25 - Panika
Pan z łzami odleciała z domu dziadka. Tam właśnie wysłał ją Piccolo, aby Goten pomógł dziewczynie w lekcjach, Nameczanin najpierw siedział z nią na skałach i posłuchał wyżaleń, jednak kiedy temat wszedł na szkołę mruknął, aby udała się do kogoś kto się na tym zna. Zanim odleciała, pogłaskał ją z uśmiechem, widząc jego szczerą radość nawet nie umiała być zła za zniszczenie fryzury. Po prostu pomachała mu i odleciała.
Chciała, aby jej wujek chwilę z nią poćwiczył kilka zadań, on jednak dał do zrozumienia, że bardzo mu przeszkadza. Nie do końca wiedziała kiedy wylądowała pod domem babci Juna. Doskonale wiedziała, że chłopak tam mieszka i powinna go unikać, jednak jakby coś ją tam prowadziło. Chwilę się wahała, mimo to podeszła do okna dawnego pokoju i delikatnie zapukała. Wiedziała, że chłopak siedzi pod nim, widziała jego kolana wystając znad framug.
— Nie ma nikogo – usłyszała.
— Jun, proszę pomóż mi – wyszeptała powstrzymując kolejne łzy.
Chłopak się podniósł z impetem i wychylił aby upewnić się, że te słowa na pewno wypowiedziała Pan. Słysząc jej głos bał się, że coś jej się stało, jednak dziewczyna stała pod oknem i nic jej nie było. Powoli kamień z serca mu spadł, jednak nie do końcu. Widział zmartwione spojrzenie Pan.
— Dlaczego płakałaś? — wydukał. — Ten Archie coś Ci zrobił? — wydukał przez zęby, na samą wizję chłopaka.
— Mam jutro ważny egzamin, a nic nie rozumiem – odpowiedziała pokazując swoje zeszyty. — Wujek Goten nie chciał mi pomóc...
— Ma randkę, wzdychał do niej od roku, więc nie oczekuj cudownego wujka – zaśmiał się. — Wskakuj, coś poradzimy.
— Nie przeszkadzam Ci? — wyszeptała, przeskakując parapet. — Czytałeś coś...
— Mam na to ponad tydzień, więc może poczekać – odpowiedział. — Pokaż lepiej czego nie rozumiesz, uwiniemy się raz dwa, a Ty zdasz co trzeba.
Chłopak usiadł na krześle przy biurku, odsunął swoje notatki, a ona położyła zeszyty. Jun spojrzał na zadania. Dla niego były wręcz banalne, zresztą wiedział, że dla niej też. On, Goten i Kazuki tłumaczyli jej to kilka razy, kiedy sami się uczyli z tego materiału, w jej w domu. Pan stała nad nim i jakby czekała na reakcję. Rozejrzał się i zrozumiał, że nie miał gdzie jej posadzić.
— Są dwie opcje – wydukał. — Albo jedno z nas będzie stało nad drugim denerwując się wzajemnie, albo usiądziesz mi na kolanie i skupimy się na zadaniach. Umiesz jakoś to ogarnąć?
— A dlaczego nie? — warknęła, usadawiając się na miejscu. — Mam ważniejsze sprawy niż to, że jesteś przystojny! Próbuje to zrozumieć. – Pokazała na notatki.
— Jestem przystojny – uśmiechnął się. — Tylko, że Ty to umiesz... Cukie...
— Tylko dziadek tak mówi. – Przystawiła mu palec do ust przerywając. — Wszystko mi się myli, więc potrzebuje pomocy, jak masz inne plany to powiedz!
— Skąd ta wrogość? — uśmiechnął się. — Wiesz dobrze, że zawsze Ci pomogę. Dla Twojej informacji, musisz też poćwiczyć podkradanie się...
— Pomożesz mi?
— Oczywiście – uśmiechnął się i przestawił jej buzię aby na niego patrzyła. — Najpierw powiedz mi dlaczego podsłuchujesz mnie pod oknem?
— Nie po to przyleciałam... — Chłopak przybliżył jej twarz bliżej. — Chciałam z Tobą porozmawiać.
— Nigdy więcej tak nie rób – wydukał. — Nie musisz się martwić, bo nigdy nie pozwolę mówić źle na Ciebie, Gotena i na waszą rodzinę.
Trzymał jej podbródek blisko swojej twarzy. Chciała, aby ponownie ją pocałował, jednak wiedziała, że to już nigdy się nie zdarzy. Jun puścił ją i spojrzał na notatki. Chwilę analizował zapiski i na osobnej kartce zaczął coś pisać. Włożył palec od wolnej ręki za jej szlufkę i przyciągnął bliżej, tak jakby nie chciał aby mu gdzieś uciekła. Po chwili przesunął do niej swoje zapiski.
— Zrobimy te zadania razem – od razu wyjaśnił. — A właściwie ja będę tylko patrzył, a Ty je zrobisz.
— To trudne – wydukała.
— Umiesz to... — przerwał jej. — Kwestia przypomnienia, nie kombinuj za dużo.
Dziewczyna zaczęła rozwiązywać zadania, szło jej niesamowicie dobrze. Jun wszystko sprawdził, ani jednego błędu, wymyślił kolejne zadania z tym, że teraz postanowił nie obserwować tego jak je liczy. Wstał, sadzając Pan na krześle i spojrzał na zegarek.
— Pójdę się szykować, mam spotkanie za niecałą godzinę...
— Randkę – przerwała mu cicho.
— Tak, mam randkę — uśmiechnął się do niej cwaniacko. — Pewnie te z Tobą byłyby bardziej interesujące niż zwykłe kino, ale na razie skup się na zadaniach.
Mimo, że czuła się przy nim pewniej, on jednym zdaniem umiał doprowadzić ją do zawstydzenia. Czuła się trochę jak w jakiejś grze, w której już jest na przegranej pozycji, a Jun się świetnie bawi.
Chłopak wyjął z szafy ubrania i jakby nigdy nic wyszedł z pokoju, a Pan wróciła do zadań. Patrzyła na ciąg cyfr i próbowała cokolwiek rozwiązać, niestety bez skutku. Nie była w stanie się skupić, tym bardziej nie była w stanie nic zrozumieć.
Czuła nieprzyjemny gorąc, który pojawił się wraz ze stresem oraz wypiekami na twarzy. Jej oddech niebezpiecznie przyśpieszył, a ciało zaczęło trząść się niekontrolowanie. W końcu po policzkach spłynęły pierwsze łzy bezsilności, których nie mogła już powstrzymać.
Cała jej wiedza uleciała, jak powietrze z pękniętego balonika. Po chwili do pokoju wszedł Jun. Był spokojny, lecz na jego przystojnej twarzy wymalowane było zdziwienie. Pan na niego nie spojrzała, nawet nie drgnęła, gdy w pomieszczeniu pojawiła się inna osoba. Jej wzrok utkwił w białej kartce, ręką próbowała zapisywać cokolwiek przyszło do głowy, lecz nieudolnie.
— Pan co się dzieje?
Nic mu nie odpowiedziała, tylko jeszcze bardziej się zaczęła trząść, odłożyła długopis aby otrzeć łzy. Czuła jednak zupełny bezwład, coraz ciężej łapała oddech.
— Tylko nie to...
Jun podbieg, wziął na ręce i usiadł na łóżku, przytulając dziewczynę. Wiedział, że musi ją jakoś uspokoić. Czuł jak Pan powoli zaczyna odzyskiwać spokój, jej mięśnie nie były już tak spięte, jednak dalej leciały łzy, których nie umiała powstrzymać.
— Jesteś bezpieczna – powtarzał jej szeptem, głaszcząc po głowie.
— Boję się...
— Wiem – przerwał jej. — Każdy czegoś się boi.
— Co mi się stało? — Odsunęła się delikatnie i na niego spojrzała. — Nigdy tak nie miałam.
— Miałaś napad paniki – wyjaśnił spokojnie. — Zadzwonię po Gotena, żeby przysłał Twojego dziadka, musisz wrócić do domu i odpocząć.
— Dziadek jest u Kaio. – Podeszła do biurka i zebrała notatki. — Wujek ma randkę, ja wrócę sama, już mi lepiej.
— I tak go poinformuje...
— Proszę nie mów nikomu o tym, szczególnie wujkowi... — wydukała patrząc na niego z proszącym wzrokiem. — Po tym zaginięciu traktują mnie jak małe dziecko, jak się o tym dowiedzą będzie jeszcze gorzej. Jun proszę...
— Jeśli spyta czy tu byłaś, nie będę go okłamywał.
Odłożył telefon. Sam nie rozumiał, jak łatwo ulegał. Pomachał tylko głową z rezygnacją, na myśl jak nastoletnia Pan mogłaby nim manipulować, gdyby tylko chciała. Od momentu, kiedy zrozumiał, że nastolatka się w nim podkochuję, starał się jej dać do zrozumienia, że nic między nimi nic nie będzie. Jednak kiedy zaginęła, chciał tylko aby była bezpieczna. Czuł się winny jej ucieczki, przecież wtedy nie owijał w bawełnę, po prostu powiedział, że nigdy nie będą razem. Pocałował ją, wiedział jak wielki błąd popełnia, ale to było silniejsze od głosu rozsądku. Tylko wizja ataku Gotena powstrzymywała go żeby nie zrobić tego ponownie.
— Skąd wiedziałeś co robić? — zapytała przeskakując przez okno.
— Po wypadku mojej kuzynki, moja siostra takie napady miała co chwile. — Obrócił się i podparł się na parapecie. — Teraz już sobie z tym radzi, ma sposoby.
— Jakie? — dopytywała, jakby chciała być gotowa na przyszłość.
— Kiedy zaczyna się niepokój to przychodzi do mnie i mocno się wtula – wyszeptał. — Kiedy wie, że jestem daleko, ma zastępcę... Swojego ulubionego pluszaka, którym zaczyna się zajmować.
— Nosi pluszaka do szkoły?
— Moja siostra ma indywidualne nauczanie – wyjaśnił ze spokojem. — Psychiatra to zalecił. Właściwie każdy z którym miała jakiekolwiek spotkanie, w końcu rodzice ulegli i podpisali zgody. Chociaż pewnie gdyby nie powtarzające się ataki w szkole do dziś by tam chodziła.
— Masz strasznych rodziców...
— Zacznij doceniać swoich – przerwał jej. — Ja mam „strasznych rodziców", niektórzy nie mają ich w ogóle.
— Archie miał strasznego tatę i mamę która musiała go opuścić.
— Uważaj na niego. – Chwycił jej podbródek. — Nie daj mu się zranić, obiecujesz?
— Nie musisz się o mnie bać – wydukała obrażona. — Tylko się przyjaźnimy...
— Jesteś dużą dziewczynką i wiesz co robisz – dokończył za nią. — Pan wracaj do domu żeby odpocząć, to co mi pokazałaś umiesz. Jesteś bardzo inteligentna.
— Miłej randki...
Wzbiła się w powietrze i odleciała. On tylko się zaśmiał z bezradności i na myśl jakie kłamstwa musiał jej serwować. Chwycił telefon i zadzwonił do Kazukiego.
— Rozumiem, że Ciebie nasza lektura też nudzi? — usłyszał po kilku sygnałach. — Chyba znowu Goten będzie nas ratował...
— W sumie to się nawet wciągnąłem od piątego rozdziału – zaśmiał się. — Pan właśnie była u mnie, ma wrócić do domu ale mam wrażenie, że zanim tam się zjawi, odwiedzi jeszcze Ciebie.
— Tylko nie mów, że znowu ją pocałowałeś?
— Życie mi miłe. Ma jakieś problemy z zadaniami, które robiła już dawno z nami, możliwe, że wpadnie żebyś jej pomógł.
— Niech zgadnę Goten odprawił ją z kwitkiem. A co z Tobą?
— Kazałem jej odpocząć, Kazuki miałem nikomu nie mówić, szczególnie Gotenowi, ale jestem w kropce – wydukał niepewnie. — Pan miała atak paniki kiedy rozwiązywała zadania sama. Kiedy z nią siedziałem szło jej świetnie, na chwile wyszedłem a ona jakby wszystko zapomniała.
— Spokojnie, nikomu nic nie powiem – uspokoił go przyjaciel. — A jeśli się u mnie pojawi to spróbuje pomóc. Jun tylko odpuść sobie, wiesz doskonale, że to nie wypali.
— Ja się po prostu martwię...
— Martwisz się bo to bratanica Twojego przyjaciela czy ze względu na to kim ona jest?
— Muszę kończyć, widzę Gotena.
Jun rozłączył się bez odpowiedzi na pytanie. Z jednej strony cieszył się, bo nie musiał na nie odpowiadać z drugiej, jednak bał się po co Goten mógłby się u niego pojawić. Jego przyjaciel zeskoczył z Kinto i do niego podszedł. Bez problemu przeskoczył przez okno i usiadł obok.
— Wpadłeś pochwalić się czymś? — Jun razu zapytał, widząc uśmiech Gotena. — Do tego chyba jestem pierwszy...
— Lydia zgodziła się być moją dziewczyną. – Uśmiechnął się. — A jesteś pierwszy, bo po pierwsze byłem niedaleko, a po drugie jej koleżanka patrzy na Ciebie jak na jakiś cud...
— Gratuluje. – Poklepał go po ramieniu. — Dzięki też za troskę, jednak skoro zostaje w szkole, nie bardzo mam czas na randkowanie. Muszę się uczyć i opiekować babcią, do tego siostra dzwoni co chwile, że jest coraz gorzej.
— Weź ją tutaj – Goten spojrzał na niego z troską. — O szkolę się nie martw, masz mnie i Kazukiego, zawsze Ci pomożemy.
— Ona nie chce mieszkać z babcią, rodzice nastawili ją przeciwko. Łatwo nią manipulować – wydukał, patrząc w jeden punkt. — Kiedy dziadek umarł, zaczął się problem z depresją, po tym wypadku było tylko gorzej...
— Znam wiele osób, mając ojca niezbyt świadomego – zaśmiał. — Żona Doktora Brief zawsze jak się pojawiam szczypie mnie po policzku i mówi jaki jestem słodki, jej mąż nie może zaprzeczyć, a córka przyjaźni się z moim ojcem. Moja bratowa to córka Herkulesa, a brat nie raz mu uratował przysłowiowy tyłek. Powiedz słowo a pomogę.
Goten spojrzał na Juna z uśmiechem. Doskonale wiedział co powiedział. Jego ojciec nigdy nie rozumiał jakie znajomości zawarł, jednak on doskonale to rozumiał. Nigdy ich nie wykorzystywał, ale gdyby sytuacja tego wymagała wiedział do kogo się udać.
— Rodzice nie są tacy straszni – uśmiechnął się powtarzając określenie Pan na jego matkę i ojca. — Po prostu mój ojciec po stracie brata i jego rodziny całą winę zwalił na babcię, bo właśnie do niej lecieli. Matka i siostra się dostosowały, a ja ją odwiedzałem. W końcu moja mama zdecydowała się, że zapewni jej leczenie, leki i wszystko w zamian za to, że ja sobie odpuszczę. Dla dobra babci ustaliłem, że będę dostarczał leki osobiście, czyli raz na dwa tygodnie się z nią spotkam. Nie pilnowałem leków, po prostu je dawałem...
Jun poczuł jakby cały ciężar z zaginięciem Pan spadł mu z serca, jednak zobaczył jak radość z związku przyjaciela w nim gaśnie.
— Zresztą nie ważne, było minęło. Mieszkam tutaj. – Pokazał gestem ręki swój pokój. — Jak to nie być już singlem? — zaśmiał się.
— Trochę dziwnie wyszło z tym.– Podrapał się po głowie. — Opowiem Ci, jak obiecasz, że dasz sobie jakoś pomóc, mówiąc prawdę...
— Czyli zdradzę swoje mroczne tajemnice za Twoje niebiańskie wspomnienia? — zaśmiał się, przerywając mu. — Nic sam nie powiem, a jeśli spytasz odpowiem zgodnie z prawdą.
— Zero tajemnic?
— Od tej chwili, jak coś będzie nie tak, to będziemy sobie o tym mówić... — przytaknął.
— To dobrze – westchnął Goten, opierając się o dłonie na łóżku. — Dlaczego pocałowałeś Pan? — wypalił nagle.
— Jak będę znał odpowiedź na to pytanie to Ci od razu powiem, teraz sam tego nie rozumiem – uśmiechnął się na wspomnienie. — Goten, nie czujesz, że ona za bardzo miesza, a ma dopiero trzynaście lat?
— Szczerze? — Spojrzał na Juna. — Mam jej serdecznie dość, kiedy wpada do nas. Rozmawiam z ojcem, a ona wpada i robi wszystko żeby tylko na nią zwrócił uwagę, co nie jest trudne, ale czasami mogłaby zapytać czy nie przeszkadza... Kocham ją, ale zaczyna zabierać mi przestrzeń.
— To chyba nasz błąd – wymamrotał Jun. — Kiedy uczyliśmy się u Twojego brata, wlatywała i ten czas był dla niej, oczywiście staraliśmy się ją czegoś nauczyć, ale cała uwaga była dla Pan.
— Więc sam dałem sobie wejść na głowę.
— Tak samo jak każdy, kto ją pozna.
— Pocałuj ją jeszcze raz, a gwarantuje, że zaatakuje upewniając się, że ojca nie ma.
— Chwila przyjemności, czy śmierć? — zaczął się zastanawiać z uśmiechem. — Chyba wolę żyć... I mieć przyjaciela.
Gotenowi spadł kamień z serca. Powoli czuł jak jego relacje z przyjaciółmi wracają do normy, musiał tylko ustalić z Junem jasne granice chłopaka z Pan. Chociaż wiedział, że Jun doskonale je zna i rozumie powagę sytuacji, wolał wystawić wszystko na przysłowiowy stół.
— Jeśli kiedyś pomyślisz, żeby być z Pan, pamiętaj, że nasza przyjaźń się skończy – wydukał. — Najlepiej z nią nie rozmawiaj, bo przypadkowo powiesz coś co może jej dać nadzieję.
— Zabraniasz mi kontaktu z dziewczyną która załatwiła wszystko abym mógł wrócić normalnie do szkoły?
Jun próbował wybadać granice jego kontaktu z Pan. Wiedział, że musi ograniczyć kontakt, jednak czuł się źle z myślą, że musiałaby się stać dla niego zupełnie niewidzialna. Jakby ktoś miałby mu zabrać coś, bez czego nie umiałby żyć.
— Po jej odnalezieniu widywałeś się z nią? — usłyszał Gotena.
— Była tu parę razy – wydukał niepewnie. — Raz nawet Twój przyjaciel nieźle ją ochrzanił przez telefon...
— Trunks już wie, że nie może tak robić – przerwał mu. — Wujek Vegeta powiedział, że jeszcze raz zdenerwuje Pan, bez powodu, to popamięta ich trening.
— Czepiasz się mnie, ale może to Trunks się w niej zabujał? — wyszeptał. — Nie lubi mnie, bo Pan zapatrzyła się we mnie...
— On ją traktuje jak młodszą siostrę – przerwał mu. — Boi się, że ją zranisz, dlatego Cię nie lubi.
— Wracając do spotkań z Pan tutaj – wydukał Jun niepewnie. — Ostatnio nawet tutaj...
— Zawsze jak zaczynam mówić to Trunksie Ty zmieniasz temat – przerwał mu. — Dlaczego?
— Bo to Twój najlepszy przyjaciel, kiedy wpadasz i chcesz o nim pogadać, bo jesteś zły, po prostu słucham, jeśli między wami jest okej, nie chce się wtrącać... — zaciął się na chwilę. — Goten ja się go po prostu boje... Jeśli on dowie się o pocałunku z Pan, to nie będę leżał w gipsie, ja po prostu zginę.
— Skąd ten pomysł? — zaśmiał się czarnowłosy.
— Nie mówił Ci, że był u mnie? — Goten zmarszczył brwi po pytaniu. — Przez to spotkanie zrozumiałem, że Pan się we mnie zabujała.
— Mówił, że był u Ciebie...
— Od wtedy wiedziałem, że muszę inaczej traktować Pan, dlatego też musiałem ją uświadomić, że zawsze jej pomogę, ale nigdy z nią nie będę.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro