Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Epilog

Po całym dniu byłam cholernie zmęczona, gdy weszłam do domu, zaskakująco nie usłyszałam pisków i krzyków, co mnie lekko zaniepokoiło. Harry zrobił sobie wolne dzisiaj i postanowił zostać z chłopcami, gdy ja spędziłam dzień z Danielle, Gemmą i moją siostrą na zakupach, wszystkiego, co jest potrzebne na ślub Natalie i Niall'a. Do tej pory nie mogę uwierzyć, że moja siostra bierze ślub z chłopakiem, który mało co nie rozjechał jej samochodem, ale jak widać, cuda się zdarzają, i nawet taka wybredna osoba znajdzie księcia z bajki. Po przeszukaniu całego domu nigdzie nie znalazłam ani Harry'ego, ani chłopców więc wyszłam na taras, żeby znaleźć ich grających w piłkę w ogrodzie z Freddiem i Lou.

- Tato on oszukuje! - piszczy Alex, wskazując na Brooklyn'a, który strzelił gola.

- Nie prawda! Nie umiesz przegrywać!

- Nie prawda!

- A właśnie, że prawda!

- Nie krzyczcie — mówi spokojnie Harry, jednak gdy chłopcy zaczynają się przepychać, szybko interweniuje, co jak się okazało nie było wcale mądre, Alexander i Brooklyn połączyli siły i oboje powalili go na trawę, dodatkowo dołączył do nich śmiejący się Freddie i w trójkę okładali go pięściami.

- Może wystarczy dzieciaki? - pyta Lou, stojąc nam nimi i jakoś nie kwapił się, żeby pomóc mojemu mężowi.

- Nie! - krzyknęła cała trójka.

- Byś mi pomógł, a nie stoisz i się patrzysz jak ostatnia sierota — mówi Harry, próbując uwolnić się od chłopców.

- Po co? To zabawne patrzeć jak się męczysz — stwierdza Louis. - Poza tym, im bardziej się zmęczą, tym szybciej zasną, to dwa w jednym.

- A żeby jakaś cholera cię ugryzła w dupę — mówi Harry.

- Tato wrzucasz pieniążki do słoika! - krzyczy Brooklyn.

Nie mieliśmy problemów z przeklinaniem do czasu, gdy Brooklyn przy rodzinnym obiedzie wypalił wiązankę przekleństw, myślałam, że Harry się zagotuje, gdy to usłyszał. Mały miał szlaban na bajki i godzinną tyradę, dlaczego nie powinno się tak mówić, wtedy postanowiliśmy zrobić słoiczek, do którego każdy z nas wrzuca 5£ za każde brzydkie słowo, chłopcom uzbierała się już dość duża sumka, której głównymi sponsorami byli Harry, Louis i mój brat, co akurat nikogo nie zdziwiło.

- Małe bestie — Harry złapał wszystkich trzech w objęcia, co wywołało głośny pisk. - Ale tak o kilka tonów ciszej proszę, jeszcze słuch chce mieć dobry.

- Przepraszam — powiedzieli jednocześnie, Harry wypuścił dzieciaki, które pobiegły do piaskownicy, a sam wstał i klepnął Lou w tył głowy.

- Za co?!

- Tak o, bo mam dobry humor — stwierdza Harry i rozgląda się po ogrodzie, wtedy jego wzrok pada na mnie i szeroko się uśmiecha. Odwzajemniam uśmiech i do nich podchodzę, Harry obejmuje mnie i kładzie rękę na moim brzuchu.- Hej kochanie, tęskniliśmy za tobą.

- Ja za wami też, zdążyłam zapomnieć, jak mamroczące są zakupy ślubne — marudzę, kładąc czoło na jego ramieniu. - Mała maruda wcale mi w tym nie pomagała — mówię, czując kopnięcia w miejscu, gdzie znajduje się dłoń mojego męża.

- Właśnie, miałem zapytać, chłopiec czy dziewczynka? - pyta Louis.

- Chłopiec, oszaleje z nimi — mówię, kręcąc głową, ale mimowolnie się uśmiecham.

- Wybraliście już imię?

- Nie jeszcze— odpowiadam i czuję, jak Harry mocniej mnie do siebie przyciąga, widząc biegnącego w stronę Lou małego Freddie'ego przypomniało mi się jak tata bawił się z naszymi chłopcami.

Mój tata zmarł dwa lata temu, wszyscy bardzo to przeżyliśmy, bo nikt się tego nie spodziewał, każdego dnia czuł się świetnie, aż pewnego wieczoru zasłabł i zmarł rano następnego dnia.
Pomysł nazwania naszego syna imieniem mojego taty podsunął Harry. Rodzice mieszkali kilka tygodni z nami, a później przeprowadzili się do mieszkania oddalonego o dziesięć minut drogi, więc bardzo często się spotykaliśmy. Harry i mój tata byli sobie bardzo bliscy, od kiedy jego rodzice przeprowadzili się do Walii, nie mieliśmy z nimi tak częstych kontaktów jak z moimi. Uwielbiałam to, że Harry i chłopcy mieli z nimi taki kontakt, i cieszyłam się, że tata doczekał mojego ślubu. Do samej uroczystości nie wiedziałam, że zanim Harry poprosił mnie o rękę, poprosił o błogosławieństwo moich rodziców. Dowiedziałam się o tym, gdy wypowiadaliśmy przysięgi napisane przez nas własnoręcznie. Pomimo tego, jak dużo czasu minęło, nie umiem zaakceptować faktu, że nie ma go już z nami.

- Nie powiem, że się tego nie spodziewałem, jesteście odpowiedzialni, ale tak bardzo nieogarnięci  - stwierdza Louis. - Też chcieliśmy się postarać o rodzeństwo dla Freddiego, ale na razie nasza sytuacja z Danielle nie wygląda najlepiej.

- Nadal nie rozmawiacie ze sobą? - pytam, krzywiąc się, problemy w ich związku nie były przyjemnym tematem.

- Nie, ja już nawet nie wiem, o co nam poszło - wzdycha zrezygnowany. - Nawet nie wiem, czy wybieramy się wspólnie na piknik w przedszkolu.

- Jak z nią dzisiaj rozmawiałam, to była strasznie podekscytowana, więc podejrzewam, że tak — stwierdzam i chcąc jak najszybciej zmienić temat, wołam dzieciaki żeby wróciły do domu i zaczynam robić makaron z serem, zarówno dla nich, jak i dla Harry'ego i Lou. Po zaledwie pół godzinie wszyscy siedzieli przy stole i jedli, a ja w świętym spokoju mogłam posprzątać kuchnię i dokończyć czytanie wcześniej zaczętej książki. Chwilę relaksu przerwali mi wbiegający do sypialni Brooklyn i Alex, zadowoleni wdrapali się na łóżko i położyli się obok mnie.

- Mamo, kiedy ciocia Natalie bierze ślub? - pyta Brooklyn.

- Za dwa tygodnie słońce, jutro musimy jechać, kupić wam garnitury — mówię zrezygnowana wiedząc, że jutrzejszy dzień dopiero będzie męczący.

- Chce taki jak tata! - krzyczy Alex.

- Ja też!

- Chłopcy nie krzyczcie, mama potrzebuje spokoju — stwierdza Harry, wchodząc do pomieszczenia. - Poza tym, nie ma możliwości, żeby moi synowie wyglądali inaczej niż ja — stwierdza, siadając obok mnie. - Bardzo jesteś zmęczona?

- Tak, ale trzeba chłopców jeszcze wykąpać.

- Ja się tym zajmę, ty odpoczywaj, pani doktor mnie udusi, jak się dowie, że się przemęczasz. - Dziękuję — uśmiecham się, Harry zabiera chłopców do łazienki, wraca godzinę później i przebiera się w dresy, w których zawsze śpi.

- Kocham ich, ale potrafią na prawdę dać w kość — mamrocze, obejmując mnie.

- Wiem, ale są cudowni tacy, jacy są.

- Zdecydowane tak, kocham cię.

- A ja ciebie Harry.

XXX

Dzień ślubu Natalie minął naprawdę szybko, nim się obejrzałam, stałam u jej boku przy ołtarzu i słuchałam jak wraz z Niall'em wypowiada słowa przysięgi małżeńskiej, moja ciemnoczerwona suknia była dopasowana jednak nie na tyle, żeby było mi nie wygodnie. Harry postawił na klasyczny czarny garnitur i ku mojemu zaskoczeniu muszkę w tym samym kolorze co moja suknia, zawsze uważał, że muszki nie są dla niego, ale gdy zobaczył, jak chłopcy słodko wyglądają w swoich garniturach i muszkach, stwierdził, że nie może tego nie założyć. Cała ceremonia minęła nam bardzo szybko, kilka uronionych łez podczas bardzo emocjonalnych przysięg oraz rozpływanie się nad chłopcami, którzy nieśli obrączki. Najgorszym momentem był ten, podczas którego Natalię powinna zatańczyć taniec z naszym tata, byłam wdzięczna tacie Niall'a, który przejął tę funkcję i zatańczył z Nat, nasza mama nie mogła pohamować łez, zarówno podczas poprowadzenia Nat do ołtarza, jak i podczas tego momentu. Zaraz po tacie Niall'a, do tańca poprosi ją nasz brat oraz brat Niall'a, a na końcu mój mąż. Było mi przykro, ponieważ podczas naszego ślubu z Harrym miałam okazje zatańczyć z tatą i obiecywał mi, że zatańczy ze mną, jak i Nat na jej weselu. Przez cała uroczystość dał się wyczuć jego nieobecność, najbardziej, dlatego że Nat i Niall postanowili zostawić dla niego wolne miejsce w pierwszym rzędzie, gdzie na krześle stało jego czarnobiałe zdjęcie.

- Mamo chce czekoladę! - mówi Brooklyn, wskazując fontannę z czekoladą i ciągnie mnie w stronę stolika, nabijam na patyczek winogrono i zanurzam w czekoladzie, po czym podaje patyczek chłopcu, sama przy okazji podjadam kilka słodkości z kolorowych miseczek.

- Panie i panowie — rozbrzmiewa głos mojej siostry po całej sali. - Mamy dzisiaj bardzo szczególny dzień nie tylko z powodu mojego i Niall'a, właśnie wybiła północ, co oznacza, że właśnie dziś moja siostra i jej mąż obchodzą trzecią rocznicę ślubu — mówi Natalia, a do mnie dociera, że kompletnie o tym zapomniałam. - Więc teraz chciałabym zaprosić tę dwójkę na parkiet — stwierdza i słyszymy pierwsze nuty piosenki, do której tańczyliśmy na naszym weselu z Harrym.

- Mogę panią poprosić? - pyta Harry, ujmując moja dłoń i ciągnie mnie w stronę parkietu.

- Nie mogę uwierzyć, że zapomniałam — mówię, na co Harry cicho chichocze.

- Jeśli polepszy ci to humor, to ja też zapomniałem, jeszcze wczoraj panikowałem, jadąc odebrać dla ciebie prezent, a teraz czuję się jak kompletny idiota.

- Troszkę mi go polepszyłeś — uśmiecham się.

- Cause all od me, loves all of you, loves your curves and all the edges, all your perfect imperfections... - śpiewa cicho Harry, co wywołuje szeroki uśmiech na mojej twarzy. Oboje stwierdziliśmy, że nasz pierwszy taniec jako małżeństwo nie będzie planowany, więc Harry zaproponował, że zajmie się wyborem odpowiedniej piosenki. Mało nad tym myśląc, zgodziłam się, jak się później okazało, napisał wraz z John'em Legend'em piosenkę specjalnie na ten dzień, mało tego John zaśpiewał ją dla nas osobiście. To była tylko jedna z niespodzianek podczas naszego ślubu, było wielu artystów, którzy przez dwa dni zapewniali nam rozrywkę zarówno podczas naszego wesela, jak i kolacji dzień prędzej. Postawiliśmy na skromny ślub, jednak gdy zaczęliśmy tworzyć listę gości, troszeczkę nas poniosło, więc ostatecznie pojawiło się trochę ponad 200 osób.

- Co mi kupiłeś? - pytam.

- Zobaczysz, jak wrócimy do hotelu — oznajmia zadowolony i składa całusa na moim czole.

XXX

- Boże czuje się jak balon, który zaraz wybuchnie — jęczę, siadając na fotelu w naszym ogrodzie.

- Nie marudź, zostaw to na czas porodu, wtedy będziesz mogła jęczeć, ile dusza zapragnie — stwierdza Danielle, siadając obok mnie.

- Cicho już bądź — marudzę, kładąc dłoń na ogromnym brzuchu, który by jeszcze większy podczas mojej drugiej ciąży, niż podczas pierwszej.

- Ciociu czy pobawisz się z nami? - pyta Freddie, zatrzymując się obok mojego fotela.

- Nie kochanie, ciocia jest zmęczona, idź do taty i wujka Harry'ego — odpowiada Danielle, na co chłopiec spochmurniał.

- Wieczorem jak u nas zostaniecie, to obejrzę z wami bajkę na dobranoc, może tak być maluchu?

- Na prawdę?

- Tak, teraz troszkę się źle czuję, ale do wieczora powinno mi się poprawić, obiecuje — mówię, całując jego policzek i odgarniam włosy z oczu.

- To super — krzyczy zadowolony i biegnie do mojego męża i Lou, którzy stali przy grillu i pilnowali, żeby nic się nie przypaliło.

- Wybraliście już imię?

- Nie jeszcze — wzdycham poirytowana. - Żadne nam nie pasuje, ostatnio napadło nas na to, żeby imie pasowało do Alexandra i Brooklyn'a, ale to chyba było bardzo złe posunięcie, bo nic nam nie przypada do gustu, więc porzuciliśmy na chwilę obecną nasze poszukiwania i czekamy, aż świat nas troszkę natchnie — żartuje, co rozbawia brunetkę. -Cieszę się, że nie musimy kupować większość rzeczy, bo Alex bardzo szybko ze wszystkiego wyrósł i większość rzeczy nie jest w ogóle zniszczona, Harry i Nick zajęli się remontem pokoju i tak jak ostatnio nie mam do niego wstępu.

- Ciesz się, u nas w domu, to ja muszę się wszystkim zająć, Lou tylko robi to, co mu każe — chichocze Danielle, co udziela się też i mnie. Chwilę później czuję przeszywający ból i zginam się wpół, niewiele pamiętam z kilkunastu kolejnych minut, jedynie jakieś przebłyski sytuacji spowitych mgłą, jednego jestem pewna, gdy ktoś brał mnie na ręce, zemdlałam.

XXX

Harry's POV

Ostatnie dziesięć godzin było chyba najgorszym czasem w moim całym życiu, natłok informacji, które dostałem w szpitalu, gdy tylko zawiozłem o niego nieprzytomną Zoey, zabijał mnie od środka. Po zdaniu „pana żona i dziecko są zagrożeni" nie docierały do mnie praktycznie żadne informacje, gdyby nie obecność mojej mamy, która pojawiła się w szpitalu dosłownie w 15 minut, chyba bym zwariował. Gdy lekarz wyszedł z bloku operacyjnego i oświadczył, że Zoey i nasz maluszek są cali i zdrowi, płakałem ze szczęścia. Nie zniósłbym utraty albo jednego, albo drugiego, zaledwie pół godziny po otrzymaniu szczęśliwych informacji, trzymałem naszego synka w ramionach i mówiłem do niego jaki jestem szczęśliwy, że jest razem z nami. Zoey obudziła się dopiero następnego dnia koło południa i od razu pytała o malucha.

- Zaraz pielęgniarka powinna go przywieźć — odpowiedziałem, trzymając ją w ramionach, chwilę później nasz maluszek znajdował się w ramionach Zoey.

- Nareszcie pani do nas wrociła — mówi zadowolony lekarz, wchodząc do sali. - Mam niestety przykre wiadomości.

- Proszę mówić — mówi Zo, odrywając wzrok do naszego synka.

- Pani mąż przywiózł panią dosłownie w jednej z ostatnich chwil, odklejenie łożyska nie jest dobre zarówno dla matki, jak i dla dziecka, ale na szczęście sytuację udało się opanować i poprzez cesarskie cięcie państwa synek, pojawił się na świecie, jednak to nie jest najgorsza z wiadomości, podczas operacji odkryliśmy, że na pani jajnikach znajdują się liczne torbiele, które uszkodziły tkankę, niestety byliśmy zmuszeni do usunięcia jednego z nich, oczywiście nadal będzie pani mogła mieć dzieci, jednak powinna pani kontrolować sytuację, gdyby torbiele pojawiły się na drugim jajniku możliwe, że jego również trzeba będzie usunąć, powiadomię panią doktor o sytuacji, bo przed chwilą wróciła do szpitala, zobaczyć jak się pani czuje — mówi doktor i po chwili wychodzi.

- Wiesz o tym, że cię kocham? - pytam, całując jej skroń. - Bez względu na wszystko.

- Wiem i ja kocham ciebie.

DWA LATA PÓŹNIEJ

Ostatnie lata naszego życia były bardzo intensywne, zaledwie miesiąc po urodzeniu naszego syna dowiedzieliśmy się, że jestem w kolejnej ciąży. Byliśmy tym bardzo zaskoczeni, ale cieszyliśmy się z naszej małej kruszynki i tego, że chociaż Theo i mała Grace będą do siebie wiekiem. Po operacji mama i mama Harry'ego oszalały i praktycznie mieszkały w naszym domu, na wieść o kolejnym szkrabie dosłownie unosiły się pod niebiosa, żebym nie kiwnęła palcem w żadnych pracach domowych. Harry miał z tego ubaw, dopóki same go nie zagoniły do mycia okien.

Wybór imienia dla Theo był dużo łatwiejszy, niż gdy wertowałam wszystkie książki z imionami podczas ciąży z Alex'em. Faktycznie na to, żeby nazwać naszego syna imieniem mojego taty, wpadł Harry, gdy maluch się już urodził, wprawdzie ja też o tym myślałam, ale potrzebowałam, żeby ktoś inny powiedział to na głos. Wybór imienia Grace był dla nas bardzo oczywisty, zaledwie tydzień po urodzeniu Theo na wizycie u ginekologa dowiedziałam się, że pomimo zapewnień o możliwości zajścia w ciążę w moim przypadku będzie to bardzo trudne, więc ogarnęła nas niewyobrażalna wdzięczność. Nasze mamy wariowały, gdy Theo się urodził, ale to, co robiły po moim trzecim prorodzie, to już przekroczyło moje najśmielsze oczekiwania, nie mogliśmy się ich pozbyć z domu. Brooklyn był wniebowzięty, gdy dowiedział się, że w końcu będzie mieć siostrę, twierdził, że bracia są fajni, ale dwójka to już wystarczająca ilość i trzeci już mu niepotrzebny.

Sama ciąża nie była dla mnie trudna, faktycznie to była najlepiej przechodzona przeze mnie ciąża, więc byłam w fantastycznym humorze przez 9 miesięcy. Super się złożyło, że Danielle zaszła w ciążę w podobnym czasie, więc obie z czystym sumieniem wykorzystywałyśmy naszych facetów do granic możliwości.

- Błagam, nie twórzcie już dzieci, jak tak dalej pójdzie, to założymy drużynę piłkarską — jęczy zmęczony Lou, i pada na fotel w ich salonie, gdy my siedzimy i karmimy Grace i Kate. - Trójka od Gemmy, młody od Natalie, czwórka od was i naszych dwoje już wystarczy.

- Nie jęcz, chciałeś zabawy w sypialni, to teraz cierp — mówi Danielle i wyciera kaszkę z policzka dziewczynki.

- Grrr — warczy i patrzy na telewizor.

- Młodzi chcą iść w weekend do kina na tego nowego Spiderman'a, idziecie z nami czy zostajecie z Kate, Grace i Theo?

- Ja zostaję, muszę jeszcze powypełniać wszystkie dokumenty do firmy, przez nasze ciągłe wyjazdy nie miałam na nie czasu, a w końcu za coś mi płacicie — żartuję, na co Danielle parska śmiechem.

- Chyba w dzieciach ci płacą — prycha i zabiera do kuchni puste miseczki.

- Czasem mam takie wrażenie, gdzie jest Harry?

- Na dworze, pilnuje, żeby dzieciarnia się nie potopiła w basenie.

- Przecież on sam nie umie pływać — mówię, unosząc brew.

- Cholera — mamrocze i biegnie w stronę tarasu.

- Faceci — mamroczę i wyciągam Grace z fotelika. - My dziewczyny mamy przechlapane, nie maleństwo? - pytam dziewczynkę i kładę ją na matę interaktywną, a Kate zaraz obok niej. - Czy Gemma do ciebie dzwoniła?

- Nie, mam nadzieję, że wszystko z nią w porządku, nie ma już ich trzy godziny, a przecież przychodnia jest zaledwie pół godzinki samochodem stąd.

- Oby to tylko przez kolejkę — mówię i w tej samej chwili brunetka z mężem wchodzą do salonu.

- Co to za obgadywanie? - pyta, siadając obok. - Nasze dzieci żyją czy Harry pozwolił im się utopić?

- Nikt nie krzyczał z rozpaczy — mówię, biorąc do ręki kubek z już zimną kawą.

- Co za ignorancja — wzdycha.

- Co powiedzieli w przychodni?

- Że to prawdopodobnie reakcja na odstawienie antykoncepcji, dzięki bogu.

- Jezu nie mogłaś napisać nam smsa? - pyta Dani, klepiąc ją w ramię.

- Zapomniałam! Byłam tak szczęśliwa, że to nie ciąża i jakieś paskudztwo, że jakoś zeszłyście na dalszy plan — wzrusza ramionami.

- Byś wiedziała co to za piekło mieć męża i czwórkę dzieci — mamroczę.

- Ej, trzeba się było zabezpieczać!

- To nie moja wina, że twój brat ma jakieś super plemniki, niektórzy nie mogą zajść pomimo braku przeszkód co do tego, a my? Lekarze stwierdzają, że nie mogę więcej dzieci mieć, a tu bum po tygodniu jestem w ciąży — prycham, na co wszyscy wybuchają śmiechem.

- Zainwestuj w pigułki — klepie mnie po ramieniu Gemma, na co prycham urażona?

- Ja? Mój organizm mówi, że nie mogę, więc to nie ja będę się męczyć, Harry będzie chciał seksu, to pędzie popierniczał po gumeczki do sklepu.

- Nie ma mowy! Nienawidzę tego badziewia! - mówi oburzony Styles, wchodząc do salonu.

- Nie mój problem, mi nie przeszkadzają — wzruszam ramionami.

- Więc nie będzie seksu, nie będę się męczył! Nie wiesz, jak to jest mieć to na sobie, ciśnie i irytuje, do tego nigdy nie umiem znaleźć wystarczająco dużych.

- Już nie wymyślaj, widziałam zdjęcia, jak ludzie wkładają w nie całe ręce aż do łokcia, a przykro mi kochany aż takim dużym to się nie możesz pochwalić — mówię, słyszę ciche parsknięcie obok mnie. - Poza tym zero seksu? Kochanie czy ty wiesz, na co się piszesz?

- Że ja niby nie wytrzymam? - pyta, siadając obok dziewczynek na podłodze i mierzy mnie wzrokiem.

- Nie — mówię pewna siebie. - Ty jednego dnia nie opuścisz, a co dopiero więcej niż jeden, mam wrażenie, że wyszłam za seksoholika.

- Nigdy nie narzekałaś — wzrusza ramionami.

- A miałam narzekać na to, że mi przyjemność sprawiasz? Słońce nie jestem idiotką, ale skoro jesteś taki pewny siebie, to się załóżmy, o to, kto pierwszy pęknie — mówię zadowolona.

- O co? - pyta zadowolony.

- O przynoszenie śniadania do łóżka przez miesiąc i wynoszenie śmieci — mówię, wyciągając do niego dłoń, którą szybko ściska, a Danielle je przecina.

- Czekaj czekaj, przecież śmieci i tak jak wynoszę — mówi, unosząc brew.

- Tak, z kuchni, mówiłam o wszystkich śmieciach, co dotyczy też brudnych pieluch z pokoju Grace i Theo — wyszczerzam zęby, bo dobrze wiem, że tego nienawidzi.

- Ty perfidna — syczy, mrużąc oczy.

- Nie zapominaj, że nasze dzieciaki wyjeżdżają teraz do twoich rodziców na tydzień, a ja mam szafę pełną seksownej bielizny — mrugam, wiedząc, że wygram. Harry szeroko otwiera oczy w szoku, bo zapomniał o tym szczególe.

- Oj braciszku, przegrałeś, zanim jeszcze zgodziłeś się wziąć udział w tym zakładzie — mówi Gemma, wybuchając śmiechem, uśmiechnięta wstałam i usiadłam między jego udami, dając mu buziaka w policzek. Harry oplótł mnie ramionami i mocno do siebie przytulił.

Wtedy dotarło do mnie, że moje życie to prawdziwa bajka, mam mojego księcia, który rozpieszcza mnie do granic możliwości, mam wspaniałe dzieci, które kochają mnie ponad życie i grupę wspaniałych przyjaciół, na których zawsze mogę polegać.

Wszystko to mogę zawdzięczać jednej osóbce, która zawładnęła moim sercem kilka lat wcześniej, malutkiemu chłopcu, który pokochał mnie od pierwszego wejrzenia tak jak ja jego.

I pomyśleć, że gdyby nie jego syn to wszystko potoczyłoby się inaczej...

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro