By zwalczyć lęk
Witam wszystkich serdecznie!
Co tam u was?
U mnie nawet okey no nie biorąc pod uwagę to, że cała dłoń poparzoną mam XDD więc jestem wycięta z pisania :c
Sadge trochę
Życzę wszystkim miłego dzionka ❤️
Myślałem, że już jest po mnie, ale usłyszałem przy sobie tylko kłapnięcie zębami i ciszę. Niepewnie uchyliłem powiekę, a następnie drugie oko przerażony sytuacją w której się znalazłem, gdyż serce biło mi niemiłosiernie szybko. Lękałem się, ale obiecałem, że sprawdzę ranę wilka, bo ona mnie prosiła o to. Teraz miałem spokojne sumienie, bo zrobiłem wszystko co mogłem dla tego dzikiego zwierzęcia, które nie powiem, ale fascynowało mnie sobą. Jednak chwilowo myślałem o tym aby uciec stąd, by nie narażać niepotrzebnie swojego życia, bo miałem jeszcze całe przed sobą, a nie chciałem go stracić w ten sposób. Dlatego niewiele myśląc od razu rzuciłem się do szczeliny prowadzącej do wyjścia z dolinki. Po chwili gdy byłem już na samej górze, brałem głębokie, ciężkie oddechy gdyż serce biło mi niemiłosiernie szybko nadal, a wymagałem od niego jeszcze więcej. Oparłem się o drzewo i oddychałem chaotycznie starając się w płuca wziąć jak najwięcej powietrza. Mimo strachu, który odczuwałem swoim całym ciałem to mój umysł był innego zdania. Był spokojniejszy, bo wiedział, że nic mi już nie grozi.
Wyciągnąłem telefon z kieszeni i spojrzałem na GPS, który nadał swoje położenie. Wziąłem kilka szybszych wdechów i na spokojnie ruszyłem w stronę samochodu. Moje serce miało dosyć już adrenaliny, bo najadłem się jej definitywnie dzisiejszego dnia za dużo, ale nie przeszkadzała mi ona aż tak bardzo gdyż napędzała mnie zawsze do działania. Niestety, ale czułem, że coś jeszcze nie rozwiązałem gdyż w głowie dalej miałem pytania na które nie znałem odpowiedzi, a raczej nie znalazłem ich. Nadal zastanawia mnie jak wilk i to na dodatek alfa nie ruszył z całym stadem. W końcu pojedynczo nigdy nie poruszają się, a ten osobnik sam się poruszał w stronę miasta. Coś tu nie grało w dalszym ciągu, a skoro o tym mowa będę naprawdę musiał przyjrzeć się temu srebrnemu wilkowi, przecież nie wydaje się być aż tak normalny jak inne choć może mi się po prostu tak wydaje.
Westchnąłem ciężko i powoli byłem coraz bliżej auta. Będę musiał znaleźć jakieś bliższe miejsce i przede wszystkim lepsze do tego aby tu wrócić, bo zostawienie samochodu w takiej odległości od miejsca docelowego jest niezbyt dobre. Nie podobało mi się tyle iść przez las, ale jeśli na mapach nie znajdę jakiegoś bliższego punktu gdzie mogę zostawić samochód to nie będę miał w sumie wyboru. Otworzyłem samochód wsiadając do niego i od razu wyłączyłem GPS, a następnie ruszyłem w stronę miasta, by wjechać na autostradę i skierować się do domu. Miałem dziś chyba zbyt dużo wrażeń jak na jeden dzień i trzeba było w końcu odpocząć gdyż mój organizm już miał powoli dosyć tego wszystkiego. Może naprawdę przyda mi się te wolne i odpocznę, wyśpię się jak każdy normalny człowiek. Muszę przyznać, że byłem wyniszczony, ale czy aż tak bardzo, by mieć tak długi odstęp pomiędzy pracą, a odpoczynkiem, to chyba nie koniecznie. Byłem świadomy ryzyka jak zauważą, że nie odbyłem odpowiedniego długiego czasu odpoczynku, to mnie wyślą siłą na ten urlop. Przemierzałem ulice miasta i po kilku minutach drogi zaparkowałem pod blokiem. Wyszedłem z wozu i na spokojnie skierowałem się do mojej klatki schodowej i na odpowiednie piętro.
Otworzyłem kluczami drzwi i wszedłem do środka. W salonie był delikatny nieporządek, ale nie przeszkadzało mi to aż tak, bo mogło zawsze być gorzej. Od razu rozebrałem się z ciuchów, które miałem na sobie i wziąłem jakieś luźniejsze kierując się do łazienki. Musiałem się myć z brudu, który na sobie miałem, bo czułem się cały brudny po tej akcji w lesie. Bez pośpiechu wszedłem do łazienki i wszedłem pod prysznic. Po ekspresowym myciu pod zimną wodą, która mnie orzeźwiła od razu ruszyłem do salono-kuchni aby coś przygotować do zjedzenia. Tylko zapomniałem, że moja wymówka była realna i w lodówce praktycznie nic nie ma. Niestety zadowolić musiałem się wodą i czerstwą bułką, ale lepsze to niż nic. Padnięty po ala kolacji ruszyłem do swojego pokoju i położyłem się na materacu swego łóżka, przykrywając się kocykiem. Nawet nie wiem kiedy odpłynąłem w krainę snu.
Obudziłem się w środku lasu. Zdezorientowany nie rozumiałem, dlaczego las i co ja tu robię. Rozejrzałem się wokoło starając coś dostrzec, ale nie widziałem praktycznie nic przez mrok panujący wokoło mnie, który utrudniał poruszanie się wśród drzew. Dlatego musiałem polegać tylko na intuicji i niepewnie ruszyłem przed siebie. Poniekąd wiedziałem, że to tylko jest sen i w każdej chwili gdy stanie się coś złego to się obudzę z tego snu. Lecz w głębi siebie czułem rosnący niepokój. Podążałem wśród drzew nie wiedząc gdzie tak naprawdę idę aż nie doszedłem do jakiejś wyrwy w skale przy której stał ten sam wilk co spotkałem go dziś. Jego złote oczy wpatrywały się w moją osobę, ale byłem tak zafascynowany nim, że nie wiem kiedy nawet wszedłem za nim do jaskini. W jaskini w której woda mieniła się delikatną niebieską poświatą, a rośliny, które rosły na skałach i ożywiały sobą grotę również w jakiś sposób dawały światło sobą.
Wilk stanął nagle spojrzał na mnie, a ja nie mogłem się ruszyć gdy zobaczyłem iż zaczął iść w moją stronę. Czułem jak serce zaczyna bić mi coraz szybciej aż w końcu wszystko zaczęło się rozmazywać.
Podniosłem się do siadu, oddychając chaotycznie. Nie rozumiałem, dlaczego te złote tęczówki mnie prześladowały i co ma to wszystko oznaczać. Było to dla mnie ciężkie do zrozumienia w końcu, przecież jestem tylko zwykłym człowiekiem. Patrzyłem się w sufit i starałem się w miarę uspokoić. Spojrzałem na zegarek w telefonie, a światło z włączonego ekranu oślepiło mnie przez chwilę, a gdy przyzwyczaiłem się do jasności zobaczyłem czwartą nad ranem na ekranie. Westchnął sfrustrowany, bo wiedziałem, że już nie pójdę spać, a skoro wstałem to mogłem coś porobić. Zszedłem z łóżka i podszedłem do szafy z której wziąłem świeże ciuchy i przebrałem się w nie. Nie wiedziałem co z sobą zrobić, bo nawet śniadania nie mam z czego zrobić więc chyba trzeba zrobić zakupy bądź jechać gdzieś by zjeść. Padło na Burgershota aby wziąć coś na wynos. Na szczęście obsługę mają 24/7 więc nie bałem się iż nie złoże zamówienia. Wziąłem telefon, portfel ze sobą i kluczyki do veci oraz do domu, a następnie wyszedłem z mieszkania i zamknąłem je na dwa spusty. Na spokojnie ruszyłem po schodach na dół. Nie spieszyło mi się w sumie nigdzie więc bez pośpiechu wyszedłem z klatki schodowej i spojrzałem w górę gdzie czyste niebo było pełne jeszcze widocznych gwiazd. W końcu za godzinę bądź dwie będzie świtać, a słońce wstanie za horyzontu. Wsiadłem do samochodu i odpaliłem silnik słysząc ten cudowny dźwięk warkotu silnika.
Wyjechałem z miejsca postojowego i skierowałem się prosto do restauracji. Nie byłem aż tak głodny, ale musiałem coś zjeść, bo kolacja nie była wystarczająca, by mój organizm czuł się pełny. Po kilku minutach powolnej jazdy zajechałem pod Burgershota i zaparkowałem na wolnym miejscu w sumie wszystkie były wolne przez godzinę w końcu ludzie wstają dopiero. Przecież o piątej muszą iść na ranną zmianę albo ludzie dopiero kończą zmiany więc nie patrzą na to aby zatrzymywać się na fast foodzie. Wysiadłem po cichu i ruszyłem do wnętrza budynku z którego można wyczuć zapach smażonych frytek i mięsa. Podszedłem do lady i uśmiechnąłem się do kobiety, która pracowała na Burgershocie w nocnych godzinach.
-Cześć Gregory! Na koszt firmy? - spytała, a ja kiwnąłem głową na tak.
- Co w takim razie zjesz?
-Hamburgera premium oraz duże frytki - odpowiedziałem spokojnie uśmiechając się słabo do niej. Byłem nieszczególnie wyspany, ale nie przeszkadzało mi to w końcu byłem przyzwyczajony do tego by nie spać.
-Na miejscu? - spytała odwzajemniając mój uśmiech, a ja kiwnąłem głową na tak. - Zaraz ci przyniosę, a ty sobie usiądź.
-Dobrze - odparłem i zająłem sobię miejsce przy oknie aby patrzeć się na wstające dopiero do życia miasto. Heidi przyniosła mi jedzenie za co podziękowałem jej i jadłem powoli frytki. Nagle do lokalu przez frontowe drzwi wbiegł zdyszany Carbo i zdziwiłem się tym co tu robi, a przede wszystkim przed czym tak ucieka.
-Kurwa ratuj! Capela mnie goni! - krzyknął i przeskoczył kanapę i wsunął się pod stół chowając się, a gdy to zrobił do środka przez drzwi wbiegł zadyszany Dante. Przez chwilę brał głębokie oddechy i rozglądał się na boki aż mnie zauważył.
-Ooo Grzesiek co tu tak wcześnie? - spytał się mnie czarnowłosy podchodząc do mnie do stolika, a ja uśmiechnąłem się do niego.
-Śniadanie jem - odparłem - a ty co tu?
-Nie widziałeś przypadkiem Carbonary? - spytał, a ja pokiwałem głową na boki kryjąc białowłosego.
-Nie widziałem go, a dlaczego miałby on tu być?
-Ten dziad mi wylał jogurt na mustanga! - westchnął mocno sfrustrowany przeczesał włosy.
-Życzę powodzenia w złapaniu go!
-Dzięki jakbyś go widział to mi napisz! Dorwę go kiedyś - burknął i ruszył do wyjścia z lokalu, a ja zerknąłem pod stół gdzie leżał skulony Carbo.
-Wiesz, że mustanga Dante nie tyka się, bo on potrafi zabić za to?
-Przekonałem się na własnej skórze - zaśmiał się nerwowo wstając i siadając naprzeciw mnie, a następnie ukradł mi frytkę - a ty skąd tutaj?
-No jem.
-A teraz tak naprawdę? Wczoraj miałeś być w sklepie. Dobrze wiemy, że unikasz fast foodów jak tylko możesz. Więc? - westchnąłem na słowa mężczyzny, bo miał całkowitą rację. Przejrzał mnie za szybko, a nawet nie sądziłem iż jest taki spostrzegawczy.
-Dobra - mruknąłem - nie byłem wczoraj w sklepie. Wróciłem za późno aby iść do jakiegoś sklepu i byłem zbyt zmęczony.
-Jaki powód?
-Rozwiązałem sprawę z zaginioną dziewczynką - wymamrotałem, a na sobie czułem ten zawiedziony wzrok brązowych tęczówek.
-Miałeś odpoczywać, a nie rozwiązywać zagadki! - rzekł oburzony, a ja westchnąłem zgadzając się z nim.
-Wiem, ale to było zbyt silne ode mnie. Intuicja podpowiadała za dużo i musiałem to sprawdzić.
-Czyli wtedy gdy dzwoniłem - nie dałem mu dokończyć gdyż wiedziałem do czego dąży.
-Jechałem sprawdzić pewne miejsce - odpowiedziałem cicho, a Carbo był niezadowolony i nie ukrywał tego.
-Miałeś odpoczywać Grzesiek, a nie latać wszędzie i nigdzie!
-Ja wiem... - teraz to on nie dał mi dokończyć.
-Jak tak dalej będzie to zostaniesz u nas w domu! - burknął - Wujek cię przećwiczy przez to iż nie odpoczywasz!
-Nic mi nie jest przecież Carbo! - powiedziałem na jego słowa gdyż nie chciałem utknąć w siedzibie Kuia. Wolałem mieć wolną rękę w tym co robiłem, a raczej co chciałem zrobić.
-Te przekrwione oczy to co?
-Po prostu nie wyspałem się i to tyle.
-No na pewno - prychnął i wgryzł się w frytkę kolejną więc przesunąłem mu je i wziąłem się za jedzenie hamburgera - widzę ten twój wzrok. Co się stało jeszcze?
-Nic po prostu - westchnąłem cicho - coś nie daje mi spokoju.
-Mów posłucham - oznajmił uśmiechając się do mnie.
-Dziewczynka zaginęła w dziwnych okolicznościach. Tak jak myślałem została porwana, ale nie w ten sposób jakbym chciał.
-W sensie? - zmrużył powieki i widocznie zainteresowałem go tym.
-Dziewczynkę znalazłem kilometry od miejsca jej zamieszkania wśród wilków. Jednego z nich widziałem wtedy na biwaku gdy poszedłem po drzewo - zacząłem tłumaczyć - a teraz te złote tęczówki mnie prześladują. Znalazłem dziecko, ale zostają pytania dlaczego wilk sam się tam wybrał? Dlaczego nie zostawił śladów? Gdzie było wtedy jego stado? Dlaczego porwał dziewczynkę, a rodziców zabił? To nie ma największego sensu!
-Spokojnie Grzesiek! - poklepał mnie po ramieniu - Może to jakiś mądrzejszy wilk?
-Nie trzyma to się kupy Carbo, dlatego myślę nad tym.
-Pojedziesz tam? - zapytał, a ja potwierdziłem skinięciem głowy - Wiesz, że to jest szalone?
-Dam sobie radę - odpowiedziałem mu uśmiechając się i wgryzłem się w bułkę z mięsem.
-Nie wiem Grzesiu, przecież to dzikie zwierzęta, a co jeśli mają wściekliznę? Pogryzą cię albo zjedzą? - rozumiałem obawę Nico, ale jak nie dowiem się prawdy to oszaleje. Muszę dowiedzieć się dlaczego. Muszę poznać prawdę i zrozumieć to wszystko. Zjadłem bułkę słysząc jak on narzeka i stara się mnie przekonać abym tego nie robił, ale ja już zadecydowałem. Muszę rozwiązać to do końca, bo czułem, że nie poznałem całej prawdy. Powodu mi brakowało, dlaczego wilk to zrobił i dlatego jest taki, a nie inny.
-Dzięki za twoje towarzystwo, ale ja znikam i życzę powodzenia w uciekaniu przed Dante - uśmiechnąłem się wstając, ponieważ słońce już wstało za widnokręgu więc to był mój czas aby jechać w las.
-Uważaj na siebie i pisz co jakiś czas dobrze? - mruknął cicho patrząc się na mnie zmartwionym wzrokiem. Jednak ja uśmiechnąłem się tylko na jego słowa.
-Spokojnie Carbo terminatora takiego jak ja nie da się powstrzymać! - za żartowałem z sytuacji choć odczuwałem lęk, ale co nie robi się po to aby dowiedzieć się znaczniej więcej o zagmatwanej sprawie. Wyszedłem z budynku i ruszyłem do samochodu by następnie wyjechać z parkingu. Kierowałem się od razu w stronę lasów tam gdzie był biwak.
Oczywiście zerknąłem na mapę czy nie ma czegoś bliżej, ale czułem problem w namierzeniu tego miejsca na elektrycznej mapie. Westchnąłem niezadowolony iż będę musiał znów przemierzyć taki kawał drogi, ale nie miałem w sumie innego wyboru. Coś za coś jak się mówi. Po pół godzinie jazdy w stronę w którą chciałem się udać. W końcu podjechałem pod ten las i wiedziałem, że nie ma już ucieczki. Wjechałem na polną ścieżkę i jechałem nią wiedząc, że jeśli spotkam się w oko w oko z wilkiem mogę tym razem nie mieć tyle szczęścia. Zaparkowałem wóz dalej aby aż tyle nie chodzić i ruszyłem z pamięci do miejsca gdzie odnalazłem dziewczynkę. Po spokojnym spacerze w stronę dolinki stwierdziłem iż będę trzymać się na odległość i będę tylko przypatrywać wszystkim dokoła. Dlaczego też znalazłem zejście na półkę skalną, którą widziałem wczoraj i zszedłem na nią siadając sobie na niej. Miałem bardzo dobry widok na wszystkie wilki czy to co się działo na dole. Ciekawiło mnie wszystko co związane z nimi, a szczególnie z pewnym osobnikiem na którego szczególnie miałem oko. Po dwóch godzinach leżenia na brzuchu na którym się położyłem. Musiałem się podnieść, ale przez przypadek w czasie podnoszenia się coś spadło co stworzyło huk z mojej strony, a wzrok wszystkich wilków spoczął na mnie. Czułem jak po moim ciele przechodzi dreszcz lęku, ale nie ruszyłem się choć na chwilę. Wpatrywałem się w srebrnego wilka i nie wiem czy on tak samo jak ja był zdziwiony moją obecnością tutaj czy mi się tylko wydawało. Podniosłem się jednak powolutku, bo nie chciałem zlecieć przez przypadek w dół. Czułem się dziwnie, ale nie mogłem oderwać wzroku od tych niespotykanych oczu, które wręcz biły tajemniczością i sekretem, który chciałem poznać. Zdecydowanie nie zostało mi nic innego jak starać się aby zyskać zaufanie wilka choć wiem, że to nie będzie łatwe zadanie.
Co skrywa w sobie wilk?
Czy Gregory znajdzie odpowiedzi na swoje pytania?
2364 słów
Kolejny rozdział 26.04
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro