Zakwestionowana przynależność
Witam serdecznie wszystkich w kolejnym rozdziale!
Dziś możliwe, że będzie się działo
Poznacie troszkę bardziej ciemną stronę Grzesia jeśli to tak można nazwać! Akcja się zaczyna w końcu komplikować
Życzę miłego czytania i miłego dzionka!
Po kilku minutach jazdy zajechałem pod komendę i zaparkowałem samochód na podziemnym parkingu. Trochę obawiałem się rozmowy z szefem policji, ale jeśli miałem przeprowadzić tą rozmowę to w sumie i tak bym musiał ją zainicjować, a tak to szef sam pofatygował się po to aby ze mną porozmawiać. Wziąłem głęboki wdech i ruszyłem w stronę gabinetu szefa policji, przemierzając korytarze komendy. Wszyscy dawali z siebie sto procent, no w sumie nie tak wszyscy chyba, że chodziło o czystą setkę to każdy chętny był. Jednak było niewielu oddanych sprawie i służbie funkcjonariuszy, którzy byli zdolni do poświęceń. Powolnym krokiem podszedłem do drzwi szefa policji. Każdy wolał trzymać się z dala od szefa gdy nie szło coś zgodnie z jego planem, ale rozumiałem go jak najbardziej w tej kwestii. Zapukałem do drewnianych drzwi i czekałem na odpowiedź ze strony szefa, którą oczywiście otrzymałem więc otworzyłem drzwi i wszedłem do środka, zamykając za sobą je.
-Co szef ode mnie chciał? - spytałem cicho i przeszedłem do krzesła na którym usiadłem. Biuro było jak biuro nic nie było w nim nadzwyczajnego prócz tego iż siedział w tym miejscu białowłosy bądź siwowłosy, biorąc pod uwagę wiek szefa to ciężkie do stwierdzenia, które z tego jest prawdą. Chociaż może obydwa osiwiał na biało przez jednostkę. - Przepraszam zamyśliłem się. Mógłby szef powtórzyć? - no wstyd mi było, że coś takiego wyszło, ale nic nie poradzę na to iż za bardzo popchnęły mnie myśli.
-Dobrze niechaj będzie - powiedział i oparł głowę na załączonych dłoniach w koszyk - zapewnie ciekawi cię dlaczego cię tu zwołałem skoro wiem iż od rana pracujesz i dajesz z siebie sto procent.
-Tak ciekawi mnie to szef - rzekłem spokojnie uważnie obserwując mężczyznę. Musiałem wybrać odpowiedni moment na to aby zwolnić się dziś wcześniej. W sumie siedziałabym cały dzień i noc do momentu aż nie rozwiązał tej akcji, ale ostatni miesiąc pilnowałem świadka koronnego do momentu aż nie rozbijemy całej szajki mafijnej, którą mężczyzna zdradził. Akcje przedłużyły się o dwa tygodnie dlatego też musiałem dzień oraz w nocy pilnować mężczyzny bez względu na to czy byłem zmęczony czy też nie. Minął nie cały tydzień od tamtej akcji i mimo, że mogłem wziąć wolne to jednak nie byłem w stanie. Wróciłem więc do pełnienia funkcji funkcjonariusza policji za czym tęskniłem.
-Wydaje mi się iż zaniedbujesz się Gregory!
-W sensie? - zapytałem marszcząc brwi.
-Byłem na tygodniowym urlopie i dostałem informację o twojej wcześniej funkcji - jego wzrok był przenikliwy czułem się jakby ze mnie czytał jak z otwartej księgi, ale nie mógł. Miałem zbyt dużo za uszami by mógł dowiedzieć się o tym co robię w czasie przerw i nie tylko.
-Chodzi szefowi o funkcje ochroniarza?
-Tak - kwinął potwierdzająco głową - po tej funkcji powinieneś odpoczywać minimum dwa tygodnie, a nie z 3 dni.
-Wybacz szefie po prostu nie umiałem dłużej siedzieć w domu - odparłem szczerze i popatrzyłem się na swoje dłonie.
-Znasz procedury! Powinienem cię wysłać na przymusowe wolne!
-Nie może szef! Prowadzę sprawę niecierpiącą zwłoki aby teraz wysyłać mnie na wolne!
-Będę musiał cię niestety odroczyć od tej sprawy związkiem z tym iż nie wykorzystałeś dni odpoczynku - oznajmił spokojnym głosem.
-Szefie proszę cię! Jestem tak blisko rozwiązania tej sprawy! Mam kilka poszlak i myśli odnośnie tego kto mógłby oraz jak... - nie dał mi dokończyć przez to westchnąłem ciężko.
-Jestem dumny z tego, że tak angażujesz się w to wszystko, ale ludzie chodzą na przerwy idą jeść, pić, a ty siedzisz tylko w papierach!
-Ja wiem szef ja wiem, ale.. - ponownie mi przerwał na co westchnąłem sfrustrowany, bo nie lubiłem gdy ktoś mi przerywał gdy mówię.
-Nie Montanha! Twoją sprawę przejmie Hank Over skoro go w to wplątałeś i z pewnością zna już ważne sprawy oraz aspekty poszukiwań. Wybierze sobie kogoś do współpracy, a ciebie widzę dopiero w następnym tygodniu!
-Szefie to za dużo - rzekłem czując iż nie wytrzymam tyle w domu w którym bywałem tylko, by spać bądź się przebrać tylko.
-Mam to gdzieś! Idziesz złożyć mundur i jedziesz do domu!
-Muszę?
-To jest rozkaz Gregory!
-Tak szef - westchnąłem ciężko i podniosłem się z krzesła.
-Wybacz, ale sam widzisz iż jesteś zmęczony już tą akcją. Reszta delikatnie się skarży na twoje gadanie ze samym sobą. Martwimy się abyś nie przepracował się!
-Tak wiem - mruknąłem cicho i skierowałem się do drzwi gdyż oznaczało to dla mnie przymusowe wolne.
-Miłego odpoczynku Montanha!
-Miłej służby szefie - odpowiedziałem i opuściłem biuro szefa policji. Byłem sfrustrowany tym iż przez to, że nie odbyłem tego wolnego to zostałem odsunięty od akcji. Ja rozumiem iż znalazłem dużo poszlak, ale tak naprawdę nic nie mamy i nie wiem czy las oraz iście w głąb niego ma jakiś sens. Zszedłem do szatni i podszedłem do swojej szafki. - 105 status 3 - zgłosiłem na radiu, a następnie wyłączyłem je całkowicie.
Zacząłem rozbierać się z munduru oraz całego sprzętu policyjnego oprócz kabury z pistoletem, a w szafce zawsze na takie okazje miałem zapasowy strój cywilny. Właśnie na takie awaryjne sytuacje gdybym miał natychmiast zejść ze służby. Nie sądziłem jednak, że się przyda i czułem się trochę odrzucony z takiego błahego powodu jak nie wystarczająco użyty czas wolny. Miałem już tak niewiele aby znaleźć Jessice, ale odrzucono mnie od tej roboty. Westchnąłem ciężko i ruszyłem do bocznego wyjścia aby nie natrafić na Hanka, który z pewnością został wezwany. Nikomu nie mówiłem iż przerywam wolne, ponieważ wszyscy za pewne myśleli, że zmieniam się z którym z mojego wydziału, ale tak nie było. Nelson był zajęty tym aby robić wszystko oprócz pilnowania świadka więc stałem przy mężczyźnie praktycznie dwadzieścia cztery godziny przez cały miesiąc niewiele śpiąc przez ten okres czasu. Jednak organizm szybko się przyzwyczaił lecz skutki uboczne było widać po mnie w postaci worów pod oczami czy trochę późniejszym łapaniem informacji, a za dużo kawy nie mogłem pić.
Pikawa mi nie wytrzyma gdy znów przegnę z kofeiną. Nie chciałbym wylądować z tego powodu w szpitalu. Otworzyłem drzwi i wyszedłem na zewnątrz kierując się od razu po schodach w dół. Przejść do parkingu podziemnego nie było ciężko gdyż brama sama się otworzyła przede mną i wszedłem na spokojnie do środka po swoją vecie. Nie zostawił bym jej tutaj na dłużej, bo raz ją zostawiłem to była cała porysowana, zniszczona i w koszmarnym stanie po prostu. Nikt nie chciał się przyznać, że włamał się do mojego wozu i go uszkodził. Naprawa zajęła na warsztacie pół dnia i mój portfel płakał gdy doszło do płacenia za koszt naprawy. Otworzyłem vecie i wsiadłem do wnętrza auta. Delikatnie przejechałem po skórzanej kierownicy i zamknąłem drzwi, a następnie odpaliłem mój radiowóz jak, i prywatny samochód. Powoli wyjechałem z parkingu podziemnego i po niecałej minucie byłem w drodze do domu. Chociaż nie chciałem to jednak trzeba było tam jechać w końcu miałem czas na biwak z chłopakami oraz Kuiem. Nie byłem dumny ze swojej współpracy z nimi, ale przyzwyczaiłem się do niej. Nie wymagali ode mnie wszystkiego po prostu to co im się może przydać i skorzystać z tego. Pamiętam dobrze pierwszy raz gdy zostałem wezwany przez nich na GPS.
Jakiś czas temu
Byłem zestresowany dzień w dzień bałem się, że ktoś mnie zdemaskuje i powie iż współpracuje z wrogiem. Moja reputacja była nieskazitelnie czysta odnośnie jakiś relacji z mafiozami itp, ale no często odwalałem coś co nie powinienem i szły skargi. Pan Chak wpisał mi do mojego telefonu swój numer telefonu gdy byłem w ich siedzibie po tym nieszczęsnym porwaniu. Gdyby może wtedy szef Rightwill był na służbie to nie musiałbym paprać się w mafii co nie było mi na rękę. Jednak musiałem to robić. Byłem wysoko postawiony więc miałem dużo do stracenia i bałem się czego może chcieć ode mnie mężczyzna, który prowadził BS. Tak przedstawił mi swoją mafię i powiedział na czym mniej więcej działa, ale nie wytłumaczył mi na czym ma polegać nasza współpraca, którą mentalnie podpisałem jak mnie uratowali. Rana po nożu leczyła się bardzo powoli, ale wiedziałem iż będzie po niej blizna choćbym nie wiem czym smarował i okładał to blizna tak czy siak zostanie. Nagle na mój telefon przyszła wiadomość więc szybko zerknąłem na ekran i wcisnąłem hamulec. Widząc od chińczyka wiadomość z GPSem, a po chwili kolejną wiadomość.
#Widzę cię za 15 minut lepiej abyś nie miał nic włączonego #
Z radą starszego wyłączyłem wszystko wraz z dashcamem i bodycamem oraz swój GPS.
-105 status 2 - zgłosiłem, ale radia nie wyłączałem po prostu wolałem mieć je włączone gdyby była jakaś sprawa. Włączyłem link z lokalizacją i ruszyłem za fioletową linią, która pokazała gdzie mam pojechać. Ruszyłem więc choć czułem jak żołądek mi się skręca z nerwów, ale wiedziałem aby nie zaczynać z nimi kosy, bo mogliby mnie zniszczyć, a tego nie chciałem. Grzecznie więc podjechałem na podaną lokalizacje, która przyprowadziła mnie do domku, a przed nim stał Dia jak dobrze pamiętam, który otworzył mi bramę wjazdową jak się okazało do podziemi. Wjechałem więc mimo obawy i zaparkowałem samochód przy jakimś wozie.
-Miło, że przybyłeś! - głos Kuia rozbrzmiał po pomieszczeniu. Nie byłem tutaj jeszcze i mimo ciekawości to skupiłem się na mężczyźnie.
-Kazałeś więc jestem - odparłem spokojnym głosem. Na zewnątrz byłem ostoją spokoju, ale wewnątrz mnie panował harmider.
-Chodź porozmawiamy o twojej roli w mojej mafii - oznajmił i usiadł na fotelu, a dłonią pokazał mi na czarną kanapę więc posłusznie usiadłem na niej.
-Nie chce stracić pracy jest dla mnie wszystkim panie Chak - powiedziałem delikatnie się stresując.
-Dla mnie też jest ważne abyś był w tej pracy! Montanha! - rzekł i wyciągnął notes.
-Więc czego ode mnie oczekujesz?
-Informacji niczego więcej od ciebie!
-Jakich informacji musisz je sprecyzować - odparłem gdyż nic mi to nie mówiło.
-O waszych działaniach odnośnie mafii o narkotykach i to co będę chciał - uśmiechnął się do mnie swoim cynicznym uśmiechem, a w jego oczach widziałem zwątpienie? Czyżby wątpił w to co robi i jak robi. W sumie byłem policjantem, ale miałem swoją godność oraz zasady. Oko za oko, ząb za ząb. Pomogli mi to i ja powinienem pomóc im bez względu na to jak bardzo tego nie chcę.
-Dobrze zgadzam się, ale wyłącznie tylko, dlatego iż mam dług, który muszę spłacić - odpowiedziałem, a mężczyzna wydał się bardziej rozluźniony niż na początku.
-Nie będziesz żałować tego Gregory! Witam w mojej mafii - wstał z fotela - zostaniesz wprowadzony oraz przedstawiony zostanie ci plan oraz wykaz tego co może nas interesować. Gdy będzie coś się działo ostrzegasz do razu bez względu na to jak to będzie wyglądało z twojej strony.
-Tak jest - odparłem zgadzając się i wyprowadzono mnie w jego mafię, która nie liczyła dużo członków, ale przede wszystkim była zaufana i działa w mroku. Większość była w moim około wieku, trochę starsi, trochę młodsi i nie przeszkadzało mi to, bo poznałem super osoby. W tak krótkim czasie i mimo tego, że byłem psem to szanowali mnie w jakimś stopniu, chociaż nie wszyscy byli dobrze nastawieni.
Teraźniejszość
Podjechałem pod blok w którym mieszkałem. Wybrałem numer do Sana i zacząłem dzwonić, a przy okazji zamknąłem vecie. Spokojnym krokiem ruszyłem do drzwi wejściowych bloku i od razu skierowałem się po schodach w górę. Mieszkałem na samej górze więc miałem nawet dobry widok na miasto i przede wszystkim na niebo. Pierwszy sygnał, drugi byłem już na trzecim piętrze, trzeci sygnał przewróciłem oczami gdyż myślałem, że do katarynki jest ciężko się dodzwonić.
-Halo? - odebrał w końcu ten telefon.
-Na którą i gdzie? - spytałem spokojnie otwierając drzwi do swojego mieszkania.
-Bądź na 19 u nas i jedziemy terenowymi autami - odpowiedział na moje pytanie - cieszę się, że się zdecydowałeś.
-Ja też się cieszę - odparłem mimo iż nie kłamałem z tym, bo cieszyłem się, ale z drugiej strony z tyłu głowy miałem niemiłe poczucie, że zawiodłem. Ktoś inny rozwiąże tą sprawę jeśli rozwiąże, ale co poradzić zostałem odroczony od sprawy więc sam zajmę się tym w późniejszym terminie jak nie znajdą dziewczynki w czasie nocy. - Mam coś wziąć czy ten?
-Wszystko mamy na spokojnie! Weź po prostu coś do przebrania i koc.
-Dobra zapamiętane! Dzięki Sanik!
-Nie ma za co! To do później! - rozłączył się więc schowałem telefon do kieszeni rozglądając się po mieszkaniu. Kawalerka na takim piętrze to niezły metraż.
Na spokojnie podszedłem do lodówki aby zobaczyć za czymś na przekąskę, ale zawitały mnie pustki oraz kilka przeterminowanych rzeczy, których wolałem nie ruszać. Obawiałem się tego, że powstało już w nich nowe życie. Tak więc przeszedłem do pokoju obok i z szafy wyciągnąłem czarne dżinsy oraz białą bluzkę. Szybko rozebrałem się z tego co miałem na sobie i przebrałem się w wybrane ciuchy. Wyciągnąłem torbę spod łóżka gdzie miałem w niej odłożoną broń na czarną godzinę. Nikt nie wiedział, że odkładam broń dla siebie, ale to lepiej. Czułem iż kiedyś może mi się przydać biorąc pod uwagę to iż dużo ludziom podpadłem, a posiadanie broni to jednak coś co potrzebowałem dla swojego bezpieczeństwa.
Nie było to zbyt dużo w sumie dwa pistolety z tłumikiem, jedna długa oraz broń krótka małego kalibru. Włożyłem swoje zdobycze do szafy i przykryłem je ciuchami na wszelki wypadek. Do torby zaś wziąłem swój ulubiony czarny koc, który był przyjemny w dotyku i świeże ciuchy. Nic więcej w sumie nie miałem co do roboty więc wziąłem jeszcze powerbank z kablem i ruszyłem do wyjścia z mieszkania. Miałem zamiar do końca spędzić czas z chłopakami, którzy byli dla mnie w sumie jak tacy bracia, ale nie zawsze. W końcu niektórzy mi nie ufali i nie dziwiłem się im, bo sam sobie nie ufam za to iż już dwa lata siedzę z nimi, a nikt nie zauważył nawet tego. Byłem dobrym aktorem, ale nie zawsze wszystko dało się zagrać perfekcyjnie. Zbiegłem po schodach w dół i wsiadłem do veci. Czekała mnie jazda do domu Kuia, ale cieszyłem się, bo może tego mi było potrzeba chwili z ludźmi, z którymi dobrze się czuje.
Czy ktoś dowie się o tym co skrywa Grzesiu?
Czy zostanie rozwiązana sprawa z zaginięciem?
2250 słów
Kolejny rozdział 15.02
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro