17 kwietnia 1940r, ciemny wagon
Tatuśku kochany!
Wczoraj pociąg wiozący nas do Ciebie po raz pierwszy stanął. Ludzie mówili, że minęło trzy dni. Wiele ludzi z naszego wagonu zmarło. Niektórzy mówili, że dobrze im tak, że już nie muszą cierpieć. Z drugiej strony, smutno się zrobiło, że nie spotkają się już ze swoimi bliskimi. Kiedy pociąg stanął, to te ciała wyrzucali gdzieś, w nieznane... Nie było nawet krzyżyka. To, gdzie oni są pochowani wiemy tylko my. Wiemy, bo to widzieliśmy.
Tatuśku! Tęsknię za tobą. Elżunia się tuli do mamy. Wszyscy ledwo żyjemy. Wody brakuje, o jedzeniu nie ma mowy. Wczoraj, przed odjazdem pociągu dostaliśmy trochę zupy, jeżeli można tak nazwać coś, co było wodą z gdzieniegdzie liściem kapusty. Nie równało się ze znanymi nam zupami Mamusi! Ta „niby-zupa" zwała się „szczi". Dziwna nazwa. Na koniec każdy otrzymał idealnie wydzieloną porcję wody, zwanej tutaj „kipiatok", czyli zwykła, najzwyklejsza, przegotowana woda. Dorośli dostali szklankę, a my po pół szklaneczki. Później ruszyliśmy do Ciebie.
Tatuśku... Gdyby nie ta ogromna tęsknota za Tobą i chęć zobaczenia Cię, pewnie już dawno bym się poddała. Ale chcę Cię Tatuśku zobaczyć, uściskać i dać Ci ogromnego buziaka. To nie pozwala mi się poddać...
Kocham Cię Tatuśku!
Wandzia
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro