Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Erwin

Witam wszystkich serdecznie!
Wcześniej rozdział o godzinę bo o 9:00 może mnie nie być!
Jak fabuła wam się podoba?
Życzę wszystkim miłego dzionka!

Perspektywa Grzesia

Nie wiedziałem co tu się dzieje. Byłem zaszokowany tym wszystkim, że nie potrafiłem skupić się na jednej rzeczy czy myśli. Tyle informacji w głowie teraz miałem, które starałem się uporządkować i nie było to takie proste jak myślałem, bo głowa zaczęła mnie boleć. Nadal byłem w szoku, że wilk mówi i jesteśmy w grocie, której szukają ludzie, którzy oddali wszystko aby znaleźć się w posiadaniu tej groty wraz z leczniczą wodą. Nie rozumiałem jednak dlaczego mi to wszystko pokazuje i do czego to wszystko dąży, bo bez powodu nie wprowadził by mnie do tego świętego miejsca. Spojrzałem za nim widząc jak wchodzi do tej wody i nie rozumiałem, dlaczego to robi. Nie był przecież ranny. Oczy mi się poszerzyły, bo zdałem sobie sprawę z tego, że mógł się wyleczyć cały czas, a jednak tego nie zrobił. Obserwowałem to co robi i zdziwiłem się gdy woda zaczęła się świecić niebieskim jaskrawym światłem przez które musiałem zamknąć oczy. Zacząłem mrugać powiekami widząc jak światło zaczyna słabnąć, a moim oczom ukazał się srebrnowłosy mężczyzna o bladej cerze. Był cały nagi przez to poczułem jak moje policzki robią się całe czerwone. Nie sądziłem, że ktoś wprowadzi mnie w takie zawstydzenie. Widziałem jak się obserwuje, a moja głowa zaczęła powoli łączyć kropki, bo w końcu od tak wilk nie może przecież się zmienić w człowieka.

Chciałem się odezwać, ale nie potrafiłem po prostu wpatrywałem się w niego z zafascynowaniem i nieśmiałością, bo nie chciałem aby poczuł się nieswojo, ale odebrało mi po prostu mowę. Gdy nagle na mnie spojrzał, a nasze oczy się spotkały ze sobą aż zapomniałem jak się przez chwilę oddycha. Miał te piękne i fascynujące złote oczy, które miał jako wilk, a nawet były bardziej wyraziste niż wcześniej. Takie wręcz bardziej hipnotyzujące, ale czułem się niezręcznie tak wpatrując się w niego cały czas więc wziąłem się na odwagę.

-Jjesteś człowiekiem?! - ledwo wydusiłem z siebie nie wiedząc nawet jak zacząć, ale on skinął głową na tak, a tej uśmiech na jego ustach mimo iż wyrażał sobą niepewność to wręcz dodawał mu uroku. Zauważyłem jak chciał wstać, ale nie dawał rady więc zacząłem rozpinać koszule w której chodziłem i gdy ją ściągnąłem byłem bardzo niepewny tego co chce zrobić. Jednak to nadal był mój maluszek tylko, że w postaci człowieka. Nie wiedziałem jak zadziała na mnie ta dziwna woda, ale musiałem go wyciągnąć z niej. Włożyłem niepewnie nogę do wody i nie przejmując się tym, że będę miał całe przemoczone buty od razu przykryłem jego nagie ciało swoją koszulą i wziąłem go na ręce. Jednak miałem tyle myśli, które prowadziły tylko w jednym kierunku, a raczej jednym sensownym kierunku - Jesteś tym dzieckiem o którym jest legenda co zostało strażnikiem dzieci... To ty zabijasz tych ludzi by chronić niewinne istnienia?

-Ttak - mruknął tak cicho, a jego głos był taki zaskakująco przyjemny, a gdy poczułem jak się wtula bardziej w moją nagą klatkę piersiową po prostu mu pozwoliłem na to bez narzekania, bo jakbym miał narzekać na kogoś takiego jak on.

-Jesteś nagi - powiedziałem na głos mimo iż nie chciałem, ale skoro już to powiedziałem zacząłem zastanawiać się nad dwoma sprawami o które spytałem - nie mam nic na przebranie dla ciebie. Dlaczego w ogóle zdecydowałeś się by zmienić postać?

-Czuję się taki samotny - nie spodziewałem się tego co właściwie usłyszałem, ale jego ton głosu był taki smutny i wtulał się bardziej we mnie - aa ty mnie rozumiesz bez słów - dodał, a ja powoli wyszedłem z wody czując się dziwnie tak mając go w swoich ramionach.

-Oj malutki to dlatego nie chciałeś abym tu przychodził? - spytałem zamartwiony widząc jak kiwa głową - To co mam teraz z tobą zrobić? Przecież nie możesz opuszczać chyba tego miejsca?

Wyjaśnił mi jak to wygląda poniekąd i chciał ze mną iść tylko nachodził problem z tym jak go mam wprowadzić do miasta. Chciałbym mu pokazać życie, które by miał gdyby nie rodzina co zrobiła mu krzywdę. Nareszcie wiedziałem jednak jak mogę do niego mówić. Był Erwinem Knucklesem, ale nie wiedziałem co mam powiedzieć chłopakom. Sam byłem zaszokowany tym wszystkim co tu się wydarzyło, bo to tak nagle się stało. Nie spodziewałem się tego tak naprawdę, ale jak widać moja intuicja podpowiadała dobrze i naprawdę odpowiedzią może być Erwin. Poprawiłem sobie go w ramionach i ruszyłem do wyjścia z groty. Czułem jak oddech wilczka się normuje i chyba mi usnął w ramionach. Wejścia do groty pilnował wilk, który spojrzał na mnie i na Erwina. Widziałem jak rusza nosem, ale rozluźnił się i odsunął dając mi wyjść.

-Co jest?! - krzyknął Dia.

-To ciężkie do wytłumaczenia chłopaki - westchnąłem poprawiając w swoich ramionach mniejszego ode mnie mężczyznę, który był taki lekki jakby nic nie ważył.

-Czy to jest wilk?

-Pamiętacie tą historię, którą któryś od was opowiadał przy ognisku? - widziałem po ich minach, że nie do końca rozumieją o co mi chodzi - Tą legendę z okolic Paleto czy tam Sandy nie pamiętam dokładnie, ale było o dziecku, które miało wilka, a następnie zaginął słuch o nich? Pojawił się wtedy wilk o złotych oczach i wymierzał karę złym ludziom!

-To on?! - San spojrzał na chłopaka w moich ramionach i ostrożnie podszedł do mnie - Trzeba byłoby go ubrać.

-Na szczęście mam jeszcze jakieś ciuchy na przebranie - oznajmił mulat.

-Co z nim zrobimy? - spojrzał na mnie Carbo, a ja spojrzałem na Erwina i delikatnie pogłaskałem go po mokrych włosach.

-Bierzemy ze sobą, a co innego mamy zrobić? Nie zostawię go w lesie nagiego i bezbronnego poza tym sam stwierdził, że chce bym go stąd wziął, bo czuję się samotnie.

-Jesteś tego pewny? - spytał się San i musiałem przyznać, że nie byłem, ale moja intuicja mówiła mi iż tak musi być.

-Jestem i chodźmy do obozowiska - oznajmiłem spokojnie idąc w stronę wyjścia z dolinki. Czułem się dziwnie niosąc go w ramionach jak i z faktem, że cały czas mnie rozumiał. Nasłuchał się o mnie takich rzeczy, że aż bałem się czy aby na pewno nie zrobiłem mu tym krzywdy tym co mówiłem mu. Choć zacząłem się zastanawiać czy moje tajemnice są bezpieczne w jego dłoniach skoro jest człowiekiem. Nigdy bym nie zdradził człowiekowi tego co tak naprawdę czuję w głębi siebie. W końcu każdy zna mnie jako twardego i silnego mężczyznę, który nie boi się wyzwań, ale pod tą maską jest chłopak, który nie do końca ma świadomość tego, co się dzieje w wewnątrz siebie i co mam robić abym był choć na chwilę obecną silniejszy niż jestem. Był taki kruchy w moich rękach i nie wiedziałem co z nim zrobić. Chłopcy milczeli przez całą drogę do obozowiska i zapewne zastanawiali się nad tym co teraz począć.

-Dam ci coś do ubrania go - mruknął Dia i zniknął w namiocie.

-Co teraz? - spytał San.

-Spróbuje Erwina wprowadzić do naszego świata, ale przydałoby się zdobyć dla niego papiery czy dokument tożsamości.

-To do wuja tylko - odparł Carbo - według mnie najrozsądniejszym posunięciem będzie go przedstawienie wujkowi i niech on zadecyduje co z nim.

-Nie wiem czy to dobry pomysł - odparłem, ale gdy zauważyłem jak Dia niesie spodenki oraz koszulkę dla niego.

-Nie mam niestety bokserek na przebranie.

-To i tak dużo - mruknąłem i pogłaskałem śpiącego złotookiego po pleckach by go obudzić - Erwin wstajemy malutki - wyszeptałem do jego ucha, a moje ciało odczuło jego reakcje na mój oddech na jego skórze.

-Hm - burknął cicho pod nosem, ale niestety musiałem go obudzić by go przebrać choć może sam będzie umiał to zrobić

-Dia ma dla ciebie ciuchy - oznajmiłem, a mulat podszedł do mnie wyciągając dłonie w naszą stronę.

-Yhym - wydawało mi się, że jeszcze nie do końca się obudził i potrzebuję jeszcze troszkę pomocy z tym aby się ubrać.

-Dla ciebie Erwin - powiedział, a srebrnowłosy wziął w dłoń niepewnie ubranie, które mu dał i zmrużył powieki wpatrując się w ciuchy.

-Ddziękuje? - mruknął cicho i zerknął na mnie będąc niepewny.

-Umiesz się sam ubrać? - zadałem pytanie i czułem jak jego ciało jest spięte więc spojrzałem na chłopaków, którzy wpatrywali się w mężczyznę na moich rękach - Zająć się sobą! Pakować do auta, a nie! - burknąłem zły, bo stresują mego wilczka.

Kiedy tylko zajęli się zbieraniem swoich rzeczy od razu położyłem go na kłodzie tak aby nie patrzeć na jego strefę intymną. Następnie się obróciłem by czuł się pewnie, ale słyszałem jak powoli się ubiera.

-Jjuż - jego głos był taki niepewny, ale gdy spotkałem się z jego wzorkiem musiałem przyznać, że w za dużych ciuchach było mu po prostu do twarzy.

-Pojedziesz z nami do miasta jest w nim ktoś kto powinien nam pomóc by ci pomóc przystosować się do miejskiej dżungli - pogłaskałem go delikatnie po policzku, a on wręcz od razu się wtulił w mą dłoń.

-Pojadę wszędzie gdzie chcesz - powiedział ochrypłym tonem głosu więc podałem mu butelkę z wodą aby się napił. Przez chwilę widziałem jak patrzy na plastik chyba myśląc jak to działa, ale gdy zaczął odkręcać butelkę odetchnąłem z ulgą - dawno nie widziałem butelki tak z bliska - mruknął i wziął łyka wody.

-Z około szesnaście lat jako wilk to się nie dziwię - kucnąłem przed nim aby patrzeć się w jego złote oczy.

-Szesnaście? To kawał czasu - mruknął i delikatnie zaczął ugniatać butelkę zapewnie z nerwów.

-Racja to kawał czasu - skinąłem głową, ale uśmiechałem się delikatnie cały czas, słysząc jak chłopaki zbierają wszystko do samochodu.

-Jesteśmy gotowi - usłyszałem głos Carbo więc wystawiłem dłoń w stronę srebrnowłosego, który niepewnie wystawił swoją dłoń, ostrożnie łapiąc moją. Pomogłem mu wstać na równe nogi, a on ciekawskim wzrokiem patrzył na swoje stopy. Pewnie było to dla niego dziwne uczucie tak posiadać stopy po tylu latach posiadania łap i chłodzenia na czterech.

-No dalej Erwin jak coś cię złapie - mruknąłem cicho, a on niepewnie uniósł nogę w górę i zrobił kroczek w moim kierunku, ale nie do końca posłuchała się go druga noga więc złapałem go w swoje ramiona. Wiedziałem, że nie mamy jakoś dużo czasu więc wziąłem go na ręce i skierowałem się w stronę terenówki. Carbo otworzył mi drzwi do auta, a ja podziękowałem mu skinięciem głowy i zasiadłem na swoim miejscu z tyłu, a Erwina umiejscowiłem pomiędzy mną, a Dią.

-To do domu? - mruknął Dia i spojrzał na siwowłosego - Masz niespotykane oczy! Ktoś ci to mówił?

-Nie za bardzo - odparł niepewnie cicho i spojrzał na mnie.

-Nie masz co się bać - mruknąłem, bo widziałem, że jest mocno spięty.

-Jestem San! - przedstawił się - obok mnie to Nicollo, a obok ciebie to Dia! Jesteśmy rodzeństwem!

-Nie jesteście podobni - powiedział cicho i spoglądał na wszystkich.

-Bo są jakby to powiedzieć przyszywanym rodzeństwem, które zostało adaptowane przez jednego mężczyznę - wyjaśniłem na spokojnie tak aby zrozumiał.

-Oł czyli każdy jest skąd indziej? - zapytał patrząc się na każdego.

-Tak, ale jesteśmy rodziną - odpowiedział Dia - bez względu na krew, która w nas płynie!

-Ty też jesteś ich rodzeństwem? - zamurowało mnie to pytanie ze strony wilka i musiałem przyznać, że nie wiem. Niby byłem dla nich jak rodzina, ale jak dokładnie to nie miałem pojęcia jaką rolę obejmuje w tej grupie.

-Z Grzesiem to jest skomplikowana sprawa - oznajmił Dia ratując mnie przed odpowiedzią na pytanie.

-W sensie?

-Należy to od tego jak każdy go postrzega - odparł Carbonara - jak dla mnie to kompan dosłownie do wszystkiego dla innych to dobry przyjaciel, ale i też podpina się pod rodzinę.

-Dzięki Carbo - uśmiech sam wszedł mi na usta.

-Chyba rozumiem - powiedział cicho Erwin.

-Jak z wujem pogadamy i uzgodnimy co oraz jak to znajdziemy ci bardziej pasujące ciuchy! - spojrzał do tyłu San i zerknął na mnie z dziwnym uśmiechem, którego nie potrafiłem rozgryźć. Jednak nim mogłem nad tym dłużej pomyśleć nagle zgasło światło co oznaczało, że wjechaliśmy w garaż i na dolne piętro.

-Gdzie jesteśmy? - mruknął cicho Erwin, którego pogłaskałem go dłoni aby dodać mu odwagi.

-Można powiedzieć, że w domu, ale nie do końca - odpowiedziałem na jego zapytanie i odpiąłem go z pasów widząc, że ma problem z tym. Wysiadł niepewnie z wozu i zainteresowany zaczął się rozglądać.

-Nie sądziłem, że w domach są nory.

-Bardziej to jest piwnica - odezwał się Dia - poczekajcie polecę po wuja!

-Ooo wiem co to piwnica! - powiedział tak nagle i zaczął chodzić jakby umiał to robić cały czas. Z zafascynowaniem patrzył na wszystko aż nie mogłem za nim nadążyć. Jeszcze tak pobudzonego nie widziałem, ale może to lepiej by się teraz wyszalał tylko aby nic nie dotykał, bo pan Kui będzie zły. Słyszałem już z schodów schodzą dwie osoby, a kątem oka widziałem jak chłopaki sobie siedzą na kanapie.

-O co chodzi, że mnie wołacie? - do pomieszczenia wszedł niski mężczyzna, a ja poczułem jak Erwin chowa się za moimi plecami delikatnie wychylając się, by spojrzeć na nową osobę. Pewnie było dla niego dużym szokiem widzieć tyle ludzi - Dia nie raczył mi powiedzieć!

-Mamy mały problem jeśli można to tak nazwać - oznajmił San, a wszyscy spojrzeli w moją stronę gdy Kui usiadł na swoim fotelu.

-Jakby to powiedzieć wilk nagle zrobił magika i stał się człowiekiem - oznajmiłem delikatnie odsuwając się w bok by ukazać go panu Chakowi, Erwina. Przez chwilę chyba nie za bardzo docierało to co powiedziałem do niego, ale z każdą kolejną minutą jego oczy zaczęły się mrużyć.

-To jest nie wykonalne - odparł chcąc jakoś znaleźć rozsądne wyjaśnienie do tego co powiedziałem.

-No niestety muszę się sprzeciwić - nie sądziłem, że nagle zacznie mówić gdyż wydawał się być taki nieśmiały - lecz jestem wilkiem i oni potwierdzą to!

-Widzieliście aby się zmieniał?

-Nie, ale... - przerwał Carbo.

-Więc nie ma dowodów na to, że to on - odparł wpatrzony we mnie przez to czułem się niezbyt pewnie widząc ten wzrok, który mi nie ufa w tym aspekcie. Poczułem jak Erwin się spina niezadowolony i po chwili uciekł mi swoim ciepłem nie wiedząc co chce zrobić, odwróciłem się do niego, ale on nagle mi zniknął.

Co zrobi Kui?
Jak niby zniknął Erwin?

2250 słów

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro