Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

08 - Goku.

— Dziadku! Mam coś dla ciebie! — Goku powoli wyszedł z domku, był ubrany w czarny podkoszulek i szare spodenki. Rozciągał się, szukając Pan. Po chwili dziewczynka wskoczyła mu na plecy i podała małą paczkę, z uśmiechem przytulił swój polik do niej. Miała dziesięć lat i była najsłodszym dzieckiem, jakie mogło żyć. Powoli odłożył ją na ziemię i wziął prezent. Z paczki wyjął drewnianą figurkę smoka. Spojrzał na wnuczkę, która patrzyła na niego z nadzieją w oczach. Ukucnął przed nią i przytulił.

— Przyjechałaś do mnie o dziewiątej rano, żeby mi go dać? — wyszeptał. — Dziękuję, jest bardzo ładny!

— Chciałam jako pierwsza dać ci prezent. Dziadku, jesteś strasznie silny. — Zrozumiał, że zapomniał się na tyle, że nie panował nad swoją siłą. Powoli wypuścił ją z objęć. Wziął ją na ręce i poszli na śniadanie. Chi Chi bardzo zdziwiła się pojawieniem wnuczki, ale bez problemu ją ugościła. Pan udała się do szkoły, a wieczorem razem z rodzicami przylecieli na przyjęcie urodzinowe dziadka. Mężczyzna cały czas trzymał ją na rekach albo na baranach, a kiedy siedzi, ona była obok.

Goku chodził po lesie i wołał wnuczkę. Miał dzisiaj urodziny, a raczej tego dnia dziadek Gohan go znalazł. Chi Chi zaprosiła wszystkich przyjaciół na kolację, jednak on wolał szukać Pan. Usiadł bezradnie między drzewami, spojrzał na granatowe niebo. Jedyne, o czym marzył, to spędzić ten dzień z dziewczynką, chciał, aby w końcu się znalazła. Koło niego, pojawił się Goten i Trunks. Chwilę panowała cisza, było tylko słychać szum drzew. Goku cieszył się, że chłopacy się pogodzili i znowu tworzyli zgraną drużynę.

— Ojcze, wszyscy na ciebie czekają — odezwał się Goten. — Szukamy jej cały czas, przyda nam się chwilę odpoczynku, krótka przerwa, żeby chociażby zebrać myśli.

— A tobie wujku przede wszystkim — dokończył Trunks. — Szukasz jej całymi dnia i nocami, nawet tobie przyda się chwila wytchnienia.

— Zrozum, że każdy ma prawo odpocząć. — Goten usiadł obok niego. — Nawet niezdarty Son Goku, a do tego Kaio i Jama czuwają.

— Macie rację — wyszeptał. — Jednak mogłaby być z nami i zajadać się tortem. — Goku wstał, oboje chwycili go za ramię i całą trójką udali się do jego domu.

Faktycznie byli wszyscy jego przyjaciele. Nawet był Vegeta, który jak miał w zwyczaju, stał na uboczu z obrażoną miną. Goku rozglądał się z nadzieją, że jednak jego wnuczka tam będzie. Podbiegła do niego Bra i Marron.

— Wujku, kiedy wróci Pan? — Marron rzuciła mu się na szyję. Córka Krillana i Osiemnastaki była małą, kilkuletnią dziewczynką. Miała dwie blond kitki, zielone oczy i granatową sukienkę. Patrzyła na niego z nadzieją, którą on również miał w sobie. Nie wiedział właściwie, co mógłby odpowiedzieć, bo z poszukiwaniami byli w zupełnej kropce.

— Marron, warto najpierw złożyć wujkowi życzenia, a później pytać — odezwał się Krillan. Goku spojrzał na niego. Jego najlepszy przyjaciel, który znał go jak nikt inny. Był bardzo niski, nie miał włosów, a do tego miał ciemne oczy.

— Wszystko najlepszego wujku — poprawiła się dziewczynka z uśmiechem. — Co z Pan?— Goku podtrzymywał ją, mimo że kurczowo trzymała się jego szyi. Na ziemi dojrzał Brę, która również oczekiwała odpowiedzi. Odruchowo minął ją ręką, aby chwycić Pan, której nie było. Ukucnął do niebieskowłosej i postawił Marron na ziemi.

— Pan wróci już niedługo, obiecuję — powiedział. — Kaio mówi, że dalej jest wśród nas, więc mu zaufajmy.

— Ciekawość Marron jest silniejsza od naszych rozmów. — Goku podniósł wzrok, nad nimi stała Osiemnastka. Miała blond włosy, sięgające do ramion, błękitne oczy i śniadą cerę. Kobieta była wcześniej androidem, którym celem było zabicie Goku, jednak życie u boku jego przyjaciela bardzo ją zmieniło. Mężczyzna pogłaskał obie dziewczynki i poszedł usiąść do stołu. Chi Chi podała mu jedzenie z bladym uśmiechem, po czym dosiadła się do niego. Wzięła go pod rękę i oparła głowę o jego ramię. Z pełną buzią zerknął na nią i się uśmiechnął.

— Pamiętam jak Chi Chi od razu po ślubie na turnieju, tuliła się do Goku, a jemu to przeszkadzało — zaśmiała się Bulma, siadając naprzeciwko nich. — A teraz proszę, Son może bez problemu jeść, kiedy żona jest obok.

— Mistrz jest nie tylko od nauki sztuk walki, ale również od wyjaśniania innych kwestii — podsumował Genialny Żółw, podchodząc powoli. Miał siwą brodę i włosy, na głowie nie miał ani jednego włosa. Oczy były zasłonięte okularami przeciwsłonecznymi, które nosił, nawet kiedy nie było słońca. Był niski, lekko zgarbiony. Mimo leciwego wieku trzymał się lepiej niż inni na ziemi. Bulma i Genialny Żółw wymieniali się różnymi historiami z życia Goku, a on tylko zajadał się i obserwował ich. Wspominali wiele wspólnych przygód, które on doskonale pamiętał, a które sprowadziły ich do tego miejsca.

— Gdybym nie nauczył go liczyć, dalej myślelibyście, że jest starszy od was — podsumował Mistrz z uśmiechem.

— Dobrze, wygrałeś! Wiele go nauczyłeś — zaśmiała się Bulma, podnosząc ręce w geście poddania. — Jednak Goku jednego nauczył się sam. Czym jest przyjaźń, prawda?

— Dla moich przyjaciół i rodziny zrobię wszystko — odpowiedział, odkładając pusty talerz. Objął żonę i na chwilę odetchnął. Dalej jego priorytetem było znalezienie wnuczki, ale wszyscy mieli rację, odpoczynek jest ważny. Analizował ostatnie kilka dni poszukiwań. Sam już nie wiedział, ile minęło. Tydzień? Nie patrzył na kalendarz, po prostu latał, wszędzie, gdzie się da, co jakiś czas pojawiał się na polu, gdzie ktoś go zastępował. Później udawał się do domu, coś jadł, a następnie szukał jej dalej. Czasami zjawiał się u syna, raz nawet został zmuszony do pójścia spać, a później odkrył, co Pan, napisała w pamiętniku. Nie tylko chciał ją znaleźć, bo za nią tęsknił, ale musiał wiedzieć, że to, co napisała w zeszycie, nie było prawdą. Jeśli okaże się, że nie napisała tego w złości, zrobi wszystko, żeby pokochała go jak dawniej.

— Goku — wyszeptała Chi Chi. — Długo będziemy za nią tęsknić?

— Robię, co mogę…

— Wiem — przerwała mu. — Czuję jednak, że z naszą malutką dzieje się coś złego, ale gorzej jest z tobą. Goku, popadasz w obłęd.

— Zawsze umiem wyczuć kogoś energię, szczególnie jeśli go znam — zaczął, patrząc jej w oczy. — Ja jej nie czuję, ale Kaio mówi, że żyję, więc muszę mu zaufać i szukać jej dalej i będę to robił, nie patrząc, co będzie się działo.

— Zawsze denerwował mnie twój upór, nigdy nie rozumiałam tego poświęcenia, ale teraz już wiem, co to wszystko oznacza. — Chi Chi ucałowała męża w polik i poszła do domku. Wróciła po chwili razem z Gohanem i Gotenem, całą trójką trzymali kilkuwarstwowy tort ze świeczkami i postawili przed nim.

— Ojcze, każdy wie, jakie masz życzenie, więc po prosto zdmuchnij świeczki — powiedział starszy syn.
Wszyscy zebrali się wokół Goku i czekali, aż coś zrobi. On jednak patrzył na jedną ze świeczek i myślał. Patrzył na nieduży płomień i zastanawiał się, co mógłby zrobić. Tu nie jest potrzebne życzenie wyszeptane w myślach. Ono nie spełni się po zdmuchnięciu kilku małych płomieni.

***

Pan stała naprzeciwko kalendarza i obserwowała datę zaznaczoną w kółko. To był dzień, który był napisany na kartce z książki, według niej wtedy urodził się Son Goku. Wyjęła z kieszeni wymięty do granic możliwości skrawek z artykułem o nim. Patrzyła na zdjęcie. Chłopiec z małpią głową i jego zdezorientowany wzrok. Miał czarne włosy, dokładnie tak samo ułożone, jak w jej snach i wyobrażeniach. Przytuliła kartkę, myśląc o tym, jak on przytula ją. To był kolejny dzień, kiedy go kojarzyła, ale nie mogła uwierzyć, że mogła być z nim powiązana. Jej nowy przyjaciel Archie, powtarza, że to jej wyobraźnia, uważa, że zakrywała pustkę jego postacią. Chłopak przychodził, co wieczór i słuchał jej z uwagą, jednak czuła, że szuka różnych wymówek. Kiedy chciała mu opowiedzieć o jakimś śnie, on jakby ją ignorował.

— Son Goku — wyszeptała. — Jesteś moim dziadkiem albo i nie, ale życzę ci spełnienia najskrytszych marzeń, bo każdy je ma, ja chciałabym odzyskać pamięć, a ty? — Nagle usłyszał z szafy lekkie poruszenie. Jakby mały przedmiot się trząsł. Podeszła bliżej, otworzyła mebel i dojrzała jasne światło. Ukucnęła i spod ubrań dziadka wyjęła przedmiot. Była to mieszcząca się w dwóch dłoniach pomarańczowa kula. Była ze szkła, idealnie okrągła, jakby ktoś wykonał ją z idealną precyzją, obracała nią, ale ciągle wskazywała to samo. Między błyskami dojrzała gwiazdki.

— Cztery — wyszeptała. — Jest piękna i taka ciepła. — Usłyszała lądowanie koło domku, jej babcia kazała jej zostać w pomieszczeniu, a sama wyszła. Pan doskonale wiedziała, gdzie ma stanąć, żeby nikt z zewnątrz jej nie dojrzał. Ukryła się w kącie okna. Razem z jej babcią stał Jun oraz młody chłopak o czarnych włosach i zmęczonych oczach. Dziewczyna trzymała kulę w rękach, a ona świeciła jeszcze częściej. Pan delikatnie uchyliła okno i nastawiła się, aby słyszeć ich rozmowę.

— Skoro twoja babcia jej nie widziała w pobliżu, to znaczy, że radar Bulmy przestał działać. — Usłyszała głos czarnowłosego. — To prototypy, mogły się pomylić. — Po chwili usłyszała odlatywanie maszyny, którą przylecieli chłopacy. Kula z każdy metrem ich odlotu zmniejszała częstotliwość świecenia, aż w końcu, kiedy babcia weszła do domku, wszystko ustało. Kobieta spojrzała na nią. Stała przy lekko uchylonym oknie i patrzyła na przedmiot. Te cztery gwiazdki jakby dawały jej jakiś znak. Mimo że kula się nie świeciła, emitowała przyjaznym ciepłem. Wyjęła kartkę z kieszeni. Postawiła kulę na ziemi, a obok zdjęcie. Kula ponownie emitowała światłem.

— Pan coś się stało? — zapytała jej babcia.

— Dlaczego ta kula zareagowała na ich przybycie i na jego zdjęcie?

— Kochanie, to czysty przypadek, chłopcy szukają jakiejś ważnej rzeczy dla pani prezes Capsule Corp. — Pan chwyciła artykuł, kulę i poszła do pokoju. Ustawiła je na łóżku, siadając naprzeciwko. Kula co jakiś czas świeciła się jasnym blaskiem. Kiedy odsuwała artykuł, nic się nie działo. Ten dziwny przedmiot musiał być jej kluczem do zagadki. Patrzyła na idealnie okrągłą, pomarańczową kulę z czterema ciemniejszymi gwiazdami. Schowała kartkę pod poduszkę i skupiła się na kuli.

— Jesteś śliczna — wyszeptała. — Pewnie dla wszystkich, ale mnie dodatkowo jesteś bliska. Znasz Goku?

Kula się tylko zaświeciła. Pan odskoczyła, nie wiedząc, co robić. Bała się dotknąć kuli, po tej sytuacji, jednak czuła, że tylko tego potrzebuje. Kula leżała na jednym krańcu łóżka, a ona trzymała się drugiego. Nogą delikatnie popchnęła przedmiot, ale się nie zaświecił, tylko lekko się przesunął. Jakby nigdy nic pod wpływem jej nogi zmienił miejsce położenia. Zamknęła oczy z całych i sił i modliła się, żeby ta kula przed nią zniknęła, jednak kiedy lekko otworzyła oczy, zobaczyła obok niej przezroczystą postać. Patrzyła na cztery gwiazdy ze skupieniem.

— Możesz się nią zająć? — Usłyszała szept. — Dziadek mi ją zostawił przed śmiercią, jest dla mnie bardzo ważna.

— Mogę.

Postać nagle się rozmyła, a przedmiot zaświecił się ponownie, dokładnie trzy razy. Chwyciła kulę i przytuliła ją. Ta postać to był jej dziadek, którego sobie wyobrażała, prosił ją o zadbanie o tę kulkę, którą trzymała, więc musiała to zrobić. Wśród starych rzeczy dziadka w szafie znalazła metalowy pojemnik i wrzuciła kulę. Odłożyła pudełko i wróciła na łóżko, zasypiając. Musiała zregenerować siły, zanim pojawi się Archie. Miała dla niego schowane smakołyki babci i chciała zobaczyć jego uśmiech, kiedy je zje.
Usłyszała ciche pukanie do okna. Leniwie otworzyła oczy, panowała noc. W odsłoniętym oknie zobaczyła roześmianą twarz swojego przyjaciela. Spod łóżka wyjęła worek i cicho otworzyła okno, po czym wyskoczyła do niego. Archie z ochotą zjadł przemycone przez nią jedzenie. Siedzieli pod studnią, a ona podawała mu kolejne smakołyki, kiedy wszystko się skończyło, podała mu kartkę. Rozłożył ją powoli i dojrzał mężczyznę.

— Dzisiaj rano narysowałam Goku, mógłbyś dopytać o niego? — zapytała z nadzieją, patrząc na niego.

— Pan nie umiem ci pomóc — odpowiedział, oddając jej rysunek. — Ciągle mówisz, że to dziadek, ale przecież twój prawdziwy dziadek nie żyje.

— Dlaczego nie chcesz mi pomóc?

— Bardzo chce, ale może nie bez powodu był jedyny, o którym mówił mistrz? W każdym artykule wypowiadał się uczeń, a tu był inaczej.

— Myślałam, że przyjaciele sobie pomagają…

— I chętnie to zrobię, ale może ten Son Goku nie żyje — przerwał jej. — Pan to, co mówisz, nie ma żadnego sensu, nie wiem, jak ci pomóc.

— Może nie chcesz? — zapytała, wstając. — Może mnie tu nie powinno być? A co jeśli on żyje i jest moim dziadkiem?! Może mnie szuka? — Jej oczy się zaszkliły. Łzy powoli spływały po policzku. Archie patrzył na nią, nie wiedząc, co ma zrobić, widział jej smutek i złość. Pan odwróciła się powoli, zaczęła iść w stronę domu. Spojrzała na otwarte okno.

— Nie pojawiaj się tu w następną noc — wyszeptała. — Mam zamiar go znaleźć, nawet jeśli powiem, że nie jest moim dziadkiem, wiem, że nie mnie nie odrzuci.

— To nie ma sensu, gdyby cię szukał, już dawno by tu był — odpowiedział chłopak. — Pan, ja naprawdę chcę ci pomóc.

— Chcesz się tylko najeść — wyszeptała łamiącym głosem. — Żegnaj, Archie. — Cicho wskoczyła do domu, zamknęła okno, zasłoniła i poszła spać. Właściwie kręciła się z boku na bok, myśląc, co może zrobić. Patrzyła na sufit i zastanawiała się, czy poszukiwania Goku na coś się zdadzą, czy przyniosą jakikolwiek efekt i co zrobi mężczyzna, czy chociaż z nią porozmawia. Musiała spróbować, może dzięki temu odzyska spokój albo pamięć częściowo jej wróci.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro