Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

𝓱𝓲𝓼𝓽𝓸𝓻𝓲𝓪 𝓹𝓻𝔃𝓮𝔃 𝔃𝔂𝓬𝓲𝓮 𝓹𝓲𝓼𝓪𝓷𝓪

Była już noc. Tak bardzo upragniona przez wszystkich, zamierzała pokazać swe niecodzienne oblicze. Nie było one nowością - znane było już od pokoleń. Z jednej strony tak bardzo potrzebne, z drugiej zaś tak bardzo niechciane.

Ale opinia ludzka nigdy nie interesowała życia. Ono jako reżyser rozdawało napisany już scenariusz, który nie kiedy z każdą kolejną kartką stawał się coraz większą tragedią.

Zawsze jasne gwiazdy nie zamierzały się dziś pojawić na niebie. Zamiast nich ukazał się księżyc. Sam, bez swych towarzyszek wydawał się smutny, ale tej nocy pisane mu było pełnić wartę nad ludzkością w samotności.

Chociaż czy był samotny wiedząc ile par oczu na niego patrzy? Możliwe, że tak.

Leniwie wyłonił się zza granatowych chmur, które nie wyglądały przyjaźnie. Wręcz przeciwnie. Były one przerażające i straszne. W niczym nie przypominały obłoczków, sprzed kilku godzin, które zdawały się być bielsze niż sam śnieg.

Wiatr zaczął powiewać coraz mocniej, a po szybach niewielkich domów płynęły krople deszczu. Burza miała się zjawić lada moment. Nie trzeba było bardzo długo czekać - błyski i grzmoty nie zamierzały marnować czasu jaki został im dany, aby tej nocy dzieci nie mogły zasnąć. Burzowe chmury przysłoniły księżyc, który mimo mocnej barwy obłoków, chciał się przebić przez nie. Bezskutecznie. Jedynym co pełniło rolę światła były błyskawice, które jak na wyścigu przebiegały przez czarne tło niebios.

Ciemność zapanowała nad światem, mimo tego, że kilka godzin wstecz wyglądał on niczym bajka. Ale choćby cały świat był pogrążony w ciemności, zawsze jest jakieś światełko.

Nawet jeśli jest to tylko niewielki płomień lampy z maleńkiej chatki, znajdującej się w samym środku lasu.

- Spokojnie Ela, wszystko jest dobrze - staruszek położył swoje dłonie na dłoniach żony. - Nie będzie tak długo padać, kiedyś przestanie - uśmiechnął się.

- Ty się chyba nigdy nie zmienisz - prychnęła. - Przecież wiesz, że kocham deszcz.

- A tamta burzowa noc? - zagadnął starzec.

- Była wyjątkiem, bo czekaliśmy na lekarza, a ja umierałam z bólu, bo twój pierworodny chciał już poznać ten świat - zaśmiała się. - Z resztą wiem, że będzie dobrze Władek - zaszkolne oczy kobiety wyglądały niczym morskie perły. - Z Tobą zawsze jest dobrze - wystarczyło, aby kobieta ledwo uniósła kąciki ust, a twarz jej męża rozjaśniła się w jednym z tych uśmiechów, który przypominał jej wszystkie dobre chwilę spędzone w małżeństwie. A tych było wiele.

- Oj Ela, Ela - zaśmiał się starzec. - Co ty ze mną zrobiłaś? - radosne iskierki niemal tańczyły w jego oczach.

- Ja nic - odparła kobieta. - To miłość Władek, to miłość - wyszeptała kiedy mężczyzna nadchylił się nad nią, ujął jej podbródek i złożył czuły pocałunek na ustach.

Kiedy Władysław zakończył pocałunek, znów usiadł na brzegu łoża i trzymał żonę za rękę. Ona okryta pierzyną wciąż się uśmiechała.

- Wiesz, że od zawsze nie wierzyłem w miłość - wbrew pozorom bawił go fakt, że życie grało z nim w nie zbyt czystą grę. - Sądziłem, że nie ma tym świecie takiego uczucia z prawdziwego zdarzenia. Że miłość to tylko bajka, sen, który zdarza się tylko tym wyjątkowym. A mi? Chłopu ze wsi pozostało tylko marzyć, że gdybym był kimś innym, żyjącym w innym świecie, wszystko było by inaczej - spojrzał na żonę, która z zaciekawieniem słuchała opowieści. Opowieści, którą znała, ale mimo tego słuchała jej za każdym razem. - I wtedy Elu, życie wydawało się nudne i monotonne. I było takie dopóki nie zobaczyłem Ciebie na festynie - kobieta poszerzyła uśmiech na to wspomnienie. - Do tej pory pamiętam, że miałaś wtedy długie, czarne loki rozpuszczone, a czerwona sukienka w kwiatki nadawała Ci uroku. A potem zaczęło się wszystko. Wszystkie spotkania, rozmowy, nasza znajomość - przyłożył dłoń do czoła, tak jakby chciał obetrzeć pot, którego nie było.

- Bałeś się tego? - zagadnęła staruszka.

- Jak niczego innego w życiu - odparł pewnie. - Sądziłem, że przy takim gościu jak ten panicz, ja zwykły chłopina nie mam żadnych szans. I słowo daję Elu, że biłem się z myślami czy nie rzucić się na kolana przed Tobą i błagać, abyś dała mi ostatni wieczór, który będę mógł spędzić z Tobą, zanim odejdziesz do niego - mimo tylu lat od zaistniałego wydarzenia widać było, że mężczyzna wciąż się bał tego, że kobieta mogłaby zostawić go dla innego.

- Ale jakoś od 55 lat nie poszłam do niego  Władek - dokończyła Elżbieta. - Tylko jestem z Tobą. I każdy wieczór jest nasz.

- Każdy wieczór Elu - ucałował wierzch dłoni kobiety.

- Obiecaj mi coś Władek - wyszeptała, nie chcąc burzyć atmosfery jaka zapanowała między nimi. Spokojnej, pełnej wspomnień i ciepła.

- Obiecuję Eluś - patrzył na żonę z czułością niczym na najpiękniejsze cudo tego świata.

- Jeszcze nie teraz. Nie zdążyłam powiedzieć! - zaśmiała się kobieta. - Czy ty zawsze musisz być taki wyrywny?

- Tak muszę.

Westchnęła. Jej mąż od zawsze działał odruchowo, jednak zawsze była to przemyślana decyzja. Zawsze. Nawet wtedy kiedy biegł za nią po polu, aby w świetle księżyca wyznać jej, że życzy jej szczęścia, bo jeśli ona będzie szczęśliwa, on zazna spokoju. Jednakże nie będzie szczęśliwy bez niej, bo jego szczęściem jest właśnie ona.

- Obiecaj mi, że będziesz szczęśliwy.

Nie było ciszy, której się spodziewała. Nie było chwili, w której mógłby się zawahać. Odparł od razu. Tak jakby był na to przygotowany.

- Obiecuję - mimo łzy toczącej się po policzku starca, jego głos był pewny.

Uśmiech na twarzy starszej kobiety spowodował uśmiech mężczyzny. Wciąż się uśmiechali. Ich całe małżeństwo było przepełnione radością. Radością każdego dnia, nawet tego najbardziej burzowego. Trzymali wciąż splecione dłonie tak jak w pamiętnym dniu ślubu. Siwe włosy były dowodem, że mimo wszystko można przetrwać życie razem. Mimo sztormów, grzmotów, burz i niepokojów.  Patrzyli na siebie jakby było im dane widzieć się pierwszy i ostatni raz w życiu. Dwie pary oczu, tak bardzo zakochane, ciepłe i pełne wzruszenia przeszywały się nawzajem.

Za oknem grzmot dał o sobie znać wszystkim mieszkańcom okolicznych wiosek i miasteczek. Ludzie mimo szalejącej natury spali. A w małej chatce pośrodku lasu? Tam został już tylko niewielki płomień lampy i jedna para oczu, zakochana i przepełniona tęsknotą.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro