Zapłata
Witam wszystkich serdecznie!
Zapraszam do czytania :3
Mam nadzieję, że się spodoba!
Życzę wszystkim miłego dzionka!
Czułem jak promienie słońca padają na moją twarz więc obróciłem się i wtuliem bardziej w ciepłą poduszkę, która schowała mnie przed smugami słońca. Poczułem nagle jak coś wtula mnie w sobie bardziej, niechętnie uchyliłem powiekę widząc nagą klatkę piersiową trochę się zdziwiłem. Jednak po chwili przypomniałem sobie, że sam wpakowałem się w jego ramiona. Oparty o jego klatkę pomrukiwałem cicho czując się tak bezpiecznie w jego ramionach i nie chciałem aby mnie wypuszczał z nich.
Czułem te jego ciepłe dłonie wokół mego pasa jak trzymają mnie stabilnie w uścisku i chyba dzięki nim jeszcze nie wpadłem w dół. Ziewnąłem cicho i czułem jak znów chce mi się spać więc nie powstrzymałem się od krótkiej drzemki. Poczułem delikatny dotyk na swoich plecach, który był taki uzależniająco przyjemny. Ziewnąłem cicho i oblizałem usta zadowolony z takiej dodatkowej drzemki jaką sobie zrobiłem, a tym bardziej z tak przyjemną pobudką. Otworzyłem powoli oczy i napotkałem te cudowne czekoladowe tęczówki, które się we mnie wpatrywały.
-Dzień doberek malutki - uśmiechnął się więc chciałem odwzajemnić go dlatego też chciałem zmienić się w człowieka, ale coś nie grało. Zerknąłem na siebie i zauważyłem, że jestem już człowiekiem przez to delikatnie się zarumieniłem.
-Dobry - mruknąłem zawstydzony, ale nadal czułem ten delikatny dotyk, który wręcz mnie rozluźniał.
-To co wstajemy i śniadanie przygotuję nam, ubierzemy się, a następnie będziemy jechać chyba do pana Chaka - oznajmił mi to co mamy dziś w planach. W sumie mogłem dosłownie wszystko robić tylko aby był blisko mnie i nie oddalał się na długo. Chcąc bądź nie po prostu wtuliłem się w niego bardziej i zacząłem pomrukiwać gdyż właśnie tego potrzebowałem, a gdy on zaczął kreślić na mych plecach wzorki aż me ciało drgało na każdy jego ruch - w nocy byłeś wilczkiem, a teraz jesteś człowiekiem. Coś się stało, że zmieniłeś postać?
-Nne - zająknąłem się gdy odpowiadałem mu, bo sam nie wiedziałem dlaczego zmieniłem postać. Nigdy raczej nie zdarzało mi się zmieniać w sumie to mój pierwszy raz i nie potrafiłem wyjaśnić tego czy to przez przypadek czy może w nocy coś zrobiłem.
-Nie wiesz? - padło zapytanie z ust Monte, który musiał wyczytać ze mnie moje zamieszanie bądź bałagan w myślach. Skinąłem głową na tak i spojrzałem w jego oczy w których wystarczyła mi chwila by nie móc się od nich oderwać - To się przekonamy następnym razem - mruknął i pogłaskał mnie po głowie co było takie przyjemne. Oparłem się bardziej o jego dłoń by nie przestawał. - Erwin nie żeby coś, ale mieliśmy wstawać malutki.
-Yhym - mruknąłem nie chcąc by przestawał, ale niestety zrobił to po chwili.
-Wstajemy, a potem może cię wygłaszcze jak będziesz chciał - właśnie na taką wiadomość czekałem z jego strony. Skinąłem głową i spojrzałem na niego oraz jego dłoń, która nadal obejmowała mnie w pasie - już puszczam cię - mruknął i wydawał się jakby był zawstydzony tym co się stało. Poczułem jak mnie puszcza więc odsunąłem się od niego i podnosiłem z kanapy. Rozciągnąłem się ino strzeliło mi w kręgosłupie lecz olałem to.
-Co na śniadanie? Pomóc? - spytałem zainteresowany, bo dawno nie miałem jak używać tych rzeczy z kuchni. Jako dziecko niektórych nie wolno mi było nawet dotykać.
-Zrobię nam jajecznicę co ty na to?
-Jajecznice? - zapytałem nie do końca pamiętając co oznacza te słowo, ale miałem wrażenie, że skądś je kojarzę.
-Kura znosi jajka, a my jemy te jajka w postaci gotowanej bądź smażonej - przechyliłem głowę w bok nie za bardzo ogarniając - białe z żółtym pośrodku to jajko!
-Aaaa chyba wiem - uśmiechnąłem się zadowolony z siebie, że ogarnąłem o czym mówi.
-W sumie przekonasz się zaraz jak wyglądają - odpowiedział idąc w stronę kuchni więc ruszyłem za nim i teraz zobaczyłem na jego ciele wiele blizn. Poczułem jak w żołądku mnie zaciska widząc te plecy pełne skaz.
-Ggrzesiu? - zacząłem bardzo niepewnie.
-Tak Erwin? Jeśli nie chcesz jajek mogę zrobić tylko kanapki!
-Nie nie o to chodzi - mruknąłem, a on spojrzał na mnie pytającym wzrokiem, a ja wskazałem na jego plecy.
-Oł em jakby ci to wytłumaczyć - mruknął cicho i zaczął drapać się po brodzie.
-Po prostu?
-Widzisz Erwin nie wszyscy ludzie są dobrzy - powiedział i stanął przy lodówce, a ja usiadłem sobie na krześle czekając aż zacznie opowiadać - niestety są też ludzie, który są źli bądź po prostu coś spowodowało, że zeszli na drogę występku. Ja jako policjant dużo ryzykuje swoim życiem, a moje ciało jest niczym płótno na którym ci źli rysują. Jestem brany jako osoba bardzo ciężka do złamania, a że posiadam rangę kapitana trzeciego stopnia to sporo ludzi chce mnie porwać gdyż mam kontakty z osobami wyżej ode mnie.
-Specjalnie cię ranili? - spytałem zmartwiony, że ktoś jest stanie zrobić krzywdę osobie, która broni słabszych.
-W sumie te rany w większości to przez tortury bądź wypadki w których brałem udział. Jednak zwykle sam musiałem sobie radzić z takimi sytuacjami. Nie wszyscy są chętni by ze mną współpracować.
-Dlaczego? - przekrzywiłem głowę w bok.
-Zazdrość jest zabójczym czynnikiem co prowadzi do wielu konfliktów - powiedział, a ja dopiero zauważyłem, że on smaży coś na patelni. Zapewne robi tą jajecznicę o której mówił wcześniej - przez nią rozpadają się znajomości, przyjaźnie i inne tego typu.
-A ta blizna na szyi? - spytałem gdyż widziałem ją nie raz i zastanawiało mnie kto byłby takim potworem aby ją zrobić.
-To były jakieś porachunki wobec mnie czy jakoś tak - westchnął - nie pamiętam dokładnie, ale uratowali mnie wtedy ludzie od Kuia. Wiesz nic za nic, bo musiałem być ich korumpem, ale lepsze to niż śmierć w samotności.
-Yhym - mruknąłem cicho i zastanawiałem się dlaczego nikt inny nie wyciągnął do niego dłoni. Przecież był takim dobrym mężczyzną, troskliwym i dodającym o wszystkich wokół. Dlaczego więc ludzie tak bardzo go nienawidzą? Rozumiem, że każdy ma jakieś wady i je ciężko jest przezwyciężyć w coś dobrego, ale on umiał wykorzystać te dobre jak i złe cechy. Po chwili otrzymałem jedzonko od niego, a uśmiech pojawił mi się na ustach.
-Smacznego! - odpowiedziałem mu tym samym i wziąłem na łyżeczkę trochę tej jajecznicy, a następnie wsunąłem do ust. Musiałem przyznać, że było naprawdę pyszne więc zacząłem zajadać się smacznym śniadaniem.
-Ddziękuje! - zarumieniony popatrzyłem na niego widząc ten uśmiech na jego ustach.
-Zaraz ci dam coś do ubrania i będziemy się zbierać - odparł wstając od wysepki więc również zszedłem z krzesła i patrzyłem za nim zainteresowany. Ciuchy miałem przecież wczoraj więc dlaczego dziś też mam mieć - chcesz o coś spytać?
-Po co mi ciuchy? Miałem wczoraj - mruknąłem idąc za nim do pokoju i widziałem jak coś wyciąga.
-Erwin codziennie trzeba się ubierać i wczorajsze spodenki zostaną, ale szukam dla ciebie jakiejś podkoszulki byś nie chodził w tej przepoconej - słuchałem go uważnie i spojrzałem w stronę ciuchów ze wczoraj, które były na półce - proszę ubierz się w to - podał mi jakąś koszulkę na ramiączkach, a sam miał jakieś ciuchy w dłoni.
-Gdzie mam się ubrać?
-Ja pójdę do łazienki ty możesz tutaj - odpowiedział na moje pytanie i zniknął bardzo szybko z mojego punktu widzenia. Zacząłem ubierać te spodenki co miałem wczoraj i ubrałem tą koszulkę co była trochę za duża na mnie, ale pachniała nim więc nie narzekałem. Wyszedłem z pokoju Grzesia i wziąłem pilot od lambo aby pojeździć sobie nim. Dopiero po chwili mężczyzna wyszedł z łazienki i od razu zauważyłem, że pachnie bardziej perfumami. Nie mogłem w sumie oderwać od niego wzroku gdyż wyglądał idealnie w tych ciuchach i delikatnie rozczepanych włosach.
-Idziemy? - spytałem cicho, a on skinął głową na tak.
-Rightwill do mnie napisał więc podrzucę cię do chłopaków i przez godzinkę będziesz z nimi dobrze?
-Niech będzie - odpowiedziałem cicho, ale nie podobało mi się to, że będę musiał tam zostać.
-Jak nie chcesz to powiedz - rzekł cicho więc niepewnie podszedłem do niego i wtuliłem się w jego klatkę piersiową. Poczułem jak wtula mnie bardziej w siebie za co byłem mu po prostu wdzięczny za to, bo tego właśnie potrzebowałem - mam rozumieć, że nie czy tak?
-Zostanę i poczekam na ciebie - wyszeptałem cicho, a gdy poczułem jak pocałował mnie w czółko aż zadrżałem cały na jego czyn i zarumieniłem się na policzkach.
-Postaram się jak najbardziej wrócić, a ty postaraj się choć trochę zaprzyjaźnić z chłopakami. Co ty na to?
-Niech będzie - mruknąłem cicho odsuwając się od niego i nie potrafiłem spojrzeć w jego oczy. Uciekłem do drzwi wyjściowych aby ubrać buty i poczekałem aż zamknie drzwi choć starałem się trochę zejść w dół samodzielnie to widząc ile schodów było w dół aż mnie paraliżowało.
-Chodź na ręce - wystawił dłonie w moim kierunku więc ostrożnie wtuliłem się w niego bojąc się aby nie spaść i nie chciałem go wypuszczać gdy schodziliśmy w dół. Gdy odstawił mnie na ziemię od razu odetchnąłem z ulgą, że nie widzę tych schodów. Wszedłem do samochodu i zapiąłem pasy po kilku próbach tego metalowego wpychania do plastikowej szpary, która nie chciała przyjąć tego. Jednak udało mi się samemu z czego byłem zadowolony. Miasto za ranka wydawało się tętnić życiem mimo iż ludzi chyba nie było aż tak wielu. Jechaliśmy spokojnie w stronę domu w którym jest ich tyle, że zastanawiam się jak się tam mieszczą. Zerknąłem na Grzesia, który prowadził samochód. Byłem ciekawy jak to jest prowadzić prawdziwy i czy jest tak prosto jak zdalny przez pilota. Nim się obejrzałem wjechaliśmy do tej jaskini i zainteresowany wysiadłem gdy tylko zaparkował.
-O Grzesiek miło cię widzieć!
-Cześć Labo - przywitał się z tym dziwnym panem więc schowałem się za nim i zerkałem na tego mężczyznę, który był dla mnie trochę przerażający. Nie rozumiałem po co jest mu ta maska, widziałem za Grzesiem go i obserwowałem uważnie.
-To musi być Erwin - oznajmił, a ja mocniej wtuliłem się w plecy starając się w nich schować.
-Tak to Erwin. Muszę go zostawić na godzinkę, bo muszę pojechać po coś - zaczął tłumaczyć mu i widziałem jak kiwa głową w potwierdzającym geście.
-Chodź Erwin na górę to z chłopakami posiedzisz - odezwał się, ale spojrzałem na Grzesia, który pogłaskał mnie po głowie.
-Idź Erwin będzie dobrze - gdy usłyszałem te słowa niepewnie zrobiłem krok w stronę mężczyzny z maską - jak coś to poproś kogoś z chłopaków o telefon to zadzwonią do mnie.
-Dobrze - mruknąłem cicho i podszedłem do tego mężczyzny, który pachniał czymś dziwnym.
-Spokojnie nic mu się tu nie stanie - oznajmił idąc w stronę miejsca gdzie wczoraj wchodziliśmy więc ruszyłem za nim i po chwili wyszliśmy do holu. Spojrzałem w tył, ale Grzesiu nie szedł za mną. Spuściłem głowę i szedłem do kuchni gdzie byli chyba wszyscy domownicy - Grzesiek przywiózł nam go, bo musiał coś załatwić.
-Witaj Erwin siadaj - niski mężczyzna pokazał dłonią na krzesło więc podszedłem do niego i usiadłem obok tak jak chciał. Wszyscy się na mnie patrzyli co mnie delikatnie stresowało - jesteś głodny?
-Wraz z Grzesiem jedliśmy jajecznicę - mruknąłem cicho na pytanie mężczyzny.
-Gdzie Gregory pojechał?
-Do kogoś na R - odpowiedziałem nie myśląc czy robię dobrze czy źle, ale wolałem jednak odpowiedzieć na zadane pytania.
-Czyli pewnie po twój dowód osobisty - skinął głową zadowolony - może zrobimy misie kolorowe szybki bańczyk aby wprowadzić Erwina?
-Oooo ja chcę! - krzyknął Dia jeśli dobrze pamiętam, bo go kojarzyłem.
-Ja mogę być kierowcą - dodał Carbo i odetchnąłem cicho z ulgi, że jadą osoby, które już trochę mniej więcej znam.
-No to jest nas czwórka idealnie - odparł niski mężczyzna - Dia wprowadzisz go w to co ma robić.
-Jasne - skinął głową, a ja właśnie zrozumiałem, że jadę gdzieś i nawet nie wiem gdzie.
-Mogę poinformować Grzesia? - spytałem się mężczyzny, a on spojrzał na mnie wstając od stołu.
-Nie trzeba to nie zajmie dużo czasu! - zacisnąłem dłonie w pięści i nie wiedziałem co teraz mam zrobić. Chciałem poinformować go o tym, bo jakby miało się coś dziać to miałem napisać - Dobra chłopcy zbierać się!
-Dobrze wuja! - odparła dwójka od razu wstając, a ja niepewnie zrobiłem to co oni.
-Idę po rzeczy do banku, a wy wybierzcie samochód!
-Dobrze - odparł białowłosy za którym szedłem. Gdy mężczyzna zniknął u góry oni szli na dół. Problemem było to, że było tu trochę ciemno i nie do końca widziałem schodów. Sparaliżowało mnie na samym początku ich i brałem głębokie wdechy oraz wydechy obawiając się zejścia po nich - Erwin? - słyszałem głos białowłosego, ale nie umiałem odpowiedzieć.
-Sparaliżowało go. Chyba nie lubi schodów - widziałem jak któryś idzie do mnie i nagle mnie bierze na ręce. Spanikowany wtuliłem się w osobę nie chcąc spaść w dół.
-Spokojnie - ten głos należał do Carbonary z czego rozpoznałem i nie potrafiłem się ruszyć choć chyba odstawił mnie na coś miękkiego - nie ma już schodów - dodał i zacząłem się rozglądać, rzeczywiście nie było mnie na schodach więc zacząłem oddychać spokojniej.
-Trzeba było mówić, że się boisz schodów - spojrzałem na mulata, nerwowo skinąłem głową i spuściłem głowę.
-Mam napisać do Grzesia, że miałeś atak? - od razu pokręciłem głową na nie, bo nie chciałem go martwić bardziej niż już się martwi - Mam napisać, że jedziemy na bank?
-Yhym - mruknąłem gdyż o to mi chodziło aby napisał do niego. Wolałem aby wiedział gdzie jestem, bo pewnie będzie się martwić. Widziałem jak wyciąga telefon i piszę coś na nim, słyszałem jak ktoś idzie po schodach więc zapewne musi to być pan Chak.
-Jedziemy! Wybrany samochód?
-To co zawsze wuja bierzemy piątkę!
-No to na co czekacie jedziemy!
Właśnie w ten sposób znalazłem się na banku. Celowali do ludzi gdy ja miałem iść z Dią pomieszczenie obok. Zastanawiałem się jak Grzesiek może z nimi współpracować, przecież oni nie szanują ludzkiego życia, a każdy powinien szanować.
-Chodź Erwin i ucz się jak najszybciej! - głos Dii sprowadził mnie do parteru.
-Dobrze - wyszeptałem cicho i spuściłem głowę w dół chcąc już stać wyjść. Nie czułem się tu pewnie, wręcz mnie przerażało to co się dzieje. Mulat coś robił przy panelu i podpinał coś co mnie zainteresowało.
-Musisz znaleźć w kodzie źródłowym hasło mi zajęło to trochę aby znaleźć więcej nie przejmuj się jakby coś ci nie wyszło - mówił to, ale nie do końca go słuchałem. Zauważyłem to co chyba było hasłem do złamania zamka więc bez myślenia wpisałem go w kwadracik, a drzwi otworzyły się. Nie spodziewałem się jednak, że coś tak strasznie zacznie wyć. Zasłoniłem uszy dłońmi i skuliłem się cały czując jak jest mi słabo.
Czy Erwin da radę się uspokoić i złamać resztę zabezpieczeń?
Jak idzie Grzesiowi na spotkaniu?
2315 słów
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro