Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

26 - Prawda


Pan leciała do domu, myślała nad tym co się stało. Teraz już ostatecznie ośmieszyła się przed Junem, pokazując jaka jest słaba. Kiedy poszedł miała wrażenie, że cała wiedza z niej uleciała.

Zatrzymała się, kiedy dostrzegła znajome miejsce. Lewitowała nad domem Kazukiego. Delikatnie opuściła się na wysokości drugiego piętra okazałego domu. Szybko znalazła odpowiednie okno i zapukała. Chłopak tylko odsunął je i gestem zaprosił ją do środka. Leżał na łóżku, opierając się o parapet i coś czytał. Pan usiadła na krześle i czekała aż skończy lekturę.

— Rozłóż te swoje notatki, zaraz się pouczymy – wydukał znad książki.

Bez słowa posłuchała i rozłożyła zeszyty. Spojrzała na notatki i czuła jak powraca strach. Rozumiała, że Kazuki jest jej ostatnią nadzieją. Wiedziała, że udziela korepetycji, więc musiał znać różne sposoby nauki. Usłyszała jak chłopak zamyka książkę i po chwili siada obok, na przygotowanym krześle. Spojrzał na notatki, nie widział w tym nic trudnego. Wiedziała, że podejdzie do niej jak do innych, którzy mogą tego nie znać.

— Kazuki, zapłacę Ci za korepetycję, ale nie wiem kiedy – wyszeptała.

— Mam specjalną zniżkę dla bratanic moich przyjaciół. – Uśmiechnął się. — Gwarantuje pełną naukę za uśmiech, co Ty na to?

— Uśmiechnę się jak to zdam...

— Przecież to umiesz, umiałaś to już wcześniej. – Spojrzał na nią znacząco. — Uczyliśmy cię tego.

— Jeśli się pomylę i nie zdam tego to – zacięła się na chwilę, powstrzymując łzy. — Kazuki, będę musiała powtarzać rok...

— Co rodzice na to?

— Myślą, że już wszystko nadrobiłam... Nie chce ich denerwować, szczególnie, że mama ostatnio dużo śpi, rano wymiotuje... Boję się o nią.

— Zapewniam, że nic jej nie jest – wyszeptał znając prawdę. — Zacznijmy naukę, zdasz to jutro na piękną piąteczke!

Wszystko dokładnie tłumaczył, podawał przykłady, zadawał ćwiczenia. Za każdym razem szło lepiej. Była spokojniejsza z każdym rozwiązanym zadaniem. Minęła godzina i wszystko wiedziała i nie czuła strachu.

— Jun Ci powiedział? — wydukała, kiedy zaznaczył ostatnie zadanie jako poprawne, które wykonała.

Kazuki chwilę wahał, jakby trochę teatralnie chciał powiedzieć że nie, ale nie umiał. Pan patrzyła na niego ze smutkiem, który widział częściej w jej oczach niż raz, czy nawet dwa razy. To było spojrzenie zagubionej dziewczynki, którą wszyscy okłamują.

— Kazuki czy ja jestem zła? — wyszeptała, kiedy nie usłyszała odpowiedzi na poprzednie pytanie.

— Jesteś raczej... — przerwał na chwilę. Uśmiechnął się pod nosem, odpowiedź była dla niego prosta i zwyczajnie banalna. — Pan. Po prostu Pan.

— To źle czy dobrze?

Ledwo było ją słychać. Zrozumiał, że była zagubiona i próbowała się odnaleźć. Wiedział, że nie jest tą osobą która musi z nią o tym rozmawiać, ale w pokoju byli sami i najprawdopodobniej nikt się nie spodziewał, że jest właśnie tutaj. Wzruszył ramionami z uśmiechem którego nigdy nie pokazywał, chyba, że młodszej siostrze.

— Wujek Goten jest na mnie zły...

— Przerwałaś mu randkę – przerwał, przewracając oczami. — Po pierwsze to nie pierwszy i nie ostatni raz, po drugie Lydia jest dziwna.

— Jeśli będę wiedziała to obiecuję, że...

— I tak to zrobisz – zaśmiał się, ponownie wcinają jej się w zdanie. — Od kiedy się urodziłaś byłaś oczkiem w głowie każdego, mimo że Goku nie był cały czas, zawsze wiedział co u Ciebie.

— Przecież to dziadek, on wie wszystko – zmarszczyła brwi.

— To prawda, Goku wie dużo – wyszeptał. — Ufasz dziadkowi?

Spojrzał na nią pytająco mimo, że znał odpowiedź. Kto nie znał? Jej dziadek był dobry, bezinteresowny i kochał Pan ponad wszystko, tak samo jak swoich synów. Kazuki zrozumiał że dopiero w Pan dojrzał niewinność. Dlatego z boku mogło wyglądać jakby ją kochał bardziej od synów. Oni albo nie widzieli ojca od lat, albo urodzili się i go nie było. Jego wnuczka była inna. Od dnia narodzin Goku po prostu był.

Kazuki nawet przypomniał sobie jak przyleciał do domu brata Gotena i zobaczył jak Goku prowadzi Pan przed domem. Goten od razu zafascynował się, że jego bratanica chodzi, zaś ojciec zachowywał się jakby to było normalne. Trzymał małą Pan za rączkę, a ona robiła malutkie kroki. Był nawet zaskoczony, że jego syn robi z tego takie wydarzenie wołając Gohana i Videl.

— Przecież to normalne, że ktoś chodzi – wydukał Goku niepewnie.

— Tato, to jej pierwsze kroki – wyszeptał kucając naprzeciwko Pan. — Jesteś już taka duża, że sama chodzisz?

— Ja ją prowadzę. – Podrapał się po głowie mężczyzna ze zdziwieniem.

— Panie Goku – podszedł bliżej Kazuki. — Przecież nawet ty nie umiałeś latać, zanim postawiłeś pierwsze kroki.

Po chwili doszedł do tego, że nie zwrócił się na per pan, tylko na ty. Może nie bezpośrednio, ale okazał mu brak szacunku, na który Goku po prostu zasługiwał swoim wiekiem. On tylko się zaśmiał i zrozumiał w części co chodzi.

— Mądry ten twój kolega. – Spojrzał na Gotena, który tylko obserwował Pan. — Jak coś zajmiecie się nią?

Potwierdzili tylko, wiedzieli, że nie chodzi o trzymanie jej kiedy uczy się chodzić. Mieli ją chronić, kiedy on nie będzie umiał. Pan puściła dziadka i wystawiła rączki do Gotena powtarzając tylko „uja", kiedy ją wziął w ramiona, pomachała do Kazukiego z uśmiechem, piszcząc „kzugi!". Tak, bardzo długo nie był Kazukim tylko Kzugim, co w ogóle mu nie przeszkadzało.

Teraz patrzył na Pan, która borykała się z problemami, już nie patrzyła na niego roześmianymi oczami, tylko prosiła o zwykłą pomoc, nie tylko w lekcjach ale tak po prostu. Chciała z kimś porozmawiać, kto nie odprawi jej z kwitkiem, a będzie mogła posłuchać rad.

— Dziadek powie mi zawsze prawdę – wydukała z lekkim zwątpieniem. — Chociaż sama nie wiem...

— Nie chce ci zdradzić co z mamą?

Spojrzała na niego jakby wyczytał jej najskrytsze myśli. Zrozumiał, że każdy robił jej ogromną krzywdę, nie zdradzając co się dzieje z Videl. Tylko czy to on był osobą, która ma to wyjaśnić? Teoretycznie był obcy, zwykły przyjaciel Gotena, w praktyce to oni dawali mu ciepło rodzinne i zrozumienie.

— Nikt mi nie chce powiedzieć, a jeśli mamie dzieje się krzywda? Powinnam to wiedzieć...

— Skoro nie wiesz to nic złego się nie dzieje. – Uśmiechnął się serdecznie. — Młoda co cię bardziej martwi te egzaminy czy mama?

— Egzaminy – wydukała prawie jakby zapomniała jak się mówi. — Jeśli ich nie zdam będzie czuła się gorzej.

— O egzamin się nie martw, po pierwsze to umiesz, a po drugie twoja nauczycielka jest przewidywalna. – Zaśmiał się. — Dokładnie te same zadania daje na poprawkach, minimalnie zmienia dane, na co również jesteś gotowa. Dałem ci dokładnie te same zadania, z takimi samymi danymi jak te które zobaczysz na słabym kserze sprawdzianu.

— To oszustwo... – Zauważyła niepewnie.

— Gdybyś tego nie umiała i dostała odpowiedzi to tak, ale ty sama, bez stresu je rozwiązałaś przy mnie.

— A jak zmieni coś?

— To zmieni jedynie wynik, tylko to – uśmiechnął się. — Ty to umiesz, tylko ciągle się boisz...

— Cały czas tylko powoduje problemy...

Nie dokończyła ponieważ obok nich pojawił się Goku. Pan od razu zauważyła, że zmienił strój, zamiast pomarańczowego dresu miał na sobie najzwyklejsze ciuchy. Dla każdego osoby to byłoby normalne, jedna jej dziadek nie nosił dresów z sieciówek, zawsze wygląd ubrań dopasowywał do stylu Genialnego Żółwia. Krople potu też ukazywały się na jego czole, wyglądał jakby był oderwany od treningu.

— Kaio szepnął mi, że jest późno, a ciebie nie ma w domu. — Sama nie wiedziała czy był zły czy raczej zawiedziony. — Dobrze, że teraz mogę Cię znaleźć.

— Panie Goku... — odezwał się Kazuki. — Pan chyba musi poznać powód chorób jej mamy.

Zaakceptował jedno słowo „chorób" i dla nastolatki było pewne, że dzieje się coś złego. Patrzyła na dziadka i powoli zaczynała czuć to samo co w pokoju Juna. Bezradność, strach i opuszczenie. Czuła jak dłonie całe jej się trzęsły. Spojrzała na Kazukiego, on wiedział. Znał każdy sekret i jej nie powiedział. Zresztą tak samo jak dziadek. Goku sam nie wiedział co robić, to nie on powinien jej powiedzieć o ciąży Videl.

— Dziadku okłamujesz mnie?

Usiadł na kanapie i wystawił do niej ręce. Powolnie podeszła i usiadła na kolana, nie chciała go przytulać. Po pierwsze była zawiedziona, że coś przed nią ukrywa, a po drugie był cały spocony.

— Twojej mamie nie dzieje się krzywda, ale obiecałem, że to rodzice wszystko wyjaśnią.

— Mam ci wszystko mówić a sam coś ukrywasz...

— Polecimy do ciebie i rozkaże rodzicom Ci wszystko powiedzieć, co ty na to?

Mimo, że był mokry przytuliła go. Kazuki patrzył na nich, cieszył się, że wszystko się układa i postawił niewielką cegiełkę do szczęścia Pan. Złożył jej notatki i podał.

— Daj znać jak poszedł egzamin.

— Dziękuje, że mi pomogłeś!

Chwyciła dziadka i ich przeniósł do rodziców, którzy powoli zaczynali się martwić o córkę. Kiedy się pojawili od razu do nich podbiegła i przytuliła. Goku usiadł na kanapie. Pan usadziła Videl i Gohana naprzeciwko, a sama dosiadła się do dziadka.

— Musicie powiedzieć Pan co się dzieje – powiedział otulając wnuczkę ramieniem. — Jeśli wy tego nie zrobicie, ja będę musiał.

— Dziadek nie chce mieć przede mną tajemnic. – Zmarszczyła brwi. Bała się tego co może usłyszeć. — Nie może mieć, jeśli ja mam mu mówić wszystko.

Gohan ściągnął okulary, nie bardzo wiedział od czego zacząć. Videl patrzyła na córkę i trochę się bała. Jest jedynaczką, przywykła, że jest w centrum uwagi, a teraz miałaby z kimś się dzielić całą rodziną. Szczególnie dziadkiem, chociaż miała wrażenie, że tu się nic nie zmieni. Pan znajdzie zawsze sposób, aby być w centrum jego uwagi, ten sposób będzie zawsze skuteczny.

— Mamusiu – wyszeptała marszcząc bardziej brwi. — Wymiotujesz, raz jesteś smutna, czasem radosna, a najczęściej zmęczona, chociaż leżysz w łóżku. Chcę wiedzieć jeśli jesteś chora.

— Pan to nie tak...

Gohan się zaciął widząc jej smutek i to jak mocno wtula się w jego ojca. Videl położyła dłoń na jego ramieniu i uśmiechnęła się życzliwie w stronę córki.

— Jestem zdrowa, ostatnio tak zdrowa byłam jak miałam ciebie pod sercem.

— Przecież źle się czujesz każdego dnia...

— Twoja mama po prostu niedługo urodzi ci rodzeństwo – uśmiechnął się Goku.

— Ale super!

Podbiegła i ich przytuliła, oboje byli zdziwieni. Pan przystawiła ucho do brzucha swojej mamy i czekała na cokolwiek, jakiś znak od jeszcze nienarodzonego rodzeństwa. Kątem oka patrzyła na dziadka, który już był spokojny, że nie musi przed nią czegoś udawać. Wtuliła się w mamę i słuchała dalej, jednak nic się nie działo. Podniosła się i spojrzała na brzuch z grymasem.

— To nudne...

— To samo powiedziałem jak chciałem posłuchać jak ty się wiercisz – odezwał się Goku.

— Ale jak się urodziłam to już się nie nudziłeś? — zapytała z blaskiem w oku.

— Właściwie to nie. – Podrapał się po głowie niepewnie. — Tylko, że raczej nie Ty zajmowałaś mój czas...

Pan oniemiała, myślała, że od samego początku była taka ważna dla swojego dziadka, ale prawda była inna. Goku się podniósł widząc zaszklone oczy i wziął ją na ręce.

— Twój dziadek nie panował nad siłą więc był raczej daleki od tulenia swojej wnuczki – odezwał się Gohan. Skłamał aby ratować więź jego ojca z Pan. — Od początku Cię kochał.

— Dziadku to prawda? — Spojrzała na niego nieśmiało.

Goku najpierw spojrzał na syna, później na Videl, a na sam koniec na Pan. Pogłaskał ją po poliku, wiedząc, że to ją uspokoi.

— Kiedy wziąłem Cię na ręce po raz pierwszy, twój tata stał i pilnował żebym Cię nie skrzywdził. Wcześniej taką kruszynkę trzymałem jak on się urodził. Patrzyłem na te twoje ślepka i szybko oddałem cię babci, żeby nic złego nie zrobić.

— Nie jesteś zły – przerwała mu wtulając się.

Goku spojrzał na syna, który sam nie wiedział co robić. Zgadzał się z córką, ale był świadomy co zaraz nastąpi i gdyby mógł uciekłby jak najdalej. Videl tylko przygryzała wargę bojąc się, że jej córka zostanie skrzywdzona i to przez osobę której ufała zawsze i wszędzie.

— Byłem złym ojcem i tak samo na początku kiedy zostałem dziadkiem – wyszeptał. — Wybrałem trening zamiast bycia przy tobie, przy was.

Spokojnie usiadł na kanapie tuląc ją do siebie. Nie zareagowała szczególnie na jego wypowiedź, jakby była tego świadoma. Ona po prostu wiedziała doskonale jaki jest dziadek. Po chwili wychyliła się z jego ramion i spojrzała smutno.

— Ciesze się, że będę miała rodzeństwo ale nie chce żebyś – zawstydziła się ze smutkiem. — Nie chciałabym żebym...

— Zawsze będziesz moim cukiereczkiem. – Pocałował ją w czoło, wiedząc o co jej chodzi. — Umiesz się dzielić, ale to zawsze będzie Twoje, tego nikomu nie oddamy.

— My też będziemy Cię zawsze kochać z całych sił – odezwał się Gohan, na myśl, że mogłaby o tym zapomnieć. — Zawsze będziemy się martwić.

Pan odsunęła się od dziadka i spojrzała na rodziców. Tata patrzył na nią ze smutkiem, a mama trzymała go pocieszając, nie używając nawet słów. Uśmiechała się na ten widok. Byli idealnie dobrani, mimo wielu różnic. Marzyła o takiej relacji, właściwie to chciała aby stworzyć z Junem. Powstrzymała łzy bezradności, które w niej były. On właśnie miał randkę z dziewczyną, która była w jego wieku i była ładna. Musiała go wyrzucić z głowy, szczególnie, że miała powód do radości.

Jej mama była zdrowa, a wszystko co się działo było spowodowane tym, że niedługo będzie starszą siostrą. Musi się tego nauczyć, nie myśleć o nim.

— Nie musicie – wyszeptała. — Mamusia musi odpoczywać, obiecuje, że po szkole będę wracać od razu do domu i robić wszystko aby mogła odpoczywać, ale lubię jej kanapki do szkoły...

— Jeszcze trochę i wszystko się unormuje kochanie – uśmiechnęła się Videl. — To wszystko co tak Cię przerażało to normalne rzeczy w ciąży. Jak przestanie być nudno u Twojego rodzeństwa to Cię zawołam, będziesz pierwsza!

Wiedziała o co chodziło, według jej córki, dziecko pod sercem to ciągłe wariacje, jakby trwała tam impreza. Trochę ją to rozbawiło i chyba Pan to zrozumiała, bo przytuliła dziadka i się zaśmiała. Zrozumiała coś jeszcze, nie ważne jak bardzo Pan się na nią zdenerwowała wieczorem, rano brała śniadanie przygotowane do szkoły i nic nie mówiła. Takich sytuacji było mnóstwo, praktycznie powtarzała się co drugi dzień. Jednak dalej uśmiechały się do siebie każdego poranka.

— Dziadku nie możesz tyle trenować. – Spojrzała na niego. — Musisz ze mną chodzić na zakupy, pomagać w ustrojeniu pokoju, powinieneś też pomóc babci w dostosowaniu domów do niemowlaków, nie będzie czasu żebyś wymykał do Kaio!

Wymieniała na palcach jego zadania, mężczyzna siedział i był przerażony. Wymieniała zadania jedno po drugim, a on nie mógł nic powiedzieć. Musiał pozwolić po prostu się wygadać. Zerknął na syna, Gohan patrzył przed siebie i wyglądał jakby świat mu się walił, w końcu nie tak chciał przekazać córce informacje.

— Mogę robić zakupy, ale w resztę mnie nie mieszaj! — Uśmiechnął się do niej. — Myślę, że co do organizacji życia niemowlaka pomoże twój tata!

Gohan nie mógł uwierzyć w to co usłyszał. Jego ojciec zabrzmiał jakby to dokładnie przemyślał, a uśmiechem tylko to potwierdził. Pan do niego podbiegła i zaczęła wszystko planować. Videl słuchała i czuła się nieswojo.

— Powinnam wam coś powiedzieć – wydukała. — Byłam dziś u lekarza...

— Nie byłaś zapisana – przerwał jej Gohan zaskoczony. — Miałaś być u lekarza za tydzień!

— Przyjął mnie poza kolejnością, bo czułam, że dzieje się coś dziwnego – od razu wyjaśniła.

— Mamusiu ale jest dobrze?

Pan ją przytuliła zmartwiona. Jej mama nigdy nie dramatyzowała co do swojego zdrowia, zawsze w jej oczach była zdrowa i silna.

— Cóż – westchnęła odpowiadając. — Powiem Ci coś na uszko, żebyś była pierwsza.

Pan uśmiechnęła się, a Videl wyszeptała jej kilka zdań do ucha. Zarówno Goku jak i Gohan czekali na wyjaśnienia. Pan wróciła spokojnie koło dziadka i usiadła ze skrywanym uśmiechem udając dorosłą. Śmiała się sama z siebie, ale chciała im się odegrać. Założyła nogę na nogę i chwile myślałą co ma powiedzieć.

— Cóż panowie – wyprosto się dumnie. — Skończyły się zabawy, musicie mi pomóc i dziadku nie słyszę sprzeciwu!

Chciał coś powiedzieć, ale Pan go od razu powstrzymała. Spojrzała na niego znacząco, a on nic nie mógł zrobić, pocieszał się, że Gohan również musiał się jej słuchać. wała 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro