Czas
Witam wszystkich serdecznie po krótkiej przerwie w rozdziałach!
Pomyśleć, że to 30 rozdział, a miał być oneshot z kilkoma rozdziałami
Będzie dziś dość ciekawie więc życzę miłego czytania!
Życzę wszystkim miłego dzionka
Perspektywa Erwina
Byłem zażenowany tym co zrobiłem. Nie powinienem go widzieć nagiego tym bardziej widzieć jego genitalia, bo przecież nie okrywało ich futerko jak u mnie gdy byłem wilczkiem. Nie potrafiłem uspokoić swojego serca, które biło mi niesamowicie szybko. Zmieniłem się w wilka i schowałem na kanapie chowając pyszczek w poduszkach. Byłem taki zawstydzony tym co zobaczyłem i nie potrafiłem się pozbyć z głowy tego widoku. Niestety nie mogłem tu tak zostać, ale dziękowałem mu, że nie zmuszał mnie do zmiany postaci tylko pozwolił mi zostać wilkiem. Nie przewidziałem tylko tego, że będzie schodzić po schodach w dół. Byłem przerażony tym, bo moja trauma wróciła do mnie i najgorsze jest to, że nie mogłem się niczego złapać. Przestraszyłem się gdy mnie złapał i trzymał w swoich ciepłych ramionach w których czułem się bardzo dobrze. Nie mogłem uwierzyć, że bez słów tak bardzo umie mnie zrozumieć i zrobić dosłownie wszystko aby mnie chronić. Wizyta u kogoś w biurze była dość stresująca dla mnie, bo było tu tak wiele ludzi, którzy nie zwracali uwagi pod nogi. Praktycznie cały czas ktoś był bliski mnie nadepnąć mimo iż pilnowałem się jak mogłem. Jednak musiałem przyznać rację Grzesiowi, że miasto było z jednej strony przerażające, bo było tu tak wysoko, ale z drugiej strony było tak fascynujące. Miało tyle ciekawych zapachów i ludzi. Każdy był na swój sposób inny oraz miał niepowtarzalny zapach. Mimo iż przytłaczała mnie ta wielkość tego wszystkiego to jednak wiedząc, że nie jestem tu sam to dodawało mi otuchy.
Pojechaliśmy na zakupy i musiałem przyznać, że nie widziałem nigdy tak wielkiego sklepu jak ten. Brałem dosłownie to co ładnie pachniało, bo dostałem w końcu pozwolenie od Grzesia, że kupi mi wszystko co tylko chce. Było to urocze z jego strony, a serce biło mi niesamowicie szybko gdy tylko go widziałem. Nie mogłem wyrzucić z pamięci tego nagiego ciała, które było w blizach, ale dawało niesamowite wrażenie. Gdy schodziłem wzorkiem w dół tym czułem jak robię się czerwony przez to jedno miejsce. Miejsce gdzie była strefa intymna i nie powinienem w żadnym wypadku widzieć tego. Zarumieniony uciekłem gdzieś w głąb alejek gdzie było dużo różnych rzeczy, ale nie do końca rozumiałem go czego służyły aż nie natrafiłem na samochód. Zawsze takiego chciałem mieć i pobawić się, ale dla rodziców było to marnotrawstwo pieniędzy na coś co zepsuje od razu. Nie wiedziałem tylko czy mogę pozwolić sobie na to aby to wziąć. Zagryzłem wargę i nerwowo zacząłem tuptać nogą. Chciałem spytać się o to Grzesia, ale z drugiej strony to było strasznie dziecinne, a ja nie jestem już dzieckiem.
-Jeśli chcesz go to go wezmę - zaskoczyłem się gdy usłyszałem głos należący do Grzesia i nerwowo zerknąłem na niego gdyż nie mogłem uwierzyć w to co słyszę z jego ust.
-Mogę? - wpatrywałem się w niego, a on skinął głową na tak dając mi tym otwartą drogę do tego abym wybrał sobie samochodzik. Spojrzałem na każdego po kolei by wybrać ten odpowiedni i padło na czerwony kolor należący do Lamborghini. Zadowolony z siebie trzymałem samochód w dłoniach i nie rozumiałem po co idzie, ale gdy skierowaliśmy się do kasy jeśli dobrze pamiętam jak to się nazywa. Westchnąłem cicho gdy czekaliśmy aż pani za tym czymś ruchomym skasuje nam rzeczy. Znudzony czekaniem zacząłem się rozglądać wokół za czymś ciekawym co pochłonie moje myśli i nudę.
-Nie oddalaj się - usłyszałem głos Grzesia więc westchnąłem cicho i stanąłem przy nim opierając głowę o jego bark chcąc już stąd po prostu wyjść - zaraz wyjdziemy, bierz swoje autko - na te słowa od razu się pobudziłem i wziąłem swoją furę w opakowaniu. Już po chwili byliśmy na zewnątrz i musiałem powiedzieć, że w tym budynku było chłodniej. Oglądałem swoje auto idąc przy policjancie, który się uśmiechał.
-Mogę już otworzyć?
-W domu Erwin, bo najpierw pojedziemy odnieść zakupy i idziemy zjeść.
-Zjeść? Gdzie?! - spojrzałem na niego odrywając wzrok od zabawki w swoich dłoniach.
-Do pobliskiego barku mają dobre zapiekanki, a za późno już dziś na to aby robić obiad - odpowiedział mi i zastanawiałem się nad tym jakim cudem on jest taki spokojny. Myślałem, że w lesie był, bo w końcu to las, a w nim przeważnie jest spokojnie i nudno. Zaś z tego co widzę tu ciągle coś się dzieje.
-Ooo z chęcią! - uśmiechnąłem się do niego i spojrzałem na guziki w samochodzie. Zaczęły mnie korcić aby po wciskać je wszystkie aby przekonać się co robią. Widziałem, że może być to głupie i może trochę niebezpieczne biorąc pod uwagę, że to był jakiś zmodyfikowany radiowóz policyjny, ale moja ciekawość była silniejsza. Wcisnąłem pierwszy lepszy przycisk i podskoczyłem zaskoczony gdy szyba zjechała w dół. Poczułem wzrok na sobie więc zerknąłem na Grzesia, który wyglądał na rozbawionego.
-Nie wiem czy chcesz przyciskać inne skoro szyby się boisz - powiedział ledwie powstrzymując się od śmiechu. Prychnąłem urażony na jego słowa i chciałem zasunąć tą szybę, ale nie wiedziałem, który przycisk przycisnąłem tak naprawdę. Brązowooki dłonią zsunął na panel z przyciskami, a następnie przycisnął jeden z nich i szyba się zasunęła.
-Jest czegoś takiego więcej? - spytałem zainteresowany.
-Zależy od modelu samochodu. Jedne mają uzgodnienia inne już nie - odparł, a nawet nie zauważyłem jak zaparkował samochód na krawężniku. Wysiadłem z samochodu od razu ze swoją zdobyczą i chciałem już go otworzyć. Przy pomocy Gregorego wszedłem po schodach w górę i cieszyło mnie to niesamowicie, że dałem radę.
-Mogę już go otworzyć? - to były moje pierwsze słowa jak weszliśmy do mieszkania.
-Dobrze otwórz jak chcesz, a ja za ten czas wyłożę wszystko do lodówki... - coś jeszcze mówił, ale skupiłem się na tym aby otworzyć samochód z papierowej i plastikowej powłoki. Miałem spory problem wyciągnąć ten samochód z tego wszystkiego, bo był przymocowany do czegoś i to nie chciało puścić. Lecz po kilku minutach zmagań z opakowaniem zdołałem wyciągnąć samochód nienaruszonym stanie. Oglądałem go dokładnie i zastanawiałem jak to coś odpalić, bo to powinno działać na pilota, ale nie działało.
-Ugh - burknąłem niezadowolony, bo poczułem się oszukany przez sklep.
-Co jest Erwin?
-Nie działa! - warknąłem niechętnie odkładając pilota na ziemię, bo tak bardzo się starałem, a nie działało.
-Baterie trzeba włożyć do jednego jak i drugiego, ale to zrobimy po tym jak wrócimy! Chodź idziemy do baru zjeść obiad!
-Dobrze - mruknąłem zrezygnowany, bo nie wierzyłem w to aby jakieś baterie spowodowały, że będzie się ruszać. Wstałem z ziemi i podszedłem do niego, bo czekał na mnie już przy drzwiach wyjściowych. Patrzyłem jak zamyka drzwi od mieszkania, a gdy zbliżył się do schodów ja nie ruszyłem się choćby o milimetr. Może kilka schodków umiałem przejść, ale nie aż tyle.
-Wezmę cię na ręce co ty na to? - zapytał podchodząc do mnie i wystawiając dłonie w moim kierunku. Niepewnie zbliżyłem się do niego i wtuliłem w jego klatkę piersiową. Poczułem jak jego dłonie lądują na moich udach i podnosi mnie. Moje ciało zareagowało samoistnie, że objęło go wokół bioder swoimi nogami - Mój biedny wilczek - na jego słowa poczułem jak się rumienie i schowałem twarz w jego ramieniu mamrocząc pod nosem. Nie wiem dlaczego, ale bardzo mnie zawstydziły te słowa. Wtulony nawet nie wiem kiedy zeszliśmy, ale było mi tak wygodnie i bezpiecznie w jego ramionach, że nie chciałem w ogóle schodzić. Zdziwiłem się gdy zszedł na sam dół i nadal mnie trzymał w ramionach. Zaskoczony rozglądnąłem się wokół widząc jak wychodzimy z budynku. Spojrzałem na bruneta i nasze oczy spotkały się ze sobą. Poczułem jak rumienie się delikatnie czując na sobie ten jego troskliwy wzrok. - Mam cię odstawić? - zapytał, ale nie potrafiłem oderwać od niego wzroku.
-Yhym - mruknąłem nie będąc pewnym tak naprawdę tego co chce, ale też nie chciałem aby miał problemy potem przez to iż mnie nosi. Poczułem jak delikatnie odstawia mnie na ziemię przez to na moich ustach pojawił się delikatny uśmiech.
-Mamy kawałek do przejścia, ale to nie jest tak daleko - oznajmił i poczułem jak delikatnie ciągnie mnie w swoją stronę. Dopiero gdy minął mnie mężczyzna na czymś zrozumiałem, że uchronił mnie przed tym.
-Co to?
-To był rowerzysta na rowerze - wyjaśnił, a ja zafascynowany patrzyłem za mężczyzną, który poruszał się na tym czymś.
-A co to rower? - spytałem chcąc dokładnie zrozumieć.
-Rower to pojazd dwukołowy na którym jeżdżą ludzie aby szybciej się poruszać po mieście - mówił prowadząc nas w stronę baru i musiałem przyznać, że już stąd czułem zapach jedzenia oraz mięsa.
-Co to te białe? - właśnie po nich szliśmy i zaczęło mnie zastanawiać jak to się nazywa.
-To jest zebra... - nie dałem mu dokończyć.
-Zabiliście zebrę aby zrobić z niej to coś?! - odsunąłem się od niego powarkując, a ja na dodatek jeszcze przeszedłem po tym zwierzęciu.
-Nie Erwin uspokój się! Zebra tak potocznie nazywany pasy dla pieszych, które jak zobaczyłeś służą do przechodzenia z jednej strony na drugą stronę - wpatrywałem się w niego, ale zerknąłem na te pasy i na niego.
-Powiedzmy, że uwierzę - mruknąłem zawstydzony swoim wybuchem, ale nie chciałem aby o tym wiedział. Po chwili byliśmy w jakimś zatłoczonym miejscu, które trochę mnie przerażało.
-Dobry Panie Montanha! - powiedział mężczyzna za ladą na którego zerkałem nieufnie.
-Siemasz Luigi! - uśmiechnął się brązowowłosy i spojrzał na mnie.
-A kto to z tobą jest? - zapytaj blondyn i wycofałem się za Grzesia.
-To mój klient, którego muszę ochraniać więc wiesz. Co chcesz zjeść? - cały czas czułem jego wzrok na sobie, ale tak naprawdę nie wiedziałem co mogę wziąć. Rozpoznawałem literki, ale nie wiedziałem co gdzie tu może być z menu - Na razie weźmiemy menu i podejdę z zamówieniem.
-Jasne - odparł mężczyzna uśmiechając się delikatnie i podał jakąś kartę Grzesiowi, który pociągnął mnie w ustronne miejsce gdzie nie było aż tylu ludzi.
-Wybacz zapomniałem, że tyle ludzi może cię przytłaczać tym bardziej nie znasz tutejszych rzeczy - mruknął i podsunął pode mnie kartkę - my patrzymy na zapiekanki chyba, że chcesz hamburgera, ale najlepsze są na Burgershocie, a trochę kawałek do tego miejsca mamy stąd.
-Spokojnie wystarczy zapiekanka i tak chyba nigdy nie jadłem - odpowiedziałem na jego tłumaczenie, które poniekąd było chyba słodkie, że tak się martwi. Spojrzałem na kartę i zrozumiałem chyba, że jedna jest z kurczakiem - chcę z kurczakiem.
-Średnia czy duża? - tego nie spodziewałem się i spojrzałem na niego, bo jako wilk zawsze jadłem tyle ile potrzebowałem polując, a nie wiedziałem ile tak naprawdę pomieszczę w tym ciele. - Po twoim wzroku widzę, że wezmę ci średnią, bo ja biorę sobie dużą.
-Dobrze - stwierdziłem, że on będzie znał się lepiej, a gdy zniknął westchnąłem gdyż bez niego czułem się jakoś dziwnie w tym miejscu. Niby tyle ludzi, a jednak czułem się dziwnie samotny. Grzesiek długo nie wracał, a ja znudzony leżałem wręcz na tym stole. Wyczuwałem zapach Monte, ale nie byłem pewny w jakim miejscu, bo jednak było pełno tych zapachów, które wręcz się mieszały ze sobą. Poczułem zapach kurczaka i zauważyłem jak policjant idzie w moją stronę, a w dłoniach miał te tak zwane zapiekanki. Poczułem jak mój brzuszek burczy domagając się już tego smakowicie wyglądającego jedzonka.
-Proszę twoja zapiekanka - podał mi ją i rzeczywiście było na niej dużo kurczaka oraz chyba warzyw - tylko ostrożnie, bo może być gorąca - ostrzegł mnie gdy podał mi jedzenie do ręki. Ostrożnie ugryzłem kawałek bułki takiej długiej na której były dodatki i musiałem przyznać, że była mocno ciepła. Spojrzałem na Monte, który wręcz pochłaniał to gorące jedzenie i nie mogłem uwierzyć, że można tak jeść. Po chwili ponownie ugryzłem zapiekankę i była nawet znośnie ciepła więc zacząłem jeść. Musiałem przyznać, że mocno mi zasmakowała i nawet nie wiedziałem kiedy zjadłem całą swoją gdy mój towarzysz miał jeszcze trochę. Niepewnie przysunąłem się do mężczyzny i proszącymi oczkami wpatrywałem się w niego. Gdy na mnie spojrzał od razu starałem się przekonać go by się jeszcze podzielił ze mną bez użycia słów. Gdy przysunął w moją stronę zapiekankę od razu wgryzłem się w nią pomrukując zadowolony. Ta była z jakimś innym mięsem jednak też była smakowita. Czułem ten wzrok na sobie jego, ale otworzyłem usta by dał mi jeszcze gryza. Nie zawiodłem się, bo od razu przysunął mi ją abym mógł się wgryźć ponownie. Nagle Monte zaczął się śmiać czego nie rozumiałem.
-Hm? - mruknąłem, bo inaczej nie dałem rady gdyż miałem całe usta wypełnione.
-Mogłem ci wziąć dużą jednak - powiedział i kciukiem nagle dotknął mojego kącika ust, a następnie oblizał palec - ubrudziłeś się keczupem malutki - na te słowa zarumieniłem się zawstydzony i uciekłem głową w bok. Oblizałem usta aby pozbyć się dodatków z nich i nie wiedziałem co mam robić gdyż już w miarę się najadłem. Jednak długo nie musiałem czekać żeby wyjść z tego baru i od razu odetchnąłem świeżym powietrzem gdyż było po prostu duszno tam dla mnie. Powolnym krokiem wracaliśmy do mieszkania lecz cisza, która między nami powstała była dość stresująca jak dla mnie. Gdybym miał ogonek to pewnie nerwowo by kręcił się od lewej do prawej, ale go nie miałem. Gdy weszliśmy do klatki schodowej niepewnie złapałem się poręczy i stawiałem małe kroczki by dojść pod odpowiednie drzwi. Poczułem nagle dłonie na swoich biodrach i spojrzałem na brązowookiego, który porwał mnie w swoje ramiona.
-Dałbym radę! - burknąłem niezadowolony.
-Oczywiście, oczywiście mój wilczku, a pod mieszkaniem doszli byśmy za rok.
-Cicho! - warknąłem na niego, ale wtuliłem się w niego bardziej, bo jednak czułem się bezpiecznie przy nim. Gdy mnie odstawił na ziemię byliśmy już w mieszaniu. Miałem wrażenie, że o czymś zapomniałem lecz nie potrafiłem sobie przypomnieć.
-To co baterię do autka i bawisz się? - zapytał mężczyzna obok mnie, który właśnie poszedł sobie do kuchni biorąc coś z blatu. Zapomniałem o tym Lamborghini, ale nie sądziłem aby coś takiego jak baterie go ożywiło lecz skinąłem głową na tak. Ruszyłem za nim i usiadłem na ziemi ciekawsko co robi z autem. Otworzył mu wnętrzności i włożył te tak zwane baterie do środka. Zrobił to samo z pilotem i podał mi go, uśmiechając się szeroko. Westchnąłem cicho i przycisnąłem przycisk w górę. Podskoczyłem przestraszony gdy auto ruszyło i wpatrywałem się w kontroler, a to w samochodzik.
-On jeździ?
-Tak Erwin on jest na baterie. Tylko nie podbijaj mi ścian - rzekł idąc do pomieszczenia z drzwiami. Zacząłem patrzeć co może te autko i zafascynowany jak szybko jest w stanie jeździć jeszcze nie umiałem go kontrolować za bardzo. No miałem nie obijać, ale wyszło jak wyszło.
Nie wiem nawet kiedy zrobiło się ciemno, a Grzesiu zaciągnął mnie do łazienki. Pokazał mi jak działa prysznic i ustawił wodę. Uwielbiałem się myć więc szybko ogarnąłem co i jak oraz wytarłem się w ręcznik ubierając na sobie te małe śmieszne spodenki co zakrywają mojego penisa, który nie był owłosiony jak u Grzesia. Zostałem położony w łóżku przez policjanta i musiałem przyznać rację, że ten dzień był mega męczący. Wtuliłem się w poduszkę co pachniała nim, ale on chyba nie miał zamiaru ze mną spać. Mruknąłem niezadowolony, bo czułem się samotny więc zmieniłem postać na wilka i zszedłem z łóżka otrzepując się oraz rozciągając. Po cichu wszedłem do pokoju obok i wskoczyłem na kanapę.
-Erwin idź spać - wymamrotał Grzesiu, ale ja nie chciałem spać sam więc zacząłem piszczeć cicho aby odchylił kocyk - dobra - mruknął robiąc mi miejsce więc od razu wskoczyłem pod kocyk i wtuliłem się w klatę piersiową bruneta. Zamruczałem zadowolony gdy poczułem jak obejmuje mnie dłonią i wtula bardziej w siebie, a gdy poczułem jak całuje mój nosek aż zadrżałem cały. Wtuliłem się bardziej i ziewnąłem oblizując pysk. Teraz mogłem iść spać, bo jest on przy mnie.
Czy Erwin otrzyma dowód?
Czy Grzesiu coś czuję do wilka?
2518 słów
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro