Wilk
Witam wszystkich serdecznie!
Zwykle robiłam to na głównej książce, ale takiej nie mam już
Jest ta i przepraszam ale nie mogłam o 12 wystawić
Zapraszam wszystkich chętnych i zainteresowanych do zabawy! Link w komentarzu albo na tablicy!
https://forms.gle/t7AfMo9xJry8GXEu6
Życzę wszystkim miłego czytania i dzionka
Perspektywa Erwina
Jakie moje zaskoczenie było gdy tu wrócił. Zainteresowany nim od razu do niego podszedłem, by go obwąchać i po prostu zacząłem go okrążać, chcąc w jakiś sposób dowiedzieć się czy z dziewczynką jest wszystko w porządku, ale wydawał się na mocno zestresowanego, co nie do końca mi się podobało. Nie wiedziałem co to takiego ma w dłoni aż nagle wydało to dziwny dźwięk i poczułem pieczenie na ranie w swoim boku. Odskoczyłem od niego wściekle warcząc na niego. Wydawało mi się, że jest kimś dobrym, a chyba chciał mnie bardziej zranić, co mnie zdenerwowało bardzo mocno. Jak widać nawet takim ludziom nie powinienem ufać, a jemu tym bardziej. Jednak najgorsze było to iż jego oczy przyciągały mnie do siebie, a jego ciało interesowało mnie i fascynowało. Nie wiedziałem nic o ludziach, bo nie miałem w swoim życiu z nimi relacji. Nie byłem w stanie poznać tego uczucia posiadania takiej osoby, która rozumie mnie bez słów i zawsze mogłem powierzyć jej wszelkie swoje tajemnice czy udręki.
Wychowywanie się samemu było dość problematyczne jak i brak tej otoczki miłości, która pojawiała się tylko wtedy gdy trzeba było grać troskliwych rodziców przed ludźmi. Nienawidziłem tej otoczki fałszywości i wiedziałem, że nie mam tak źle, ale też pragnąłem czegoś więcej. Człowiek uciekł w popłochu z doliny na co prychnąłem wściekle i spojrzałem na swoją ranę, która była cała w pianie. Nie mając wyboru musiałem wejść do wody by obmyć to co zrobił z moim draśnięciem. Pamiętam, że jako człowiek raniłem się często, a skoro rodziców nie było musiałem sobie sam radzić przez to miałem kilka blizn za młodu na swoim ciele. Opłukałem się w zimnej wodzie i machnąłem ogonkiem zadowolony choć cały mokry. Dolinka była dość spora i zapewniała nam schronienie przed ludźmi. Choć czasami też przybywały tu zwierzęta innych gatunków po to by "napić się" wody z groty. Otrzepałem się z nadmiaru wody i rozciągnąłem mimo bólu w barku. Przeszedłem na swoje ulubione miejsce i położyłem się na skale pozwalając by słońce mnie wysuszyło. Ból był dokuczliwy, ale przyzwyczaiłem się do niego w końcu przeżyłem już jedno piekło.
Jak zwykle wstałem ubrałem się i poprawiłem włosy, które prosiły się o przycięcie. Rodzice mieli wolne przez tydzień więc mogliśmy spędzić trochę czasu ze sobą, ale nie spodziewałem się tego, że tak zrobią. Zszedłem na dół po schodach trzymając się kurczowo barierki gdyż bałem się schodzić sam. Zawsze mama schodziła ze mną, by mnie jakby to powiedzieć wesprzeć, ale sam musiałem sobie poradzić z lękiem. Moje palce mnie bolały od silnego trzymania się drewnianej poręczy, ale w końcu zszedłem na dół. Rozglądnąłem się za rodzicami lecz nie wiedziałem ich przy wyspie więc niechętnie ruszyłem w stronę kuchni by napić się wody. Słyszałem jak z dołu wydobywają się dźwięki, ale nie byłem w stanie tam zejść gdyż lęk zniewalał mój umysł. Ściągnąłem ledwo butelkę z piciem z blatu, bo nie było nadal mojego taboreciku na którego wchodziłem, by sięgnąć po rzeczy, które były stanowczo za wysoko. Napiłem się wody i zerknąłem w stronę drzwi tarasowych, ale gdy zobaczyłem jaka jest pogoda aż westchnąłem niezadowolony. Nie lubiłem przesiadywać w domu, pomimo iż miałem zabawki to jednak wolałem spędzać czas na zewnątrz.
-Nie! Nie ma mowy! - krzyk mamy rozbrzmiał z dołu przez to nerwowo zacząłem ściskać w dłoni butelkę. Nie lubiłem tego momentu gdy się kłócą o coś czego nie rozumiem. Nie rozumiałem tych trudnych słów co mówią czy krzyczą ich język był strasznie niezrozumiały dla mnie i zastanawiałem się czy czasem lepiej nie spytać ich co to oznacza. Ruszyłem szybko w stronę schodów lecz nie zdążyłem.
-Erwin czekaj! - głos taty był chłodny, ale zatrzymałem się ściskając w dłoni butelkę.
-Nie będziesz tego używał na nim! Nie pozwalam!
-To jak chcesz niby to sprawdzić?! - krzyknął przez to wycofałem się do tyłu. Miałem ochotę uciec, ale wejście do góry było dla mnie tak samo problematyczne jak zejście w dół. Więc nie było opcji aby uciec do pokoju. Ojciec podszedł do mnie, a jego piwne oczy wpatrywały się na mnie.
-Nie na nim! - zasłoniła mnie swoim ciałem - Pomyśl co zrobimy i jak to wytłumaczymy potem ludziom?
-Powie się, że uciekł! Przecież on ciągle ucieka w las! Problem z głowy!
-Nie ma mowy nie na nim - rzekła, a ja wycofałem się zestresowany i nie wiedząc gdzie mogę uciec po prostu otworzyłem drzwi tarasowe, uciekając na zewnątrz. Od razu poczułem jak krople deszczu spadają na moje ciało delikatnie mnie mocząc. Czułem w głębi siebie rosnącą panikę, chociaż nie rozumiałem, dlaczego tak naprawdę czuję to uczucie. Puściłem butelkę, która wypadła z moich dłoni i ruszyłem w jedno bezpieczne miejsce, którym był dla mnie las. Biegłem nie zwracając uwagi na chłód otaczający moje ciało czy krople deszczu, które spływały po moim ciele. Czułem jak kąciki mych oczu delikatnie zaczęły mnie piec, ale nie mogłem płakać na pewno nie przez tą sytuację w domu. Biegłem prosto przed siebie nie wiedząc nawet dokąd biegnę tak naprawdę i nie patrzyłem na to gdzie. W głowie miałem tylko to aby schować się w lesie i nie wychodzić z niego gdyż po prostu się bałem. Nigdy nie słyszałem, by mówił takim tonem głosu na kogokolwiek. Przetarłem dłonią oczy i przez to, że wszystko wokół mnie było rozmazane, potknąłem się o coś i upadłem.
Skuliłem się nie przejmując się tym że taplam się w kałuży błota. Załkałem żałośnie czując ból w kolanie i skuliłem się płacząc. Bolało mnie i to bardzo, a krople deszczu spływały po moim ciele. Brałem głębokie wdechy i obróciłem się na plecy. Na szczęście nie zrobiłem nic poważnego tylko obiłem sobie nogę. Wziąłem kilka głębszych wdechów i patrzyłem się na korony drzew, które nie osłaniały mnie przed burzowym niebiem z którego spływały przezroczyste łzy. Byłem cały przemoczony, ale każda nowa spływająca kropla po mym ciele nie robiła już na mnie wrażenia. Podniosłem się do siadu i otrzepałem z nadmiaru wody, ale i tak nie byłem w stanie się od tak pozbyć błota na swych ubraniach. Podniosłem się na równe nogi od razu starając się pozbyć z siebie błota w którym byłem dosłownie cały. Dopiero gdy się podnosiłem zrozumiałem, że się zgubiłem. Złapałem się bluzeczki i ścisnąłem dłonie na niej, by choć trochę wyrzucić z siebie strach oraz ogarniający mnie lęk. Niepewnie ruszyłem w stronę, którą tu biegłem, ale nie byłem pewny tego. Wszystko wydawało się być takie samo nawet nie byłem w stanie rozpoznać w którą stronę idę, mimo iż byłem tu dużo razy. Szedłem przed siebie mając nadzieję, że trafię na coś co podpowie mi gdzie jestem. Nagle usłyszałem jakby szelest, ale był on zniekształcony przez padający deszcz. Ruszyłem za dźwiękiem zainteresowany gdyż nie wiedziałem co takiego tak naprawdę to wydaje. Wszedłem w jakieś krzaki, które delikatnie wkuwały się w moje ciało, ale nie przeszkadzało mi to. Przeszedłem przez nie i trafiłem na jakąś polankę, która cała była otoczona drzewami i była skryta w mroku. Zainteresowany rozejrzałem się wokół i niepewnie wyszedłem na środek powoli idąc do wielkiego drzewa pośrodku przy którym coś leżało. Słyszałem teraz wyraźniej co to wydaje ten dźwięk, a był to łańcuch do którego o dziwo był przypięty pies. Biały może trochę podchodzący pod srebrny kolor futra. Rozglądnąłem się za kimś kto mógłby zostawić tu psa, ale nikogo w sumie nie zauważyłem po drodze gdy biegłem. Ostrożnie zacząłem podchodzić i przetarłem dłonią oczy gdyż nadal łzy, a moim oczom ukazały się żółte ślepa, które wpatrywały się we mnie. Zauważyłem iż łapa psa była w czymś metalowym, a z niej ciekła krew.
-Waaf - szczeknął na mnie podnosząc się na równe łapy i okazałem się być trochę większy od psa, bo w końcu miałem 102 cm wzrostu.
-Heej piesku - mruknąłem cicho i wystawiłem do niego swoją dłoń. Widziałem jak szczerzy kły, ale miałem wrażenie, że się boi tak samo jak ja teraz. Czułem jak serce bije mi niesamowicie szybko, ale nie chciałem być tu sam. Widziałem ten wzrok wpatrzony we mnie, ale zbliżałem się cały czas do pieska by mu pomóc. Prawie dłonią mogłem dotknąć jego noska, ale pociągnąłem nosem i wziąłem dłoń aby przetrzeć oczy gdyż nadal mnie piekły. Nagle poczułem język na swoim czole i zerknąłem na pieska, który mnie polizał. Uśmiechnąłem się delikatnie do niego, a ta wrogość w jego oczach zniknęła. Spojrzał na pułapkę w której był uwięziony więc podszedłem do niej siadając przy łapie rozumiejąc jego. Patrzyłem się przez chwilę na pułapkę i zastanawiałem się jak ją uwolnić, bo wyglądała na nową. Wcisnąłem na dole jakąś płytkę i mocno naparłem na nią, a potrzask otworzył się uwalniając pieska łapkę. Piesio pisnął z bólu i upadł przez to przestraszyłem się, że zrobiłem coś złego. Lecz widząc jak liże się po tylniej łapce uśmiechnąłem się słabo, bo chyba oznaczało to, że jest dobrze. Opatuliłem się swoimi rączkami stając się ogrzać, ale nieprzyjemny wiatr oraz deszcz nie ułatwiał mi tego.
Nagle poczułem futro na swoim karku, a całe moje ciało zatrzęsło się nie z zimna, ale z lęku. Nie spodziewałem się, że podejdzie do mnie, ale gdy położył się przy mnie. W taki sposób, że skrywał mnie w swoim futrze od razu wtuliłem się w nie gdyż mimo, że było mokre to skóra psa była przyjemnie ciepła. Czułem jak otuliła mnie swoim ciałem, a ja mruknąłem cicho gdyż jak się okazało pies był suczką i starała się mnie ochronić.
Westchnąłem cicho na te wspomnienie gdyż było jednym z najszczęśliwszych jak i bolących po tym co się dzieje potem, ale moje przemyślenia i wspominki przerwał huk więc zainteresowany spojrzałem na to co wytworzyło go. Nie spodziewałem się, że on tu wróci lecz intrygowało mnie to jaki sposób iż podniosłem się z kamienia i ruszyłem bliżej niego. Zacząłem szukać wzrokiem jak dostał się na tą półkę. Zainteresowany obserwowałem go, a on mnie też, co było fascynujące. Miałem dziwne wrażenie jakby deja vu, że kiedyś to już się wydarzyło.
-Co z nim robimy? - podszedła do mnie beta i również z zainteresowaniem patrzyła się na człowieka.
-Nic raczej nie chce zrobić nam krzywdy - odpowiedziałem na jego zapytanie.
-Człowiekowi nie można ufać - mruknął.
-Spokojnie mam go na oku - odparłem mu - nic nie zrobi - dodałem, a on skinął głową więc wszyscy rozeszli się na swoje strony, by zająć się swoimi sprawami. Nie wiem ile tak wpatrywałem się w te brązowe tęczówki gdy nagle wstał i ruszył w górę. Rozumiałem już dlaczego nie wiedziałem o tej skale, bo trzeba było się tam wspiąć w pewnym momencie. Od razu ruszyłem za nim chcąc zobaczyć gdzie idzie i przede wszystkim po co. Trochę zawiodłem się tym, że wsiadł do tego metalowego monstrum i zniknął za drzewami, ale nie mogłem nic zrobić, by go zatrzymać. Poza tym powinienem trzymać się z dala od ludzi, ale on wydawał się całkiem inny. Nie odpychało mnie widząc go jak to zwykle było widząc ludzi, a wręcz przeciwnie ciągnęło mnie do niego, co było po prostu dziwne. Nie rozumiałem trochę siebie i swojego zachowania. Aby zapomnieć o tym mężczyźnie chciałem wybrać się na polowanie gdyż w końcu trzeba było upolować coś do jedzenia dla stada. Nie jedliśmy w końcu od kilku tygodni więc to była idealna pora, by coś zapolować. Wróciłem do dolinki by zwołać swoje wilki abyśmy zapolowali na dorodnego jelenia by zaspokoić głód mych wilków oraz swój własny. Machałem ogonkiem na boki i węszyłem za naszym obiadem. Wilki podążały za mną rozglądając się uważnie na boki by przypadkiem nie przepłoszyć jelenia. Nie przepadałem za polowaniem na żywą zwierzyną, bo nie czułem tak wielkiej potrzeby na to i nie czułem tego by polować na tak wielkie zwierzęta.
Jednak musiałem by utrzymać przy życiu moje stado, a ono potrzebowało jeść. Odeszliśmy kawałek od domu i węszyłem za ofiarą, która powinna być niedaleko. Od razu zauważyłem nasz cel ze stadem saren, ale interesował nas największy by właściwie jego złapać i zabić w końcu powinienem wystarczyć dla całej watahy, bo mniejsze to trzeba byłoby złapać dwójkę, a nie oszukujmy się, bo trudno jest złapać dwójkę zwierząt trzeba mieć farta bądź dobry plan na polownie. Czas był po naszej stronie gdyż otoczyliśmy zwierzę, a następnie było już gotowe do transportu do doliny. Choć naprawdę ciężko było go ciągnąć to dlatego tyle nas było. Po pół godzinie każdy już odrywał sobie kawał mięsa z martwego jelenia. Na początku było dla mnie to ohydne jak można jeść surowe i co gorsza żywe zwierzę. Lecz z biegiem czasu zrozumiałem, że taki jest świat i aby przeżyć ktoś musi zabić, by uratować komuś życie. Tak samo było ze mną. Zrobiono mi krzywdę by ktoś inny mógł żyć. Chociaż nie do końca przeżyli moi oprawcy, ale wyznaczyli swoją karę za poczynania od których starano się uciec. Jadłem na spokojnie mięso odrywając kawałek surowego mięsa i gryzłem je by przełknąć je. Mój organizm przyzwyczaił się całkowicie do tego trybu życia i może czasem tęskniłem za byciem człowiekiem to jednak nie oddałbym nikomu spróbować żyć w mojej skórze.
Co się stało później przy spotkaniu w wspomnieniu?
Czy Erwin przekona się do Gregorego?
2115 słów.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro