Problemy
Witam serdecznie wszystkich!
Staram się skończyć tą książkę, co miała mieć "tylko kilka rozdziałów"... Jak widać nie potrafię pisać krótko i nie wiem czy to dobrze czy źle
Jak zdołam ją skończyć bo w sumie "niewiele" mi zostało z podpunktów to będzie się częściej pokazywać!
Życzę wszystkim miłego dzionka
Obserwował mnie uważnie każdy mój krok jak i ruch dłońmi, gdy reszta wilków olała mnie przez to chyba, że ciężko było dostać się na tą półkę skalną. Lub przez to iż on miał mnie na swoim wilczym oku. Czułem w sobie delikatne uczucie niepokoju widząc jak jego wzrok przeszywa mnie na wskroś. Jednak ciekawił mnie na tyle bym nie stwierdził, że pora uciec. Jak na początek to raczej nie było niczym złym aby posiedzieć i patrzeć się na niego. Może nie mogłem dostrzec detali jakie mógł posiadać i czy rana się wyleczyła, ale mogłem domyślać się iż powoli się leczy bez problemu z zakażeniami skoro chodzi. Słońce powoli zaczęło przedzierać się przez korony drzew, a tu było ich strasznie mało przez to więcej słońca docierało do doliny. Oznaczało to iż dochodziło południe, a ja nie kupiłem sobie wody więc zapewne będę zdychać za niedługo z pragnienia. Wziąłem głęboki wdech i podrapałem się po karku wiedząc, że to pora aby zniknąć z wizji wilkowi. Czułem i tak, że będzie ciężko mi tu wrócić przez Kuia jak Carbo powie mu co robię. Mam jednak nadzieję, że nie będzie to coś co uniemożliwi mi tu powrót. Na spokojnie odsunąłem się od spadku w dół i wdrapałem się po skale w górę. Czułem na sobie wzrok wilka, ale im dłużej będę tu siedzieć tym gorzej dla mnie. Pomachałem temu srebrnemu stworzeniu i uśmiechnąłem się do niego, mimo odległości nas dzielącej zauważyłem iż macha ogonkiem. Dziwny był, dlatego chciałem poznać go bardziej, bo fascynował mnie swoją innością. W sumie zawsze interesowały mnie wilki były takimi majestatycznymi zwierzętami pełnymi ukrytej gracji i miłości. Jeszcze nigdy nie widziałem srebrnego wilka choć łatwo pomylić sierść z szarym, ale nie tą. Ta delikatnie połyskiwała w blasku słońca i tworzyła poświatę niesamowitej tajemniczości.
Powolnym krokiem ruszyłem w stronę auta i czułem nieprzyjemne uczucie suchości w ustach, a mogłem posłuchać się Carbo i naprawdę kupić sobie coś do picia. Spokojnie doszedłem do auta i już wiedziałem iż będzie w nim koszmarna sauna gdyż słońce centralnie padało na moją vecie. Otworzyłem drzwi i od razu napadło na mnie ten podmuch duchoty w środku, ale musiałem wrócić jakoś do miasta. Poczułem jak robi mi się duszno jak wsiadłem do rozgrzanego wozu otworzyłem okna aby był przewiew, ale na zewnątrz nie było wcale chłodniej. Utknąłem w bardzo nie ciekawej sytuacji, ale zacząłem jechać z powrotem do miasta nie przejmując się konsekwencjami tego. Nagle mój telefon zaczął dzwonić więc wyciągnąłem go z kieszeni i odebrałem.
-Słucham? - mruknąłem cicho do słuchawki.
-Hej Grzesiu wpadniesz na siedzibę? - głos Speedo mnie zdziwił gdyż rzadko dzwonił do mnie.
-Jasne o co chodzi?
-Wuja chce o czymś z tobą porozmawiać - oznajmił na co zagryzłem wargę gdyż obawiałem się tego, że Carbo jednak mu powiedział o wilku, a tego nie chciałem.
-A o czym?
-Tego nie powiedział - odparł na co westchnąłem, ale potwierdziłem iż podjadę już teraz nawet, gdyż byłem w drodze. Nie chciałem też odkładać rozmowy z nim na później, ponieważ z doświadczenia wiem, że nie lubi gdy musi czekać na coś co oczekuję już. Jechałem około pół godziny w rozgrzanym samochodzie i wjechałem nim na dół do podziemi gdyż corvetta za bardzo rzucała się w oczy. Gdy wysiadłem z samochodu od razu poczułem różnice między moim wozem, temperaturą na zewnątrz oraz wewnątrz. Poczułem się nagle słabo, ale olałem to gdyż sądziłem, że to chwilowe przez to iż nie nawodniłem organizmu.
-Cieszę się, że przyjechałeś najszybciej jak się da! - usłyszałem głos Kuia i zerknąłem w stronę schodów, które prowadziły od tajnego przejścia do góry.
-Albert dzwonił więc stwierdziłem, że to coś ważnego jest!
-Bo jest - odparł i pokazał dłonią na kanapę więc powoli podszedłem do mebela, siadając na nim. Obserwowałem jak mężczyzna do mnie idzie, ale czułem jak coraz bardziej mój organizm czuje się osłabiony. - Wszystko w porządku Gregory? Wyglądasz niemrawo?
-Tak panie Kui jest dobrze - mruknąłem cicho i przetarłem dłonią oczy - o czym chciałeś porozmawiać?
-O twoim zachowaniu względem wolnego czasu - zagryzłem wargę czując niepokój - Carbo poinformował mnie o tym iż nie odpoczywasz, miałeś to robić, a ty pracujesz po kryjomu.
-Dobrze przyznaję się do tego iż nie odpoczywałem tak jak powinienem, ale już odpoczywam. Po prostu rozwiązałem zagadkę zaginięcia dziewczynki i to się wyłącznie liczy.
-Nie zmienia to faktu, że miałeś odpoczywać! Nie ufam ci odnośnie tego, bo mój podopieczny ostrzegł mnie, że masz zamiar pracować jeszcze nad tą sprawą!
-To nie jest prawdą panie Chak! - oburzyłem się i podniosłem na równe nogi, ale poczułem jak wszystko rozmazuje się wokół mnie, a moje nogi odmawiają posłuszeństwa. Czułem się dziwnie i nie miałem nawet jak to ukryć.
-Co się dzieje?!
-Słabo mi - powiedziałem cicho i upadł bym gdyby nie szybka interwencja chińczyka, który mnie złapał tak abym nie skrzywdził się. Poczułem jak kładzie mnie na kanapie i dotyka mego czoła.
-Jesteś rozgrzany! - pisnął przez to uszy mnie zabolały - Leż grzecznie dzwonię po lekarza by na ciebie zerknął!
-Nnie trzeba - załamał mi się głos, ale może i miał rację. Byłem osłabiony wszystko zaczęło być rozmazane i czułem się źle. Z każdą chwilą było mi coraz gorzej i byłem zdziwiony tą nagłą zmianą na złe samopoczucie.
-Jedzie zaufany medyk więc za niedługo na ciebie spojrzy - usłyszałem głos mściciela, który był obok mnie, a może z tyłu mnie. Nie wiedziałem i zacząłem się mylić wszystko było takie dziwne. Zamknąłem oczy ciężko oddychając, ale poczułem jak coś chłodnego dotyka mego czoła. Mruknąłem cicho i otworzyłem oczy, ale wszystko było w dalszym ciągu rozmazane. Nie wiem ile minęło, ale słyszałem jak coś zjeżdża do siedziby bądź mi się wydawało, ale moja intuicja się nie myli.
-Co się stało?
-Zasłabł i jest gorący - nie mogłem przypasować do nikogo tego głosu mimo iż starałem się z całych sił, ale nie potrafiłem. Wszystko wydawało się być wokół niewyraźne wraz z dźwiękiem. Mruknąłem cicho i widziałem białe światło przed sobą.
-Wygląda mi to na przegrzanie organizmu - powiedział mężczyzna i nie rozumiałem co ma to znaczyć.
-W sensie?
-Organizm jest mocno odwodniony i zmęczony musiał przebywać w mocno rozgrzanym pomieszczeniu, dlatego teraz tak się zachowuje organizm.
-Co z nim zrobić w takim razie?
-Podepnę kroplówkę, która powinna go nawodnić, ale przyda się mu zmieniać okład na chłodny jednak nie za chłodny.
-Dzięki Lubella, że pomagasz nam.
-To moja praca, by pomagać każdemu temu dobremu jak i złemu - dziwnie się czułem słysząc głosy, ale nie potrafiąc ich rozróżnić. Poczułem jak wbija się coś w moje ramię na co syknąłem, ale coś zostało na nie założone gdyż czułem dyskomfort na nim, a po chwili coś wpływało do mego organizmu. Zamknąłem jednak oczy uspokajając się, a nawet nie wiem kiedy usnąłem przez zmęczenie, które mnie dopadło w tej chwili.
Obudziłem się na jakimś łóżku w zielonym pokoju, przetarłem od razu dłonią oczy aby pozbyć się otoczki snu, która nie minęła po obudzeniu. Mój organizm był wymęczony i poczułem zimny kompres na czole.
-Miło, że się obudziłeś Grzesiu - usłyszałem głos Carbo i zdziwiłem się mocno, bo to co pamiętałem ostatnie to Kui i jakiś obcy głos.
-Co się stało? - mruknąłem powoli podnosząc się do siadu, ale powstrzymała mnie jego ręka.
-Nie podnoś się jeszcze - rozkazał na co zmrużyłem powieki nie rozumiejąc - przegrzałeś organizm prawie doprowadziłeś się do udaru, a mówiłem ci abyś nie jechał tam w taką pogodę!
-Jest ze mną dobrze - odpowiedziałem cicho i poczułem nieznośny ból głowy.
-Właśnie widzę - rzekł i podał mi jakieś tabletki oraz wodę - weź lekarz ci to przypisał i masz omijać szerokim łukiem słońce przez najbliższe kilka dni aby nie doprowadzić do udaru.
-Nie mogę tu zostać - odparłem cicho na jego słowa.
-Wuja jest zły, że doprowadziłeś się do tego stanu - odpowiedział - nie wyjdziesz stąd już nigdzie.
-Nie mogę tu zostać!
-Bo co? Polecisz w las? Grzesiek to jest niebezpieczne i sam widzisz jak byłeś nieprzygotowany na to. Możesz przez takie coś umrzeć, a poza tym nie możesz wychodzić chyba, że chcesz aby było jeszcze z tobą gorzej?
-Nie wiem czym się przejmujesz.
-Tobą idioto, bo nie dbasz o siebie w ogóle!
-Dbam wystarczająco - odpowiedziałem spokojnie i wziąłem te leki by nie denerwował się już na mnie. Popiłem je wodą i dopiero doszło do mnie jak bardzo byłem spragniony.
-Pij lekarz mówił byś nawadniał się stopniowo - oznajmił i podał mi resztę butelki pół litrowej z której zapewnie była woda w szklance.
-Bardzo mam przejebane? - mruknąłem.
-Nie wiesz jak - rzekł, a ja westchnąłem ciężko do pijając wodę z butelki, która położyłem na komodzie.
-Nie wrócę do domu dziś? Która jest godzina?
-Jest dokładnie równa osiemnasta posłałeś bardzo długo. Zaraz powinien przyjść Kui i z tobą porozmawiać, a jak na razie zostajesz w moim pokoju! - tymi słowami skierowanymi do mnie wyszedł z pomieszczenia zostawiając mnie samego. Patrzyłem się na sufit czując się jak po niezłej karuzeli, która namieszała mi trochę. Nie widziałem nadal nic i nie będę wiedział dopóki nie zbliżę się do wilka. Chociaż co to mi da, przecież mi nie powie, dlaczego porwał dziewczynkę i dlaczego jest tyle niejasności odnośnie tego wszystkiego. Miałem mętlik w głowie i nie wiedziałem co tak naprawdę mam już zrobić by rozwiązać sprawę. Intuicja podpowiadała mi iż muszę tam wrócić, ale powrót tam będzie ciężki biorąc pod uwagę gdzie jestem. Nie rozumiem kompletnie niczego nic nie łączyło się ze sobą i każde pytanie tworzyło kolejne. Głowa zaczęła mnie boleć od natłoku myśli, które nie miały tak naprawdę sensu. Z mego stanu zatracenia wyrwało mnie otworzenie drzwi więc od razu spojrzałem w bok widząc jak do pokoju wchodzi niski mężczyzna. Widać było po nim iż nie jest szczęśliwy więc spuściłem głowę w dół.
-No ja myślę iż wiesz, że zrobiłeś źle Gregory! Zostajesz u nas bez względu na to co powiesz!
-Ale panie Kui - chciałem się obronić, bo nie mogłem przecież tu zostać.
-Zostajesz w pokoju Nicollo i nie masz wyboru. Twój stan jest nie dobry i nie chcę nawet pytać w jaki sposób do tego doprowadziłeś! - rzekł podchodząc do łóżka na którym leżałem.
-Ja muszę...
-Nie ma pracy Gregory masz wolne i dopilnuję abyś nie robił rzeczy związanych z pracą.
-Ale.. - ponownie wtrącił mi się w zdanie nawet, którego nie zacząłem mówić.
-Tyle mam do powiedzenia! Masz po lekach iść spać, ale najpierw zjesz! Zapewne w nocy się obudzisz więc możesz pochodzić po domu tylko z rozwagą. Nie wolno ci wchodzić bez pozwolenia! Masz przestrzegać zasad tak jak wszyscy inni moi podopieczni.
-Ale ja nie jestem - mruknąłem cicho patrząc się na niego z wymalowanym szokiem na ustach.
-Nie ważne pracujesz dla mnie więc zaczynasz przestrzegać to jak ja chcę aby było - jego słowa powodowały iż patrzyłem się na niego w osłupieniu - dopóki jesteś pod moim dachem robisz co każe!
-Dobrze - odpowiedziałem cicho gdyż wiedziałem iż nie mam zbyt dużo do powiedzenia. Do pokoju wszedł Carbo w dłoni mając talerz zapewne z jedzeniem dla mnie.
-Smacznego - podał mi talerz z widelcem.
-Zjedz i masz odpocząć jak się obudzisz masz zażyć kolejne leki.
-Tak jest - mruknąłem i wziąłem się za jedzenie, które zostało mi przyniesione. Mąciciel od razu opuścił pokój zostawiając mnie z Carbo, który siadł do komputera i grał w jakieś gry wyścigowe. Po zjedzeniu ziemniaków z mięsem odłożyłem talerz na komodę i położyłem się wygodniej na łóżku przykrywając się kocem. Zamknąłem oczy i nawet nie wiem kiedy usnąłem gdy poczułem poduszkę pod głową.
Byłem gdzieś pośrodku lasu i nie wiedziałem gdzie jesteś, ale czułem iż coś jest nie tak. Wziąłem głęboki wdech i rozejrzałem się. Ruszyłem przed siebie gdyż nie było sensu stać w miejscu. Słyszałem wycie wilków przez to na moim ciele pojawiła się gęsia skórka oraz zimny pot. Bałem się tego co może to przynieść gdyż nie czułem lęku przed tymi zwierzętami tylko respekt, ale w snach było to całkiem inne. W mych snach nawet najmniejsza błahostka była problematyczna i powodowała lęk. W końcu na zewnątrz byłem zimny i twardy, ale w środku byłem czuły i delikatny. Jednakże w śnie największe koszmary stawały się prawdą. Słyszałem jak wokół mnie coś chodzi i brzmiało to jak dźwięk łap. Zagryzłem wargę i patrzyłem chaotycznie starając się wychwycić zagrożenie, które na mnie czyhało tutaj. Nagle za krzaków wyłonił się srebrny wilk. Od razu wycofałem się w tył spinając wszystkie mięśnie.
-Nie podchodź do mnie! - powiedziałem cicho cofając się, ale on podążał za mną. Nie byłem pewny co się tu dzieje i dlaczego znów nawiedzają mnie te złote tęczówki srebrnego wilka, który był tu ze mną. - Trzymaj dystans - odpowiedziałem starając się utrzymać go, ale upadłem, a moje serce biło niesamowicie szybko aż czułem jak brakuje mi powietrza. Głowa mnie bolała wręcz skuliłem się łapiąc się za głowę gdyż ból był coraz większy. - Dlaczego mnie prześladujesz?! - wykrzyczałem starając się zdusić ból.
-Waf - ciche szczeknięcie wydobyło się z pyska wilka. Podniosłem głowę w górę i natrafiłem na te złote tęczówki, które były wpatrzone we mnie. Poczułem jak robi mi się słabo i zamknąłem oczy czując jak wszystko rozmazuje się mi przed oczami.
Obudziłem się podnosząc się do siadu i oddychając ciężko. Od razu zauważyłem iż wokół jest ciemno, a jedynie lampka nocna oświetla ciemne pomieszczenie. O co w tym wszystkim chodzi i dlaczego coś takiego chodzi.
Czy Grzesiu zrozumie dlaczego prześladuje go wilk?
Czy poznamy prawdę?
2147 słów
Kolejny rozdział 10.05
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro