07 - Vegeta.
'- Wujku Vegeto kim są Saiyanie?
Mężczyzna za sobą usłyszał Pan. Spojrzał na jedenastoletnią Pan, która stała i czekała na odpowiedź. Uśmiechnął się pod nosem, bo właściwie na to czekał. Kiedy wnuczka Kakarotto zacznie o to pytać.
- Dumna rasa wojowników, w twojej krwi płynie część Saiyan.
- Jak to możliwe skoro mama i tata są ziemianami? Wujku, opowiesz mi więcej?
Dziewczynka usiadła przy jednym ze stołów. Spojrzał na nią ze złością. Był księciem Saiyan, którzy poddali się Freezie i teraz miał jej o tym opowiadać? Miał nadzieję, że jak mała dowie się o ich rasie to Kakarotto, wszystko jej wyjaśni. Po chwili uświadomił sobie, jak nieduży jest rozum swojego przyjaciela i usiadł naprzeciwko Pan.
- Nasza rasa przede wszystkim szczyci się walką - zaczął. - Twój ojciec jest w połowie ziemianinem i Saiaynem tak jak Trunks czy też Bra.
- Jeśli dobrze rozumiem z prawdziwych Saiyan, zostałeś ty i dziadek, co się stało?
- Twojego prawdziwego wujka Raditza zabił Piccolo, Nappę ja, a resztę Freeza, tylko jeden zrozumiał jego plany i próbował mu się sprzeciwić.
- Kto? - dopytała z zaciekawieniem.
- Bardock - wyszeptał. - Twój pradziadek. To on mimo rozkazu Freezy nie pozwolił na nasz powrót na planetę Vegeta, wysłał twojego dziadka na ziemię, a później przeciwstawił się atakowi i jako pierwszy z Saiyan zginął.
- Pradziadek był bohaterem! A mój dziadek zabił Freeze i go pomścił!
Vegeta nie umiał jej uświadomić, że Trunks z przyszłości ostatecznie zniszczył wroga, więc tylko się uśmiechnął.'
Vegeta stał na tarasie i patrzył na gwiazdy. Pan miała w sobie krew Saiyan, więc wiedział, że nic jej nie grozi. Jednak mijały kolejne dni, godziny, minuty, a jej nie było. Lubił przyjaciółkę swojej córki i bardzo się martwił, co mogło jej się stać. Sytuacja, w której Pan wypytywała o ich rasę, była jedną z niewielu, kiedy przychodziła do niego po radę. Dziewczynka wiedziała, że nie był duszą towarzystwa, więc wizyta u niego była ostatecznością, wolała rozmawiać z Trunksem, albo Bulmą. Powoli udał się do sypialni. Bulmy nie było, bo udała się do Kakarotto, żeby jakoś go pocieszyć. Usłyszał, że z drukarki zaczęły wychodzić kartki, chwycił jedną z nich. Raporty z jej urządzeń ani jeden nie odlazła Pan.
- Dziewczyno, gdzie ty się podziewasz?
W
yszeptał, patrząc na kartkę. Każda, która powoli wychodziła, miała te same informację. Do pomieszczenia powoli weszła jego córka. Miała niebieskie włosy do ramion. Była ubrana w różową piżamę, a w ręku trzymała zielonego pluszaka.
- Powinnaś już dawno spać...
- Jak Pan wróci, będę mogła u niej nocować? - Przerwała mu.
- Zapewne nie od razu, ale w przyszłości na pewno nie raz i nie dwa.
Dziewczynka podeszła i przytuliła się do jego nogi. Czuł, że również ona tęskni za zaginioną. Były dobrymi przyjaciółkami, chodziły do jednej szkoły i dużo czasu spędzały razem poza lekcjami. Tylko ze względu na Pan, jego córka poszła do szkoły, nie miała zajęć indywidualnych jak jej brat, Trunks. Jedną ręką podniósł córkę i pozwolił, żeby się w niego wtuliła. Kołysał się na boki, tylko żeby Bra zasnęła. Zerknął na ostatnią kartę z drukarki, raport był ciągle taki sam, rzucił stronę trzymaną w ręku, objął nią córkę i zaniósł do łóżka. Mimo że w jednym z pomieszczeń byli jej dziadkowie, a w całe rezydencji była niezliczona służba, musiał czekać, aż wróci Bulma i Trunks. Nie mógł zostawić córki, mimo dobrej opieki, musiał mieć pewność, że w razie czego będzie on, albo jej matka, bądź starszy brat. Okrył ją dokładnie kołdrą i zostawiając lekko uchylone drzwi, wyszedł na taras. Oczekiwał na przybycie reszty swojej rodziny. Czuł, jak ucieka cenny czas.
- Ojcze, może pójdziesz spać? - usłyszał syna. - Mama jest już w sypialni.
- Zbieraj się, lecimy szukać Pan.
To nie była prośba, to był rozkaz. Trunks westchnął pod nosem. Szukał jej całymi dniami, był już bardzo zmęczony, ale wiedział, że ojciec nie odpuści, więc poleciał razem z nim na poszukiwania. Latali między skałami i zaglądali we wszystkie możliwe miejsca.
- Vegeta słyszałeś może o utracie pamięci przez Saiyan? - usłyszeli głos Kaio. - Może znasz takie przypadki?
- Jeśli Saiyan w wieku niemowlęcym mocno uderzy się w głowę, może zupełnie zapomnieć, o tym kim był - wyjaśnił. - Przykładem może być Kakarotto, dlatego nie podbił ziemi, tylko ją chronił. Między innymi dlatego Saiyańskie niemowlęta były przechowywane w kapsule, żeby uniknąć takich sytuacji, ale nie rozumiem skąd to pytanie?
- Wyczytałem o tym i pomyślałem, że może u Pan zdarzyła się taka sytuacja.
Vegeta zamarł. Zaczął analizować całą wiedzę na temat swojej rasy. Nigdy nie było sytuacji, kiedy to nastolatek stracił pamięć. Sam podczas treningów nie raz dostał mocno w głowę i nic się nie zmieniło.
- Pamiętajmy, że Pan nie jest czystą Saiyanką - odezwał się Trunks. - Wujek Goku znalazł jej plecak i chustę blisko rzeki.
- Pracownicy Jamy, jak i on sam działają cały czas, jeśli dusza Pan się u nich zjawi, od razu mnie o tym poinformują. Sprawdzają też wszystkie papiery z wcześniejszych dni - podsumował Kaio.
***
Pan opierała się o parapet, wypatrując Archiego. Myślała też o swoim kuzynie. Wiedział tylko, że o coś się pokłócili i śmiało mogła stwierdzić, że był niesamowicie przystojny. Kiedy zamknęła oczy i wyobraziła go sobie, czuła ściskanie w żołądku, a do tego oblewała się rumieńcami. Usłyszała ciche pukanie do szyby, po drugiej stronie dojrzała swojego nowego kolegę. Spod łóżka wyjęła mały woreczek, delikatnie otworzyła okno i wyskoczyła. Usiedli pod studnią, z siatki wyjęła mu kilka bułek, tyle udało jej się wykraść z kuchni. Kiedy chłopak zajadał się, ona wyjęła z kieszeni piżamy jedną z wyrwanych kartek. Pokazała Archiemu młodego chłopca. Chwile przyglądał się wycinkowi i jakby nad czymś głęboko myślał.
- Son Goku, jest bohaterem naszej wioski - wyjaśnił. - Jako mały chłopiec, podczas podróży zrobił sobie przerwę i obronił mieszkańców przed właścicielami bukłaku.
- Poznałeś go? - Dopytała z nadzieją.
- Jasne, że nie! To było wiele lat temu, opowiadała mi o nim Pani Chao, nasza nauczycielka. To ona jako pierwsza go poznała - wyjaśnił.
- Znasz tę historię?
- Oczywiście, że tak. Pani Chao bardzo chętnie o nim opowiada - Pan spojrzała na niego znacząco, wiedział, że musi jej to opowiedzieć. - Naszą wioskę terroryzowała dwójka mężczyzn z Bukłakiem, to były czarne czasy dla mieszkańców.
- Co to bukłak? - Dopytała.
- Magiczny przedmiot, kiedy ktoś został wezwany i nie odpowiedział, bukłak go pochłaniał i zamieniał w alkohol - wyjaśnił. - Podobno Goku również został wciągnięty, jednak udało mu się uciec. W walce pokonał złoczyńców, oddał bukłak mieszkańcom, a oni odzyskali spokój.
- Był aż tak silny?
- Pai Chao mówiła, że był niesamowity, a do tego był bardzo młody, obronił ją również przed tygrysem, którego prosiła o pomoc, a on chciał ją zjeść - odpowiedział z uśmiechem. - Mamy piękną alejkę dla zakochanych. Pani Chao mówiła, że wcześniej była wysuszona, często szła przez nią w samotności, a razem z nim odbyła pierwszą podróż w towarzystwie, niósł ją na plecach.
- Myślisz, że się w nim zakochała?
- Może to była jej dziecięca miłość - wzruszył ramionami. - Teraz ma męża i dwójkę dzieci.
Goku wzbudził w Pan jeszcze większe zainteresowanie. Patrzyła na skrawek ze zdjęciem małego, zdziwionego chłopca. Po oczach można było wywnioskować, że był zagubiony, tak samo, jak ona jest teraz. Czuła, że ten Son Goku jest jej niesamowicie bliski. Archie obserwował dziewczynę ze skupieniem. Próbował sobie przypomnieć cokolwiek związanego z bohaterem swojej wioski, ale powiedział, tyle ile wiedział od swojej ulubionej nauczycielki. Bardzo chciał pomóc swojej nowej koleżance.
- To ten mężczyzna, o którym wspominałaś poprzedniej nocy? - Zapytał. - Ten, na którego mówisz dziadek?
- Tak, tylko jego pamiętam, myślisz, że mógłby nim być?
- Nie wiem, ale jak czegoś się dowiem to od razu dam ci znać.
Pan oparła głowę o jego ramię. Pojedyncza łza spłynęła jej po policzku, bardzo szybko ją otarła. Czuła się bezradna. Miała nadzieję, że szybko rozwiążę tę zagadkę. Archie zaczął jej opowiadać lekcję ze swoją nauczycielką, widać było, że jedynie za nią tęskni, oprócz swojej mamy.
- Przypomniało mi się coś - wyrwał nagle. - Goku podczas turnieju, który zresztą wygrał, wziął ślub z młodą dziewczyną, miała na imię...
- Chi Chi - wyszeptała Pan.
Spojrzeli na siebie. Wiedziała coś więcej. Jeśli Goku był jej dziadkiem, to Chi Chi musiała być jej babcią. Poczuła też, że obok siebie ma prawdziwego przyjaciela, czuła, że on to odwzajemnia. Właściwie oboje przeżywali teraz ciężkie chwile, a mieli tylko siebie. Rozmawiali dalej, aż zaczęło powoli wschodzić słońce. Pan pomogła chłopakowi wstać, obiecała, że postara się przemycić dla niego więcej jedzenia. Wskoczyła cicho do domku, a on się oddalił. Dziewczyna położyła głowę na poduszce i zasnęła.
'- Wujku Vegeto!
Dziewczynka podleciała na taras dużego, półokrągłego budynku z napisem Capsule Corp, z założonymi rękami stał tam umięśniony mężczyzna o czarnych, postawionych ku górze włosach. Zerknął na nią znacząco.
- Wujku, dziadek nauczył mnie latać! Ucieszył się, że powiedziałeś mi więcej o Saiyanach!
- Odwaliłem za niego brudną robotę - wzruszył ramionami.
- Właściwie przyszłam do ciebie po radę - zmieniła temat. - Wiem, że nie jesteś skory do takich rzeczy, ale nie mam do kogo przyjść...
- Goku, Gohan, Goten, Trunks - wymienił.
- Wujek Krillan, Piccolo, Genialny Żółw i inni - dopowiedziała. - Wujku mogę zadać ci pytanie?
- Jeśli odpowiem nie, to będziesz za mną chodzić, aż się zgodzę, więc pytaj.
- Tęsknisz czasami za dawnym życiem?
- Książę Saiyan, który pochyla głowę przed Freezą, za tym nie da się tęsknić - wyjaśnił. - Jednak latanie w kosmosie było całkiem przyjemne.
- Dziadek mówił, że bardzo się zmieniłeś od pierwszego przylotu na ziemię - skwitowała Pan. - Cieszę się, że mam takiego wujka! Pójdę do Trunksa, miał mi pomóc w projekcie.
Odbiegła zostawiając go z zakłopotaniem widocznym na twarzy.'
Pan podniosła się powoli. Zapomniała zasłonić okna, więc rażące promienie wdzierały się do pokoju. Przykryła twarz poduszką, mając nadzieję, że zaraz zaśnie. Przed oczami miała postać Vegety. To musiał być jej wymysł, w tym śnie latała, a przecież ludzie tego nie umieją. Zresztą kim mogli być ci cali Saiyanie? W jej głowie do tej pory pojawiał się głównie jej dziadek, usłyszała imiona: Krillan i Genialny Żółw, raz pojawił się jakaś kobieta, a teraz śniła o mężczyźnie, na którego mówiła wujek. Vegeta był księciem Saiyan, a przecież nie ma takiego czegoś. Z uśmiechem wstała z łóżka, przecież takie wizje i ten sen muszą być wytworem jej wyobraźni. Poszła do kuchni, gdzie jej babcia szykowała jedzenie. Pan uśmiechała się od ucha do ucha.
- Miło mi widzieć, że jesteś w świetnym humorze - kobieta postawiła przed nią talerz.
- Mogłabyś mi coś opowiedzieć o moim kuzynie?
Kobieta usiadła naprzeciwko niej. Patrzyła na nią, jakby o czymś bardzo głęboko myślała. Chwilę panowała zupełna cisza.
- Ma na imię Jun i studiuje informatykę - wyszeptała jej babcia. - Nie wiem, o co się pokłóciliście, ale nigdy o ciebie nie pyta, jakby cię nie znał.
- Wydawał się miły...
- I jest - przerwała jej. - Macie do siebie ogromny żal, więc żebyś odzyskała pamięć, nie wspominajmy o nim.
Przytaknęła. Czuła jednak, że ten chłopak nigdy nie wzbudził w niej negatywnych emocji, wręcz przeciwnie. Kiedy go wspominała, czuła ścisk w żołądku, któremu towarzyszyło przyjemne łaskotanie. Nie chciała jednak o tym wspominać. Kiedy babcia nie widziała, wyjęła mały worek i schowała jedzenie do siatki. Ciągle pamiętała o Archim, który każdego dnia głodował. Musiała mu pomóc jak tylko będzie umiała. Poszła do pokoju, niezdarnie chowając siatkę, spod poduszki wyjęła stronę z książki. Patrzyła na Goku. Poczuła niewinne ukłucie w sercu, to była tęsknota. Z łzami w oczach przytuliła kartkę, chciała udawać, że to ktoś dla niej bliski. Powoli położyła się na poduszce, pod całą treścią dojrzała datę urodzin chłopca. Zerknęła na kalendarz na ścianie, za kilka dni miał urodziny. Dokładnie za 4 dni.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro