Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Gdy główną role

Witam wszystkich serdecznie!
Oj dziś będzie mocny rozdział i to bardzo mocny!
Mam nadzieję, że będzie ciekawie :3
Najdłuższy rozdział do tej pory
Życzę wszystkim miłego dzionka

Perspektywa Erwina

Wróciliśmy z wyścigów dopiero gdzieś w nocy, bo mimo iż nie za bardzo odpowiadało mi takie szybkie jeżdżenie co oczywiście zrozumiał Monte wraz z jego koszulką, którą mu ubrudziłem wymiotami. To jednak oglądanie tego jak próbują zwyciężyć i wybrać jednego zwycięzcę wśród wszystkich poprzez przejazd przez metę aż mnie to ekscytowało. Oczywiście jak zawsze Monte tłumaczył mi zasady oraz jak to działa. Na twarzy miał chustę czego nie rozumiałem. Przecież nie zranił się ani nie zrobił nic takiego aby zasłaniać pół twarzy. Wpatrywałem się w niego od czasu do czasu zastanawiając się czy zadać pytanie odnośnie tego, ale jednak nie spytałem gdy trwał wyścig. Jechaliśmy do domu Kuia i byłem zmęczony tym całym dniem, mimo iż przespałem pół dnia z Grzesiem. Nie chciałem aby jechał na służbę rano, ale wiedziałem iż nie ma wyboru. Była to jego praca lecz chciałem by też trochę więcej uwagi skupił na mnie choć można powiedzieć, że cały czas to robi.

-Hej Erwin nie śpimy jeszcze trochę mamy do domu - otworzyłem oczy, ponieważ nawet nie wiem kiedy je zamknąłem. Spojrzałem na Grzesia i ziewnąłem cicho zasłaniają buzię dłonią.

-Nie śpię - wymamrotałem cicho, bo aktualnie nie spałem przez to iż mnie obudził, a jednak trochę mi się zasnęło.

-Widzę właśnie - mruknął i czułem na sobie jego wzrok więc spojrzałem na niego. Nie miałem na sobie dodatków przez to nie mogłem otoczyć się ogonkiem aby było mi cieplej. Poprawiłem się na fotelu i spojrzałem na niego widząc i czując jego wzrok na sobie. Czułem się senny, ale widziałem, że jedziemy jeszcze z powrotem. Miałem ochotę tylko usnąć w ciepłych ramionach Monte, bo zjedliśmy na mieście kolację i choć czułem napiętą atmosferę między trójką mężczyzn to nie wiedziałem co tak naprawdę zrobić mam by tak nie było. Jedynie Carbo łagodził sytuację, ale na szczęście rozluźnili się po kolorowym soku, który nieszczególnie przypadł mi do smaku. Nico dał mi spróbować, bo ja dostałem sok jabłkowy, ale ze mną pił go też Monte. Procentowe soki nie były dla mnie i może dlatego mnie tak rozłożyło, bo Speedo też dał mi spróbować swojego mimo iż policjant mówił abym nie mieszał. Mogłem się go posłuchać, a zrobiłem to co uważałem za słuszne. Żałuję teraz tego, ale nic nie poradzę.

-Boli mnie głowa - wymamrotałem cicho czując iż jego uwaga skupiła się na mnie, bo czułem jak mnie pilnuje z tym czy śpię czy nie.

-A mówiłem nie mieszaj - westchnął ciężko - jak dojedziemy dostaniesz tabletkę by ci się polepszyło dobrze?

-Yhym - wymamrotałem i wtuliłem się w fotel, a następnie obróciłem na bok. Chciałem spać.

-Nie śpij, jeszcze niecałe dziesięć minut Erwin - powiedział głośniej by mnie pobudzić, ale miałem go powoli gdzieś. Głowa mi pękała i chciałem oddać się w ramiona księżyca, który padał na mnie przez szybę i otulał do snu. Nie rozumiałem też dlaczego mi nie pozwala spać i czy miało to jakiś związek z tym, że jedziemy. Przecież i tak usnę nawet jeśli będziemy w łóżku.

-Dlaczego - wymamrotałem cicho i wtuliem się bardziej w siebie.

-Bo musisz wziąć tabletkę i napić się wody inaczej rano będziesz źle się czuć, a mnie przy tobie nie będzie.

-Yhym - mruknąłem i poczułem jak podskakuję siedząc oraz pół leżąc na fotelu. Zrozumiałem, że wjeżdżamy na ulicę do domu, bo przejechaliśmy przez chopka. Jakoś nazywał się on bardziej skomplikowanie, ale ja to nazwałem chopkiem. Ziewnąłem i podniosłem się do prostego siadu widząc jak wjeżdżamy na dół. Trochę się pobudziłem, ale nadal byłem senny. Wysiedliśmy z samochodu, a moje nogi odmówiły mi współpracy i gdyby nie Monte to bym zleciał po schodach, ale wziął mnie w ramiona. Widziałem jak wchodzimy do kuchni, a on coś wyciąga więc zapewne to coś miałem połknąć. Podał mi białą tabletkę i szklankę z wodą, a ja bez narzekania po prostu łyknąłem to.

-Idę się myć jak coś - spojrzałem w stronę holu gdzie stał Carbo.

-Jasne przebierzemy się i pewnie położymy spać więc nie martw się Nico - Grzesiu wziął ode mnie szklankę i nalał sobie wody do niej.

-Wyśpisz się? Jest już północ - zmrużyłem powieki, bo całkiem zapominałem, że idzie do pracy.

-Na spokojnie - mruknął i nim zauważyłem zgarnął mnie na ręce więc spojrzałem na niego, ale czując te ciepło, które od jego ciała biło po prostu wtuliłem się mocno w klatkę piersiową, zamykając oczy. Poczułem jak mnie rozbiera, ale nie przejmowałem się tym czując pod sobą te przyjemnie miękkie łóżko. Czułem te jego ciepłe dłonie na biodrach i było mi tak przyjemnie aż chyba dreszcze przeszły przez moje ciało. Chciałem więcej jego dotyku na sobie, ale nie otrzymałem go. Ubrał mi koszulę, a potem nie czułem nic. Mój organizm wprowadził się już w drzemkę, ale wyczułem jego zapach i poczułem ten jego dotyk na moim brzuszku. Wtuliłem się w jego ciepłą klatkę piersiową i zasnąłem szybko w jego ramionach. Mruknąłem cicho czując jak moje źródło ciepła sobie idzie ode mnie. Nerwowo wtuliłem się w poduszkę, ale czując pocałunek na czole i opatulające mnie ciepło, rozluźniłem się pozwalając organizmowi na dalszą drzemkę. Obudził mnie odgłos chodzenia i otwierania szafy. Oblizałem usta czując się dość dobrze choć trochę otępiały.

-Hej Erwin - spojrzałem na Carbo i uśmiechnąłem się delikatnie do niego - jak głowa?

-Dobrze - wyszeptałem z suchością w gardle i podniosłem się powoli do siadu.

-Grzesiu mnie ostrzegł, że będziesz mógł potrzebować opieki gdy się obudzisz.

-Nic mi nie jhest - głos mi utknął w gardle i teraz zrozumiałem, że byłem człowiekiem i spałem z Grzesiem pod tą postacią. Zmrużyłem powieki i zerknąłem w stronę mężczyzny, który się uśmiechał w moim kierunku.

-Widzę - odparł i podszedł do mnie wyciągając telefon. Zainteresowany patrzyłem na niego gdy przystawił mi telefon pod twarz. Spojrzałem na ekran i zaskoczyłem się widząc zdjęcie przedstawiające mnie oraz Monte w śpiącej pozycji - jednoosobowe łóżko to jednak na dwójkę za mało, ale wy nawet nie zlecieliście.

-I co to ma do tego?

-Musieliście już wcześniej spać ze sobą niż ten incydent gdy ty zdrzemnąłeś się z Montanhą gdy padł po pracy.

-Niech cię to nie obchodzi - burknąłem podnosząc się z łóżka i chciałem się ubrać w świeże ciuchy, ale nie posiadałem już czystych rzeczy.

-Weź coś od Grześka z szafy jest to ostatnia szafka może nie będziesz tak pływać w tym - odparłem z delikatnym uśmiechem w moim kierunku, ale zrobiłem to co kazał i wyciągnąłem jakiś koszulek w którym nie pływałem aż tak natomiast spodenki ubrałem te co wczoraj.

-Dzięki - mruknąłem cicho czując suchość w ustach.

-Chodź zejdźmy na śniadanie, a potem chyba zostajesz z Dią, bo ja mam pracę - powiedział i zainteresował mnie tym iż zostaje z mulatem jednak nie kwestionowałem ich decyzji, bo jakby Monte kwestionował to by pewnie wiedzieli co mają robić. Samodzielnie dałem radę zejść na dół przy boku Carbo i byłem z siebie niesamowicie dumny, że robię postępy w swoim lęku. Na dole okazało się, że nie ma nikogo oprócz Dii, który coś jadł.

-Huej - przywitał się z pełnymi ustami. Zaciekawiony poszedłem do niego by kuknąć co to ma do jedzenia.

-Zostajesz z Erwinem.

-Fajnie, że teraz mi to mówisz nim wyszedłem z dom - słysząc jego dziwny ton głosu odsunąłem się o krok - wybacz Erwin nie będę takim tonem mówić - uśmiechnął się do mnie, a ja niewiele myśląc po prostu odwzajemniłem.

-No niestety mam dziś zmianę w pracy!

-A mogę go wziąć chociaż na miasto? - czułem się dziwnie, że mówią o mnie, a ja nic nie mówię tylko się przypatruję temu.

-Mnie się pytasz? To Erwina się pytaj!

-O ta - spojrzał na mnie - chcesz ze mną jechać na miasto mam kilka załatwień, ale nie chcę cię ciągnąć na siłę jeśli nie chcesz.

-Mogę jechać - odparłem i dostałem do rąk miskę aż zdziwiłem się, bo w środku było to samo co miał Dia.

-To są płatki Erwin nie mam siły na śniadanie aby robić, a ty musisz i tak się nawodnić - skinąłem głową i usiadłem sobie obok mulata. Wziąłem pierwszy gryz tego co dostałem i musiałem przyznać, że było dobre więc na spokojnie jadłem choć brakowało mi tu mięsa. Zjadłem wszystko mimo iż w pewnym momencie zdawały się być mdłe te płatki czy jak on to nazwał - ja jadę jak coś by się działo to dzwoń do Grzesia.

-Spokojnie nie będzie się dziać przypilnuje tego.

-Mogę wody? - zapytałem przerywając im, bo jednak nie wiedziałem gdzie co mają dokładnie i nie chciałem popsuć niczego.

-Już ci dam - odezwał się Dia, który wziął ode mnie pustą miskę zaś po chwili przede mną pojawiła się szklanka z wodą.

-Dziękuje - mruknąłem i zacząłem spragniony pić - gdzie jedziemy? - zadałem pytanie będąc ciekawy co ma dziś w planach.

-W dwa może trzy miejsca przekonasz się - zastanawiałem się czy z jego ust kiedykolwiek schodzi uśmiech, ale może lepiej, że był uśmiechnięty.

-Dobrze - wstałem od stołu i niepewnie odłożyłem szklankę do zlewu.

-To co jedziemy? - skinąłem głową nie wiedząc jak inaczej mam odpowiedzieć. Ubrałem buty i po chwili nim się obejrzałem byliśmy na mieście. Ciekawsko zerkałem na wszystkie kierunki, bo jednak jeszcze w tej części miasta mnie nie było. - Mogę mieć pytanie?

-Jakie? - spytałem ciekawskim wzrokiem na wyższego mężczyznę ode mnie.

-Czy łączy cię coś z Grzesiem?

-Nie? Nie wiem? Nie rozumiem znaczenia łączy - odparłem patrząc się na niego, szliśmy do jakiegoś sklepu, bo miał jakiś interes w nim.

-No wiesz dążysz go głębszym uczuciem, bo mam wrażenie, że tak jest - oznajmił, ale nadal nie za bardzo rozumiałem co to ma do mnie, stanął w miejscu i złapał mnie za ramiona - spójrz na mnie i powiedz.

-Ale co? Nie rozumiem znaczenia głębsze uczucie - westchnął ciężko i popatrzył się na boki jakby zastanawiał się nad czymś.

-Wiesz co to jest miłość? - przekrzywiłem głowę w bok - Miłość to głębsze uczucie takie jakbyś porównał je do mięsa. Uwielbiasz je jeść i nigdy ci się nie nudzi nawet jeśli jesz je codziennie. To trochę jak miłość tylko jako uczucie, które darzysz drugą osobę.

-Masz na myśli, że Grzesiu to jest dla mnie jak mięso? Mam go zjeść?

-Jezuuu - odsunął się ode mnie łapiąc za głowę - dobra inaczej słuchaj tego!
Miłość jest tak naprawdę głębokim uczuciem do drugiej osoby, a uczucie to jest zazwyczaj związane z pożądaniem. Można więc nazwać, że miłość określana jest jako silna więź, która łączy ze sobą ludzi sobie bliskich. Rozumiesz? - spytał i chyba powoli rozumiałem do czego dąży.

-Ale ja jestem tylko wilkiem nie ma szans na miłość tym bardziej, że jja nie wiem czy ja go kocham - wymamrotałem delikatnie się rumieniąc, bo nie umiałem zapanować nad policzkami - poza tym on mmnie nie kocha.

-Dobra porozmawiamy o tym za chwilę tylko ogarnę sprawę - uśmiechnął się do mnie więc skinąłem głową nie mając nic tak naprawdę do powiedzenia, ale zacząłem się zastanawiać nad tym czy go kocham, ale nie wiedziałem jednak jak mam to przemyśleć - dobra idziemy.

-Yhym - mruknąłem, bo nawet nie wiedziałem kiedy wyszliśmy z sklepu i zaczął mnie gdzieś ciągnąć. Westchnąłem cicho gdy mnie posadził przy jakimś krześle i wrócił po chwili z czymś w dłoni.

-Wziąłem śmietankowe - uśmiechnął się i podał mi to coś - a no tak to jest lód do jedzenia i go się liże o tak - pokazał mi jak to się je więc ciekawy również liznąłem to coś. Zadrżałem cały gdyż było to zimne, a widząc moją reakcję Dia zaczął się śmiać.

-Bardzo zabawne - burknąłem, ale znów liznąłem loda.

-Wybacz po prostu nawet dzieci tak nie reagują jak pierwszy raz jedzą - zaśmiał się, ale po chwili spoważniał - chcesz upewnić się z tym co czujesz?

-Nie wiem czy to jest to co mówisz - mruknąłem cicho jedząc powoli loda, który się topił.

-Nie musisz mi odpowiadać na pytania, które ci zadam, ale słuchaj uważnie. Czujesz i wiesz, że jest on bardzo dla ciebie ważny? - zmrużyłem powieki i zacząłem myśleć. Musiałem przyznać, że był i jest ważny. W końcu jakby nie patrzeć od pierwszego wejrzenia naszych oczu wiedziałem, że nie jest zwykły.

-Może? - mruknąłem cicho.

-Cieszy cię to jak jesteście przy sobie, a smuci gdy go nie ma długo?

-W sumie trochę tak - odpowiedziałem mimo iż nie musiałem odpowiadać w prost.

-Cokolwiek byś nie robił to ciągle masz w głowie go i to co może robić? - niepewnie skinąłem głową, bo miał tu rację gdyż często myślałem o nim i czy nie będzie na mnie zły czy przyjdzie i spędzi ze mną czas. Jednak nie do końca rozumiem co to ma do miłości. - Czy akceptujesz go takiego jaki jest?

-Czyli? - nie zrozumiałem jego pytania.

-Wiesz jego wady, zalety, blizny czy ciężki charakter - powiedział, a ja zamyśliłem się na chwilę, bo Grzesiu nie był bez skazy, ale nigdy nie był jakiś zły na mnie. Wręcz przeciwnie zawsze stara się być delikatny i spokojny. Może rzeczywiście coś mnie ciągnęło do niego i może to jest ta miłość.

-Nie przeszkadza mi nic z tego - odparłem i zacząłem oblizywać to brązowe gdyż lód mi się topił.

-Rozumiem i wafelek też się je - odparł na co zmrużyłem powieki nie za bardzo ufając mu z tym. Zauważył to od razu więc ugryzł wafelek lecz obserwowałem go uważnie czy aby na pewno to jest zjadliwe. Powąchałem swój wafelek i delikatnie go ugryzłem jednak czując słodycz od razu zacząłem go jeść - ostatnie moje pytanie czy zależy ci na nim by nie zostawił cię?

-Tak - powiedziałem, bo nie wyobrażałem sobie tego iż mnie zostawi. Wiedziałem, że może to stanowić dla niego problem takie jeżdżenie do mnie, ale starał się jak mógł. Byłem mu za to wdzięczny, może ja powinienem pokazać tą wdzięczność wobec niego.

-Skoro już mniej więcej określiłeś swoje uczucia może powinieneś je przedstawić Grzesiowi?

-Ale on powiedział, że nie czuję do mnie niczego - mruknąłem, bo gdy pytałem czy nas coś łączy to powiedział nie i oparłem głowę o stolik gdyż chyba po prostu się zakochałem w Monte.

-Może tak powiedział, bo nie chciał wyjść na głąba nie oszukujmy się, ale wczoraj specjalnie wiesz was podpuszczałem gdyż od razu zauważyłem między wami tą dziwną relację. W sumie nie tylko ja, bo i Carbo to widzi i jest mocno o ciebie zazdrosny o Vasqueza.

-Zazdrosny o mnie? - patrzyłem się na niego niepewnym wzrokiem.

-Oj tak o ciebie więc sądzę, że też czuję to samo co ty tylko jest nieśmiały bądź nie chcę cię zranić!

-Ale...- przerwał mi, nie dając nawet powiedzieć co myślę.

-Możesz to sprawdzić po prostu pójdź do niego i wyznaj mu miłość! - skrzywiłem się gdyż nie umiałem za bardzo okazywać ludzkich emocji.

-Nie wiem czy to dobry pomysł - mruknąłem.

-Idealny! Jeśli nie odwzajemni nic się nie stanie, ale gdy to zrobi ty będziesz szczęśliwy i on!

-Nie chce przeszkadzać mu w służbie - oznajmiłem i naprawdę czułem się rozerwany emocjonalnie tym jego pomysłem. Sam nie byłem pewny czy aby na pewno to jest to uczucie mimo iż wszystko wskazywało na to. Jednak lęk pojawił się w moim sercu, bo co jeśli nie odwzajemni tych moich niepewnych uczuć.

-Nie pierdziel Erwin chodź! Co ci szkodzi zobaczymy co robi, a ty zobaczysz komendę z bliska!

-Nno dobrze - poddałem się, bo widziałem, że nie odpuści, ale może to lepiej dla mnie. Nie będę uciekał przed tym co tam w sercu siedzi. Mulat zaczął nas prowadzić do samochodu i naprawdę nie czułem się pewnie, ale nie mogłem wyciągnąć ogonka by nim rozładować emocji poprzez machanie na boki.

-Grzesiek ucieszy się z pewnością, że cię widzi!

-A co jeśli nie? - spytałem cicho i bawiłem się palcami by pozbyć się stresu lecz nie za bardzo to działało gdyż czułem ucisk w brzuszku.

-Nie myśl tak pesymistyczne! W końcu to twój Monte - nie wiedziałem skąd w nim tyle emocji i to samych pozytywnych. Jechaliśmy przez miasto i im bliżej byliśmy tym bardziej bolał mnie brzuszek, który otoczyłem swoimi dłońmi - jesteśmy!

-Tto jest komenda? - spytałem zaskoczony patrząc się na budynek przed nami, który był dość potężny.

-Tak!

-Jak znajdziemy tam Monte?

-Grzesiek pracuje na wydziale kryminalnym więc musimy dostać się na drugie piętro!

-Aż tak wysoko pracuje?

-Wiesz podzieleni są na wydziały czy oddziały nie wiem dokładnie, ale każda sekcja ma swoje miejsce na piętrze! Nie aż tak wysoko jest zobaczysz! Choć może jest Capela to tak powołamy się na Carbo tylko ani mru mru, że wiem.

-No dobrze? - nie wiedziałem o co mu chodzi, ale może było to coś ważnego lub mi się tak wydawało. Szliśmy do wielkich przeszkolonych drzwi, które się otworzyły przed nami. Zaciekawiony tyloma nowymi zapachami zacząłem się rozglądać.

-Dzień dobry w czym mogę pomóc? - padło pytanie ze strony mężczyzny, który siedział w dziwnej klatce z drzwiami.

-My byliśmy umówieni z Gregorym Montanhą - oznajmił co było kłamstwem i nie podobało mi się to lecz nie potrafiłem się odezwać by powiedzieć prawdę.

-Przez prawe drzwi i na drugie piętro - odpowiedział nawet nie pytając po co tu jesteśmy, a mnie Dia pociągnął w stronę tych drzwi, bo mnie chyba zjadł właśnie stres iż nie mogłem się ruszyć.

-Dziękujemy ślicznie! - odpowiedział i przeszliśmy przez drzwi. Zmrużyłem powieki zaskoczony iż mają dość przytulnie tu. Weszliśmy na główny korytarz z którego chyba słyszałem głos Grzesia. Uśmiech sam wszedł mi na usta i już chciałem ruszyć w jego stronę gdy wmurowano mnie w ziemię, a do oczu napłynęły mi łzy - Gregory! - nie słyszałem nawet kto to mówi po prostu patrzyłem na Grzesia z bólem serca. Wszystko zaczęło się rozmazywać wokół i nie wiedziałem dlaczego, poczułem jak coś mi spływa po policzku.

-Erwin!? - nie mogłem się uspokoić czułem jak coś rozrywa się wewnątrz mnie. Zmieniłem się w wilka i po prostu uciekłem, biegłem przed siebie na oślep gdyż łzy zasłaniały mi pole widzenia. Biegłem aż nie usłyszałem pisku opon, ból, a potem tylko mrok, który mnie pochłonął.

Co się stało z Erwinem?
Czy naprawdę Grzesiu zdradził?

2873 słów

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro