36
Wstaję rano, przez wyraźnie odczuwalny ucisk w klatce piersiowej. Mrugam powiekami, a kiedy chcę unieść dłoń do twarzy, coś skutecznie mi to uniemożliwia. Podnoszę głowę i marszczę nos, kiedy krótkie włosy Justina mnie łaskoczą. Chichoczę cicho, po czym kręcąc głową na boki, z powrotem kładę ją na poduszkę. Szeroki uśmiech, spowodowany ogromnym szczęściem jakie poprzedniej nocy mnie spotkało, nie schodzi z mojej twarzy i przyznam szczerze, nawet mi to pasuje. W zasadzie, chciałabym aby został tam już na wieki, jednak wiem, że możliwe jest to wyłącznie wtedy, kiedy, ten tu, przyciskający w tej chwili policzek do moich piersi, już na zawsze pozostanie przy moim boku... Dokładnie tam, gdzie jest jego miejsce.
Uwalniam rękę spod ciepłego ciała Justina i wplatając palce w jego włosy, przeczesuję je delikatnie, na co blondyn mruczy pod nosem. Przekrzywiam delikatnie głowę, by móc swobodnie spojrzeć na jego twarz, a kiedy widzę rozchylone słodko usta, oraz płynącą po brodzie ślinę, śmieję się jak głupia, po czym zakrywam sobie usta, nie chcąc go zbudzić. Niestety, hałas który robię, przerywa Justinowi głęboki sen, w skutek czego chłopak zrywa się z miejsca i podnosząc się do pozycji siedzącej, patrzy na mnie, nie wiedząc co się dzieje.
- Stało się coś? - pyta zachrypłym głosem, a mnie przechodzą przyjemne dreszcze na jego dźwięk. Znów chichoczę niczym chora psychicznie, po czym unosząc dłoń do jego twarzy, kciukiem ścieram mokrą ścieżkę – Ze mnie się śmiejesz? - patrzy na mnie niczego nie rozumiejącym wzrokiem, co bawi mnie jeszcze bardziej.
- Nie śmieję się... Po prostu, mega słodko wyglądałeś z tą cieknącą po brodzie śliną. Co najmniej jak nasze dziecko – uśmiecham się i siadając, pochylam się do jego twarzy, po czym nie mówiąc już nic, wpijam się zachłannie w te cudne, różowe usta.
- Jesteś okropna – mówi w trakcie pocałunku, na co znów chichoczę. - Jak nie przestaniesz się śmiać, to za karę przywiążę cię do łóżka – dodaje i sam się uśmiecha
- Zostaw fantazje na później, bo teraz pasowałoby jechać po Jima – oznajmiam i nie zważając na jego chęć do dalszych pieszczot, odpycham go od siebie, po czym schodzę z łóżka, owijam się skopanym w nocy prześcieradłem, a następnie wychodzę do łazienki.
Stając przed lustrem przyglądam się swoim roześmianym oczom i uśmiechając się lekko, wystawiam język swojemu odbiciu. Nie ważne jak bardzo dziecinnie się w tym momencie zachowuję... Jestem cholernie szczęśliwa, więc odrobina szaleństwa, nie zaszkodzi.
Zrzucam z siebie prześcieradło i w dalszym ciągu obserwując się w lustrze, spoglądam na swoje ciało. Wzdycham cicho, kiedy dociera do mnie to, że nie jest z nim najlepiej i kręcąc głową na boki, spuszczam wzrok na kafelki.
Gdyby tylko udało mi się zrzucić choć dziesięć kilogramów, moja pewność siebie znacznie by wzrosła. Nie musiałabym myśleć o swoim rozlewającym się na wszystkie strony brzuchu, podczas moich zbliżeń z Justinem. W nocy - pomimo tego, że to co wyprawiał mój partner, sprawiało mi cholerną przyjemność - nie potrafiłam się do końca na tym skupić. Nasz seks nie był taki, jak jeszcze kilka lat temu, bo przez to, że wstydzę się sama siebie, nie byłam wystarczająco aktywna. Nie mogłam przestać myśleć o tym, jak beznadziejnie będę wyglądać w innych pozycjach, dlatego też, leżałam jak kłoda, pod Justinem, który musiał odwalać całą robotę za nas dwoje. I choć wiem, że w tamtym momencie, najważniejsze było uczucie jakim się darzymy wzajemnie, a moje wyobrażenia nie miały większego znaczenia, nie mogę przestać myśleć o tym, że już dawno nie wyglądam tak jak kiedyś.
Ponownie wracam spojrzeniem na swoje odbicie i posyłając sobie lekki uśmiech, staram się w ten sposób poprawić swój, nieco pogorszony własnym widokiem, humor. Głośno wypuszczam przez usta powietrze i nie chcąc się już dłużej zadręczać, idę pod prysznic. Odkręcam kurek z ciepłą wodą, a kiedy jej temperatura zdaje się być w porządku, wchodzę do kabiny.
Opieram dłonie o ściankę i opuszczając głowę, pozwalam aby przyjemne strumienie ciepłej wody, spływały po moich plecach, rozluźniając spięte mięśnie. Znów mały uśmiech wkrada się na moje usta, kiedy przypominam sobie te wszystkie cudowne słowa, jakimi poprzedniego wieczora się wymieniliśmy. Moje serce wali mocno na myśl o tym, że moje marzenie o powrocie ukochanego mężczyzny wreszcie się ziściło, a nasze dziecko w końcu będzie miało szczęśliwą rodzinę
Wzdycham cicho, kiedy zimne powietrze przebiega po moim ciele, a już po chwili silne dłonie spoczywają na moich biodrach. Uśmiecham się lekko, kiedy Justin zaplata ręce na moim brzuchu i przysuwając mnie do swojego torsu, muska delikatnie mój kark.
- Mogę cię o coś zapytać? – szepcze do mojego ucha, a ja zastanawiając się jakie pytanie chce mi zadać, marszczę brwi, po czym kiwam powoli głową.
Blondyn odwraca mnie do siebie i zdejmując dłonie z moich bioder, kładzie je na moich policzkach, po czym przenosząc wzrok z moich nagich piersi, wpatruje się prosto w moje tęczówki
- Tylko odpowiedz szczerze... Obiecuję, że nie będę zły – mówi tajemniczo, a ja ponownie kiwam głową – Czy przez te cztery lata, kiedy mnie przy tobie nie było. Czy... Byłaś z kimś? – rozchylam usta ze zdziwienia i spoglądając na niego, zastanawiam się skąd wzięło mu się to pytanie.
- Nie – odpowiadam pewnie, a Justin wzdycha z ulgą, wiedząc doskonale że mówię prawdę – Nie potrafiłam – wzruszam ramionami, na co kiwa głową w zrozumieniu.
Przysuwam się do niego i stając na palcach, zbliżam twarz do jego twarzy, wpijając się delikatnie w jego usta. Justin owija ręce wokół mojej talii i oddając pocałunek mruczy cicho, kiedy palcami przejeżdżam po jego karku. Przez chwilę po prostu stoimy przytuleni do siebie, całując się, ale kiedy do głowy przychodzi mi coś, co w dalszym ciągu nie daje mi spokoju, odrywam się od niego i przygryzając wargę, wpatruję się w jego zaskoczoną moim ruchem twarz
- Kim dla ciebie jest Allison? – pytam prosto z mostu, na co marszczy brwi
- Znajomą
- Jesteście razem? – zadaję szybko kolejne pytanie, chcąc aby pod wpływem zaskoczenia, nie mógł skłamać
- Co? Nie... Skąd ci to przyszło do głowy? – patrzy na mnie jak na kosmitę, a ja na jego słowa prycham pod nosem
- A jak myślisz, dlaczego wczoraj wyszłam z tego klubu? – odpowiadam pytaniem na pytanie. Justin w zakłopotaniu drapie się po karku, ale już po chwili wzdycha cicho, po czym uśmiechając się lekko, unosi dłonie do moich policzków i łapiąc je, wpatruje się we mnie uważnie
- Jest dla mnie tylko znajomą, Meg. Jednak wiem, że to wszystko mogło wyglądać dwuznacznie... Allison chyba po prostu za dużo sobie wyobrażała – wzrusza ramionami – Poznałem ją w barze, zaraz po tym jak tu wróciłem. Od początku się do mnie kleiła, a ja nie zwracałem na nią najmniejszej uwagi, przez cały czas mając w głowie wyłącznie ciebie. Zamieniłem z nią kilka słów, a kiedy dowiedziałem się, że zna się na urządzaniu wnętrz, zaproponowałem jej współpracę, bo akurat w tamtym czasie właśnie kogoś takiego potrzebowałem. – tłumaczy dokładnie, choć wcale o to nie prosiłam
- A ostatnio, jak była tutaj, to nic nie robiliście? – znów zadaję mu pytanie, przypominając sobie o tych wszystkich hałasach, dochodzących wtedy z jego sypialni. Justin uśmiecha się triumfalnie, po czym pochylając się nade mną, całuje moje czoło
- Wykorzystałem wtedy nieco jej naiwność i zainteresowanie mną, by wzbudzić w tobie zazdrość – oznajmia, na co szeroko otwieram powieki – Wiedziałem, że nasłuchujesz, czy nie robimy niczego nieodpowiedniego, więc uszczypałem ją raz, czy dwa – dodaje, a ja wpatruję się w niego kompletnie oszołomiona. – Chciałem się trochę zemścić, za ten twój pocałunek z Chrisem – prycham pod nosem i kręcąc głową na boki, nie mogę uwierzyć w to co mówi
- Wiedziałam... - śmieję się cicho, a Justin marszczy brwi, zaskoczony moimi słowami.
Tym razem to ja uśmiecham się zwycięsko i oblizując usta, rozchylam je, po czym mówię:
- Zorientowałam się że jesteś o mnie zazdrosny dwa dni temu, gdy pękła nam rura, a ty przywiozłeś nas tutaj. Powiedziałam ci że przenocuję u Chrisa, a ty na moje słowa cały się spiąłeś, co uświadomiło mi, że nigdy w życiu nie pozwolisz mi zrealizować mojego planu – Justin mruży na mnie oczy, a ja śmiejąc się cicho, wystawiam mu język, co wywołuje uśmiech na jego twarzy. Przybliża się do mnie i łapiąc dłońmi moją talię, pochyla się nade mną, po czym składa czuły pocałunek na moich ustach.
- Naprawdę byłem wkurzony, kiedy widziałem jak się z nim całujesz – mówi w trakcie pocałunku, a ja odchylam lekko głowę by móc spojrzeć w jego oczy
- To on mnie pocałował. Nie chciałam tego... - zapewniam, na co kiwa głową, wierząc moim słowom.
Znów zatyka mi usta pocałunkiem, a ja wzdycham z ulgą, wiedząc, że już mamy wszystko wyjaśnione. Ufam mu i wiem, że to co mówił o Allison, jest prawdą. Widziałam to w jego oczach i teraz już wiem, że kelnerka nie jest dla mnie żadną konkurencją
- Kocham cię – mówi po chwili, na co delikatnie dotykam jego policzka i z uśmiechem na ustach, odpowiadam mu tym samym.
Po długim i przyjemnie zakończonym prysznicu, oboje wychodzimy z kabiny, po czym owijając się ręcznikami, stajemy przy umywalce. Z szerokimi uśmiechami na ustach, wykonujemy poranną toaletę. Nieustannie chichoczę jak wariatka, nawet z najmniejszych rzeczy, jakimi są -między innymi - uciapany pianką do golenia koniuszek nosa Justina, czy kosmyk włosów, sklejony pastą do zębów. Tak dawno tego nie doświadczałam, że teraz każda sytuacja wydaje się być wyjątkowa i cholernie zabawna. Moje serce wreszcie się raduje, bo ponownie mam obok siebie swoje największe szczęście.
Nie wstydząc się już swojego nagiego ciała - bo Justin dobitnie zdołał pokazać mi, jak mimo wszystko w dalszym ciągu na niego działa - zrzucam z siebie ręcznik i widząc jego pełne pożądania spojrzenie, kręcę głową na boki, po czym wchodzę do sypialni chłopaka. Zakładam świeżą bieliznę i łapiąc wczorajszy t-shirt Justina, zakładam go na siebie, stwierdzając że zdecydowanie dobrze będzie pasował do moich ciemnych rurek. Tak naprawdę, to nie spodnie są powodem mojej małej kradzieży, a raczej to, że potrzebuję czuć na sobie zapach mojego mężczyzny. Odkąd pamiętam zabierałam jego ciuchy, a potem chodziłam w nich, dopóki cholernie pociągająca nuta perfum, których zawsze używał, nie straciła swojej intensywności. Dzięki temu czułam się jakoś tak bezpiecznie i bardziej pewnie. Nie wiem w zasadzie w jaki sposób to działa, ale dotąd, dokąd sprawiało mi to przyjemność, miałam zamiar z tego korzystać.
Justin uśmiecha się lekko, widząc mnie w swojej koszulce, ale nie mówi nic na ten temat. Przechodzi obok mnie i sięgając do szuflady komody, wyciąga z niej bokserki, następnie wkładając je na mega seksowny, wręcz błagający się o klapsa, tyłek. Powstrzymuję się jednak przed pokusą i zerkając jedynie, wzdycham cicho, nie wierząc jak to jest możliwe, aby jego pupa była aż tak cudowna.
- Ślina cieknie ci po brodzie, Meg – śmieje się ze mnie, na co od razu się rumienię. Odwracam wzrok od jego apetycznych pośladków i wpatrując się w podłogę, wzruszam ramionami. - Jeśli patrzenie sprawia ci taką przyjemność, to śmiało... - dodaje, wciąż rozbawiony tym, że przyłapał mnie na gorącym uczynku – Mogę je jeszcze raz zdjąć – wskazuje swoje bokserki, po czym łapie gumkę w palce i lekko ciągnie materiał ku dołowi
- Dziękuję, nie trzeba – przewracam oczami i chichocząc, pod nosem, macham na niego ręką, po czym wychodzę z pokoju.
Po śniadaniu, kiedy oboje jesteśmy już najedzeni i gotowi do wyjścia, zabieramy swoje rzeczy, po czym opuszczamy mieszkanie Justina i zjeżdżając windą na podziemny parking, wsiadamy do samochodu, kierując się w stronę domu opiekunki z którą poprzedniego dnia, zostawiliśmy naszego syna.
Przez całą drogę, moje oczy wpatrzone są w idealny profil blondyna i nawet gdy przyłapuje mnie na zerkaniu, nie mam zamiaru odwrócić od niego wzroku. Justin kładzie dłoń na moim kolanie i ściskając je lekko, uśmiecha się delikatnie, wciąż obserwując uważnie drogę, po której jedziemy
- Wiesz... - odzywa się po chwili i przekręcając głowę w moją stronę, sprawdza czy w ogóle go słucham – Chyba będziemy musieli jednak pojechać do waszego mieszkania, po te zabawki Jima, bo jak dowie się, że zostajecie u mnie, to z pewnością będzie marudził – śmieje się cicho, a ja na jego słowa, otwieram szeroko oczy i przełykając głośno ślinę, przyglądam się uważnie jego twarzy
- Jak to zostajemy u ciebie? – pytam, na co Justin marszczy brwi zdziwiony moim jawnym zaskoczeniem
- No, a nie? – odpowiada pytaniem na pytanie, a na jego usta wchodzi mały grymas – Myślałem, że to jasne... No chyba nie chcesz tam wracać? – pyta, na co wzruszam ramionami, nie do końca pewna tego, co w właściwie mu odpowiedzieć. – Znaczy, zrozumiem oczywiście, jeśli to dla ciebie za wcześnie i może po prostu potrzebujesz więcej czasu... Ale miałem nadzieję, że skoro już wszystko sobie wyjaśniliśmy to teraz będzie normalnie – dodaje, po czym nieco przygaszony wraca spojrzeniem przed siebie. Myślę przez chwilę nad jego słowami, ale nie widząc w nich żadnych przeciwwskazań, uśmiecham się pod nosem, po czym odpinam pasy bezpieczeństwa i podnosząc się z fotela, pochylam się nad Justinem, następnie na zaledwie kilka sekund – nie chcąc przeszkadzać mu w prowadzeniu – przyciskam swoje usta do jego ust
- Oczywiście, że zamieszkamy z tobą... Jeśli tylko tego chcesz – mówię pewnie, a on od razu energicznie kiwa głową
- O niczym innym nie marzę, Meg – odpowiada i z szerokim uśmiechem na ustach, puszcza mi oczko.
Siadam z powrotem na swoje miejsce i zadowolona z takiego obrotu spraw, powracam spojrzeniem na widoki za szybą.
Kiedy dojeżdżamy na miejsce, Justin mówi abym poczekała w samochodzie, oferując się że to on pójdzie po naszego syna. Oczywiście zgadzam się na to, wiedząc doskonale jak bardzo Jim ucieszy się na widok swojego ojca.
W dalszym ciągu nie mogę uwierzyć w to co się dzieje i za każdym razem gdy o tym myślę, mam wrażenie, że unoszę się kilka centymetrów nad ziemią. To niesamowite jak źle rozpoczęty wczorajszy dzień, mógł zakończyć się w ten sposób...
Wreszcie dostałam to, o czym od tak dawna marzyłam. Dostałam rodzinę, której tak bardzo pragnęłam. Szczęście - które jak mogłoby się wydawać - opuściło mnie na wieki, a w rzeczywistości zawsze przy mnie było... Musiałam jedynie po nie sięgnąć.
Dostałam z powrotem mojego mężczyznę, którego tak bardzo potrzebowałam, a przede wszystkim, dostałam nadzieję na to, że jeszcze może być dobrze.
*****
Hej, kochani :) Miłość kwitnie, nawet w tak ponury dzień jak ten dzisiejszy ;)
Uwielbiam Was wszystkich i każdego z osobna :* Dziękuję za liczne wyświetlenia, każdą sekundę straconą na wciśnięcie gwiazdki i pozostawienie komentarzy, które uwielbiam czytać :)
Kocham Was i zapraszam na kolejny rozdział, który już wkrótce się pojawi :)
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro