15
Wchodzimy na parkiet pełen spoconych w tańcu ludzi, a ja od razu przybliżam się do Justina i wyciągam ramiona, chcąc zarzucić mu je na szyję. Justin jednak łapie moje nadgarstki i odwracając mnie tyłem do siebie, kładzie dłonie na moich biodrach, po czym przyciąga mnie do swojego torsu, nosem delikatnie sunąc po mojej skroni. Moje ciało idealnie wpasowuje się w dobrze zbudowaną sylwetkę Justina, przez co jesteśmy do siebie tak przyciśnięci, że nawet najcieńszy kawałek papieru nie jest w stanie się przez nas prześliznąć. Latynoskie rytmy rozbrzmiewają w naszych uszach, a on powolnie wprawia nasze ciała w ruch.
- Wyglądasz cudownie – szepcze do mojego ucha, a ja uśmiecham się pod nosem, słysząc komplement wypływający z jego ust. Wciągam powietrze, kiedy jego duże dłonie wędrują po moim ciele, zatrzymując się w ostateczności na moim brzuchu. W pierwszej chwili chcę je stamtąd zdjąć, bo boję się, że przez cienki materiał luźnej bluzki, wyczuje to, że moje ciało nie jest już tak idealne jak jeszcze cztery lata temu, ale kiedy Justin pojmuje to, co mam zamiar zrobić, łapie moje dłonie i zatrzymując je przed kolejnymi ruchami, splata nasze palce. Rozczulona tym gestem, uśmiecham się lekko i mimo tego, że chciałabym jak najdłużej trwać w tym doskonałym uścisku, nie mogę się powstrzymać, przed zabraniem jego dłoni z mojego ciała i odwróceniem się do mężczyzny mojego życia twarzą, tylko po to, by móc spojrzeć w jego cudowne karmelowe tęczówki. Nie czekam ani chwili dłużej, zarzucam mu ręce na szyję tak, jak miałam to w zamiarze już za pierwszym razem i wpatruję się w jego doskonałą, piękną twarz. Jego oczy są lekko zamglone od ilości wypitego alkoholu, a usta zdają się być jeszcze bardziej pełne i zdecydowanie apetyczniejsze niż dotychczas. Mam ochotę wpić się w nie tu i teraz, nie licząc się z tym co on o tym myśli, ale powstrzymuję się, kiedy jego dłonie zjeżdżają z moich lędźwi na krągłe pośladki. Zasysam głośno powietrze i przymykam powieki gdy ściska mocno moją pupę, przyciągając mnie jeszcze bardziej do siebie. Zbliża twarz do mojej i oddychając znacznie szybciej niż do tej pory, łączy nas czołami. Spoglądam na niego z dołu, a kiedy zauważam, że jego oczy są zamknięte, postanawiam wykorzystać sytuację i wykonać ten ruch o którym myślałam wcześniej. Przenoszę dłonie z karku blondyna na jego twarz i pocierając kciukami króciutki zarost na linii jego szczęki, składam niepewny pocałunek na ustach Justina. Z początku chyba jest zbyt zszokowany moim zachowaniem, dlatego nie reaguje na mój gest, ale już po chwili atakuje moje wargi i całuje mnie namiętnie, dokładnie tak jak o tym marzyłam. Moje serce wali jak oszalałe, a dłonie ułożone lekko na jego twarzy, zaczynają niekontrolowanie drżeć. Czuję, jak nogi uginają się pode mną, kiedy gorąca fala podniecenia bucha niespodziewanie w dole mojego brzucha. Od czterech lat z nikim nie byłam tak blisko. Nikomu nie pozwalałam dotykać się w ten sposób. Nikt nie miał prawa robić ze mną żadnej z tych rzeczy, które robi w tej chwili Justin. Od zawsze byłam tylko jego i już na zawsze wyłącznie do niego będę należeć. Bez względu na wszystko, moje serce, dusza i ciało, zarezerwowane są dla tego jednego, jedynego mężczyzny.
- Jedźmy do mnie – mówi cicho, przerywając nasz pocałunek.
Odsuwam się od niego i oddychając szybko, spoglądam w jego oczy, chcąc mieć pewność że nie żartuje sobie ze mnie. Kiedy widzę pewność, malującą się w karmelowych tęczówkach, uśmiecham się nieśmiało i przygryzając wargę, kiwam powoli głową. Justin nie potrzebuje ode mnie lepszej zgody. Momentalnie chwyta moją dłoń i już po chwili. kieruje się do wyjścia.
Szumi mi w głowie od wypitego alkoholu, a moje serce łomocze w piersi ze szczęścia. Tak długo czekałam na ten moment. Tak bardzo chciałam móc mieć go znów na wyłączność. Tak bardzo pragnęłam ponownie poczuć go blisko siebie i mieć tą świadomość, że znów jest tylko mój. Choćby na chwilę...
Nie zwracając uwagi, na zostawionych przy stolikach przyjaciołach, opuszczamy klub i w milczeniu, ale za to z pożądaniem wymalowanym w naszych oczach, ruszamy w stronę postoju taksówek. Justin puszcza moją dłoń, podchodzi do jednego ze stojących samochodów, a już po chwili macha do mnie ręką, zapraszając do środka wolnej taksówki. Siadamy na tylnych siedzeniach pojazdu i nie zważając na towarzyszącego nam kierowcę, rzucamy się na siebie. niczym wygłodniałe wilki.
Jego dłonie wędrują po moim ciele z utęsknieniem, a usta, mocno przyciśnięte do mojej szyi, wyznaczają na delikatnej skórze ścieżkę mokrych pocałunków. Mój oddech jest przyspieszony i drżący, kiedy dłoń Justina wsuwa się za pas moich spodni. Przez majtki masuje moją kobiecość, by już po chwili zsunąć ich materiał na bok i włożyć we mnie dwa palce. Jęczę cicho i rozkładam przed nim nogi, dla większej wygody, zarówno jego, jak i mojej. Przybliżam się do niego, po czym wplatając palce w jego poczochrane włosy, wpijam się bez ostrzeżenia w usta, o których od dawna marzyłam. Całuję go namiętnie, a kiedy jego język przejeżdża po mojej dolnej wardze, prosząc o dostęp do środka, daję mu to bez wahania. Próbuję zdominować ten pocałunek, ale poddaję się , w momencie gdy jego palce zaczynają poruszać się we mnie znacznie szybciej. Przymykam powieki z odczuwalnej w tym momencie przyjemności i odchylam głowę w tył, jęcząc cicho jego imię. Nie interesuje mnie to, co pomyśli o nas kierowca. Zapewne już wie, że praktycznie pieprzymy się na tylnym siedzeniu jego samochodu, ale zdaje się nie mieć nic przeciwko temu, bo w dalszym ciągu, w milczeniu wiezie nas do mieszkania Justina.
Zatrzymujemy się w końcu przed wysokim na kilkanaście pięter apartamentowcem. Justin płaci należną kwotę za kurs, po czym z rosnącym w spodniach podnieceniem, chwyta moją dłoń i ciągnie za sobą do budynku. Jadąc windą powtarzamy to, co robiliśmy będąc w taksówce, a kiedy dojeżdżamy na piętro na którym mieszka blondyn, znów się od siebie odsuwamy. Justin niecierpliwie szuka po kieszeniach spodni kluczy do mieszkania, a ja przygryzając wargi, przypatruję się jego ruchom. Na szczęście, już po kilku długich sekundach oczekiwań, udaje mu się otworzyć stanowiące przeszkodę dla naszej rozpalonej dwójki drzwi. Ponownie pociąga mnie za sobą. Zamyka mieszkanie na klucz, po czym niezwłocznie prowadzi mnie do swojej sypialni.
Nie zdążę nawet rozglądnąć się po dość dużym mieszkaniu, bo Justin postanawia od razu przejść do rzeczy. Jest tak samo zniecierpliwiony, co ja. Z pożądaniem wymalowanym w jego cudnych oczach, rzuca mnie na łóżko, nie tracąc ani sekundy naszego czasu na bezsensowne i zupełnie niepotrzebne w tym momencie, innego rodzaju ruchy. Padam na wielkie łoże małżeńskie i przez ułamek sekundy, zastanawiam się, czy jakaś inna kobieta miała to szczęście, aby być tu przede mną. Odpycham jednak niewygodne i uciążliwe myśli, kiedy Justin ściągając koszulkę przez głowę, rzuca ją w kąt, a następnie wspina się na łóżko i zawisa tuż nad moim ciałem. Wpatruje się we mnie uważnie, a ja nie zamierzając już czekać, przyciągam go jeszcze bliżej siebie. Całuję go namiętnie, a dłonie samoistnie wędrują po jego nagich, dobrze zbudowanych plecach. Wbijam paznokcie w delikatną skórę chłopaka, kiedy ten wgryza się zębami we wrażliwe miejsce, tuż nad moim obojczykiem i zasysając powietrze, robi mi malinkę.
Po kilku minutach zabawy w kotka i myszkę, oboje postanawiamy pozbyć się przeszkadzających nam, zbędnych w tej chwili materiałów, po czym przylegamy do siebie, nagimi rozgrzanymi już ciałami. Jego usta wędrują w dół mojego ciała, a dłonie delikatnie pieszczą wewnętrzną stronę moich ud.
Zasysam drżące powietrze i odchylam głowę, kiedy delikatnie i powoli wsuwa się w moje wnętrze, wypełniając mnie centymetr po centymetrze. Patrzy przez chwilę prosto w moje oczy, cierpliwie czekając aż przyzwyczaję się do jego wielkości, ale gdy na moich ustach pojawia się lekki uśmiech, ponownie wykonuje ruch. Czuję go tak dobrze i mocno, jak jeszcze nigdy dotąd. Przez cztery lata życia w celibacie, jestem niesamowicie wrażliwa i zbyt ciasna, by mógł w tej chwili pozwolić sobie na coś więcej, niż tylko powolne, delikatne poruszanie się we mnie.
Ściska dłońmi moje uda i unosząc je delikatnie, wchodzi we mnie jeszcze głębiej. Jęczę głośno, czując, z sekundy na sekundę, rosnące podniecenie. Trzymam się kurczowo jego ramion, kiedy niespodziewanie i bez żadnego ostrzeżenia przyspiesza swoje ruchy. Coraz szybciej dyszę wprost do jego ucha, czując jak moja księżniczka bezwstydnie zaciska się na jego przyjacielu. Od tak dawna nie uprawiałam seksu, że naprawdę nie potrzebuję wiele, by już po kilku minutach pieprzenia, zacząć wić się przed nim w spazmach rozlewającego się w dole brzucha orgazmu. Moje ciało drży i nie jestem pewna, czy zdołam znieść więcej, jednak nie mogę powiedzieć tego samego o moim kochanku, który w dalszym ciągu, zdaje się być niezaspokojony.
Justin nie przerywa. Pieprzy mnie tak, jakby jutra miało nie być. Wkłada dłonie pod moje plecy i unosząc mnie lekko, przekręca moje ciało tak, by po chwili wziąć mnie od tyłu. Zaciskam pięści na śnieżno białej pościeli i prawie płaczę z przyjemności, jaką ofiaruje mi intensywność jego ruchów. Nasze ciała obijają się o siebie, wydając charakterystyczne dźwięki zbliżenia, co jeszcze bardziej potęguje moje doznania, bo dzięki temu wiem, że to dzieje się naprawdę. Czuję jak pochyla się na de mną i zbliżając usta do moich pleców, muska delikatnie całą długość kręgosłupa. Przechodzi mnie dreszcz, gdy jego lekki jak piórko dotyk miesza się z mocnymi, głębokimi ruchami bioder.
Jego palce wędrują do mojej kobiecości, przez co otwieram szeroko oczy, a gdy powoli zaczyna stymulować nimi mój twardy już guziczek, krzyczę głośno jego imię, czując kolejny, zbliżający się orgazm.
- Jeszcze chwila, skarbie – warczy cicho, kiedy moje drżące z przyjemności ciało bezwładnie opada na materac.
Nie ruszam się... Nie mam już siły. To wszystko jest tak cholernie intensywne, że przez moment zastanawiam się, czy następnego dnia, będę zdolna się w ogóle podnieść. To również jest tak cholernie przyjemne, że mogłabym powtarzać to każdego dnia, w każdej minucie swojego życia. Najchętniej, nie wypuszczałabym mojego szczęścia z rąk. Nie dałabym mu odejść...
Justin porusza się we mnie po raz ostatni i z niskim westchnieniem, wydobywającym się z jego ust, strzela ciepłym nasieniem na moje pośladki. Zbyt zmęczona naszymi poczynaniami, nie reaguję kiedy spocony opada tuż obok mnie. Patrzę wprost w jego oczy i widząc w nich spełnienie, uśmiecham się lekko, po czym przymykając powieki, wzdycham cicho, następnie oddając się w ramiona Morfeusza.
*
Rano budzę się trochę obolała ale i szczęśliwa, jak nigdy dotąd, bo doskonale wiem, co wydarzyło się tej nocy i mimo tego, że mój stan nie był najlepszy, dokładnie pamiętam nasze zbliżenie. Pocieram palcami zaspane powieki i uśmiechając się szeroko, odwracam głowę by spojrzeć na śpiącego obok mnie Justina. Marszczę brwi w zdziwieniu, gdy okazuje się, że chłopaka nie ma już w łóżku.
Wzdycham cicho i kładąc dłoń w miejscu, na którym jeszcze kilka godzin temu spał, przesuwam nią w górę i w dół, wygładzając pomięte prześcieradło. Podnoszę się do pozycji siedzącej i rozglądając się na boki, wreszcie mogę przyjrzeć się sypialni mojego ukochanego.
Jest naprawdę duża i ładna. Ogromne okno, zajmujące całą ścianę naprzeciwko łóżka, pozwala na obserwowanie panoramy Nowego Jorku. Podejrzewam, że w nocy, kiedy słońce już dawno chowa się za chmurami, to musi być niesamowity widok. Te światła miasta, te kolorowe neony... To wszystko z pewnością zapiera dech w piersiach.
Pokój ogólnie urządzony jest w jasnych barwach, jedynie wiszący na bocznej ścianie ciemny obraz, wnosi do niej nieco koloru. Jest elegancki i minimalistyczny, dokładnie tak, jak Justin lubi najbardziej. Nigdy nie był za stawianiem na półkach, zbierających kurz dupereli i odkąd pamiętam, wiecznie miał wszystko pochowane w miejscach do tego odpowiednich. Sypialnia była jego oazą spokoju i nie potrzebował w niej niczego więcej, jak jedynie wygodnego, ogromnego łóżka. Taki był jako dziecko i taki pozostał.
Zauważywszy jedną, jedyną ramkę na zdjęcia, stojącą na nocnej szafce, postanawiam przyjrzeć się jej bliżej. Ostrożnie stawiam stopy na podłodze i wstając powoli, próbuję wykonać ruch. W pierwszej sekundzie odczuwam nieprzyjemny ucisk w dole brzucha, ale już po chwili znika on niczym chmura dymu. Nie jest tak źle, jak myślałam że będzie.
Podchodzę do szafki i chwytając drewnianą ramkę, wpatruję się w zdjęcie uśmiechniętego Justina, przytulonego do boku jego mamy. Rozczulam się nad nim, bo doskonale wiem, kto uwiecznił na fotografii ich radosne twarze.
Pamiętam to jak dziś...
Całą trójką wybraliśmy się na plażę, tuż po skończonej uroczystości ukończenia liceum. Pattie chciała wynagrodzić syna za dobre wyniki i dostanie się na wymarzone studia, z tej okazji organizując mu ogromną imprezę. Przez cały miesiąc pomagałam jej w przygotowaniu niespodzianki i załatwieniu wszystkich możliwych dokumentów, pozwalającym nam na wykorzystanie właśnie tego miejsca. Na jej prośbę, a za plecami Justina, zaprosiłam wszystkich naszych znajomych ze szkoły i z osiedla.
Kiedy nadszedł ten długo wyczekiwany dzień, a Pattie dała znać że wszystko jest już gotowe i że z całą chmarą znajomych, czekają już tyko na nas, poprosiłam Justina, by razem ze mną pojechał na plażę, pod pretekstem spotkania się z Mattem i Jess. Oczywiście jak zwykle kręcił nosem i naprawdę długo musiałam go przekonywać do tego, by mi towarzyszył, jednak kiedy obiecałam mu że w zamian za to pójdę z nim na mecz koszykówki – na który od wielu lat z niepowodzeniem mnie namawiał – zgodził się. Z szerokim uśmiechem na ustach, złapał za kluczyki od samochodu i z nagłą ochotą, zaprosił mnie do środka. Nie miał pojęcia, że moja obietnica była bez pokrycia i że wzięłam go podstępem, jedynie po to, by bez większych problemów przyprowadzić go na miejsce niespodzianki.
Jakże miał zdziwioną minę, kiedy wysiadając z samochodu, zauważył tłum wokół rozpalonego ogniska, a w nim samych swoich dobrych znajomych z własną matką na czele. Spojrzał na mnie pytająco, a ja uśmiechając się szeroko, wzruszyłam jedynie ramionami.
- Co tu się dzieje? – zapytał matki, a ona z uśmiechem na ustach wytłumaczyła mu wszystko. Justin nie mógł uwierzyć w to, co dla niego zrobiła. To już nie chodziło o samą imprezę, zorganizowaną na jego cześć, ale o zwyczajny gest. Pomyślała o nim, chciała mu zrobić przyjemność i wynagrodzić jego ciężką pracę, a on to doceniał...
- Sama nie dałabym rady – powiedziała Pattie i podchodząc do mnie, założyła ramię na moje barki, przytulając mnie do siebie. – Gdyby nie Megan, nie udałoby mi się tego zorganizować – dodała, po czym pocałowała mój policzek. Justin uśmiechnął się do mnie szeroko i podchodząc do mnie z wyciągniętymi ramionami, zamknął mnie w szczelnym uścisku
- Dziękuję... To naprawdę wiele dla mnie znaczy – powiedział, po czym wpił się zachłannie w moje usta. Uśmiechnęłam się przez pocałunek i z mocno walącym z emocji sercem, wtuliłam się w mojego mężczyznę jeszcze bardziej – Kocham cię – dodał, mrucząc w moje usta
- Ja też cię kocham – odpowiedziałam pewnie – No... A teraz idź, zrobię wam zdjęcie – bez wahania wykonał moje polecenie i łapiąc mamę za dłoń, przysunął ją do swojego boku, pozując do zdjęcia. Szczęście i cholernie wielka miłość jaka była między nimi, wypisane były wielkimi literami na ich twarzach. Wybrałam dobry moment, nacisnęłam czarny guziczek i tak oto powstało zdjęcie, które po kilku latach znów mam przyjemność oglądać.
Wzdycham cicho na miłe wspomnienia, odkładam ramkę na miejsce i zbierając z podłogi swoje ciuchy, postanawiam się wreszcie ubrać i wyjść z sypialni Justina. Na palcach idę po zimnych kafelkach, ciągnącego się korytarza i skręcając w lewo, wchodzę do kuchni. Justin stoi tyłem do mnie, robiąc śniadanie.
Uśmiecham się na jego widok i wzdycham cicho, po raz kolejny przypominając sobie zdarzenia z minionej nocy. Mam ochotę podejść do niego i zapleść ramiona wokół jego talii, ale rezygnuję, kiedy blondyn odwraca się do mnie, z miną nie wyrażającą zadowolenia z mojej obecności
- Cześć – mruczy pod nosem, na co zmarszczę brwi.
Wpatruje się we mnie z wymalowanym na twarzy grymasem, przez co czuję się źle. Nie mam pojęcia co ze sobą zrobić. Stoję na przeciwko niego i czekam, aż w końcu coś powie. Czuję, że coś jest nie tak. Z wczorajszego ciepłego spojrzenia i wyraźnie zauważalnego pożądania, nie zostało już nic. Tamte emocje zastąpiły niepewność i zmieszanie.
Robię krok do przodu, ale kiedy Justin zauważa, że zmniejszyłam między nami odległość, wzdycha ciężko i kiwając głową na boki, ponownie odwraca się do mnie plecami. Boli mnie serce, widząc jego obojętność. Przełykam gulę w gardle i wzdychając cicho przymykam powieki, chcąc odgonić niechciane łzy
- Myślę, że to co się stało wczoraj... Nie wiem... Powinniśmy o tym zapomnieć
*****
Hej, kochani :) Udało mi się w miarę szybko, naskrobać kolejny rozdział :)
Jak się podoba?
Następny będzie dopiero po weekendzie (mam nadzieję), więc serdecznie zapraszam :)
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro