Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

The Puppeteer - Matczyna miłość

Wszystko zaczęła się, gdy zacząłem zauważać szybkie zmiany w swojej matce. Nie, to zaczęła się wcześniej, gdy teraz o tym myślę. Może nawet zanim potrafiłem rozpoznać różnicę między dobrem, a złem, co miało miejsce dawno temu. 

Byłem jednym z dwóch braci w naszej rodzinie. Nasza matka zawsze, odkąd pamiętam, była sama. Ojciec zostawił nas, gdy dotarły do niego wieści o mnie. Naprawdę kochaliśmy naszą matkę. Wszystko było świetnie, tylko po prostu moja mama miała niewielkie problemy z piciem alkoholu. 

Ok, to nie był mały problem. To był duży problem. Była wciąż sama, mimo że próbowała kogoś poznać. Na początku, gdy kogoś poznawała, było dobrze. Przynajmniej dopóki nie zmieniała zdania i nie pozbywała się ze swojego życia kolejnego mężczyzny. Ciągle powtarzała się ta sama historia. 

Czułem się bardzo samotny. Mój brat był ode mnie pięć lat starszy, przez to uważał mnie za denerwującego dzieciaka i niechętnie oraz rzadko spędzał ze mną czas. Pragnąłem jedynie towarzystwa. Niestety nie udało mi się znaleźć przyjaciół nawet w szkole albo chociaż poza nią. Każdą chwilę spędzałem samotnie. 

Oczywiście mojej mamy to nie obchodziło. Jedyne, co naprawdę ją obchodziło, to aby po wyjściu z pracy, móc spędzić długie godziny w domu na piciu alkoholu. 

Uważam jednak, że samotność coś mi dała. Zacząłem dużo marzyć. Jednym z moich ulubionych zajęć było wymyślanie sobie znajomych. Tworzyłem nowych przyjaciół tak często, że sam czasem z trudem mogłem za tym nadążyć. 

Był też pewien wyjątkowy przyjaciel. Różnił się od reszty. On dał mi najwięcej spokoju. Bawił się ze mną, ale odwiedzał mnie tylko nocami. Długo rozmawialiśmy, uważając, aby moja mama nic nie usłyszała. Potrafił wiele rzeczy, ale najlepiej wychodziło mu tworzenie, zwłaszcza marionetek. Każdego dnia pojawiał się z nową marionetką, która wyglądała tak, jak chciałem. To potrafił najlepiej. Był Marionetkarzem. 

Zawsze ignorowałem fakt, że miałem wymyślonych przyjaciół. Uciekałem przed tą świadomością. Ale w jego przypadku trudno było mi zaprzeczyć, że naprawdę tam był. Wiedziałem, że był. Każdej nocy, gdy mówił, że powinienem iść spać, przez kolejną godzinę zostawał ze mną i obserwował mnie, sprawdzając, czy naprawdę zasypiam. Jego złote, świecące oczy, obserwowały mnie z ciemności. Patrzyłem wtedy na niego. Uśmiechał się do mnie, a na jego szarej twarzy gościł spokój. W ten sposób zasypiałem każdej nocy. Nie mogłem jednak z nikim rozmawiać o jego odwiedzinach, co było nieco dziwne. 

Czas płynął. Dorastałem, podobnie jak mój brat. Jedyną rzeczą, która się nie zmieniała, był nawyki picia alkoholu przez moją mamę. Mój brat, nie mogąc z nią wytrzymać, wyprowadził się w wieku osiemnastu lat. Ja miałem wtedy tylko dwanaście lat. Nie wychodziłem z domu przez długi czas. Cierpliwie czekałem. To było jedyne, co mogłem zrobić, będąc tak samotnym. Jednak mój wymyślony przyjaciel nigdy mnie nie opuścił, co zaczynało być problemem. Każdego wieczoru dalej mnie odwiedzał i dotrzymywał mi towarzystwa. Byłem tym zirytowany, więc zacząłem go ignorować. To było niedorzeczne, żeby w wieku dwunastu lat mieć wymyślonych przyjaciół. Poza tym miałem inne rzeczy do roboty, jak praca domowa, czy gra na moim Playstation 2. Byłem zadowolony. Nie czułem się już samotny, dawno przestałem o tym myśleć. 

A jednak on patrzył się na mnie z twarzą ukrytą w cieniu mojego pokoju, a jego złote, błyszczące oczy wpatrywały się we mnie. Minął kolejny rok, bez powodzenia. W końcu zmęczyło mnie już to wszystko. W szkole było ciężko, a mama popadała coraz bardziej w swój nałóg. Mimo moich prób, nie chciała ze mną rozmawiać. Ostatecznie straciła pracę. Na to czekałem od dawna, bo liczyłem, że pomoże jej to uświadomić sobie, że ma problem.  Ale nie, po tym wydarzeniu moja mama tylko siedziała i topiła swoje smutki w alkoholu. 

Z czasem stała się bardziej zła, co widzieli wszyscy. Robiłem wszystko, co mogłem, by nie zostawać w domu. Raz spałem u cioci, próbowałem się też skontaktować z bratem. Były jednak noce, kiedy musiałem zostać w domu, i to było piekło na ziemi.

Każdego dnia karciła mnie za nic. To były proste, głupie sprawy. Jak np wtedy, gdy zapomniałem kupić mleko w drodze ze szkoły lub zapomniałem ugotować obiad. Co niby mogłem zrobić? Miałem tylko trzynaście lat. Moja mama nie potrafiła nawet powiedzieć, jak bardzo jest jej źle. Pewnej nocy nie wytrzymała. Pamiętam to wyraźnie. To było coś o naczyniach. Jak zawsze, musiałem umyć je po kolacji, ale tym razem upuściłem talerz. Upadł na podłogę. Uderzył mocno i roztrzaskał się na kawałki. Moja mama była na mnie wściekła. Poniekąd mogłem ją zrozumieć, dlaczego była na mnie zła. Tym razem jednak obwiniałem ją za wszystko, co się wydarzyło.

Tym razem nie tylko krzyczała mi w twarz przez minutę lub dwie. Tym razem zachowywała się o wiele bardziej gwałtownie, rzuciła krzesło przez pokój. Krzyczała, że nie jestem idealnym synem i że straciła wszystko przeze mnie i mojego brata. Za wszystko nas obwiniała. Uderzyła mnie w twarz. To był dla mnie koniec. Uciekłem i zamknąłem się w swoim własnym pokoju. 

I tam on czekał na mnie. Był wieczór, i po raz pierwszy od dwóch lat, rozmawiałem z nim. On był jedyną osobą, z która mogłem porozmawiać. Mimo że był wymyślony i w zasadzie to mówiłem sam do siebie, nie obchodziło mnie to. Potrzebowałem tego. I on, po raz pierwszy od dawna, przemówił do mnie. Był spokojniejszy, niż sądziłem.

"Twoja mama...Ona jest zła"

Nie mogłem się z tym zgodzić. Nie była zła... A może jednak? Zrujnowała mi życie, nienawidziła mnie, ale mimo to, pokręciłem głową. On znów do mnie przemówił.

Nie płacz. Duzi chłopcy nie płaczą. Uspokój się, a ja pójdę porozmawiać z twoją mamą. Teraz idź spać. Sen to coś, czego potrzebujesz.

Zrobiłem tak, jak on powiedział. Bez pytania poszedłem spać. Serce bardzo mi waliło i kręciło mi się w głowie. Tej nocy nie potrzebowałem wiele czasu, aby zasnąć. Rano po prostu poszedłbym do szkoły, jakby nic się nie wydarzyło, a następnego dnia znalazłbym moją matkę pijącą alkohol. Nigdy jednak nie nastąpił "następny dzień".

Gdy znowu się obudziłem, wokół mnie było zupełnie ciemno. Nie obudziłem się sam, skądś dobiegał jakiś hałas. Ostrożnie oraz niepewnie wstałem i wyszedłem na korytarz. Coś trzaskało. Jakby ktoś nadepnął na lód albo potłuczone szkło. Nie, to musiało być coś innego. Moja ciekawość wzięła górę i postanowiłem poszukać źródła tego dźwięku. Była nim sypialnia mojej matki. Co tam się działo? Moja matka powinna spać o tej godzinie. Gdy podszedłem bliżej, hałas wydał mi się głośniejszy. Po minucie nasłuchiwania go, postanowiłem wejść.  Pchnąłem drewniane drzwi i potknąłem się, upadając na kolana. 

To, co zobaczyłem...Nikt nie powinien tego widzieć.  Moja matka znajdowała się na podłodze. Miała zakrwawioną twarz, nos wydawał się być złamany. Klęczała, z rękami wyciągniętymi w nienaturalnej pozycji do tyłu, skurczonymi z bólu. Wyglądała jakby chciała krzyczeć, ale tylko zakaszlała, ciężko sapiąc. Widziała mnie. Dłużej nie wytrzymałem. Próbowałem krzyczeć, ale nie byłem w stanie. Mogłem tylko czołgać się w stronę łóżka, ściskając dywan tak, jakby była to jedyna rzecz, która mogła mnie w tym momencie ocalić. Ramiona mojej matki łamały się przede mną przez coś, czego nie widziałem ani nie słyszałem. Widziałem tylko ją, moją matkę. Bałem się o jej życie. 

A potem on powoli pojawił się przede mną. Jego szare ręce i twarz wyłoniły się z cienia. Jego oczy skupiły się na mojej matce, a potem zobaczyłem, co robi. Z opuszków jego palców wyłaniały się złote nici, które przywiązały się do ramion mojej mamy. Złamał ramiona mojej matki na dwie części. 

Marionetkarz.

Jej kości dłużej już tego nie wytrzymały. W końcu pękły, wydając przy tym okropny dźwięk trzaskania. Próbowałem krzyczeć, ale wszystko znów było stłumione przez mój własny strach. Próbowałem się uspokoić, starałem się wmówić sobie, że wszystko to sobie wyobrażam. Ale to było naprawdę. Mój własny przyjaciel, wymyślony przyjaciel, zabijał moją matkę. I nie zrobiłem nic, żeby go powstrzymać. Próbowałem krzyczeć, próbowałem błagać, żeby przestał, ale on po prostu nie chciał słuchać. On tylko dalej ranił moją matkę. Nie spieszył się. Powoli łamał każdą kość w jej ciele. Zmusił mnie, bym usiadł, każąc mi przy tym patrzeć, jak krzywdzi moją matkę. Powiedział mi, że pozbywa się zła. Chciałem mu uwierzyć...ale nie mogłem. 

Złamał jej nogi, żebra, nawet palce. Kości obracały się w każdym kierunku, w którym nie powinny. Krzyczałem i krzyczałem, nikt jednak mnie nie słyszał. Jego złote oczy spojrzały na mnie, gdy odwrócił się, aby uciszyć mnie ostatni raz. Potem ją udusił. Piękne, złote, świecące struny śmierci owinęły się wokół jej szyi, wyciskając ostatnie znaki życia, które widziałem w oczach mojej mamy. To była ostatnia rzecz, którą pamiętałem. Potem zapadła ciemność. Zemdlałem na podłodze obok łóżka. 

Nasi sąsiedzi usłyszeli moje krzyki i wezwali policję. Wszyscy współczuli sierocie, która widziała na własne oczy śmierć matki. Według nich jednak moja matka nie została zamordowana. Znaleziono ją na środku pokoju, z pętlą u szyi. Lina nie była w stanie unieść ciężaru jej ciała. Pękła, a zwłoki mojej matki wylądowały na podłodze. Nigdy więcej nie mówiłem o jej śmierci. Nie powiedziałem ani słowa o moim wymyślonym przyjacielu. Może to był okropny sen, a ON zawsze był po prostu w mojej głowie?

Nawet na pogrzebie mojej mamy byłem sam. Brat nawet się nie pojawił. Była tam tylko moja ciocia i wujek. Wszyscy wiedzieli, że tak to się skończy. Wszyscy oprócz mnie. Spędziłem wiele godzin czekając, aż ON przyjdzie i mnie zabierze. Jedyny, który słuchał mnie przez cały ten czas. Dotrzymywał mi towarzystwa. Pocieszał mnie, gdy najbardziej tego potrzebowałem. 

A gdy stałem sam, przy jej trumnie, nagle poczułem, jak ktoś łapie mnie za rękę. Uśmiechnąłem się. Jego szara dłoń na moim ramieniu.

Nigdy nie myślałem, że wrócisz.


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro