54
- Nie podoba mi się to, jak ten idiota na ciebie patrzy – mruczy do mojego ucha Justin, a ja odwracając twarz w jego stronę, spoglądam na niego pytająco
- Kto? Chris? – kiwa głową i wydymając policzki, niczym nasz trzyletni syn, fuka pod nosem coś niezrozumiałego - Nie przesadzaj, Justin... Przecież patrzy się normalnie – przewracam oczami, śmiejąc się z jego dziecinnego zachowania
- Nie. Patrzy tak, jakby chciał cię tu pieprzyć przy wszystkich – warczy nisko, na co znów chichoczę. Przykładam dłoń do jego policzka i muskając delikatnie opuszkami palców jego skórę, wpatruję się uważnie w te niesamowicie piękne i ciepłe, karmelowe tęczówki
- Jesteś zazdrosny, kochanie? – zadaję cicho pytanie, a wkurzony już Justin, prycha pod nosem i krzywiąc usta w grymasie, posyła mi spojrzenie pełne politowania
- A dziwi cię to? Pewnie, że jestem zazdrosny. Wkurza mnie ten pajac, który chyba nie do końca zdaje sobie sprawę z tego, że jesteś moja – przyznaje szczerze i kładąc rękę na moim udzie, sunie nią do jednego z pośladków, po czym ściska go mocno, następnie mnie do siebie przyciągając. Przygryza wargę, a już po chwili pochylając się nade mną, wpija się zachłannie w moje usta, dokładnie tak, jakby chciał zaznaczyć swój teren
- Tylko twoja... - szepczę przez pocałunek, co Justin kwituje szerokim uśmiechem.
Odrywamy się od siebie i z uśmiechami na twarzy, wracamy do rozmowy którą prowadzą nasi znajomi. Justin przez chwilę jedynie się przysłuchuje, jednak zważywszy na to, że poruszany temat, jest tematem samochodów i innych pierdół, którymi zazwyczaj zachwycają się mężczyźni, wtrąca swoje pięć groszy, tym samym dołączając do rozmowy.
Kiedy mam już pewność, że zapomniał o spojrzeniach Chrisa, rzucanych w moją stronę, uśmiecham się pod nosem i nie zawracając sobie głowy, jego zazdrością, odwracam głowę w stronę barierki, po czym spoglądam w dół na tańczący na parkiecie tłum. Odnajduję wzrokiem Jess, która kilka chwil temu poszła potańczyć, a kiedy i ona zauważa że na nią patrzę, macham do niej, co z szerokim uśmiechem na ustach, odwzajemnia. Kiwa głową, zapraszając w ten sposób abym do niej zeszła, co po krótkim namyśle robię. Przepraszam swojego chłopaka i wychodząc z loży, staję obok stolika, po czym pochylając się nad nim, składam soczysty pocałunek na jego policzku
- Idę potańczyć – oznajmiam, a zajęty rozmową Justin, kiwa głową, nawet na mnie nie spoglądając, za to bez problemu mogę zauważyć wpatrującego się we mnie Chrisa. Posyłam chłopakowi lekki uśmiech, po czym ruszam w kierunku zejścia na parter
Zbiegam po schodach i przepychając się między tańczącymi ludźmi, próbuję odszukać przyjaciółkę w miejscu w którym widziałam ją z góry. Rozglądam się na boki i obijając się o spocone ciała, wzdycham ciężko, zirytowana faktem, że nie mogę jej znaleźć. Staję w miejscu i wspinając się na palcach, wyciągam szyję, by móc lepiej zaobserwować gdzie do cholery podziała się ta blond czupryna.
Po chwili, czując na ramieniu czyjś delikatny dotyk, odwracam się przodem do stojącej za moimi plecami osoby, a kiedy mój wzrok pada na roześmianą twarz Jess, uśmiecham się ciepło i ciesząc się jak dziecko, dołączam w tańcu do blondynki.
Muzyka wypływająca z głośników wprawia moje ciało w ruch, a ja zachwycona jej rytmami, przymykam powieki, dając się ponieść melodyjnym dźwiękom. Nie mam pojęcia kto tym razem stoi za konsolą, ale jedno wiem na pewno... Ten DJ idealnie wbił się w mój gust. Już od samego początku mogłam usłyszeć większość moich ulubionych piosenek, dzięki czemu, wieczór który – ze względu na obecność Chrisa i zdenerwowanego tym faktem Justina – nie rozpoczął się zbyt dobrze, może zakończyć się całkiem przyjemnie. Żałuję jedynie, że mój chłopak, jest tak cholernie oporny i zamiast bawić się ze mną, on woli prowadzić bezsensowne dyskusje, na temat najlepszych i najdroższych w historii aut.
- Myślisz, że oni się tam nie pozabijają? – pyta Jess, próbując przekrzyczeć muzykę.
- Chris z Justinem? – zadaję pytanie, chcąc się upewnić że to właśnie tych dwóch ma na myśli, na co Jess kiwa głową dla potwierdzenia tego, o co zapytałam – Rozmawiają o pierdołach, więc myślę, że Chris jest bezpieczny
- Nie wydaje mi się – prycha pod nosem, doskonale wiedząc, jaki potrafi być mój chłopak.
Na ogół, Justin jest niesamowicie dobrym człowiekiem, jednak jeśli w grę wchodzi osoba za którą nie przepada, a tym bardziej ktoś kto próbuje dobrać się do mojego tyłka, potrafi pokazać rogi. W młodości nie raz mogłam się o tym przekonać.
- Jest zazdrosny jak cholera – chichocze pod nosem, przez co i ja się uśmiecham – Ale to dobrze... To znaczy, że mu na tobie zależy – dodaje, na co kiwam głową, zdając sobie sprawę tego, że tak właśnie jest. Wprawdzie, tak jak już wspomniałam, nie musi być o mnie zazdrosny, bo nigdy, przenigdy nie dałabym mu do tego powodu, jednak wiem jaka jest męska natura.
Słysząc puszczoną piosenkę Coldplay, przerywam wszelakie rozmowy z przyjaciółką i piszcząc radośnie, wyrzucam w górę ręce, dając się porwać muzyce. Wyśpiewując wraz z Chrisem Martinem dobrze znany mi refren, kręcę się dookoła, kompletnie nie zwracając uwagi na tańczących obok ludzi. Wiję się w rytm, uderzających o moje uszy, dźwięków, z uśmiechem na ustach, bawiąc się niczym szalone nastolatki. Dopiero gdy wpadam z impetem na podrygującego obok chłopaka, uspokajam swoje ruchy i przepraszając mężczyznę odchodzę nieco w bok, zbyt zawstydzona zaistniałą sytuacją.
- Musimy się napić – krzyczy Jess i nie czekając na moją reakcję, łapie moją dłoń, po czym ciągnie mnie za sobą w stronę baru.
Mijamy po drodze kilka dobrze już wstawionych osób, ale nie zwracając na nich większej uwagi, zajmujemy dwa wysokie krzesełka i pstrykając palcami na barmana, zamawiamy po dwa kieliszki czystej wódki. Kiedy barman stawia przed nami alkohol, spoglądamy z Jess na siebie i uśmiechając się szeroko, unosimy szkło, po czym wlewamy jego zawartość do gardeł.
Krzywię się, czując na języku palący posmak i od razu po przepiciu go pomarańczowym sokiem , odnotowuję w głowie, by już nigdy więcej nie sięgać po jakiekolwiek wysokoprocentowe trunki.
- Chris tu idzie – mówi blondynka i wlepiając wzrok ponad moim ramieniem, kiwa głową, przez co spoglądam za siebie.
Na mój widok, uśmiech na jego twarzy zdecydowanie się powiększa, przez co czuję się nieco niezręcznie. Jeszcze do niedawna, jego towarzystwo mi nie przeszkadzało, ba przecież nawet uważałam go za naprawdę fajnego faceta, jednak po tym co się ostatnio wydarzyło między mną a Justinem, wolałabym ograniczyć naszą zażyłość do minimum. Jest tylko moim kolegą i nigdy w życiu nie pozwolę na to, by stał się kimś więcej. On chyba nie do końca zdaje sobie z tego sprawę, więc stwierdzając że niektóre rzeczy od razu powinny być wyjaśnione, zsuwam się z krzesełka i robiąc krok do przodu, wychodzę mu naprzeciw.
Zdziwiony moim ruchem Chris, wpatruje się we mnie pytająco, a ja wzdychając cicho uśmiecham się do niego, po czym kiwam na bok, prosząc w ten sposób, aby za mną poszedł.
Znów przepycham się przez roztańczony tłum, kierując się w miejsce ciche i spokojne, idealne do rozmowy, którą chcę przeprowadzić z chłopakiem. Zatrzymuję się tuż pod schodami na piętro, po czym odwracam się przodem do kolegi. Ponownie posyłam mu przyjazny uśmiech i wyciągając dłoń, wskazuję mu miejsce na brązowych pufach, ustawionych przy ścianie. Siadamy obok siebie i uśmiechając się lekko, wymieniamy się spojrzeniami
- Pięknie wyglądasz, Meg – mówi Chris, a ja czując jak głęboka czerwień wchodzi na moje policzki, przymykam powieki i wzdychając cicho, spuszczam wzrok na podłogę, po czym kręcę głową na boki
- Słuchaj Chris... - zaczynam niepewnie, nie za bardzo wiedząc, jak powinnam pociągnąć tę rozmowę.
Mimo tego, że między mną a Chrisem nigdy nic wielkiego nie było, jest mi niezwykle ciężko, bo mam świadomość, że podobam się temu chłopakowi i już nie raz pokazał, że zależy mu na czymś więcej, niż tylko dobra znajomość.
Przełykam rosnącą w gardle gulę, po czym uśmiechając się pod nosem, podnoszę głowę, wpatrując się w jego przygaszoną twarz
- Wiem, że mnie lubisz i wiem też, że zależy ci na mnie bardziej niż na zwykłej koleżance – mówię, a on potwierdza moje słowa, kiwnięciem głowy – Ja też cię lubię i uważam, że jesteś naprawdę świetnym facetem, jednak...
- Jednak jesteś z Bieberem i chcesz dać mi do zrozumienia, że powinienem trzymać się od ciebie z daleka – przerywa mi, na co marszczę ze zdziwienia brwi – Meg, cóż mogę powiedzieć... Cholernie mi się podobasz i przyznam szczerze, że nieźle zawróciłaś mi w głowie. Uważam, że po tym wszystkim co zrobił ci ten palant, wchodzenie po raz kolejny do tej samej rzeki, jest po prostu zwykłą głupotą, ale jak mogę się domyślić, kompletnie nie interesuje cię moje zdanie na ten temat, prawda?
- Tak, to prawda – przyznaję szczerze, a on kiwając głową na boki, przygryza wnętrze policzka i wzdychając ciężko, posyła mi niezrozumiałe spojrzenie – Kocham go, Chris... Zawsze kochałam i wiem, że już na zawsze będę go kochać. Moje serce bije własnym rytmem i nic nie poradzę na to, że nie jest to twój rytm – dodaję, co kwituje cichym parsknięciem
- Wiesz... Nigdy nawet nie pozwoliłaś na to, by twoje serce zabiło w moim rytmie – komentuje, a ja zgadzając się z jego słowami, potulnie potakuję nieznacznym kiwnięciem – Choćbym nie wiem jak się starał, ty nigdy nie wyrzuciłaś go ze swojej głowy. Nawet wtedy, podczas naszego ostatniego spotkania, kiedy powiedziałem ci co o nim myślę, broniłaś go zawzięcie, nie dając sobie nic powiedzieć.
- Broniłam go, bo to co wtedy o nim mówiłeś, mijało się z prawdą, Chris – obruszam się, a on zirytowany tym, że w dalszym ciągu bronię swojego chłopaka, przewraca oczami. – Justin ma swoje za uszami, jednak wyjaśniliśmy sobie kilka rzeczy i wiem, że już nigdy nie popełni tego samego błędu. Jest ojcem mojego dziecka, mężczyzną mojego życia, dlatego postanowiłam dać nam kolejną szansę – kontynuuję.
Kątem oka zauważam, jak Chris zaciska pięści ze zdenerwowania, ale widzę też, że ze wszystkich sił stara się wziąć poruszany temat na spokojnie. Spuszcza głowę w dół i unosząc dłonie, wplata palce we włosy, po czym pociąga mocno za ich końcówki
- Czyli co? Chcesz mi powiedzieć, że to co między nami było, nie miało dla ciebie kompletnie żadnego znaczenia, tak? – pyta po chwili, a ja rozchylam usta, zaskoczona tym co powiedział.
Jakie, to co było między nami? Nie bardzo rozumiem... przecież do cholery, jedyne co między nami zaszło, to ten nieszczęsny pocałunek do którego, tak na dobrą sprawę mnie zmusił...
- Chris, między nami nigdy niczego nie było. Traktowałam cię wyłącznie jak kolegę... - wyjaśniam, na co prycha wymownie, po czym spogląda na mnie z politowaniem – Jeśli kiedykolwiek dałam ci jakiś sygnał, który pozwolił abyś myślał inaczej, to przepraszam...
- Dobra, nie ważne. Najwyraźniej po prostu się pomyliłem – ponownie przerywa moją wypowiedź i wypuszczając głośno powietrze, wstaje na równe nogi, przez co patrzę na niego jak na kosmitę – Uważam tę rozmowę za zakończoną. Powiedziałaś co miałaś powiedzieć i ja to rozumiem. Nie zgadzam się z tym, ale rozumiem... - dodaje, po czym nie zwracając na mnie większej uwagi, rusza w stronę wyjścia z klubu, zostawiając mnie oniemiałą i kompletnie zaskoczoną.
Jeszcze przez kilka chwili siedzę w bezruchu, zastanawiając się nad tym co tu się przed chwilą stało. Miałam nadzieję, że Chris przyjmie tą rozmowę na klatę, jak prawdziwy mężczyzna, a nie że będzie zachowywał się jak obrażony dzieciak. Nie mam pojęcia co on sobie wyobrażał... Przecież zawsze starałam się być wobec niego fair. Otwarcie mówiłam, że nie jestem zainteresowana żadnymi nowymi związkami i chyba każdy, kto choć trochę mnie znał, dobrze wiedział, że mimo upływu lat, moje serce wciąż należy do tego jednego, jedynego.
Nabieram kilka haustów powietrza, po czym wypuszczam je ciężko, a następnie podnoszę się i ze spuszczoną nisko głową, wracam do loży. Wchodząc na piętro zauważam Jess przyklejoną do boku Matta i Justina, siedzącego naprzeciwko naszej pary narzeczonych, znudzonego, bezsensownie wpatrzonego w szklankę whisky, którą trzyma w ręku. Wzdycham cicho i prostując się, nakładam na usta lekki uśmiech, nie chcąc aby któreś z nich wyczuło, że mój dobry humor, tak nagle gdzieś uleciał. Wchodzę do stolika i opadając na skórzaną kanapę, przytulam się do boku ukochanego.
- Gdzie byłaś? – pyta Justin, spoglądając na mnie z góry. Ponownie się uśmiecham i układając usta w dzióbek, zbliżam je do policzka blondyna, po czym składam na nim mokry pocałunek
- Rozmawiałam z Chrisem – przyznaję szczerze, na co Justin się spina. Odsuwa się ode mnie i marszcząc brwi w zdziwieniu, patrzy na mnie pytająco – Nie denerwuj się – próbuję go uspokoić, jednak moje słowa nic nie dają.
Widzę jak jego palce zaciskają się na szkle, przez co mam wrażenie że szklanka pod naporem jego ucisku, za chwilę rozsypie się w drobny mak. Kładę dłoń na jego dłoni, chcąc aby nieco się rozluźnił, ale kiedy i to nie pomaga, zbliżam usta do jego ucha, muskając delikatnie jego płatek
- Kochanie, powiedziałam mu tylko, że jestem z tobą i żeby nie robił sobie żadnych nadziei, bo i tak między mną a nim nigdy niczego nie będzie. Jestem twoja Justin i chciałam tylko, aby miał tego świadomość – mówię i uśmiecham się lekko, kiedy jego ręka ze szklanki przenosi się na moje udo, a opuszki palców delikatnie kreślą na nim małe kółeczka
- Mam nadzieję, że powiedziałaś mu to tak, abym ja nie musiał mu tego powtarzać - uśmiecha się cwaniacko, na co przewracam oczami.
Pochyla się nade mną i zbliżając swoje usta do moich, czule mnie całuje
- Kocham cię, Meg... Najbardziej na świecie – mówi przez pocałunek, na co jak zwykle chichoczę.
Choć Justin dość często wyznaje mi swoje uczucia, mogę słuchać tych słów w każdej sekundzie dnia. Nigdy mi się nie znudzą...
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro