Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

14


- Megan, mam dla ciebie świetną wiadomość! – krzyczy rozradowana Jess, wpadając do mojego pokoju, jak burza gradowa. Odrywam wzrok od czytania książki, które bezczelnie mi przerwano i spoglądam na przyjaciółkę, a następnie przesuwam się na łóżku, by mogła usiąść obok mnie.

Już dobrą godzinę temu, wróciłam z pracy. Dzisiaj na szczęście, w kawiarni nie było zbyt wielu klientów, więc w zasadzie cały dzień, minął mi na plotkowaniu z Robertem i kucharzem, Loganem. Jima z przedszkola odebrał Justin, więc od razu po zakończeniu swojej zmiany, mogłam wrócić prosto do domu. Oczywiście, mój były chłopak, jak zwykle podrzucił syna pod same drzwi, a kiedy usłyszał dźwięk przekręcanego zamka, zniknął niepostrzeżenie, niczym chmura dymu. Nie mam pojęcia, co mu się dzieje i czemu tak się zachowuje, ale on ewidentnie z jakiegoś powodu mnie unika. Próbowałam nawet podpytać Jima, czy nie wie, czym spowodowane jest zachowanie jego ojca, ale on za każdym razem wzruszał ramionami...

- No mów... - kiwam głową i wpatrując się wyczekująco w Jess, zamieniam się w słuch

- Załatwiłam ci opiekunkę do Jima, na dzisiejszy wieczór – piszczy głośno, klaszcząc przy tym w dłonie. Prycham pod nosem i kręcąc głową na boki, daję do zrozumienia, że się nie zgadzam na jej kolejny durny pomysł – Oj, no weź... Nie zachowuj się, jak zmęczona życiem, stara, zrzędliwa baba. Jesteś młoda, musisz się wyszaleć – dodaje, próbując mnie przekonać

- Jess – wzdycham cicho i przymykając powieki, liczę w myślach do dziesięciu – Ja już się wyszalałam, a owocem mojego młodzieńczego szaleństwa, jest ten oto młodzieniec – wskazuję dłonią, na kolorującego w milczeniu,  przy stoliku Jima – I zanim cokolwiek powiesz, nie... Nie zgadzam się

- Boże,  jesteś naprawdę okropna – wzdycha teatralnie, marszcząc przy tym śmiesznie twarz – Megan, no! – jęczy

- Jess, nigdzie nie idę i koniec dyskusji

- Justin będzie... - mówi szybko, a na jej twarzy pojawia się zwycięski uśmiech. 

- Tak? – pytam, na co prycha pod nosem, doskonale zdając sobie sprawę z tego, że trafiła w mój czuły punkt. 

- Tak

- No i co? – wzruszam ramionami, udając kompletnie niewzruszoną jej słowami, jednak Jess zna mnie za dobrze i wie doskonale kiedy gram. Nie przekonują jej moje słowa i w dalszym ciągu upiera się, abym z nimi wyszła. 

Trzymam się naprawdę dobrze, dopóki nie wspomina coś o tym, że Allison również ma zamiar do nas dołączyć.

Po moim trupie – myślę cicho i w końcu po długich minutach przekonywania mnie, zgadzam się, kuszona świadomością tego, że będę mogła zobaczyć się z chłopakiem mojego życia.

 Jess piszczy z radości, a wybity z kolorowania Jim, ucisza ją palcem przytkniętym do swoich różowych, pełnych ust, odziedziczonych w stu procentach po swoim ojcu.

- W takim razie... Musisz mi pomóc się przygotować – oznajmiam z małym uśmiechem na ustach. Jess energicznie potakuje głową, po czym zrywa się z mojego łóżka i nie zwlekając podchodzi do mojej szafy. Otwiera drewniane drzwiczki, a następnie, przekopuje się przez stos moich ubrań. Wyrzuca wszystko na podłogę, a ja widząc rosnący bałagan, jęczę głośno, już żałując, że ją o to poprosiłam.

Po długich minutach, dokładnego grzebania w mojej szafie, w końcu wybrała. Podaje mi parę obcisłych, granatowych dżinsów - które niegdyś wisiały na mnie jak na jakimś wieszaku, a teraz idealnie opinają mój wielki tyłek - i do tego dobiera mi luźną, czarną, szyfonową bluzkę, przez której materiał, widać odznaczający się pod spodem stanik i pełne, zaokrąglone piersi. Zgadzam się z jej wyborem i nie czekając długo, lecę wziąć szybki prysznic.

Namydlam się różanym żelem do kąpieli i stając pod słuchawką prysznicową, pozwalam by ciepła woda swobodnie spłynęła po moim ciele. Stoję tak kilka minut, zażywając relaksującej kąpieli, po czym wychodzę z kabiny i chwytając za biały, puchaty ręcznik, owijam się nim. Rozczesuję splątane włosy i suszę je suszarką, na koniec prostując kilka niesfornych kosmyków. Zakładam świeżą bieliznę i zarzucając na siebie szlafrok wychodzę z łazienki, kierując się do pokoju Jess

- Zrobisz mi makijaż? – pytam, a przyjaciółka uśmiecha się szeroko. Wskazuje dłonią miejsce naprzeciwko niewielkiej toaletki, a kiedy je zajmuję, staje tuż nade mną, przyglądając się uważnie mojej twarzy.

- Postawimy na coś delikatnego... Coś, co z pewnością spodoba się Justinowi – puszcza mi oczko i nie zwracając uwagi na moje narzekanie, chwyta za kosmetyczkę, następnie wyciągając z niej najpotrzebniejsze rzeczy.

Efekt końcowy jest idealny. Makijaż nie jest przesadzony. Kolor moich oczu podkreśla intensywnie czarna kreska, prosto poprowadzona tuż nad linią rzęs, policzki zdobi delikatny odcień różu, a usta pociągnięte są czerwoną, mocną szminką. Jess zajęła się również moimi włosami i wykorzystując kilka czarnych wsuwek, podpięła z boku parę kosmyków, resztę zaś zostawiając rozpuszczoną. Wkładam na siebie wcześniej wybrany zestaw, dodaję żółte, neonowe szpilki na średniej wysokości obcasie i w zasadzie jestem już gotowa do wyjścia. 

Zanim to jednak nastąpi, czekamy kilka minut na przyjście opiekunki, by powierzyć w jej ręce mojego syna, na całą noc.

Kiedy młoda dziewczyna, na oko dwudziestoletnia, pojawia się w naszym mieszkaniu, dokładnie tłumaczę jej instrukcję obsługi, mojego chłopca. Opiekunka z uśmiechem na ustach, zapewnia że da sobie z nim radę, a ja stwierdzając, że może nie ucieknie z krzykiem, dziękuję jej za pomoc i obiecuję, że nie wrócimy zbyt późno.

Krzyczę do Jess, aby się pospieszyła i łapiąc w locie małą torebkę, podchodzę do leżącego na kanapie przed telewizorem, syna

- Pa, kochanie – pochylam się nad nim i chwytając dłońmi jego uroczą twarzyczkę, całuję czubek jego nosa – Bądź grzeczny i nie siedź do późna – pouczam, na co posyła mi słodki, delikatny uśmiech. Składam jeszcze buziaka na jego czole, a kiedy Jess wychodzi ze swojego pokoju, oznajmiając że jest już gotowa, macham Jimowi na pożegnanie, po czym obie kierujemy się do wyjścia .

Pod klub docieramy w pół godziny. Jak zwykle wpychamy się w kolejkę i jak zawsze, kilka ostrych słów leci z tego powodu w naszą stronę. Nie przejmujemy się tym jednak, wiedząc doskonale, że już za kilka godzin, żadna z tych osób nie będzie nawet pamiętać o naszym małym przewinieniu. Idziemy po pieczątki, składane za każdym razem na wewnętrznej stronie nadgarstka, po czym pewnym, szybkim krokiem, wchodzimy do środka, od razu kierując się do baru.

- Dwie szkockie i dwa razy sprite z lodem – Jess uśmiecha się kokieteryjnie do barmana, dzięki czemu mężczyzna od razu zabiera się za zrealizowanie naszego zamówienia. 

Podaje nam szklaneczki, do połowy wypełnione złocistym trunkiem, a my w jednej sekundzie łapiemy za grube szkło, następnie wlewając sobie whisky do gardeł. Krzywię się na gorzki, palący smak alkoholu, ale od razu po przełknięciu popijam go sprite'm, po czym z uśmiechem na ustach, proszę  barmana o dolewkę

- Za dzisiejszy wieczór – Jess wznosi toast i unosząc szklankę, stuka ją o moje szkło. – Oby był owocny dla nas obu - puszcza mi oczko, a ja od razu wyłapuję co ma na myśli. 

Nie potrzebuję zbyt dużo czasu, by poczuć jak alkohol buzuje w moich żyłach, bo po zaledwie trzech szklankach szkockiej, które wypiłyśmy w dość krótkim czasie, śmiało mogę stwierdzić, że jestem już nieźle wstawiona. Nigdy nie miałam dobrej głowy do picia, a zwłaszcza wtedy, jeżeli coś, czym się upijałam, nie było czystą wódką. Jedynie ten przeźroczysty trunek, o sporej ilości procentów, nie powodował szumów w mojej głowie, ani też nie odbierał racjonalnego myślenia...

- Gdzie Matt? – pytam Jess, zastanawiając się, dlaczego w dalszym ciągu jej narzeczony jeszcze się nie pojawił

- Zaraz przyjdzie – mówi i uśmiechając się szeroko, odkłada szkło na bar, po czym wstaje, wyciągając dłoń w moją stronę – Chodź... Nie będziemy tu siedzieć przez całą noc – dodaje i łapiąc mnie za rękę, ciągnie na parkiet.

Przepychamy się między tańczącymi ludźmi, szukając odpowiedniego miejsca dla siebie, a kiedy znajdujemy je obok obściskującej się pary, wymieniamy się porozumiewawczymi spojrzeniami, po czym, wsłuchując się w rytm muzyki, wprowadzamy swoje ciała w ruch. Przez alkohol krążący w naszych żyłach, nasz taniec nie należy do najlepszych, jednak patrząc na podobnie, chaotycznie wijących się wokół nas ludzi, odrzucam myśli o tym, jak moje ciało wygląda podczas wykonywania poszczególnych ruchów i z uśmiechem na ustach, oddaję się dobrej zabawie. 

 Tańczymy ze sobą, wczuwając się w dźwięki muzyki, a kiedy pojawiają się obok nas Matt wraz z Chrisem, dzielimy się w pary.

- Dawno się nie widzieliśmy – mówi głośno przyjaciel Matta, starając się przekrzyczeć muzykę. Uśmiecham się do niego i nie komentując jego słów, podchodzę bliżej, po czym zarzucam mu ręce na szyję, kiedy DJ nagle zmienia piosenkę na nieco wolniejszą. Przymykam powieki i chowając twarz w zagłębieniu jego szyi, oddaję się jego prowadzeniu. Chris owija ramiona wokół mojej tali, tym samym przyciągając mnie jeszcze bliżej siebie. Buja delikatnie naszymi ciałami na boki, a ja wzdychając cicho, wyobrażam sobie, że dłonie które w tym momencie wędrują po moich plecach, należą do kogoś innego. 

Tańczymy z Chrisem jeszcze przez kilka, kolejnych piosenek, a kiedy orientujemy się że nasi znajomi już dawno zniknęli z parkietu, decydujemy się na zejście z parkietu. Kiedy po kilku krokach, staję w miejscu, zbyt zamroczona ilością wypitego alkoholu, przykładam dłoń do twarzy i pocierając nią mocno, wzdycham ciężko, zapamiętując przy okazji, aby nigdy więcej nie upijać się whisky... To zdecydowanie mi nie służy.  

Chris widząc to, że w zasadzie nie jestem w stanie prosto iść, łapie moją dłoń i ciągnie mnie za sobą, co jakiś czas odwracając się, aby sprawdzić czy przypadkiem, gdzieś po drodze mnie nie zgubił. W takim tłumie, wszystko jest możliwe. 

Gdy wchodzimy na piętro, od razu zauważam siedzących przy stoliku przyjaciół i Justina, w towarzystwie Allison. Podchodzimy do loży i z szerokimi uśmiechami na twarzy, witamy się ze wszystkimi. Całuję Matta w policzek, a Allison kiwam jedynie głową, stwierdzając, że na więcej nie zasługuje. 

- Cześć – pochylam się, do siedzącego na skórzanej kanapie Justina, szepcząc mu przywitanie do ucha. Całuję jego policzek i specjalnie zatrzymuję się tam znacznie dłużej, niż to jest konieczne, a kiedy niespodziewanie przechyla głowę, w ten sposób praktycznie łącząc nasze usta, odsuwam się od niego i puszczając mu oczko, chichoczę cicho pod nosem. 

 Jestem już naprawdę mega wstawiona i aż ciężko uwierzyć w to, że wypiłam zaledwie trzy szklanki whisky. Coś mi się wydaje, że moja dzisiejsza przygoda alkoholowa, już się skończyła i do końca wieczora, będę zdana wyłącznie na popijanie wody. 

 Widząc wszystkie zajęte na kanapie miejsca, wzdycham cicho i rozglądam się za czymś na czym mogłabym posadzić swoje cztery litery

- Nie mam gdzie usiąść – jęczę i zakładając dłonie na piersi, wydymam policzki jak małe dziecko.

- Chodź, kochanie – odzywa się głos, za moimi plecami – Możesz usiąść na moich kolanach – dodaje. 

Odwracam się, nie będąc pewna do kogo ów głos należy, a kiedy widzę Chrisa, uśmiecham się radośnie, po czym robię dokładnie to, o czym mówił. Siadam na jego kolanach i wiercąc się, próbuję znaleźć odpowiednią pozycję. Justin patrzy na mnie zdziwiony moim zachowaniem, na co wzruszam ramionami, posyłając kolejny pijacki uśmiech.

- Widzę, że nieźle się bez nas zabawiłyście – śmieje się Chris i wyciągając dłoń do mojej twarzy, delikatnie zbiera z niej, opadające kosmyki włosów, po chwili zakładając je za ucho

- Taa – wzdycha Jess, wtulając się leniwie w bok ukochanego.

Nasi znajomi rozmawiają między sobą na różne tematy, a my z Jess, jako jedyne błądzimy gdzieś w dwóch, zupełnie różnych światach. Cały czas, mój wzrok skupiony jest na dwójce siedzącej po mojej prawej stronie. Allison próbuje zwrócić na siebie uwagę Justina, co jakiś czas dotykając przypadkiem każdej, możliwej części jego ciała, jednak on jest zbyt zajęty rozmową z Mattem i Chrisem, by mógł zauważyć, to jak bardzo stara się ta biedna dziewczyna. Już nawet jej sporych rozmiarów biust, który tak sprytnie stara się wyeksponować, w żaden sposób na niego nie działa. 

Widząc to, że Justin naprawdę ma ją gdzieś, postanawiam sprawdzić, czy zachowa się podobnie w stosunku do mnie. Niepewnie wyciągam przed siebie dłoń i powoli, zupełnie niespiesznie, kładę ją na wierzchu dłoni Justina, przez co chłopak, od razu odwraca twarz w moją stronę i z wysoko uniesionymi brwiami, wpatruje się we mnie pytająco. Uśmiecham się triumfalnie, ciesząc się z tego, że zwykłym dotykiem zdołałam odciągnąć go od rozmowy, po czym kręcę głową na boki i zabieram swoją dłoń, z powrotem kładąc ją na blacie stolika. Allison patrzy na mnie jakby chciała mnie zabić, a Jess siedząca w rogu, tuż obok Matta, chichocze cicho na moje dziwaczne poczynania, doskonale zdając sobie sprawę z tego, skąd one się biorą. 

- Meg? – odzywa się Justin, w dalszym ciągu zaskoczony moim gestem. Przenoszę pijackie spojrzenie na jego oczy i kiwając głową, czekam aż coś powie - Wszystko w porządku? – pyta zaniepokojony, na co się śmieję

- Tak... Po prostu... – odzywam się niepewnie, czując jak na moje policzki wkrada się ogromny rumieniec. Biorę kilka głębokich wdechów i zbierając się na odwagę, postanawiam zadać mu pytanie – Zatańczysz ze mną?

Justin patrzy na mnie szczerze zdziwiony, a kiedy już powoli zaczynam godzić się z porażką, wstaje i wyciągając do mnie dłoń, zaprasza na parkiet. 

Śmieję się cicho i podając mu rękę, daję się pociągnąć. Na chwiejnych nogach idę za Justinem, a moje serce wali teraz jak oszalałe. Nie mam pojęcia co najlepszego wyprawiam, ale wcale nie żałuję. 

Chcę tego tak bardzo, jak tego by do mnie wrócił. Chcę z nim tańczyć, przytulać się do niego, całować słodkie, różowe usta. Chcę z nim robić te wszystkie perwersyjne rzeczy i chcę poczuć że znów jestem jego. Tylko jego. 

Pragnę go mieć na zawsze... Całego... Bez wyjątku...


*****

Hej, kochani :) I jak? Podoba się rozdział? Nasza Meg nieco dzisiaj zaszalała. Jak myślicie? Co się wydarzy? 

Za wszelakie błędy przepraszam, jednak musicie mi wybaczyć. Pisałam ten rozdział nad ranem, co nie do końca było najlepszym pomysłem ;)

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro