66
UWAGA!
Bardzo, ale to bardzo ważna notka pod spodem, więc proszę, nie olewajcie jej :) Przeczytajcie ją... Być może, wtedy rozjaśnią wam się pewne rzeczy ;)
Ps. Wasza aktywność pod ostatnimi rozdziałami, jest niesamowita :) Dziękuję za wszystkie głosy, komentarze ( te dobre i te mniej ;)), oraz za wyświetlenia. Kocham Was!
Megan
Niesamowity ból głowy, zmusza mnie do uchylenia powiek, jednak nie jest to łatwe zadanie, gdyż wydają się one niemożliwie ciężkie. Unoszę dłonie do twarzy i przyciskając palce wskazujące do kącików oczu, staram się je jakoś rozluźnić. Po kilku długich sekundach prób, w końcu się udaje, dzięki czemu z głośnym jękiem mogę przewrócić się na drugi bok. Mrugając powiekami, rozglądam się dookoła i zastanawiając się, która właściwie jest godzina, sięgam po telefon leżący na samym końcu nocnej szafki. Marszczę brwi w zdziwieniu, widząc że jest już wpół do dwunastej i rozchylam usta, kiedy zauważam że za oknami jest zupełnie jasno. Nie mam pojęcia jak to jest możliwe. Nie zdziwiłabym się, gdybym obudziła się w środku nocy, bo przynajmniej wiedziałabym, że po przyjściu moich chłopców zwyczajnie padłam jak mucha, w związku z czym, Justin jak zwykle postanowił przenieść mnie do naszej sypialni, nie chcąc abym następnego dnia konała po zaśnięciu na niewygodnej kanapie. Chcąc sprawdzić co się dzieje, przekręcam się z powrotem na plecy, po czym opierając się na łokciach, podnoszę się do pozycji siedzącej.
- Co jest? - sama sobie zadaję pytanie, kiedy cienkie prześcieradło zsuwa się z mojego ciała, ukazując je zupełnie nagie.
Dlaczego do cholery Justin całkowicie mnie rozebrał? - myślę i przygryzając wnętrze policzka, ponownie rozglądam się na boki.
Opuszczam głowę i przykładając dłonie do policzków, pocieram je mocno, próbując się do końca rozbudzić. Wypuszczam z ust powietrze, po czym zawiązując prześcieradło na klatce piersiowej, opuszczam stopy na podłogę, po chwili stając na równe nogi. Syczę cicho, kiedy nagły ból rozchodzi się w dole mojego brzucha. Zginam się w pół i powolnym krokiem próbuję przejść do garderoby po jakąś koszulkę i majtki.
Z niemałym trudem docieram do swojego celu i wybierając jak zwykle jedną z koszulek Justina, zakładam ją na siebie, po czym wyciągając bieliznę, wciągam czarne bawełniane majtki na swój goły tyłek. Jęknąwszy cicho prostuję się niczym struna, przez co mój kręgosłup wydaje charakterystyczny dźwięk strzelania kręgów. Dopiero teraz odczuwam nieprzyjemnie spięte mięśnie ud, co daje mi kolejny powód do zastanawiania się nad tym, co tu się do cholery dzieje.
Chcąc dowiedzieć się czegokolwiek, opuszczam garderobę, kierując się do kuchni, w której mam nadzieję zastać mojego chłopaka.
Wchodzę do pomieszczenia, które ku mojemu zdziwieniu jest puste. Rozglądam się wkoło i unoszę wysoko brwi, zauważając że obiad który kilka chwil wcześniej przygotowywałam, jest dokładnie na takim samym etapie na jakim go zostawiłam.
Staję na środku kuchni i zakładając ramiona na piersiach, w osłupieniu gapię się na przygotowane przeze mnie produkty. Nie mam pojęcia czy to jakiś kiepski, żart czy po prostu straciłam rozum, jednak jednego jestem pewna...
W mojej pamięci jest jedna wielka, czarna dziura.
- Justin? - wołam po chwili milczenia i oddychając ciężko, czekam na jakąkolwiek odpowiedź - Jim?! - krzyczę nieco głośniej, ale w dalszym ciągu odpowiada mi jedynie głucha cisza.
Wzdycham cicho i kręcąc głową na boki, zirytowana wychodzę z powrotem do sypialni. Pochylam się do łóżka i wyciągając dłoń, sięgam po telefon. Przesuwam palcem po ekranie, a kiedy moim oczom ukazuje się data, rozchylam usta ze zdziwienia, wypuszczając przy tym głośne westchnienie.
- Co do kurwy? - przeklinam pod nosem, po czym odrzucam urządzenie z powrotem na łóżko i nie zwlekając, biegnę sprawdzić pozostałe pomieszczenia, mając cichą nadzieję, że Justin z Jimem schowali się w którymś z nich, zwyczajnie w świecie robiąc sobie ze mnie jaja.
Sprawdzam pokój syna, który okazuje się być pusty, przechodzę do kolejnego pokoju, w którym Justin urządził sobie prowizoryczne biuro, a kiedy ten również okazuje się być pusty, przykładam dłonie do twarzy i licząc do dziesięciu, staram się zapanować nad swoimi skołatanymi nerwami, oraz przyspieszonym biciem serca.
To wszystko jest tak niemożliwie dziwne, że aż nierealne. Jakim cudem przeoczyłam połowę wczorajszego dnia i całą dzisiejszą noc?
Na drżących nogach podchodzę do skórzanego fotela i siadając w nim, próbuję poskładać wszystkie myśli do kupy. Po kolei analizuję - jak się okazuje, wczorajszy już dzień - przeskakując wspomnieniami po każdej czynności jaką wtedy wykonywałam
- Obudziłam się rano, Justin się do mnie nie odzywał. Zrobiłam sobie śniadanie, przywitałam się z Jimem, a potem pożegnałam się z nim, gdy wychodził do przedszkola - wyliczam, powoli przypominając sobie, co robiłam poprzedniego dnia - Posprzątałam, zaniosłam pranie do pralni i zabrałam się za robienie dla nich obiadu, przyszedł Chris, rozmawialiśmy a potem... Ja pierdolę... Nic nie pamiętam - jęczę płaczliwie i czując jak łzy cisną się do moich oczu, przymykam mocno powieki, chcąc powstrzymać się przed wybuchem płaczu, spowodowanym kompletną bezsilnością.
Po kilku długich minutach intensywnego myślenia, wpadam na pomysł, na który szczerze powiedziawszy, powinnam wpaść od razu. Zrywam się z miejsca i nie tracąc czasu, biegnę do sypialni po telefon.
Trzymając urządzenie w dłoni, wybieram numer do Justina, jednak momentalnie słyszę po drugiej stronie pocztę głosową. Wzdycham płaczliwie i tupiąc nogą w złości, przygryzam wnętrze policzka, po czym kolejny raz naciskam zieloną słuchawkę, mając nadzieję, że tym razem odbierze
- No, dalej - syczę przez zaciśnięte zęby, po czym wzdycham zrezygnowana, gdy po raz drugi wita mnie poczta.
Nie mając pojęcia o co tu chodzi, wypuszczam z ust cichy szloch i chowając twarz w dłonie, modlę się cicho, aby to już się skończyło.
To jest jakieś popieprzone. Czuję się tak, jakbym odgrywała jakąś rolę w podrzędnym teatrze, która nie ma nic wspólnego z moim prawdziwym życiem.
Kiedy mój oddech nieco zwalnia, a serce wraca do stałego rytmu, podnoszę się z miejsca i wycierając mokre od łez policzki, wychodzę z pomieszczenia, kierując się do sypialni. Wskakuję na łóżko i siadając po turecku, znów wykręcam numer Justina. Próbuję kilka razy, mając cichą nadzieję, że w końcu się uda. Przesuwam wzrokiem po pokoju i marszczę brwi, zauważając niewielką, czarną kamerę, ustawioną na środkowej półce regału, stojącego na przeciwko łóżka.
Podchodzę do przeciwległej ściany i wyciągając dłoń, sięgam po kamerę. Oglądam ją ze wszystkich stron, zastanawiając się przy tym, kiedy Justin ją kupił, bo z tego co mi wiadomo nie miał jej wcześniej. Ciekawa tego, co się na niej znajduję wciskam ON, po czym otwieram mały ekranik. Czekając w niepewności, wpatruję się uważnie w czarny ekran, a kiedy po krótkiej chwili pojawia się na nim obraz ukazujący mnie, leżącą nago pod Chrisem rozchylam usta i szeroko otwartymi ze zdziwienia oczami, oglądam nagranie.
To co widzę, przyprawia mnie o mdłości. Nie wierzę w to i przez chwilę nawet zastanawiam się nad tym, czy to nie zostało jakoś sklejone, nie wiem... sfałszowane, jednak gdy na nagraniu pojawia się Justin, który z zaciśniętymi pięściami rzuca się na posuwającego mnie Chrisa, rozkwaszając przy tym jego nos, spoglądam w miejsce w którym toczyła się ich walka i widząc kilka plam krwi na dywanie, już wiem że to prawda.
Moje serce łomocze w klatce piersiowej, a z moich ust wylatuje niekontrolowany, głośny płacz. Nie mogę w to uwierzyć... Ja nie wiem... Nie mam pojęcia, jak do tego doszło.
- Nie, to nie może być prawda... To nie jest prawda - wmawiam sobie, ale wiem, że to właśnie jest cholerna prawda.
Ten potwór ukartował to wszystko. Wiedział że będę w domu sama, oraz że Justin wraca dopiero po odebraniu syna z przedszkola. Przez tą pieprzoną torebkę którą zostawiłam u Matta, miał dobry powód do przyjścia tutaj, więc postanowił to wykorzystać. Nie wiem jedynie jakim cudem udało mu się zaciągnąć mnie do łóżka, ale to chyba już można zaliczyć pod gwałt, bo nigdy w życiu dobrowolnie bym z nim nie poszła. Kocham Justina najbardziej na świecie i nie potrafiłabym mu zrobić takiego świństwa...
Ale co z tego, skoro widział coś czego nie powinien...
Myśli że go zdradziłam, dlatego pewnie nie odbiera ode mnie telefonów, a tymczasem wyrządzono mi największą krzywdę, jaką można wyrządzić kobiecie. Zabrano mi godność, zmuszono mnie do czegoś, czego nie chciałam, sprawiono, że czuję się jak nic nie warta szmata... Jak gumowa lalka, którą po zabawie można wyrzucić do kosza. Jak bezwartościowe gówno, z którym nikt się nie liczy.
Z płynącym po policzkach strumieniem łez, wyłączam to cholerstwo i odkładając je z powrotem na półkę, sięgam po telefon wykręcając od razu numer do mojej przyjaciółki. Z mocno walącym sercem, przykładam urządzenie do ucha i obgryzając skórki przy paznokciach, czekam niecierpliwie aż odbierze
- No cześć, ślicznoto - rzuca radośnie, na co z moich ust wydobywa się stłumiony dłonią, płaczliwy jęk - Megan? Co jest? Wszystko w porządku? - pyta, a ja kręcę głową na boki, dopiero po chwili orientując się, że moja przyjaciółka tego nie widzi
- Nie... Nie jest w porządku - dukam, co spotyka się z zaskoczonym i jednocześnie przerażonym westchnieniem ze strony Jess - Przyjedź, proszę... Nie wiem co robić - dodaję i nie będąc już zdolna na powiedzenie choć jednego słowa więcej, kończę połączenie odrzucając telefon w bok i przesłaniając dłońmi twarz, opadam na łóżko, chowając głowę pod poduszkę.
*
Słysząc dzwonek do drzwi, podnoszę się niechętnie z łóżka i pociągając nosem, ocieram mokre od łez policzki, po czym idę otworzyć. Przekręcam zamek i naciskając na klamkę, drżącymi dłońmi uchylam drewnianą powłokę.
Kiedy staję naprzeciwko zmartwionej Jess, wypuszczam z ust cichy szloch i na miękkich nogach podchodzę do przyjaciółki, po chwili wtulając się w jej ciepłe ciało. Chowam twarz w zagłębieniu jej szyi, mocząc przy tym kawałek materiału jej białej koszulki. Jess zaplata ramiona wokół mojej talii, dłońmi przesuwając po moich plecach
- Cicho, nie płacz... Weź głęboki wdech, uspokój się i powiedz co się stało - szepcze do mojego ucha, na co jęczę stłumionym głosem.
Nie mam pojęcia jak mam jej o tym powiedzieć. Przecież ja sama nie wiem, jak to się w ogóle mogło stać... Z jednej strony chcę się wygadać, ale z drugiej cholernie boję się tego, że zwyczajnie w świecie nie uwierzy moim słowom. Wprawdzie mam ewidentny dowód, bo to pieprzone nagranie nadal tkwi w leżącej na półce kamerze, ale nie jestem pewna, czy da wiarę temu, że wcale tego nie chciałam.
- Megan, jestem tu dla ciebie, więc policz teraz do dziesięciu, a potem mi o wszystkim opowiesz. Okej? - pyta, na co powoli kiwam głową.
Przełykam głośno ślinę i odsuwając się od blondynki, cofam się na kilka kroków, spuszczając wzrok na podłogę. Robię dokładnie tak jak poleciła Jess i wdychając małymi haustami powietrze, liczę do dziesięciu, co nieco mnie uspokaja. Zaciskam dłonie w pięści, rozluźniając je na przemian, po czym unosząc głowę, wpatruję się zamglonym od łez spojrzeniem w przyglądającą się mi przyjaciółkę
- On mnie zgwałcił, Jess - dukam niewyraźnie, a zaskoczona moimi słowami Jess, unosi dłonie do ust i zakrywając je, wzdycha cicho
- Justin? - pyta, na co od razu kręcę głową na boki. Jess marszczy brwi, nie rozumiejąc za bardzo kogo mam na myśli - To kto, Megan? Mów - pospiesza.
Wypuszczam drżące powietrze i zaciskając mocno powieki, ponownie liczę do dziesięciu, a kiedy kończę, rozchylam usta
- Chris... Chris mnie zgwałcił - odpowiadam wreszcie, na nowo zalewając się łzami.
Jess widząc moje załamanie, pokonuje dzielącą nas odległość i wyciągając ramiona w moją stronę, zamyka mnie w szczelnym uścisku, pozwalając tym samym na wypłakanie się w jej ramię.
Po kilku długich minutach, odrywamy się od siebie i powolnym krokiem, ruszamy do sypialni Justina. Siadamy obok siebie na łóżku, a ja chcąc wylać z siebie wszystkie żale, dokładnie opowiadam przyjaciółce to, co mi się przydarzyło. Dla potwierdzenia swoich słów sięgam po kamerę i przewijając wszystko do początku, pokazuję nagranie które najchętniej już dawno bym skasowała.
Po oglądnięciu filmu ze mną w roli głównej, Jess nie potrafi powstrzymać łez. Przytulając się do swoich boków, płaczemy obie nad tym co się stało.
- On tam wszedł... Widział wszystko i teraz mnie za to nienawidzi - jęczę płaczliwie, mając na myśli Justina.
Jess ociera policzki i pociągając głośno nosem, spogląda na mnie, po czym posyła mi lekki, pocieszający uśmiech
- Będzie dobrze, kochanie - zapewnia, ale ja wiem, że to nieprawda.
Już nic nigdy nie będzie dobrze. Ten potwór zniszczył wszystko co miałam. Bez żadnych skrupułów odebrał mi to na czym zależało mi najbardziej. Zabrał mi mojego mężczyznę, który teraz - jak, sam zresztą, wykrzyczał mi to w twarz - ma mnie za szmatę.
- Najpierw pójdziemy z tym na policję... A Justinem się nie przejmuj. Wyjaśnię mu wszystko - mówi, na co z przerażeniem wymalowanym na twarzy, spoglądam na przyjaciółkę
- Jaki to ma sens skoro i tak mi pewnie nie uwierzy...
*****PRZECZYTAJ*****
Moi kochani :) Tak jak wspomniałam na początku rozdziału, teraz czas na ważną notkę :)
Otóż, zauważyłam wiele komentarzy pod poprzednimi rozdziałami odnośnie zachowania Meg (dziwka, jak mogła mu to zrobić, głupia, suka, niech ją czołg przejedzie (xD), zabij się, zasłużyła sobie na to, sama jest sobie winna itd, itp) i cóż, jestem zmuszona by stanąć w obronie głównej bohaterki.
Ten rozdział wiele już wyjaśnił, ale ja też chciałabym dodać od siebie kilka zdań.
Nie bez potrzeby ( podczas imprezy u Matta ) zaznaczyłam 'kiedy pęka druga butelka wódki, a ja już jestem nieco podchmielona' ( pierwsze zdanie, 62 rozdziału) w ten sposób, dałam do zrozumienia, że późniejsze zachowanie Meg będzie wywołane sporą ilością alkoholu jaką wtedy spożyła. Jak wiadomo ( oczywiście wiedzą wyłącznie ci którzy są pełnoletni ;) ) często bywa tak, że po alkoholu, kiedy jesteśmy pijani, robimy rzeczy nad którymi nie możemy zapanować. Przychodzą nam do głowy różne dziwne głupoty, mówimy rzeczy, których normalnie byśmy nie powiedzieli... Puszczają nam hamulce i najzwyczajniej w świecie nie jesteśmy sobą... I tak właśnie miała Meg podczas tamtej imprezy.
Potem jednak, dochodzi kolejny rozdział, w którym Chris przychodzi do mieszkania Justina... Wtedy Meg, ( pamiętajmy, że była wciąż na kacu i w dalszym ciągu nie myślała zbyt trzeźwo) również czuje jakiś tam nikły pociąg do Chrisa ( jest on przystojnym mężczyzną, więc w zasadzie nie ma się co dziwić :P), a potem to się nasila...
Po tym rozdziale (66) wiecie już dlaczego tak się zachowywała. Została naćpana ( na co niektórzy z was wpadli... Brawa za domyślność :)), a potem zmuszona do seksu.
Zdrada ( tak to widział Jus), była czymś do czego na trzeźwo nigdy by nie dopuściła. Nie bez powodu za każdym razem podkreślałam to, jak bardzo kocha swojego chłopaka. Nie byłaby w stanie mu tego zrobić... Zakochany w niej Chris ( idiota) nie mógł znieść myśli, że dziewczyna nigdy nie będzie jego, więc sięgnął po jeden z najbardziej drastycznych sposobów, mając nadzieję, że jeśli Justin nakryje ich w łóżku, zwyczajnie odpieprzy się od Meg ( co mu się udało)
Więc... Jak można wywnioskować ( mam nadzieję, że i tak wpadliście na to bez mojej pomocy) tutaj nie ma winy Meg. Oprócz tego, że ślepo wierzyła w to, że Chris jest dobrym człowiekiem ( no w końcu znali się ponad trzy lata... Spędzali ze sobą czas kiedy Justin był w LA i nic nie wskazywało na to, że w przyszłości zechce wrócić do Megan. Meg na swój sposób ufała Chrisowi) Megan nie zrobiła nic złego. Padła ofiarą psychopaty, który chciał ją mieć na własność.
I wiem, wiem o tym, że szkoda wam Justina ( tak, mi też ) jednak musicie spojrzeć na całą tę sytuację nieco bardziej obiektywnie. :)
To chyba tyle... To co chciałam powiedzieć, to powiedziałam. Nie narzucam swojego zdania, po prostu mam nadzieję, że sobie to przemyślicie, wyciągniecie wnioski. Nie każę wam lubić Meg... Nie, nie. To wasza sprawa jak widzicie tę postać, jednak nie bądźcie tak brutalni dla niej, bo zwyczajnie w świecie nie zasłużyła na to :)
Do następnego ;)
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro