Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

16 - Spełnione marzenie.

Pan powoli otworzyła oczy, podniosła się i rozejrzała po pokoju.Obok dojrzała posłanie, wychyliła się i zobaczyła swojegodziadka. Pamiętała, że zasnęła u niego na rękach. Teraz są uniej w pokoju, a on śpi na ziemi. Spojrzała na niego. Był spokojnyi swobodny. Ręce i nogi miał rozłożone i chrapał. W porównaniudo jej drugiego dziadka, to chrapanie w niczym nie przeszkadzało.Zaczęła się zastanawiać, dlaczego tu był.
' - Dziadku,połóż się koło mnie - wyszeptała, kiedy mężczyzna kładł jąna łóżku.
- Cukiereczku nie zmieścimy się tutaj -odpowiedział, delikatnie głaszcząc ja po policzku.
- Śpij naziemi, obok. Proszę.'
Przypominała sobie, jak przez mgłękiedy dziadek kładł ją na łózko. Poczuła, że Goku może miećdość jej żądań. Wcześniej była dla niego nie miła, późniejzniknęła, a od kiedy wróciła cały czas czegoś chce. Doskonalewiedziała, że zrobi dla niej wszystko i nieświadomie towykorzystywała. Powoli ześlizgnęła się z łóżka i położyłasię obok. Położyła głowę na jego klatce piersiowej. On objąłja ręką i przytulił do siebie. Cały czas spał. Pan delikatniepocałowała go w policzek.
- Chi Chi chce być wyspany jakprzyleci Pan - wyszeptał i ponownie zaczął chrapać.
Dziewczynkasię lekko zmieszała. Właśnie została porównana do swojej babci.Jednak uspokoiła się, kiedy zorientowała się, że dziadek nawetprzez sen myśli o niej. Powoli uwolniła się z jego objęć iposzła się szykować. W jej łazience stał budzik, którypokazywał 7:15. W dzień wolny, nawet jej rodzice spali spokojnymsnem. Ubrała się w swoje ulubione jeansy i za dużą czerwonakoszulkę dziadka. Uśmiechnęła się stając przed lustrem. Gokunawet jej nie ubrał, a koszulka już była w jej szafie. Mężczyznanie raz bacznie ją obserwował, kiedy chodziła w jego ciuchach,jednak nigdy nic nie zdradził po sobie. Oboje wiedzieli, że udawał,że je zapomniał. Jedna z ich niewielu niepisanych tajemnic.
-Dziadek i tak chodzi ciągle w tym samym dresie - wyszeptała,wkładając koszulkę w spodnie. - Nie lubi innych ciuchów -próbowała się usprawiedliwić.
Wyszła cicho z łazienki.Dziadek leżał w podobnej pozycji jak wcześniej. Pan na paluszkachpodeszła do okna, bardzo delikatnie je otworzyła i powoli wyleciałaprzez nie. Znała idealny sposób na zamknięcie go od zewnątrz.Kiedy wykonała zadanie, ruszyła przed siebie. Leciała powoli irozglądała się na boki. Kiedy spojrzała przed siebie, zobaczyłaGoku. Stał w szarym bezrękawniku i czarnych spodenkach, zzałożonymi rękami. Zatrzymała się przed nim.
- Myślałam żeśpisz - wydukała.
- Spałem - odpowiedział z nutkąrozczarowania w głosie. - Jednak moje zmysły są bardziej wyczuloneniż twojego ojca.
- Dziadku, muszę wyjaśnić parę rzeczy...
-Zawiodłaś mnie – przerwał jej. - Myślałem, że jestem godzientajemnic Pan, ale widać myliłem się. Moja wnuczka chciała byćdorosła i w końcu oderwać się od dziadka.
Przystawił dwapalce i zniknął. Pan zastanawiała się co powinna zrobić. Bardzozawiodła dziadka. Po raz kolejny sprawiła mu przykrość. Miałaochotę wrócić do domu i jakoś to załagodzić, jednak zaplanowałacoś zupełnie innego. Poleciała dalej. Liczyła, ze jak rozwiążejeden problem i wszystko wyjaśni, to dziadek jej wybaczy. Zawsze jejwybaczał. Teraz miała cel. Wylądowała w lesie, który obserwowaław ostatnim czasie. Schowała się za drzewem. Koło studni przy domkubabci stał Jun. Miał szary podkoszulek i krótkie czarne spodenki.Był spocony, ponieważ rąbał drewno. Pan obserwowała go zukrycia. Nie widziała jego twarzy, jednak jego sylwetka byłaidealnie pokazana podczas pracy. Poczuła ścisk w żołądku.Przypomniała sobie ich rozmowę z parku, a później to jak podbiegłdo swojej babci i wziął ją do domu. Wyprostowała się i wyszła zukrycia,
- Może pomogę? - Wyszeptała. Czuła ścisk w gardle,jakby coś tam było.
Chłopak odwrócił się do niej. Miałzmęczone oczy i cienie pod nimi. Znacznie schudł na twarzy. Panzrozumiała, że Jun nie był nigdy stworzony do pracy. Był raczejtypem informatyka przed komputerem. Uśmiechnął się do niejblado.
- Pewnie zrobiłabyś to trzy razy szybciej, jednak damsobie radę sam.
Pan minęła go i spojrzała na zebrane przezniego drzewo. Było to kilka małych krzaków. Podrapała się pogłowie, ale podjęła się wyzwania. Chwyciła je, podrzuciła,skoczyła i wszystkie zaczęła przecinać rękami i nogami. Posypałysię na ziemi.
- Właściwie dziadek umiał zrobić tak abywszystko było idealnie ułożone, ale uczył mnie na większychdrzewach...
- Męczyłbym się z tym jakieś 3 godziny, a tyrozbiłaś to w kilka sekund – przerwał jej zaskoczony. - Jak tozrobiłaś? Jesteś dzieckiem!
- Nastolatką – poprawiła go. -Od dziecka jednak trenuje pod okiem dziadka, który nie grzeszyinteligencją i jest świetnym wojownikiem.
- Co on na to, że tujesteś?
- Nie wie – usiadła na ziemi, podkulając nogi podbrodę. - Zawiodłam go, znowu. Ciągle to robię, a on zawsze miwybacza i mówi jaka jestem wspaniała.
Chłopak usiadł kołoniej i objął ją. Pan skuliła się jeszcze bardziej. Czuła sięźle. Chciała płakać, ale musiała udawać silną. Zerknęła naJuna. Tulił ją do siebie ale ciągle patrzył prze siebie. Jaknigdy poczuła się bezpiecznie. Jedynie dziadek dawał jej takiebezpieczeństwo, nie wtedy kiedy ją przytulał, ale wtedy kiedypodnosił ją po upadku, po zranieniu czy wtedy gdy pojawił się woknie jak straciła pamięć.
- Dziadek, jest wspaniały –wyszeptała. - Zawiodłam go, ponownie...
- Wybaczy ci –przerwał jej. - Nikt, nigdy nie spojrzy na ciebie z takimuwielbieniem jak on. Każdy chłopak którego spotkasz będzie miałwątpliwości, on nigdy ich nie spotka. Miłość twojego dziadka,tego nie zna.
- Powinnam wrócić i mu wszystko wyjaśnić?
-Twój dziadek zrobi dla ciebie wszystko, jednak przede wszystkimpomyśl o sobie, a on to zrozumie, tylko zacznij z nim rozmawiać anie ciągle przepraszać i uciekać.
Spojrzał na nią. Blado sięuśmiechnął. Pan zmarszczyła brwi widząc jego zmęczenie woczach. Znacznie zaostrzyły mu się rysy, przez to, że schudł.
-Czemu się tak patrzysz? - Zapytał cicho.
- Strasznie schudłeś– wyjaśniła niepewnie. - Jesz coś? Śpisz w ogóle?
- Niemusisz się o mnie martwić młoda, daje radę.
- Co ze szkołą?- Pytała dalej.
- Czy ty chcesz mi matkować? - Zdziwił się.
-Kazuki mówił, że musisz zrezygnować...
- Niestety... Rodzicepostawili warunek, a właściwie matka się uparła, że mam zostawićbabcię, bo inaczej odetną mnie od kasy.
- Dlaczego tacy są?
Pannie mogła uwierzyć, że jego rodzice są tak podli. Co zrobiłakobieta, która kazała nazywać się babcią, że oni tak jejnienawidzą. Dziewczynka poczuła jak łza sama jej leci po poliku.Jun przegonił ją kciukiem. Chwycił jej podbródek i patrzył nanią. Westchnął cicho.
- Umiesz dochować tajemnicy? -Przytaknęła. - Nawet przez dziadkiem? - Chwilę się zawahała, alepotwierdziła.
Chłopak przyciągnął ją do siebie i pocałował.Czuła jak wszystko jeździ jej w żołądku, jakby te uwielbianeprzez dziewczyny motylki. Po chwili odsunął się i spojrzał nanią. Zaśmiał się.
- Czyżby mała Pan pierwszy raz sięcałowała? Płoniesz od rumieńców.
Odwróciła się zawstydzonai zasznurowała usta. Chłopak wstał i wziął ją na ręce. Oplotłasię na jego szyi, dalej miała twarz zwróconą w drugą stronę.Powstrzymywała uśmiech i starała się zapanować nad rumieńcami.Jun podszedł do okna jej dawnego pokoju, usadził ją na łóżku isam przeskoczył do pokoju. Pan się rozejrzała, nic się niezmieniło. Nad biurkiem jednak pojawił się obraz. A raczej zdjęciew dużej ramce. Był tam Kazuki, Jun i jej wujek, ubrani w białekoszule z niedopiętymi górnymi guzikami. Spojrzała na roześmianątwarz Gotena i poczuła, że robi się coraz bledsza. Jeśli dowiesię, że Jun ją pocałował może zrobić się niebezpiecznie.Chłopak wyszedł z pokoju, przerzucając ręcznik przez ramię.Podeszła do biurka. Panował tam idealny porządek. W jednym roguleżało kilka, równo ułożonych zeszytów. Obok pojemnik z dużąilością długopisów. W drugim rogu stała czarna lampka, a obokramka ze zdjęciem. Ponownie zobaczyła trójkę przyjaciół. Z tym,że tutaj jej wujek miał blond włosy. Pamiętała ten dzień, samazrobiła to zdjęcie. Wujek trenował z dziadkiem, a chłopacy siętemu przyglądali.

'- Dziadku! Wujku! - Krzyczała Panstając obok nich. - Rodzice kupili mi aparat!
Wymachiwałaurządzeniem z uśmiechem. Po chwili zorientowała się, żeniedaleko stoi Jun i Kazukie, a wujek z dziadkiem stali naprzeciwkosiebie przemienieni w Super Saiyan.
- Skoro dostałaś to zróbnam zdjęcie!
Goten podszedł do przyjaciół i ustawił się znimi. Pan zrobiła im zdjęcie, a później obiektyw skierowała nadziadka, który stał zdezorientowany całą sytuacją.
- Dziadku!Uśmiechnij się do zdjęcia, proszę!
Zrobił co kazała.Uśmiechnął się do niej.'

Uśmiechała się pod nosemna to wspomnienie. Usiadła później koło Juna i Kazukiego ipatrzyli jak trenują.
- Fajnie było tego dnia – usłyszałaJuna.
Stał w drzwiach, miał mokre włosy, długie czarnejeansy. Ręcznik przerzucił przez ramię. Pan pierwszy raz widziałago bez koszulki. Miał atletyczną sylwetkę, był szczupły, jednakzaczęły pojawiać się niewielkie zarysy mięśni. Podszedł doszafy, wyjął koszulkę i ją założył. Dziewczyna cały czas goobserwowała z lekko otwartą buzią.
- Myślałaś, że będęparadował przy tobie półnago? - Zaśmiał się, siadając nałóżku. - Nie jesteśmy parą żebym mógł sobie na to pozwolić.I zamknij mordkę, bo mucha ci wleci.
- Nie mam mordki –oburzyła się siadając obok niego. - Mam buźkę.
Chłopaksiedział rozluźniony, opierając się o parapet, a ona cała spiętabyła na skraju łóżka. Czuła, że na nią patrzy. Chwycił ją iprzyciągnął do siebie. Oparła się o ścianę, a on ją objął.Właśnie spełniało się jej małe marzenie. Była zauroczona Junemod kilku miesięcy.
- Goten, a tym bardziej Trunks nie może siędowiedzieć, że cię pocałowałem, albo o tym, że sobie taksiedzimy – przerwał ciszę.
- Miałbyś złamane wszystkiekości – wyszeptała przerażona.
- Dlatego nawet twój dziadeknie może się o tym dowiedzieć!
Spojrzała na niego iprzytaknęła. Miała przed oczami wizję złości swojego wujka iTrunksa. Byli nieobliczalnie kiedy się denerwowali. Wiedziała, żemusi zachować to w tajemnicy. Nagle zaczął dzwonić jej telefon.Wyjęła urządzenie i na wyświetlaczu zobaczyła uśmiechniętegoTrunksa.
- Muszę odebrać, bo mnie udusi – wydukała,nacisnęła zieloną słuchawkę i przyłożyła niepewnie telefon doucha. - Coś się stało?
- Gdzie ty do anielki jesteś? Miałaśjuż nie uciekać! - Krzyknął do niej.
- Musiałam cośzałatwić. Trunks nie krzycz na mnie, jestem bezpieczna.
Junzobaczył jak posmutniała. Przytulił ją mocniej, mając nadzieje,że chociaż trochę ją wesprze.
- Jestem u babci Juna –zobaczyła jak chłopak robi się blady. - Bądź co bądź byłowidać, że też to przeżyła, więc chciałam się z niąspotkać.
- Więc skoro się z nią spotkałaś to wracaj –wyszeptał i się rozłączył.
Pan położyła telefon obok ipodciągnęła nogi pod brodę. Zaczęła płakać. Łzy samespływały jej po policzkach.
- Nie lubię jak jest na mnie zły– wydukała. - Kiedy zaczęli mnie dręczyć, był moim jedynymwsparciem.
- Dlaczego nigdy nie mówiłaś co się dzieje wszkole? Dlaczego tylko on o tym wiedział?
- Wujek i dziadekzawsze traktowali mnie jak dziecko, które wszystko wyolbrzymia –zaczęła, ocierając łzy. - Wracałam, kiedyś z Brą do niej dodomu. Chłopacy z klasy zaczęli się ze mnie śmiać i czymśrzucać. Szli za nami całą drogę – zacisnęła mocniej powiekiprzypominając sobie tamtą sytuację. - Kiedy byliśmy już podCapsule Corp, czekał na nas Trunks, jak zobaczył co się dzieję,strasznie się zdenerwował i zmienił w Super Saiyana. Oni uciekli,a on kazał mi wszystko powiedzieć.
- A rodzice? - Dopytywał,przytulając ją jeszcze mocniej.
- Nie chciałam ichmartwić.
Przed nimi pojawił się Goku. Spojrzał na Pan iukucnął przy łóżku. Otarł jej łzy i spojrzał złowrogo nachłopaka. Ten się odsunął. Bał się ojca swojego przyjaciela,znał jego możliwości kiedy był spokojny, nie chciał ichzobaczyć, gdy się wścieka. Dziewczynka od razu się na niegorzuciła i wtuliła się z całych sił. Głaskał ją po głowie iuspokajał.

 - Jeśli coś jej zrobiłeś...
- Trunks na mnie krzyczał izrobiło mi się przykro – przerwała mu.
- Dostanie za to włeb od Vegety – Pan spojrzała na niego i się uśmiechnęła. -Zostajesz tu, czy wracasz ze mną? - Otarł jej ostatnią łzę.
-Jeśli nie będziesz zły, to chciałabym zostać.
- Za co miałbymbyć zły? - Zdziwił się.
- No chce porozmawiać z babciąJuna...
- Cukiereczku, jeśli czujesz, że musisz to nie maproblemu.
Postawił ją na ziemi i wytarmosił włosy. Panuśmiechnęła się i jeszcze raz go przytuliła. Goku wstał ispojrzał na Juna. Chłopak przełknął nerwowo ślinę.
- Chybawiesz, kogo masz pod opieką, prawda? - Chłopak przytaknął. - Niebędę mówił Gotenowi o tym, że siedzicie sami, wystarczającojest na ciebie zły.
- Ja naprawdę nie wiedziałem...
- Wiem,wierze ci – przerwał mu z lekkim uśmiechem. - On też w końcuuwierzy.
Pan zmarszczyła brwi, nie podobała jej się ta rozmowa.Przytuliła się do dziadka, a on pogłaskał ją po głowie.Wiedział, że Pan była zazdrosna, że na chwilę przestał się niąinteresować. Jego wnuczka, zawsze musiała być w centrum jegouwagi. Gdy była obok, musiał się interesować przede wszystkimnią.
- Jak będziesz chciała do domu, zadzwoń do babci, to pociebie wrócę.
Odsunął się, przyłożył dwa palce do czołai zniknął.  

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro