Maj 1940r, Żołku-Duk
Kochany Tatuśku!
Nie wiem, ile czasu spędziliśmy w bydlęcym wagonie. Jednak w pewnym momencie pociąg stanął, nas wyciągnięto i przerzucono na samochody, statki i znów samochody, aż dotarliśmy tutaj, do Pawłodaru. Nie byłam w stanie zadać Matuli pytania: „Mamusiu, czy to tutaj spotkamy tatusia?". Wciąż mocno wierzyłam, że za niedługo przyjdziesz do nas, przytulisz...
Kilka zimnych nocy spędziliśmy na ziemi na Placu Teatralnym. Przynajmniej Mamusia powiedziała, że tak się nazywał. Było tak bardzo zimno, byliśmy głodni, wyczerpani. Piasek wsypywał nam się wszędzie. Mieliśmy go także w buzi, w nosku, w uszach. Jedliśmy raz dziennie, jakąś cuchnącą kaszkę lub wodę. To było okropne. Tatuśku! Nie tak wyobrażałam sobie drogę na spotkanie z Tobą!
Po kilku dniach zabrano nas i wywieziono daleko, bardzo daleko... Łodzią dopłynęliśmy z Mamusią i Elżunią do miejscowości Żołku-Duk. Przed moimi oczami ukazała się ogromna łąka, Mamusia wytłumaczyła, że to step, porośnięty bujną trawą. Jak się później okazało, w tej trawie kryły się wilki. Gdzieniegdzie widać było jakieś „kopczyki". Okazało się, że to ziemianki. Gdyby nie to, że to my w nich zamieszkamy, wszystko byłoby w porządku.
Tatuśku! Ludzie się nas tu boją! Uciekają przed nami. Nie rozmawiają. Tęsknię za tobą i boję się, co będzie z nami dalej... Jak będą nas tutaj traktować? Tatuśku! Tak bardzo chcę Cię zobaczyć! Mamuśka też chce. Tęsknimy za tobą!
Kocham Cię Tatuśku!
Wandzia
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro