Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 13

~Barbara (Izabell)~

Obudziłam się. Spojrzałam w dół. Wciąż leżałam na tym łóżku.

-Basieńko! - usłyszałam obok.

Odwróciłam w tamtą stronę wzrok. Była jakaś kobieta. Była niska,miała blond,kręcone włosy,okulary i niebieskie oczy. Na twarzy miała lekki makijaż,ale wokół oczu rozmazany...płakała...nie wiem z jakiego powodu...

-K - kim P-pani jest?-zapytałam ochrypłym i suchym głosem.

-Jestem Justyna. Twoja mama,kochanie. N-nie pamiętasz m-m-mnie?- zapytała z nadzieją.

-Niestety,ale nie. M-mamo?

-Tak?

-Dasz...mi...C- coś d - do...picia?-wychrypiałam.

-Oczywiście!

Sięgnęła po szklankę z wodą i podała mi. Posłałam jej wdzięczny uśmiech. Byłam BARDZO spragniona. Po wypiciu szklanki,dała mi z powrotem pełną...Jedno mnie niepokoiło...Dlaczego płakała? Przeze mnie?

-Mamo?- spytałam już normalnym głosem,ale wciąż takim...zmęczonym.

-Hym?

-D-dlaczego płakałaś?- po patrzyłam na nią. Zebrały jej się na nowo łzy.-Przepraszam,jeżeli powiedziałam coś nie tak.

-Eh...-westchnęła. Widać,że jest jej ciężko z tym pytaniem.- Muszę ci coś powiedzieć...

-Co to takiego?- podejrzewałam najgorsze.

-Niestety kochanie, ale lekarz,który cię leczy powiedział,że...jesteś poważnie chora...Pamiętasz ten wypadek?

-Jaki?- zapytałam zaskoczona.

-No ten samochodowy,nie?

-Przecież...wy zginęliście- zakryłam usta ręką.

-Nie,to był tylko sen,Basiu. Tylko ty...najbardziej ucierpiałaś...

-...N-naprawde?

-Tak.

-To co...chciałaś mi w takim razie powiedzieć?

-Że...jesteś,znaczy masz po tym wypadku masz bardzo dużego krwiaka- płakała-...bardzo dużego...i...I doktor...mówi,że...- rozszlochała się. Złapałam ją za rękę.

-Ż-że??

-Że...-wzięła głęboki Wdech - T-to s-są t-twoje o-ostatnie g - godziny ż-życia!

Nie wiedziałam co mam myśleć...CO?!?! JAK?!? DLACZEGO?!? MIAŁAM CAŁE ŻYCIE PRZED SOBĄ!!! DLACZEGO?!?! Szlochałam razem z moją mamą. Po szlochu,postanowiłam jej coś powiedzieć.

Po moim opowiedzianym śnie ze szczegółami mama coś rozmyślała i siedziała w ciszy. Nie mogłam wytrzymać.

-Naprawdę...bardzo pokochałam Mark'a,mamo. Ale powiedz mi,czy aby na pewno on żyje?

-Córciu...to...tylko wymysł twojej wyobraźni...przykro mi...

-N-nie! O-on ż-żyje!

Wszystko,ale nie Mark! Rozniosłam się płaczem. Nagle ktoś zapukał w drzwi i wszedł. Był to wysoki,brodziaty mężczyzna. Chyba mój tato. Za nim...jakiś chłopak?? Podeszli do mojego łóżka i stanęli wokół.

-Cześć skarbie- powiedział mężczyzna. To zdecydowanie musi być mój ojciec.

-Cześć tato.

-Pamiętasz mnie?- spytał nieśmiało chłopak.

-Nie. Niestety nic nie pamiętam.

-Jestem Ksawery. Twój przyjaciel.

-Ksawery?- kogoś mi przypominał...CZYŻBY MARK?!?- MARK! To ty!-krzyknęłam uradowana. Głos mieli ten sam...tylko głos...

-Nie,Barbara. Jestem Ksawery. Może pomyliłaś mnie z kimś?

-To my zostawimy was samych- powiedziała moja mama,ciągnąc tatę za drzwi.

-Musisz o czymś wiedzieć...

-O czym?- usiadł obok mnie.

Po skończonej historii mojego snu,był zaskoczony. Duchami,Mark'iem,babcią,Klara i innymi osobami i rzeczami. Wpatrywał się we mnie ze zdumieniem.

-Naprawdę,to WSZYSTKO ci się śniło?!?- zapytał z niedowierzaniem.

-Tak - odparłam.-Ale jest jeszcze coś. Najgorsza wiadomość,jaką musisz znać...

-Jaka?- zobaczyłam strach strach w jego oczach.

-Mam...swoje ostatnie godziny życia...Jakbyś nie wierzył...spytaj się mojej mamy,ona ci wszystko wyjaśni.

-Co ty wydajesz??

-No...mówię prawdę...

-...Jeżeli..to...są ostatnie godziny twojego życia,to...

Zbliżał się do mnie. Nasze twarze były blisko. Bardzo blisko...i...w tej chwili złączył nasze usta w pocałunku. Przelewaliśmy tam wszystkie nasze uczucia. Oderwalismy się od siebie po chwili.

-Dziękuję. Na pewno będę pamiętać to...do końca moich godzin- uśmiechnęłam się smutno.

-Chociaż tyle mogłem zrobić.

Przytuliłyśmy się do siebie. W pewnym momencie...Poczułam się bardzo źle. Mój kaszel poinformował o tym Ksawerego. Wystraszony zawołał lekarza i moich rodziców. Natychmiast przybiegli. Ksawery spojrzał na mnie załamanym wzrokiem i pocałował mnie na chwilę. Z ostatnich sił uśmiechnęłam się do niego.

-Kocham cie i..moja rodzinę - dodałam.

-Ja ciebie też!-powiedział.

Przytulił mnie. Za chwilę przed moimi oczami zobaczyłam ciemność. Wiedziałam....oto był mój koniec. Nic nie słyszałam...nie czułam...Mój duch wyleciał ze mnie i latał nad moim ciałem,patrząc na lekarza,rodziców i Ksawerego.







~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Hej.
Jeszcze epilog i koniec.
Sama nie wiedziałam,że to tak szybko napisze xD.
Więc do epilogu.
Bayo! :3 
                       

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro