Nocne opowieści
Witam serdecznie wszystkich wytrwałych i czekających na kolejny rozdział!
To już 7 😎
Oj dziś poznacie ciekawe rzeczy!
Od Yashiro_xXxX macie : Miłego dnia by wasz dzień był kosmiczny jak moje przeżycia w planetarium
Przynieśliśmy patyki, które nadały się do rozpalenia ogniska. Ułożyłem z nich ładną stertę, która miała dać nam jedno źródło światła oraz ciepła. Czułem rozluźnienie gdyż chłopacy grali w piłkę nożną, a bramki zrobili z gałęzi. Siedziałem wraz z Kuiem przy miejscu na ognisko, które miało zapłonąć gdy nadejdzie pora. Wziąłem głęboki wdech świeżego powietrza i odetchnąłem z ulgą. Czułem się jakbym był wolny bez jakiś problemów i zabowiązań, które męczyły mój umysł.
-Gregory - odezwał się ciemnowłosy mężczyzna więc spojrzałem na niego - zastanawia mnie, dlaczego się zgodziłeś na moją ugodę między nami.
-To chyba proste panie Kui - odpowiedziałem - miałem dług wobec pana i ich - spojrzałem na Dię, Sana oraz Carbo, bo to właśnie oni mnie uwolnili i ocalili oraz następnie przynieśli do Kuia. Byłem im wdzięczny za szansę jaką mi dali czy też uratowali, chociaż nie wiedziałem w tamtym czasie czy chcę żyć. To był ciężki czas dla mnie i ciągłego bólu, który musiałem w sobie dusić.
-Wiem, ale ty się zgodziłeś wynosić informacje i nasza ugoda zawarta dwa lata temu była oraz trwała na rok, a ty nadal jesteś wśród nas.
-Czy to źle panie Kui? - spytałem mrużąc oczy nie za bardzo rozumiejąc do czego to dąży.
-Nie oczywiście, że nie - uśmiechnął się do mnie życzliwie - cieszę się wręcz, że postanowiłeś zostać wśród moich dzieci i stać się jednym z nich - jego słowa były prawdziwe gdyż nie kłamał i miał rację. Przez to iż postanowiłem nie zrywać naszej umowy bardziej zbliżyłem się do członków rodziny mąciciela i do samego mężczyzny, który przewodził całą mała, ale dobrze zorganizowaną mafią.
-W sumie też się ciesze - mruknąłem cicho i odwzajemniłem jego uśmiech zaprzestając zabawy gałęziami. Wyskrobałem z nich kijki do nabijania kiełbasy bądź do pianek tak jak chciał Speedo.
-Na co najbardziej czekasz gdy zapadnie mrok?
-Na gwiazdy - odparłem i spojrzałem w niebo.
-Nie historie czy jedzenie?
-To tylko część tego co będzie się działo i mimo tego, że wiem iż ważny to będzie moment to jednak najważniejsi są ludzie - mruknąłem odkładając na bok naostrzony patyk.
-To dlaczego niebo? - zapytał dociekliwym głosem.
-Ponieważ mimo iż jest co noc to nie zawsze można dostrzec na nim gwiazdy przez światła miasta, które nigdy nie śpi - odpowiedziałem szczerze i zamknąłem oczy na chwilę.
-Rozumiem - odparł na moje słowa.
Po dłuższej chwili niebo zaczęło mienić się kilkoma kolorami, a słońce schodziło poza widnokrąg. Natomiast ja rozpaliłem ognisko z delikatnym problem, a każdy wziął sobie patyk do pieczenia kiełbasek czy pianek.
-Speedo do jedzenia kiełbasy nie słodkiego! - upomniał go Kui.
-Ale dlaczego? - burknął widocznie niezadowolony z tego, ale wziął kiełbasę z woreczka. Ja również wziąłem sobie i nabiłem na kijka. Cisza między nami była przyjemna i odgłos pękającego drewna co paliło się oraz mieniło wszystkimi barwami czerwieni po żółć było hipnotyzujące. Wpatrywałem się w ogień mając nadzieję, że chwilowy odpoczynek pozwoli mi zapomnieć o stresie i wielu problemach.
-To o co opowiadamy? - spytał Dia z szerokim uśmiechem.
-Ja mam super historię! - powiedział Carbo - ale ona jest dłuższa więc po jakiejś krótszej chce opowiedzieć!
-To ja chcę odpowiedzieć! - zasugerował David i uśmiechnął się upiornie patrząc centralnie na mnie.
-Dawaj! - kilka osób powiedziało w tym samym momencie na co się za śmiali.
-A więc - odchrząknął aby zrobić pełny napięcia początek. - Dawno temu było sobie rodzeństwo, które lubiło wplątywać się w niezłe bagno. Tym razem nie byłoby co innego gdy rodzeństwo nie wpadło w kolejne. Postanowili przejść nocą przez stary opuszczony cmentarz. Legendy głosiły, że na nim straszy i duch umarlaka, grasującego pośród grobów szuka swojego zaginionego ciała! - David uśmiechnął się złośliwie. Od razu zauważyłem iż Speedo się spiął gdy reszta była rozluźniona. Nie wierzyłem w duchy czy inne takie rzeczy więc dla mnie była to po prostu ciekawa wymyślona historyjka - Chłopczyk i dziewczynka ruszyli ciemną nocą przez ten nawiedzony cmentarz, który był pośród rozłożystych drzew. Mrok oświetlany był tylko przez światło księżyca, które co jakiś czas chowało się za chmurami. Rodzeństwo nagle zauważyło mężczyznę idącego przez aleję i zdziwiły się tym iż ktoś o tej godzinie chodzi. Dlatego też chłopak odezwał się do mężczyzny.
-Proszę pana co pan tu robi?- Na co mężczyzna spojrzał się na dzieci.
-Szukam ciała - odpowiedział chropowaty głos, który mroził swoim tonem głosu.
-Cczyjego? - spytała dziewczynka.
-Może i być waszego - odpowiedział i zaczął iść w ich kierunku, ale przenikał przez groby.
-Co się stało potem? - spytał Vasquez.
-Jedno z dzieci tamtego dnia zostało pogrzebane żywcem, a drugie uciekło ledwo co unikając dłoni śmierci - skończył historię David.
-Nawet spoko - stwierdził San i podrapał się po karku. Widać iż historia i jego delikatnie zmroziła. Zaśmiałem się z nich, a wszyscy spojrzeli na mnie.
-No co? - prychnąłem śmiechem. - Duchy nie istnieją nie ma czego się bać tak naprawdę - wgryzłem się w końcówkę kiełbasy i uśmiechnąłem do Speedo, który rozluźnił się.
-Dobra to pora na moją historię, a wręcz można powiedzieć, że legendę! Legendę o srebrzystym wilku, bo tak bowiem nazwali ją miejscowi mieszkający w Paleto - zaczął Carbo i nie powiem zaintrygowało mnie to - chcecie poznać przerażającą historię?
-Tak dawaj! - rzekł ochoczo David.
-Jak zacząłeś to mów - wtrącił się Vasquez, który siedział przy najmłodszym z nas.
-Jakiś czas temu nieopodal lasu mieszkała sobie zwyczajna rodzina, taka jak wszystkie inne. Tak każdy ją spostrzegał w końcu nie wyróżniali się niczym oprócz tego iż byli lekarzami. Mieli dziecko, które uwielbiało bawić się w pobliskim lesie! - przymrużyłem oczy i wpatrywałem się w Carbo - Wszystko wydawało się być jak najbardziej w porządku mimo ulubowania ich dziecka do chodzenia w las. Pewnego razu podobno dziecko spotkało białego wilka, który był ranny i potrzebował pomocy. Była to wadera, cudownie piękna wilczyca o nieskazitelnie białej sierści oraz niezwykle pięknych na wskroś przeszywających duszę żółtych ślepiach. Miasteczko zaakceptowało to iż wilczyca zamieszkała w domu lekarzy gdyż ona pilnowała dziecka gdy rodziców nie było w pobliżu. Wszystko wydawało się dobrze aż do pamiętnej nocy gdy księżyc zalśnił krwawym księżycem, a po okolicy nie rozbrzmiał krzyk. Przeraźliwy krzyk bólu i cierpienia. Tamtego dnia księżyc zapieczętował rozlaną krew, która się polała z niewinnego dziecięcego ciała oraz wilka! - Mówił bez przerwy jakby opowiadał jakąś ciekawą opowieść, ale im bardziej wsłuchiwałem się w nią miałem dziwne wrażenie, że skądś znam tą historię - Gdy na miejsce przyjechała policja. Ślad po dziecku oraz wilku zaginął. Ludzie z miasta mówią iż przy każdej pełni księżyca można zobaczyć w lesie wilka o srebrnej sierści i złotych oczach. Podobno gdy pojawia się wtedy w lesie to oznacza, że idzie wymierzyć po swojemu należytą sprawiedliwość wobec ludzi, którzy zawinili. Miejscowi opowiadają tą historię swoim dzieciom i wnukom aby przestrzec ich przed robieniem czegoś czego później będą żałować. Koniec!
-Serio jest taka legenda? - zapytał Speedo.
-Raz mi ją odpowiedział jakiś starszy mężczyzna - odparł zadowolony Carbo - podobno zdarzyło się to 16 lat temu!
-Wuja może być to realne? - spytał David patrząc się wyczekująco na starszego mężczyznę.
-Wiecie dzieciaki w każdej historii gdzieś jest ziarenko prawdy i znikąd by nie wzięła się ta historia - odpowiedział na zadane pytanie, a ja westchnąłem cicho gdyż coś nie pasowało mi w tej historii i to bardzo. Czułem iż kiedyś już ją musiałem jakoś liznąć, ale nie przypominam sobie żadnego takiego spotkania gdzie ktoś by mi odpowiedział wcześniej.
-A znasz jakąś prawdziwą historię? - spytał Albert jedząc piankę, którą sobie upiekł.
-Nie szczególnie prawdziwą, ale słyszałem kiedyś od przyjaciela o grocie nazwanej Ain Eingarp - rzekł, a wszyscy utkwili wzrok w mężczyznę.
-Jak w Harrym Potterze? - burknął zdziwiony David.
-Tak, ponieważ Ain Eingarp prawdziwie był podobny do tego lustra - wyjaśnił.
-Ale musi być jakieś, ale - wtrąciłem się w słowa mężczyzny.
-Dajcie mi dokończyć - odparł gdy zaczęła się dyskusja między wszystkimi - tak więc mój przyjaciel wierzył iż tajemnicza grota istnieje gdzieś pośród drzew naszej wyspy. Według zapisków znalezionych na skałach, grota ta była zaczarowana. Posiadała w sobie magię, która była zarazem piękna, ale i niebezpieczna. Jak w bajkach każda podejmowana decyzja niosła za sobą konsekwencje. Grota z opisów miała być wypełniona wodą, która rzekomo była zaczarowana i leczyła wszelkie choroby, rany oraz bóle. Była niczym złoty gral, który nie został odnaleziony i jedynie w legendach powiadają o grocie wypełnionej po brzegi krystalicznie czystą wodą oraz świecącymi skałami, które dawały światło w mroku.
-Naprawdę mamy coś takiego w mieście? - zainteresowany Vasquez zaczął drapać się po podbródku.
-Jednak to tylko legenda. Nikt tak naprawdę nie znalazł nigdy rzekomej groty. Dlatego też nazwali ją miejscowi Ain Eingarp. Gdyż każdy pragnął uleczenia i zdrowego życia, a nie zawsze można to otrzymać.
-Każdy jest inny! - powiedział Dia szczerząc swoje zęby.
-Dokładnie tak - kiwnął głową delikatnie odwzajemniając uśmiech - nawet jeśli chorujemy bądź jest źle to zawsze kiedyś musi nadejść słońce po pochmurnym burzowym dniu.
-Czyli zawsze może być tylko lepiej? - zapytał San patrząc się na każdego.
-Szkoda, że to nie jest takie łatwe - mruknąłem cicho grzebiąc w ognisku swoim patykiem.
-Nie każdy z nas ma łatwo - potwierdził mężczyzna i dotknął mojego ramienia chcąc wesprzeć mnie mentalnie. Byłem mu wdzięczny za to iż otworzył swoje drzwi i pozwolił mi zamieszkać mentalnie w jego domu. Jednak większości czasu nie lubiłem siedzieć w żadnym pomieszczeniu za długo chyba, że zajmowałem się czymś pożytecznym.
Spojrzałem w niebo, które zaczęło mienić się gwiazdami i im dłużej patrzyłem w nie to więcej widziałem gwiazd.
-Ja chce piankową kanapkę! - powiedział oburzonym głosem Speedo na co wszyscy wybuchli śmiechem.
-Czekaj już ci zrobię - zasugerował Vaski więc wszyscy chętnie wzięli się za robienie słodkich kanapek składających się z herbatników i pianek. Ja odmówiłem gdyż słodkie nie było czymś co teraz chciałem zjeść. Usłyszałem jak coś szeleści w krzakach więc zerknąłem ostrożnie w tamtą stronę, ale moje oczy niczego nie zauważyły. Jednak nie przesłyszało mi się gdyż mam dobry słuch. Atmosfera była przyjemna i ciepła taka rodzinna mimo tego iż nikt nie był złączony praktycznie więzami krwi. To jednak każdy traktował się jak członek rodziny.
-Drewna powoli brakuje - zauważył Kui więc wstałem z pnia.
-Pójdę po jeszcze kilka gałęzi - zasugerowałem.
-Jest już ciemno nie chcesz aby ktoś ci pomógł?
-Nie oszukujmy się panie Kui nikt stąd nie ma orientacji w terenie bez GPS, a ja umiem się odnaleźć - odpowiedziałem przechodząc przez kłode - las mi nie jest straszny.
-Wiem - odparł - ale masz przy sobie telefon?
-Oczywiście - uśmiechałem się do niego - za kilkanaście minut wracam z drewnem - oznajmiłem i ruszyłem w stronę drzew. Miałem chwilę dla siebie aby uspokoić myśli i przemyśleć wszystko co usłyszałem. Ta legenda nie dawała mi spokoju i czułem, że coś w niej jest oraz iż już ją gdzieś chyba widziałem, ale nie jestem w stanie przypasować do niczego.
Dzisiaj tyle informacji mam w umyśle, że każda kolejna jest coraz cięższa do przetworzenia. Westchnąłem ciężko idąc na północ, blask księżyca oświetlał mi drogę pomimo iż liście dość mocno zasłaniały rozgwieżdżone niebo. Zbierałem spokojnie gałęzie aż nie usłyszałem ponownie iż coś idzie gdyż szelest krzewów był bezpodstawny biorąc pod uwagę to iż nie ma wiatru. Przy swoim boku miałem kaburę z pistoletem, ale chwilowo nie czułem się w żadnym stopniu zagrożony. Mogło to być po prostu jakieś nocne zwierzątko gdyż słyszałem również pohukiwanie sów. Byliśmy gośćmi w tym lesie w którym królowały zwierzęta.
Szelest nie ucichł, a nawet stał się głośniejszy. Jednak nie lękałem się gdyż to było tylko jedno zwierzę mimo iż nie widziałem go. Powoli zbierałem kolejne gałązki choć po ciemku było dosyć ciekawie aby chwycić odpowiednio taką dużą gałąź i ją nieść. Nocą powietrze było bardziej rześkie i pełne zapachów lasu. Nagle poczułem się obserwowany, a po moim ciele przeszedł nieprzyjemny dreszcz. Nie lubiłem tego uczucia więc rozejrzałem się wokół i jedynie co zauważyłem przebiegające coś w krzaku z taką prędkością iż nie wychwyciłem nawet co to jest. Zmrużyłem oczy i kucnąłem aby przyjrzeć się ziemi na której dzięki światłu księżyca coś zauważyłem. Był to odbity słabo ślad łapy, ale nie byle jakiej.
Wydawało mi się iż gdzieś ją już widziałem. Nagle poczułem te nieprzyjemne uczucie i podniosłem głowę, a mój wzrok spotkał się z dzikimi ślepiami wilka. Zamarłem w miejscu wpatrując się w złote ślepa zwierzęcia, ale im dłużej się w nie wpatrywałem tym bardziej wydawały mi się ludzkie. Oczy wilka zabłysły jakby zaświeciły się przez padające światło, chociaż nie padało ono w jego oczy. Przez moje ciało przeszło przyjemny dreszcz czego nie rozumiałem, dlaczego tak zareagowało moje ciało.
Zwierzę początkowo gardłowo warczało na mnie aż ucichło wpatrując się we mnie, a ja w niego. Złote tęczówki zwierzęcia hipnotyzowały wręcz swoją barwą. Nagle rzucił się na mnie przez to instynktownie opadłem na ziemię, ale stanowczo za bardzo uderzyłem głową w ziemię gdyż przymroczyło mnie i na chwilę straciłem świadomość z prawdziwym światem. Gdy wróciło wszystko do normy i byłem świadomy tego co się dzieje wokół mnie. Nie było nawet śladu po wilku i zaczęło mnie zastanawiać czy mój umysł płata mi figle po tym jak nie dostarczyłem mu wystarczająco dużo odpoczynku. Jednak przed oczami nadal miałem te cudowne złote oczy w których widziałem coś niesamowitego i niezwykłego. Wróciłem do obozowiska na spokojnie z drewnem mimo iż z tyłu głowy nadal było to co się wydarzyło. Widziałem iż będę musiał wrócić do tego miejsca gdy będę wypoczęty.
-Dość długo cię nie było - rzekł Kui.
-Trochę za daleko poszedłem - mruknąłem mając dziwne wrażenie iż nie powinienem mówić o tym co widziałem. Może to były moje urojenia, ale ból głowy nie byłby tak silny. Będę musiał to przemyśleć, ale na chwilę obecną chciałbym po prostu odpocząć.
Czy to co widział Gregory to prawdziwy wilk?
Czy historia Carbo jest prawdziwa?
2183 słów
Kolejny rozdział 15.03
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro