Rozdział 13
~Barbara (Izabell)~
Obudziłam się. Spojrzałam w dół. Wciąż leżałam na tym łóżku.
-Basieńko! - usłyszałam obok.
Odwróciłam w tamtą stronę wzrok. Była jakaś kobieta. Była niska,miała blond,kręcone włosy,okulary i niebieskie oczy. Na twarzy miała lekki makijaż,ale wokół oczu rozmazany...płakała...nie wiem z jakiego powodu...
-K - kim P-pani jest?-zapytałam ochrypłym i suchym głosem.
-Jestem Justyna. Twoja mama,kochanie. N-nie pamiętasz m-m-mnie?- zapytała z nadzieją.
-Niestety,ale nie. M-mamo?
-Tak?
-Dasz...mi...C- coś d - do...picia?-wychrypiałam.
-Oczywiście!
Sięgnęła po szklankę z wodą i podała mi. Posłałam jej wdzięczny uśmiech. Byłam BARDZO spragniona. Po wypiciu szklanki,dała mi z powrotem pełną...Jedno mnie niepokoiło...Dlaczego płakała? Przeze mnie?
-Mamo?- spytałam już normalnym głosem,ale wciąż takim...zmęczonym.
-Hym?
-D-dlaczego płakałaś?- po patrzyłam na nią. Zebrały jej się na nowo łzy.-Przepraszam,jeżeli powiedziałam coś nie tak.
-Eh...-westchnęła. Widać,że jest jej ciężko z tym pytaniem.- Muszę ci coś powiedzieć...
-Co to takiego?- podejrzewałam najgorsze.
-Niestety kochanie, ale lekarz,który cię leczy powiedział,że...jesteś poważnie chora...Pamiętasz ten wypadek?
-Jaki?- zapytałam zaskoczona.
-No ten samochodowy,nie?
-Przecież...wy zginęliście- zakryłam usta ręką.
-Nie,to był tylko sen,Basiu. Tylko ty...najbardziej ucierpiałaś...
-...N-naprawde?
-Tak.
-To co...chciałaś mi w takim razie powiedzieć?
-Że...jesteś,znaczy masz po tym wypadku masz bardzo dużego krwiaka- płakała-...bardzo dużego...i...I doktor...mówi,że...- rozszlochała się. Złapałam ją za rękę.
-Ż-że??
-Że...-wzięła głęboki Wdech - T-to s-są t-twoje o-ostatnie g - godziny ż-życia!
Nie wiedziałam co mam myśleć...CO?!?! JAK?!? DLACZEGO?!? MIAŁAM CAŁE ŻYCIE PRZED SOBĄ!!! DLACZEGO?!?! Szlochałam razem z moją mamą. Po szlochu,postanowiłam jej coś powiedzieć.
Po moim opowiedzianym śnie ze szczegółami mama coś rozmyślała i siedziała w ciszy. Nie mogłam wytrzymać.
-Naprawdę...bardzo pokochałam Mark'a,mamo. Ale powiedz mi,czy aby na pewno on żyje?
-Córciu...to...tylko wymysł twojej wyobraźni...przykro mi...
-N-nie! O-on ż-żyje!
Wszystko,ale nie Mark! Rozniosłam się płaczem. Nagle ktoś zapukał w drzwi i wszedł. Był to wysoki,brodziaty mężczyzna. Chyba mój tato. Za nim...jakiś chłopak?? Podeszli do mojego łóżka i stanęli wokół.
-Cześć skarbie- powiedział mężczyzna. To zdecydowanie musi być mój ojciec.
-Cześć tato.
-Pamiętasz mnie?- spytał nieśmiało chłopak.
-Nie. Niestety nic nie pamiętam.
-Jestem Ksawery. Twój przyjaciel.
-Ksawery?- kogoś mi przypominał...CZYŻBY MARK?!?- MARK! To ty!-krzyknęłam uradowana. Głos mieli ten sam...tylko głos...
-Nie,Barbara. Jestem Ksawery. Może pomyliłaś mnie z kimś?
-To my zostawimy was samych- powiedziała moja mama,ciągnąc tatę za drzwi.
-Musisz o czymś wiedzieć...
-O czym?- usiadł obok mnie.
Po skończonej historii mojego snu,był zaskoczony. Duchami,Mark'iem,babcią,Klara i innymi osobami i rzeczami. Wpatrywał się we mnie ze zdumieniem.
-Naprawdę,to WSZYSTKO ci się śniło?!?- zapytał z niedowierzaniem.
-Tak - odparłam.-Ale jest jeszcze coś. Najgorsza wiadomość,jaką musisz znać...
-Jaka?- zobaczyłam strach strach w jego oczach.
-Mam...swoje ostatnie godziny życia...Jakbyś nie wierzył...spytaj się mojej mamy,ona ci wszystko wyjaśni.
-Co ty wydajesz??
-No...mówię prawdę...
-...Jeżeli..to...są ostatnie godziny twojego życia,to...
Zbliżał się do mnie. Nasze twarze były blisko. Bardzo blisko...i...w tej chwili złączył nasze usta w pocałunku. Przelewaliśmy tam wszystkie nasze uczucia. Oderwalismy się od siebie po chwili.
-Dziękuję. Na pewno będę pamiętać to...do końca moich godzin- uśmiechnęłam się smutno.
-Chociaż tyle mogłem zrobić.
Przytuliłyśmy się do siebie. W pewnym momencie...Poczułam się bardzo źle. Mój kaszel poinformował o tym Ksawerego. Wystraszony zawołał lekarza i moich rodziców. Natychmiast przybiegli. Ksawery spojrzał na mnie załamanym wzrokiem i pocałował mnie na chwilę. Z ostatnich sił uśmiechnęłam się do niego.
-Kocham cie i..moja rodzinę - dodałam.
-Ja ciebie też!-powiedział.
Przytulił mnie. Za chwilę przed moimi oczami zobaczyłam ciemność. Wiedziałam....oto był mój koniec. Nic nie słyszałam...nie czułam...Mój duch wyleciał ze mnie i latał nad moim ciałem,patrząc na lekarza,rodziców i Ksawerego.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Hej.
Jeszcze epilog i koniec.
Sama nie wiedziałam,że to tak szybko napisze xD.
Więc do epilogu.
Bayo! :3
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro