Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Zapłata

Witam wszystkich serdecznie!
Zapraszam do czytania :3
Mam nadzieję, że się spodoba!
Życzę wszystkim miłego dzionka!

Czułem jak promienie słońca padają na moją twarz więc obróciłem się i wtuliem bardziej w ciepłą poduszkę, która schowała mnie przed smugami słońca. Poczułem nagle jak coś wtula mnie w sobie bardziej, niechętnie uchyliłem powiekę widząc nagą klatkę piersiową trochę się zdziwiłem. Jednak po chwili przypomniałem sobie, że sam wpakowałem się w jego ramiona. Oparty o jego klatkę pomrukiwałem cicho czując się tak bezpiecznie w jego ramionach i nie chciałem aby mnie wypuszczał z nich.
Czułem te jego ciepłe dłonie wokół mego pasa jak trzymają mnie stabilnie w uścisku i chyba dzięki nim jeszcze nie wpadłem w dół. Ziewnąłem cicho i czułem jak znów chce mi się spać więc nie powstrzymałem się od krótkiej drzemki. Poczułem delikatny dotyk na swoich plecach, który był taki uzależniająco przyjemny. Ziewnąłem cicho i oblizałem usta zadowolony z takiej dodatkowej drzemki jaką sobie zrobiłem, a tym bardziej z tak przyjemną pobudką. Otworzyłem powoli oczy i napotkałem te cudowne czekoladowe tęczówki, które się we mnie wpatrywały.

-Dzień doberek malutki - uśmiechnął się więc chciałem odwzajemnić go dlatego też chciałem zmienić się w człowieka, ale coś nie grało. Zerknąłem na siebie i zauważyłem, że jestem już człowiekiem przez to delikatnie się zarumieniłem.

-Dobry - mruknąłem zawstydzony, ale nadal czułem ten delikatny dotyk, który wręcz mnie rozluźniał.

-To co wstajemy i śniadanie przygotuję nam, ubierzemy się, a następnie będziemy jechać chyba do pana Chaka - oznajmił mi to co mamy dziś w planach. W sumie mogłem dosłownie wszystko robić tylko aby był blisko mnie i nie oddalał się na długo. Chcąc bądź nie po prostu wtuliłem się w niego bardziej i zacząłem pomrukiwać gdyż właśnie tego potrzebowałem, a gdy on zaczął kreślić na mych plecach wzorki aż me ciało drgało na każdy jego ruch - w nocy byłeś wilczkiem, a teraz jesteś człowiekiem. Coś się stało, że zmieniłeś postać?

-Nne - zająknąłem się gdy odpowiadałem mu, bo sam nie wiedziałem dlaczego zmieniłem postać. Nigdy raczej nie zdarzało mi się zmieniać w sumie to mój pierwszy raz i nie potrafiłem wyjaśnić tego czy to przez przypadek czy może w nocy coś zrobiłem.

-Nie wiesz? - padło zapytanie z ust Monte, który musiał wyczytać ze mnie moje zamieszanie bądź bałagan w myślach. Skinąłem głową na tak i spojrzałem w jego oczy w których wystarczyła mi chwila by nie móc się od nich oderwać - To się przekonamy następnym razem - mruknął i pogłaskał mnie po głowie co było takie przyjemne. Oparłem się bardziej o jego dłoń by nie przestawał. - Erwin nie żeby coś, ale mieliśmy wstawać malutki.

-Yhym - mruknąłem nie chcąc by przestawał, ale niestety zrobił to po chwili.

-Wstajemy, a potem może cię wygłaszcze jak będziesz chciał - właśnie na taką wiadomość czekałem z jego strony. Skinąłem głową i spojrzałem na niego oraz jego dłoń, która nadal obejmowała mnie w pasie - już puszczam cię - mruknął i wydawał się jakby był zawstydzony tym co się stało. Poczułem jak mnie puszcza więc odsunąłem się od niego i podnosiłem z kanapy. Rozciągnąłem się ino strzeliło mi w kręgosłupie lecz olałem to.

-Co na śniadanie? Pomóc? - spytałem zainteresowany, bo dawno nie miałem jak używać tych rzeczy z kuchni. Jako dziecko niektórych nie wolno mi było nawet dotykać.

-Zrobię nam jajecznicę co ty na to?

-Jajecznice? - zapytałem nie do końca pamiętając co oznacza te słowo, ale miałem wrażenie, że skądś je kojarzę.

-Kura znosi jajka, a my jemy te jajka w postaci gotowanej bądź smażonej - przechyliłem głowę w bok nie za bardzo ogarniając - białe z żółtym pośrodku to jajko!

-Aaaa chyba wiem - uśmiechnąłem się zadowolony z siebie, że ogarnąłem o czym mówi.

-W sumie przekonasz się zaraz jak wyglądają - odpowiedział idąc w stronę kuchni więc ruszyłem za nim i teraz zobaczyłem na jego ciele wiele blizn. Poczułem jak w żołądku mnie zaciska widząc te plecy pełne skaz.

-Ggrzesiu? - zacząłem bardzo niepewnie.

-Tak Erwin? Jeśli nie chcesz jajek mogę zrobić tylko kanapki!

-Nie nie o to chodzi - mruknąłem, a on spojrzał na mnie pytającym wzrokiem, a ja wskazałem na jego plecy.

-Oł em jakby ci to wytłumaczyć - mruknął cicho i zaczął drapać się po brodzie.

-Po prostu?

-Widzisz Erwin nie wszyscy ludzie są dobrzy - powiedział i stanął przy lodówce, a ja usiadłem sobie na krześle czekając aż zacznie opowiadać - niestety są też ludzie, który są źli bądź po prostu coś spowodowało, że zeszli na drogę występku. Ja jako policjant dużo ryzykuje swoim życiem, a moje ciało jest niczym płótno na którym ci źli rysują. Jestem brany jako osoba bardzo ciężka do złamania, a że posiadam rangę kapitana trzeciego stopnia to sporo ludzi chce mnie porwać gdyż mam kontakty z osobami wyżej ode mnie.

-Specjalnie cię ranili? - spytałem zmartwiony, że ktoś jest stanie zrobić krzywdę osobie, która broni słabszych.

-W sumie te rany w większości to przez tortury bądź wypadki w których brałem udział. Jednak zwykle sam musiałem sobie radzić z takimi sytuacjami. Nie wszyscy są chętni by ze mną współpracować.

-Dlaczego? - przekrzywiłem głowę w bok.

-Zazdrość jest zabójczym czynnikiem co prowadzi do wielu konfliktów - powiedział, a ja dopiero zauważyłem, że on smaży coś na patelni. Zapewne robi tą jajecznicę o której mówił wcześniej - przez nią rozpadają się znajomości, przyjaźnie i inne tego typu.

-A ta blizna na szyi? - spytałem gdyż widziałem ją nie raz i zastanawiało mnie kto byłby takim potworem aby ją zrobić.

-To były jakieś porachunki wobec mnie czy jakoś tak - westchnął - nie pamiętam dokładnie, ale uratowali mnie wtedy ludzie od Kuia. Wiesz nic za nic, bo musiałem być ich korumpem, ale lepsze to niż śmierć w samotności.

-Yhym - mruknąłem cicho i zastanawiałem się dlaczego nikt inny nie wyciągnął do niego dłoni. Przecież był takim dobrym mężczyzną, troskliwym i dodającym o wszystkich wokół. Dlaczego więc ludzie tak bardzo go nienawidzą? Rozumiem, że każdy ma jakieś wady i je ciężko jest przezwyciężyć w coś dobrego, ale on umiał wykorzystać te dobre jak i złe cechy. Po chwili otrzymałem jedzonko od niego, a uśmiech pojawił mi się na ustach.

-Smacznego! - odpowiedziałem mu tym samym i wziąłem na łyżeczkę trochę tej jajecznicy, a następnie wsunąłem do ust. Musiałem przyznać, że było naprawdę pyszne więc zacząłem zajadać się smacznym śniadaniem.

-Ddziękuje! - zarumieniony popatrzyłem na niego widząc ten uśmiech na jego ustach.

-Zaraz ci dam coś do ubrania i będziemy się zbierać - odparł wstając od wysepki więc również zszedłem z krzesła i patrzyłem za nim zainteresowany. Ciuchy miałem przecież wczoraj więc dlaczego dziś też mam mieć - chcesz o coś spytać?

-Po co mi ciuchy? Miałem wczoraj - mruknąłem idąc za nim do pokoju i widziałem jak coś wyciąga.

-Erwin codziennie trzeba się ubierać i wczorajsze spodenki zostaną, ale szukam dla ciebie jakiejś podkoszulki byś nie chodził w tej przepoconej - słuchałem go uważnie i spojrzałem w stronę ciuchów ze wczoraj, które były na półce - proszę ubierz się w to - podał mi jakąś koszulkę na ramiączkach, a sam miał jakieś ciuchy w dłoni.

-Gdzie mam się ubrać?

-Ja pójdę do łazienki ty możesz tutaj - odpowiedział na moje pytanie i zniknął bardzo szybko z mojego punktu widzenia. Zacząłem ubierać te spodenki co miałem wczoraj i ubrałem tą koszulkę co była trochę za duża na mnie, ale pachniała nim więc nie narzekałem. Wyszedłem z pokoju Grzesia i wziąłem pilot od lambo aby pojeździć sobie nim. Dopiero po chwili mężczyzna wyszedł z łazienki i od razu zauważyłem, że pachnie bardziej perfumami. Nie mogłem w sumie oderwać od niego wzroku gdyż wyglądał idealnie w tych ciuchach i delikatnie rozczepanych włosach.

-Idziemy? - spytałem cicho, a on skinął głową na tak.

-Rightwill do mnie napisał więc podrzucę cię do chłopaków i przez godzinkę będziesz z nimi dobrze?

-Niech będzie - odpowiedziałem cicho, ale nie podobało mi się to, że będę musiał tam zostać.

-Jak nie chcesz to powiedz - rzekł cicho więc niepewnie podszedłem do niego i wtuliłem się w jego klatkę piersiową. Poczułem jak wtula mnie bardziej w siebie za co byłem mu po prostu wdzięczny za to, bo tego właśnie potrzebowałem - mam rozumieć, że nie czy tak?

-Zostanę i poczekam na ciebie - wyszeptałem cicho, a gdy poczułem jak pocałował mnie w czółko aż zadrżałem cały na jego czyn i zarumieniłem się na policzkach.

-Postaram się jak najbardziej wrócić, a ty postaraj się choć trochę zaprzyjaźnić z chłopakami. Co ty na to?

-Niech będzie - mruknąłem cicho odsuwając się od niego i nie potrafiłem spojrzeć w jego oczy. Uciekłem do drzwi wyjściowych aby ubrać buty i poczekałem aż zamknie drzwi choć starałem się trochę zejść w dół samodzielnie to widząc ile schodów było w dół aż mnie paraliżowało.

-Chodź na ręce - wystawił dłonie w moim kierunku więc ostrożnie wtuliłem się w niego bojąc się aby nie spaść i nie chciałem go wypuszczać gdy schodziliśmy w dół. Gdy odstawił mnie na ziemię od razu odetchnąłem z ulgą, że nie widzę tych schodów. Wszedłem do samochodu i zapiąłem pasy po kilku próbach tego metalowego wpychania do plastikowej szpary, która nie chciała przyjąć tego. Jednak udało mi się samemu z czego byłem zadowolony. Miasto za ranka wydawało się tętnić życiem mimo iż ludzi chyba nie było aż tak wielu. Jechaliśmy spokojnie w stronę domu w którym jest ich tyle, że zastanawiam się jak się tam mieszczą. Zerknąłem na Grzesia, który prowadził samochód. Byłem ciekawy jak to jest prowadzić prawdziwy i czy jest tak prosto jak zdalny przez pilota. Nim się obejrzałem wjechaliśmy do tej jaskini i zainteresowany wysiadłem gdy tylko zaparkował.

-O Grzesiek miło cię widzieć!

-Cześć Labo - przywitał się z tym dziwnym panem więc schowałem się za nim i zerkałem na tego mężczyznę, który był dla mnie trochę przerażający. Nie rozumiałem po co jest mu ta maska, widziałem za Grzesiem go i obserwowałem uważnie.

-To musi być Erwin - oznajmił, a ja mocniej wtuliłem się w plecy starając się w nich schować.

-Tak to Erwin. Muszę go zostawić na godzinkę, bo muszę pojechać po coś - zaczął tłumaczyć mu i widziałem jak kiwa głową w potwierdzającym geście.

-Chodź Erwin na górę to z chłopakami posiedzisz - odezwał się, ale spojrzałem na Grzesia, który pogłaskał mnie po głowie.

-Idź Erwin będzie dobrze - gdy usłyszałem te słowa niepewnie zrobiłem krok w stronę mężczyzny z maską - jak coś to poproś kogoś z chłopaków o telefon to zadzwonią do mnie.

-Dobrze - mruknąłem cicho i podszedłem do tego mężczyzny, który pachniał czymś dziwnym.

-Spokojnie nic mu się tu nie stanie - oznajmił idąc w stronę miejsca gdzie wczoraj wchodziliśmy więc ruszyłem za nim i po chwili wyszliśmy do holu. Spojrzałem w tył, ale Grzesiu nie szedł za mną. Spuściłem głowę i szedłem do kuchni gdzie byli chyba wszyscy domownicy - Grzesiek przywiózł nam go, bo musiał coś załatwić.

-Witaj Erwin siadaj - niski mężczyzna pokazał dłonią na krzesło więc podszedłem do niego i usiadłem obok tak jak chciał. Wszyscy się na mnie patrzyli co mnie delikatnie stresowało - jesteś głodny?

-Wraz z Grzesiem jedliśmy jajecznicę - mruknąłem cicho na pytanie mężczyzny.

-Gdzie Gregory pojechał?

-Do kogoś na R - odpowiedziałem nie myśląc czy robię dobrze czy źle, ale wolałem jednak odpowiedzieć na zadane pytania.

-Czyli pewnie po twój dowód osobisty - skinął głową zadowolony - może zrobimy misie kolorowe szybki bańczyk aby wprowadzić Erwina?

-Oooo ja chcę! - krzyknął Dia jeśli dobrze pamiętam, bo go kojarzyłem.

-Ja mogę być kierowcą - dodał Carbo i odetchnąłem cicho z ulgi, że jadą osoby, które już trochę mniej więcej znam.

-No to jest nas czwórka idealnie - odparł niski mężczyzna - Dia wprowadzisz go w to co ma robić.

-Jasne - skinął głową, a ja właśnie zrozumiałem, że jadę gdzieś i nawet nie wiem gdzie.

-Mogę poinformować Grzesia? - spytałem się mężczyzny, a on spojrzał na mnie wstając od stołu.

-Nie trzeba to nie zajmie dużo czasu! - zacisnąłem dłonie w pięści i nie wiedziałem co teraz mam zrobić. Chciałem poinformować go o tym, bo jakby miało się coś dziać to miałem napisać - Dobra chłopcy zbierać się!

-Dobrze wuja! - odparła dwójka od razu wstając, a ja niepewnie zrobiłem to co oni.

-Idę po rzeczy do banku, a wy wybierzcie samochód!

-Dobrze - odparł białowłosy za którym szedłem. Gdy mężczyzna zniknął u góry oni szli na dół. Problemem było to, że było tu trochę ciemno i nie do końca widziałem schodów. Sparaliżowało mnie na samym początku ich i brałem głębokie wdechy oraz wydechy obawiając się zejścia po nich - Erwin? - słyszałem głos białowłosego, ale nie umiałem odpowiedzieć.

-Sparaliżowało go. Chyba nie lubi schodów - widziałem jak któryś idzie do mnie i nagle mnie bierze na ręce. Spanikowany wtuliłem się w osobę nie chcąc spaść w dół.

-Spokojnie - ten głos należał do Carbonary z czego rozpoznałem i nie potrafiłem się ruszyć choć chyba odstawił mnie na coś miękkiego - nie ma już schodów - dodał i zacząłem się rozglądać, rzeczywiście nie było mnie na schodach więc zacząłem oddychać spokojniej.

-Trzeba było mówić, że się boisz schodów - spojrzałem na mulata, nerwowo skinąłem głową i spuściłem głowę.

-Mam napisać do Grzesia, że miałeś atak? - od razu pokręciłem głową na nie, bo nie chciałem go martwić bardziej niż już się martwi - Mam napisać, że jedziemy na bank?

-Yhym - mruknąłem gdyż o to mi chodziło aby napisał do niego. Wolałem aby wiedział gdzie jestem, bo pewnie będzie się martwić. Widziałem jak wyciąga telefon i piszę coś na nim, słyszałem jak ktoś idzie po schodach więc zapewne musi to być pan Chak.

-Jedziemy! Wybrany samochód?

-To co zawsze wuja bierzemy piątkę!

-No to na co czekacie jedziemy!

Właśnie w ten sposób znalazłem się na banku. Celowali do ludzi gdy ja miałem iść z Dią pomieszczenie obok. Zastanawiałem się jak Grzesiek może z nimi współpracować, przecież oni nie szanują ludzkiego życia, a każdy powinien szanować.

-Chodź Erwin i ucz się jak najszybciej! - głos Dii sprowadził mnie do parteru.

-Dobrze - wyszeptałem cicho i spuściłem głowę w dół chcąc już stać wyjść. Nie czułem się tu pewnie, wręcz mnie przerażało to co się dzieje. Mulat coś robił przy panelu i podpinał coś co mnie zainteresowało.

-Musisz znaleźć w kodzie źródłowym hasło mi zajęło to trochę aby znaleźć więcej nie przejmuj się jakby coś ci nie wyszło - mówił to, ale nie do końca go słuchałem. Zauważyłem to co chyba było hasłem do złamania zamka więc bez myślenia wpisałem go w kwadracik, a drzwi otworzyły się. Nie spodziewałem się jednak, że coś tak strasznie zacznie wyć. Zasłoniłem uszy dłońmi i skuliłem się cały czując jak jest mi słabo.

Czy Erwin da radę się uspokoić i złamać resztę zabezpieczeń?
Jak idzie Grzesiowi na spotkaniu?

2315 słów

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro