mam swoje towarzystwo i sprawy. Nie muszę chyba się tłumaczyć z tego - odparłem czując się nie za bardzo pewnie.
-Carbonara wiem co robiłeś i z kim byłeś. Chcę usłyszeć to z twoich ust nim się wkurwię! - zadrżałem na jego słowa, bo jak był wkurzony to bardzo często był w stanie wysłać w najgorsze miejsca jakie mogą istnieć, do których nikt nie chce chodzić.
-Byłem na przejażdżce - mruknąłem cicho - z kimś.
-Z kim!
-Co cię to interesuje? To moje życie z kim jeżdżę! Ja nie pytam dlaczego z Rightwillem się obściskujesz! - za późno ugryzłem się w język. Spojrzałem na wujka i cieszyłem się z tego, że drzwi zamknąłem za sobą.
-Radzę ci uważać co mówisz! Nie masz prawa spotykać się z Capelą!
-A to niby dlaczego?! - oburzyłem się, bo niespodziewałem się w ogóle, że coś takiego powie.
-To policjant! Ja z Rightwillem spotykam się czysto biznesowo by załatwiać sprawy!
-Oczywiście i czysto biznesowo opierasz się o maskę auta gdy on nad tobą góruje?!
-Masz natychmiast przestać!!! - krzyknął wstając z łóżka i podszedł do mnie. Może i byłem wyższy, ale czułem się jak dziecko przy nim gdy patrzył się na mnie w ten sposób - Nie życzę sobie abyś coś takiego mówił! Masz przerwać tą chorą relację z Capelą! Chcesz to może od razu mu wygadaj kim tak naprawdę jesteś! Poleci od razu na policję z tym i zdradzi wszystko!
-Dante taki nie jest! - zacisnąłem dłonie w pięści z bezradności, nie chciałem kończyć tej znajomości, bo w końcu czułem coś do niego.
-Każdy policjant taki jest!
-Nawet Rightwill? - spytałem cicho wpatrując się w wujka z łzami w oczach.
-To tylko pionek wśród tego wszystkiego! - jego oczy były niczym z lodu i nie sądziłem nigdy, że spotka mnie złość wuja. Pociągnąłem nosem i poczułem jak po policzku spływa mi coś mokrego - Nico - chciał do mnie podejść, ale ja się wycofałem do tyłu napierając swoim ciałem na drzwi.
-Nnienawidzę cię! Nie zrezygnuje z Dante! Jja go kkocham! - powiedziałem łamiącym się głosem. Nie myślałem po prostu wybiegłem z pokoju i niewiele myśląc wziąłem kluczyki do auta. Po chwili nie było mnie na terenie należącym do BS. Czułem jak serce mi się łamie, bo miałem zrezygnować z czegoś, a raczej kogoś dla kogo spędziłem sporo czasu by spojrzał na mnie w trochę innym kontekście niż tylko kolega. Nie chciałem rezygnować z tego. Zatrzymałem się gdzieś koło lasku i żałośnie zacząłem płakać nie potrafiąc znieść bólu w sercu. Wiedziałem, że wuja nie pozwoli mi na tą zakazaną miłość dlatego trzymałem to w tajemnicy wraz z nim, ale wychodzi na to, że Rightwill był w domu skoro widział mnie i Dante.
Wróciłem do domu nad ranem gdy wyrzuciłem z siebie wszystkie emocje. Jednak nie chciałem grać według zasad wujka. Nie miałem zamiaru rezygnować tym bardziej, że to nie było zwykle zauroczenie. Położyłem się w swoim pokoju i cieszyłem się z tego, że miałem sam pokój. Zasnąłem bardzo szybko, ale gdy się obudziłem byłem mocno zmęczony lecz dzięki zimnemu prysznicowi obudziłem się. Zszedłem gotowy na nowy dzień do kuchni na śniadanie. Nie spojrzałem nawet na wujka po prostu interesujący był bardziej stół. Miałem wrażenie, że nie jest szczery ze mną i wczorajsze słowa o Rightwillu nie były szczere, ale nie miałem jak to udowodnić. Gdy powiedział, że chce bank zrobić, bo przyjechał Erwin by się nim zająć nie chciałem nawet jechać lecz zauważyłem proszący wzrok Vasqueza. Wiedziałem, że coś było nie tak z Speedo więc chcąc bądź nie zgodziłem się aby nie pokazywać reszcie rodziny, że coś jest nie tak. To był w sumie dobry moment aby przyjrzeć się Kuiowi i Rightwillowi jak będzie na banku.
Jednak widząc po Erwinie jaki jest przerażony tym wszystkim i zestresowany schodami zrozumiałem, że on też jest pionkiem w rękach wujka i nie chce dobrze dla niego tylko chce mieć maszynkę do zarabiania. Poinformowałem Grzesia o tym, że jedziemy na bank mimo iż chińczyk mówił nie. Napad na bank się udał, ale jakim kosztem, Erwin dostał ataku paniki, Kui rozmawiał sobie z Rightwillem oraz Grzesiem, który był zły. Uciekałem przed policją, bo jednak nie chciałem wpaść i najbardziej bolało mnie to, że musiałem olać Dante, który był tam po drugiej stronie. Kłębiły się we mnie różne emocje i wiedziałem, że wuja czasem robi coś pochopnie, ale to co robi teraz nie jest dobre. Kłótnia jaka powstała w bazie była zawzięta tym bardziej, że w podziemiu to się wydarzyło. Gregory chciał walczyć, ale też miał za dużo do stracenia, a wuja nie bał się wykorzystać wszystkiego przeciw niemu. Dia uciekł od razu gdy ja stałem za Kuiem i wpatrywałem się w niego złym wzrokiem.
-Czego?! - podniósł na mnie głos.
-Chce ci tylko przypomnieć, że zachowujesz się karygodnie... - oznajmiłem wpatrując się w niego obojętnym wzrokiem - jeśli masz się tak zachowywać względem Grzesia i Erwina to nie powinieneś nawet się zbliżać.
-Nie denerwuj mnie i ty! - burknął w moją stronę - Będę robić to co chce i uważam za słuszne!
-Romans z szefem policji też jest słuszny? - powiedziałem pod wpływem emocji, ale widząc że nie odzywa się i chyba jest w szoku tyle mi było tylko trzeba było wiedzieć. Bez słów ruszyłem do schodów aby iść do siebie.
-Nicollo Carbonara wróć tu! - krzyknął na mnie, ale ja nie miałem zamiaru wracać. Jeżeli to prawda nie chce w ogóle do niego się odzywać. On sobie może pozwolić na romans, ale ja nie mogę już spotykać się z Dante? Oj nie tak nie będzie i nie zrezygnuje z niego, bo tak mi mówi chińczyk.
Czyżby Carbo był zły?
Czy powie reszcie o tym co się dowiedział?
2424 słów
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro