06 - Wielcy w sztukach walki i ich podopieczni.
— Pan! — krzyczał Goku, krążąc po lesie obok domu. — Wygrałaś! Dziadek cię nie znajdzie! Jesteś mistrzem chowanego!
Stanął między drzewami. Doskonale wiedział, gdzie znajduję się jego wnuczka, czuł jej niewielkie Ki parę metrów od siebie, wśród krzaków. Jednak pamiętał zabawy z synem, kiedy musiał udawać, że jest na przegranej pozycji. Starał się nie robić tego często, jednak cieszył się, widząc go uśmiechniętego, kiedy wygrywał. Podobnie było z Pan, jej radość z wygranej wprawiała go w dobry humor, mimo że nie lubił przegrywać. Usłyszał krzyk dziewczyny. Jak najszybciej zjawił się obok niej, wziął ją na ręce i zaczął uspokajać. Przed nimi stał tygrys i warczał na jego wnuczkę.
— Kolego, uspokój się — powiedział do zwierzyny. — Pan ci nic nie zrobiła!
Tygrys wyprostował się i na niego spojrzał. Goku go kojarzył, bardzo często pojawiał się koło ich domu, kiedy robili ognisko. Mężczyzna z przyjemnością częstował go jedzeniem. Zwierzę patrzyło na niego pytająco.
— To moja wnuczka, więc nie możesz jej atakować, tylko masz ją bronić! — W odpowiedzi dostał tylko ciche warczenie i tygrys się wycofał. Pan, mimo to cała się trzęsła i płakała. Pogłaskał ją delikatnie po głowie i uciszał.
— Już poszedł, nic ci już nie grozi — wyszeptał.
— Nie bałeś się go? — zapytała, patrząc na niego zaszklonymi oczami.
— Kochanie, ze zwierzętami można się dogadać.
Trzymając ją, zaczął iść w stronę domu. Opowiadał jej, jak był małym chłopcem i żył sam z naturą. Dziewczynka słuchała go z zainteresowanie, co jakiś czas wycierając pozostałości po łzach. Patrzyła na niego i wiedziała, że nie ma osoby silniejszej od jej dziadka.
— Nie jesteś dobry w szukaniu, więc jak kiedyś się zgubię, to jak mnie odnajdziesz? — zapytała, kiedy dotarli pod domek.
— Poruszę całą ziemię i niebo, żebyś jak najszybciej się odnalazła.
— Będziesz wolał spać niż mnie szukać.
Goku obudził się oblany potem. Sytuacja ze snu miała miejsce, jak Pan miała około siedmiu lat. Była jednak znaczna różnica, w rzeczywistości, kiedy obiecał jej pomoc z każdej strony, ona go przytuliła i pobiegła się bawić, a on zaczął trenować, nasłuchując, czy go nie potrzebuje. Rozejrzał się wokoło. Panowała noc. Zrozumiał, że każdy spał, bo w rezydencji było cicho. Powoli wyszedł z pokoju, udał się do pokoju Pan. Usiadł na jej łóżku i zaczął się rozglądać. Znalazł jej plecak, ale był pusty. Spojrzał na biurko, koło lampki stały jej zeszyty. Na samej górze był jej pamiętnik, niepewnie go chwycił. Dziewczynka kategorycznie zabroniła mu go czytać, jednak w tej sytuacji to właśnie mogłoby go nakierować, co się stało z jego wnuczką. Otworzył ostatnią całą zapisaną stronę, jednak nic nie zdradzała. Przewrócił kartkę i zobaczył czarny napis na kilka linijek. „Nienawidzę dziadka! Nie chce z nim nigdy więcej rozmawiać!”. Patrzył na napisane słowa. Do pomieszczania, ktoś wszedł i usiadł obok niego. To był Gohan. Schylił się po kartkę, powoli ją rozłożył.
— Pan mnie nienawidzi — wyszeptał Goku, pokazując mu wpis.
— Moim bohaterem jest mój dziadek Son Goku — zaczął czytać na głos kartkę, którą podniósł. — Największą jego pasją są treningi sztuk walki, jednak kiedy go potrzebuje, nie liczy się nic innego, niż ja. Dziadek nigdy się nie uczył w szkole, a jednak zawsze wie, co ma zrobić, żebym się uśmiechała. — Gohan cicho westchnął. — Ojcze, czytać dalej?
— Ale ten wpis… — Ponownie pokazał na kartkę z pamiętnika.
Gohan wziął go od niego i odłożył, nie zwracając uwagi, na to, co było tam napisane, do ręki podał mu kartkę, która chwilę wcześnie wyleciała z tego samego zeszytu. Gohan pokazał mu palcem jedno zdanie.
— Wiem, że mój dziadek zawsze zrobi wszystko dla swoich przyjaciół i rodziny, nawet jeśli miałby oddać swoje własne życie. Nikogo nie kocham tak jak jego.
Tato, w pamiętniku mogła napisać to w złości, ale nad swoim wypracowaniem musiała usiąść i je przemyśleć — podsumował Gohan. — Znalazłem je wczoraj i muszę przyznać, że trochę ci zazdroszczę, a właściwie wam obojgu.
— Wiesz, że zazdrość do niczego nie prowadzi…
— Zawsze mnie tego uczyłeś — przerwał mu. — Jednak moja córeczka woli lecieć do dziadka, żeby porozmawiać. Zazdroszczę ci jej zupełnego zaufania.
— A jej czego zazdrościsz?
— Mama poświęcała mi i Gotenowi cały swój czas, ale były rzeczy, o których wolałbym rozmawiać z ojcem, a ciebie nie było. — Gohan poczuł ogromną ulgę, mówiąc to. Nigdy nie miał żalu do ojca, że nie chciał zostać wskrzeszony, ale czuł jego brak. Widział też, jak jego młodszy brat pragnie poznać swojego ojca osobiście, a nie tylko z historii. Goku patrzył na niego zdziwiony, zawsze wydawało mu się, że Gohan dzielnie znosi jego brak, ale się mylił.
— Często zerkałem na twoje postępy — odezwał się nagle. — Wydawało mi się, że nie czujesz mojej nieobecności, dlaczego nigdy mi o tym nie powiedziałeś?
— Wolałem cieszyć się, że w końcu wróciłeś. Ja odzyskałem tatę, a Goten go poznał.
— Nie cofnę czasu, ale chcę, żebyś wiedział, że byłem i jestem z ciebie dumny. Widziałem, jak trenujesz do walki z Buu i cieszyłem się, że umiesz podjąć wyzwanie, ale kiedy skończyłeś studia, mimo że ta cała ceremonia była strasznie nudna, cieszyłem się, że poszedłeś w swoim kierunku.
— Jak tylko znajdziemy Pan — zaczął nieśmiało Gohan. — Chcę, abyś tak, jak mi, pomógł jej osiągnąć poziom Super Wojownika. Muszę mieć pewność, że pozna wszystko, zanim pozna swoją drogę.
Zapanowała cisza. Oboje wiedzieli, że jak tylko Pan się odnajdzie, przede wszystkim będą musieli porozmawiać ze sobą. Jednak ich głównym celem było odnalezienie dziewczynki. Goku trochę się uspokoił, czytając jej wypracowanie, gdzie pokazuje, jakim jest fantastycznym dziadkiem, człowiekiem i wojownikiem. Zrozumiał też, że za mało pokazywał zainteresowanie życiem synów. Jak tylko Pan się odnajdzie, zmieni to. Nie jest mistrzem relacji rodzinnych, ale lubi spędzać czas z synami, więc będzie to raczej proste zadanie. Jednak teraz dla niego liczyło się odnalezienie wnuczki.
— Pan znowu uciekła, jednak wcześniej wiedzieliśmy, gdzie jest — powiedział nagle Gohan.
— Możesz mi to wyjaśnić?
— Pan często uciekała z domu, zawsze leciała do ciebie, mama dawała mi wtedy znać, że się bawicie, więc byłem spokojny. Nie zorientowałeś się, że zjawia się nagle późnym wieczorem?
— Mówiła, że postanowiła spędzić z nami czas, a wy o tym wiecie.
— Tato, ona wtedy uciekała po jakiejś kłótni w domu — wyjaśnił Gohan. — Wiedziała, gdzie lecieć, bo skoro już przyleciała i się bawicie, to byś jej nie odesłał.
Goku zrozumiał, jak wiele błędów popełnił wobec swojego syna, będąc dziadkiem dla jego córki. Ufał jej, zawsze ją bronił i nie pozwolił na żadną krzywdę, jednak Gohan nigdy do niego nie przyszedł i nie wyjaśnił jej wizyt. Chi Chi również nic nie mówiła, po prostu informowała syna i pozwalała na ich zabawy.
— Dlaczego nic o tym nie wiedziałem?
— Jakoś nie umiałem odmówić ci czasu z Pan, widziałem, jak oboje się cieszycie, więc odpuszczałem.
Gohan wyszedł. Czuł, że zrzucił z siebie ogromny ciężar, bał się tylko, że jego ojciec może być przybity nowościami, które mu dostarczył. Zerknął jeszcze raz na już zamknięte drzwi pokoju córki. W środku był jego ojciec, a nie córka. Był sam, bez niej i to go bolało najbardziej. Poszedł do swojego gabinetu. Małe pomieszczenie z biurkiem, na którym stał laptop i kilka książek. Usiadł na drewnianym krześle. Właśnie takiego pomieszczenia sobie zażyczył. Otworzył laptopa, kiedy dojrzał, że Bulma jest dostępna na komunikatorze, od razu do niej zadzwonił. Połączenie odebrał Vegeta.
— Bulma zostawiła komputer otwarty — zaczął. — Pan się znalazła?
— Niestety nie — odpowiedział. — Vegeta, dziękuję.
— Bra chciałaby pomóc, masz jakiś pomysł? — przerwał mu.
— Myślę, że to, co zrobiła, jest i tak wielkim krokiem do przodu, skoro przekazała tę informację wśród rówieśników Pan — odpowiedział. — Sięgamy każdej metody, jaką znamy, więc pozostaje nam czekać.— Za mężczyzną dojrzał Bulmę, która była ubrana w pidżamę, na głowie miała zawinięty ręcznik. Jak tylko go zobaczyła, odsunęła Vegetę i zaczęła pytać o jakiekolwiek postępy.
— Dzwonię w trochę innej sprawie — przerwał jej potok pytań. — Mogłabyś porozmawiać z ojcem? Po naszej rozmowie uznałem, że przyda mu się ktoś, kto czasami go rozumie. Wiem, proszę o wiele.
— Właściwie spodziewałam się tego. — Uśmiechnęła się. — Jeśli chodzi o zrozumienie Goku, to wiem, że jest ciężko. Przytrzymaj go u was, a ja resztę załatwię.
Jednym ruchem się rozłączyła. Gohan jak najszybciej udał się do pokoju Pan, gdzie zgodnie ze swoim założeniem zobaczył ojca. Nie przewidział jednak tego, co się z nim stało. Był blady, w ręku trzymał wypracowanie dziewczyny, ale patrzył na jej pamiętnik. Stał w drzwiach i obserwował ojca. Trwało to dłuższą chwilę, kiedy usłyszeli pukanie do okna. Gohan powoli podszedł, a jego ojciec nawet się nie ruszył. Po drugiej stronie zobaczył Trunksa, który lewitował, trzymając Bulmę na plecach. Wpuścił ich do środka. Kiedy kobieta stanęła równo na nogach, w jasny sposób pokazała im, że mają wyjść. Kiedy opuścili pomieszczenie, usiadła koło Goku. Położyła dłoń na jego spiętym ramieniu.
— Czasami, jak z tobą rozmawiam, mam wrażenie, że to dialog dorosłego z dzieckiem — zaczęła. — Jednak po chwili przychodzi taki moment, że oglądam twoje poczynania z zapartym tchem.
— Trochę się już znamy.
— Właśnie Goku — przerwał mu. — Więc skoro się wyspałeś, wstawaj i ruszaj na poszukiwania Pan! —
Spojrzał na nią zaskoczony. Zaraz po dziadku była drugim człowiekiem, którego widział, a do tego pierwszą dziewczyną, jaką spotkał w swoim życiu. Bulma uśmiechała się do niego serdecznie, ona zawsze wiedziała, co mu powiedzieć. Kobieta wyjęła telefon, pokazała mu zdjęcie małego robota.
— Jeśli zobaczysz takie urządzenie, proszę, nie niszcz go. One również szukają Pan — wyjaśniła.
— Wiedziałaś, że Pan uciekała z domu do mnie? — zapytał nagle.
— Tak, a czasami do Trunksa, jak jego nie było, przychodziła do mnie, żeby się pożalić — wyjaśniła, chowając telefon do kieszeni. — Sugerowałam nawet zmianę szkoły, ale to nie wchodziło w grę.
***
Pan z uśmiechem usiadła do śniadania. Cieszyła się, że poznała kogoś w podobnym wieku do niej samej, miała nadzieję, że Archie tu jeszcze wróci, żeby mogli sobie porozmawiać. Wiedziała, że musi dla chłopaka wziąć jakieś jedzenie. Czuła, że nie może pozwolić, żeby głodował. Zajadając się płatkami, zerkała na babcię, która krzątała się po kuchni. Bardziej realna przeszłość była obok mężczyzny ze snów, niż z nią, ale nie mogła tego udowodnić. Pozostało jej wierzyć w to, co ją otacza. Usłyszały, że ktoś podjechał pod dom.
— Babciu! Przywiozłem ci kilka rzeczy.
Pan odwróciła się w stronę zamkniętych drzwi. Znała ten głos, zmarszczyła brwi, próbując, odnaleźć w głowie jakąkolwiek informację na temat tej osoby.
— Kochanie, zostań w domu, to twój kuzyn. Jednak nie macie zbyt dobrych relacji. — Kobieta wyszła przed dom. Pan podbiegła do okna i ukrywając się, podglądała, co się dzieje. Jej babcia rozmawiała z młodym mężczyzną. Był wyższy od niej i szczupły. Miał jasnobrązowe włosy, grzywka delikatnie przykrywała mu ciemne oczy, idealnie pasujące do śniadej cery. Ubrany był w białą koszulę z niedopiętym pierwszym guzikiem, wystawała z granatowych spodni. Przez ramię miał zarzuconą torbę. Podawał kobiecie reklamówkę i o czymś rozmawiali. Pan nie mogła usłyszeć o czym, gdyby jednak udało jej się po cichu otworzyć okno, mogłaby cokolwiek się dowiedzieć. Skoro jest jej kuzynem, to mógłby, jej coś zdradzić na temat jej przeszłości, ale jeśli faktycznie nie mają dobrych relacji sam może nie wiele wiedzieć. Dziewczyna obserwowała, jak siadają przy małym drewnianym stoliku. Chłopak coś bardzo dokładnie opowiadał, nawet z kieszeni spodni wyjął jakąś kartkę, rozłożył ją i pokazał babci. Ta tylko pokiwała głową. W jego oczach dojrzała smutek i zmartwienie. Po chwili jednak wymusił uśmiech i z plecaka wyjął zeszyt i zaczął coś pokazywać. Pan poczuła, że faktycznie go zna, jednak nie był jej wrogiem, wręcz przeciwnie, był jej niesamowicie bliski. Czuła, jak oblewa się rumieńcami, obserwując go. Po chwili chłopak wstał, przytulił kobietę i wsiadł do samochodu i odjechał. Pan wróciła do stołu i czekała na kobietę. Musiała dostać więcej informacji o jej kuzynie, czuła, że to ją trochę zbliży do rozwiązania zagadki przeszłości. Jej babcia z uśmiechem weszła do domku, schowała siatkę od chłopaka do szafki i wróciła do niej. Usiadła naprzeciwko niej.
— Dlaczego mam z nim złe relacje?— zapytała nagle Pan.
— Jakiegoś lata straszliwie się pokłóciliście, ale oboje nie chcecie powiedzieć o co.
— Rozumiem — westchnęła cicho. — Nie za dużo mówisz o mojej rodzinie, babciu.
— Rozmawiałam z lekarzem i powiedział, że wszystko musimy robić krok po kroku, na razie nie przypomniałaś sobie nawet naszych wspólnych zabaw — wyjaśniła. — Zawsze byłaś niecierpliwa, ale dla twojego dobra będziemy robić wszystko powoli.
— Możesz mi chociaż powiedzieć, czy mężczyzna o czarnych włosach, które ciągle są ułożone w taki sam sposób, naprawdę istnieje? — Kobieta spojrzała na nią pytająco. — Narysowałam go. — Pan wyjęła z kieszeni małą kartkę, na której właśnie naszkicowała mężczyznę z wizji. Miał charakterystycznie ułożone, szpiczaste włosy i pogodny uśmiech. Babcia chwilę przyglądała się obrazkowi, jakby nad czymś myślała.
— Kochałaś tworzyć własne postacie, może to jedna z nich? — Kobieta zmarszczyła brwi. — Nie kojarzę, żebyś go znała osobiście.
— Jednak czuję, że jest mi niesamowicie bliski. — Pan spojrzała na obrazek i poczuła niesamowite ciepło na sercu. Idealnie narysowała jego uśmiech, w kącikach ust miał niewielkie zmarszczki, ale mimo to wyglądał bardzo młodo. Schowała kartkę do spodni i poszła do pokoju. Patrzyła przez okno na studnię i próbowała wykrzesać jakąkolwiek myśl z przeszłości.
— Dziadku! — krzyczała dziewczynka, wbiegając do niedużego domku. — Gdzie jesteś?
W ułamek sekundy za nią zjawił się mężczyzna i wziął ją na ręce. Przytuliła go najmocniej, jak tylko umiała, a on po chwili położył ją na swoim ramieniu i wyszedł z pomieszczenia. Słońce na chwilę ją oślepiło.
— Dziadku, trening u Genialnego Żółwia był faktycznie skuteczny! Dostałam się do drużyny!
— Mówiłem, że wiele cię nauczy tak jak mnie. — Przytaknęła i zeskoczyła z jego ramienia. Stała z rękoma założonymi na biodrach, tryskała dumą. Mężczyzna ukucnął naprzeciwko niej z uśmiechem. Patrzył na nią.
— Dziadku, czy ty zawsze się tylko śmiejesz?
— Jest mi smutno, tylko jeśli ktoś z moich bliskich cierpi, a teraz wszystko jest dobrze — wyjaśnił. — Może teraz poćwiczysz z wujkiem Krillanem?
Więcej nie pamiętała. Przypomniała sobie w niewielkim stopniu dwie nowe osoby. Wujek Krillan i Genialny Żółw. Kiedy o nich pomyślała, uśmiechnęła się pod nosem. Nie kojarzyła zupełnie, jak wyglądają, ale samo wspomnienie ich sprawiało, że się cieszyła. Podeszła powoli do książek, które leżały w pokoju. Na samej nimi była jedna, która ją zainteresowała – „Wielcy w sztukach walki i ich podopieczni”. Chwyciła ją i zaczęła przeglądać. Jedna strona była przeznaczona na trenera, który zawsze był jakimś mistrzem sztuk walki, a następna na jego najbardziej znanych podopiecznych. Przeglądała kartka po kartce. Zatrzymała się na jednej z wielu, było tam zdjęcie starca. Nie miał włosów, ale nadrabiał to bujną, białą brodą i wąsami tego samego koloru. Na nosie miał ciemne okulary i pokazywał znak zwycięstwa z uśmiechem. Na samej górze widniał napis: Genialny Żółw. Był rozległy opis jego osiągnięć, zainteresowań i kilka jego wypowiedzi. Przewróciła stronę. Pierwszy został opisany Yamcha. Miał ciemne oczy, długie, czarne włosy i bliznę na twarzy sięgającą aż nad oko. Brał udział w jednym turniejów mocy, ale został pokonany przez ucznia Genialnego Kruka, jak wyczytała również, on dołączył do szeregów Genialnego Żółwia krótko po tym. Niżej była fotografia chłopca bez włosów, miał sześć kropek na czole i tak jak swój mistrz pokazywał znak zwycięstwa. Krillan, który brał udział więcej niż raz w turnieju, ale nigdy nie zdobył ostatecznego zwycięstwa. Niżej dojrzała zdjęcie z podpisem Son Goku. Poznała go od razu. Miał czarne włosy i serdeczny uśmiech, a w oczach, jakby dezorientację. Był dużo młodszą wersją mężczyzny z jej wizji. Nie było za dużo informacji o nim. Imię, nazwisko i fakt, że interesuje się sztukami walki. Turniej Sztuk Walk wygrał raz, pokonując Juniora. Również podczas tego turnieju pojął za żoną niejaką Chi Chi.
— Goku był jednym z moich najpilniejszych uczniów — wyczytała wypowiedź Genialnego Żółwia. — Jego niesamowity wpływ na innych oraz zupełnie czyste serce pozwala mu osiągnąć zawsze zamierzony cel.
Przeglądała książkę dalej. Przy każdym podopiecznym był cytat danej osoby, tylko przy Son Goku, była wypowiedź jego trenera. Pan poczuła, że albo nie chciał lub też nie mógł sam nic powiedzieć. Wybiegła do babci, trzymając książkę w ręku. Kobieta w ciszy robiła na drutach.
— Babciu, potrzebna ci ta książka? — zapytała, wskazując na przedmiot.
— Książki z twojego pokoju są albo twoje, albo dziadka, więc rób z nimi, co chcesz, kochanie. —
Dziewczyna wróciła do pokoju i wyrwała tę stronę, dodatkowo wzięła ostatnie strony. Spojrzała na nie ponownie. Były to dodatkowe kartki o uczniach, którzy zmienili swoich trenerów. Dwóch kojarzyła. Tien Shinchan, nie miał włosów, był cyklopem. Miał dodatkowe trzecie oko. Niżej był Chaotzu. Był cały biały, miał tylko nieduże kółka na policzkach, czarne oczy bez jakichkolwiek emocji i ciemną czapkę na głowie. Patrzyła na wydarte strony i czuła, że wszystkich zna. Wiedziała, że Son Goku był jej bardzo bliski. Nie ten ze zdjęcia, bo to było dziecko, ale ten, którego widziała. Postanowiła, że zapyta swojego nowego przyjaciela o więcej szczegółów.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro