Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

9.

Po jednym pocałunku przyszedł kolejny, a po nim jeszcze jeden, który zakończyłam gdy zaczynało brakować mi tchu.

- Tak cholernie bardzo chcę cię zabrać do sypialni i robić same niegrzeczne rzeczy - szepnął Harry, opierając swoje czoło o moje. - Ale nie chcę się z niczym śpieszyć, za bardzo mi na tobie zależy żeby to spieprzyć.

- Mi też na tobie zależy, i to bardzo, bardzo mocno - mówię na co on lekko się uśmiecha i całuje moje czoło, po czym przytula mnie do siebie.

- Nawet nie wiesz ile to dla mnie znaczy - mówi cicho, chwilę później nasze przytulanie przerywa sms od Natalie.

- Muszę już iść - mówię odsuwając się od chłopaka, co ani mnie, ani jemu się nie podoba. - Mam jutro wolne, wpadniesz do nas z małym? - pytam gdy odprowadza mnie do drzwi.

- A co powiesz na małą wycieczkę? - proponuje Harry, na co szeroko się uśmiecham.

- Coś proponujesz?

- Ty, ja, Brooklyn i zoo.

- To, do którego zabrałeś mnie na randkę?

- O innych nawet nie myślałem, to co?

- Jestem jak najbardziej za.

- Więc szczegóły dogadamy jutro, na śniadaniu u ciebie - mówi z cwaniackim uśmieszkiem.

- Nie wiem czy zasłużyłeś na ten zaszczyt - mówię uśmiechnięta.

- A dlaczego miałbym nie zasłużyć?

- Zrobiłeś mi dwie malinki - mówię wskazując swoje odbicie w lustrze, na co on zaczyna się śmiać.

- To znak, że jesteś tylko moja - mówi szczerząc się.

- Tylko twoja? - unoszę brew, gdy otacza moją talię ramionami i przytula się do moich pleców. 

- Tak, bo ja jestem cały twój - szepcze mi do ucha. 

- W takim razie jestem tylko twoja - odpowiadam odwracając głowę w jego stronę i daję mu szybkiego buziaka. - A teraz wybacz, bo Nat mnie zamorduje, do jutra kochanie - całuję go jeszcze raz i szybko wychodzę z budynku. W połowie drogi do samochodu Harry dogania mnie i przyciąga do siebie, następnie mocno mnie całuje i się odsuwa.

- Dobranoc kochanie - mówi szeroko uśmiechnięty i macha Natalie, po czym wraca do domu, a ja odwracam się do szczerzącej się Natalie.

- Mam skomentować czy lepiej nie? - pyta gdy wsiadam do samochodu.

- A wytrzymasz bez komentarza? - odpowiadam pytaniem.

- Nie - przyznaje. - Bardzo ładna z was para, pasujecie do siebie i będziecie mieć piękne dzieci.

- Nie zapędzasz się trochę? - unoszę brew.

- Tak ale jak nie zrobicie sobie kiedyś dzidzi to was do tego zmuszę, jeszcze nie wiem jak ale jeszcze coś wykombinuje.

- Jesteś nienormalna - mówię kręcąc głową i wyciągam telefon z torebki żeby odebrać SMS.

Seksowny Harry: Gdy wróciłem do domu Brooklyn się obudził i chciał żeby Zoey do niego przyszła, to kolejny znak na to, że powinnaś zostać na noc.

Ja: Nie rób mi wyrzutów sumienia :/

Seksowny Harry: Wiem, że nie jest ci przykro, ale bądź zazdrosna, twoje miejsce w moim zajebistym łóżku, zajmuje jeszcze bardziej zajebista osoba :P

Ja: Nie będę zazdrosna o twojego syna, on i tak woli mnie ^^

Seksowny Harry: Nie prawda!

Ja: Dobrze wiesz, że to najprawdziwsza prawda, ale zmieniając temat, zasnął?

W między czasie zmieniał szybko nazwę Styles'a na Harry ❤.

Harry ❤: Nie, właśnie obślinił mi poduszkę i strasznie marudzi.

Ja: Oj tam! Poduszkę da się wyprać, jak tak bardzo ci to przeszkadza

Harry ❤: Nie przeszkadza, ale chciałbym żeby ząbkowanie było już za nami ;)

Ja: No racja, ale wtedy będzie cię mógł gryźć

Harry ❤: Cholera -_-

Harry ❤: O tym nie pomyślałem

Harry ❤: Dobra muszę zrobić jedzenie tej małej marudzie, jedźcie ostrożnie :)

Ja:  Akurat na to mam mały wpływ XD 

Harry ❤ : No tak, do jutra, śpij dobrze mała ^^

Ja: Ty również ^^

Jakieś pięć minut później Natalie zaparkowała pod naszym mieszkaniem, jazda windą była cicha co było całkowicie nie podobne do mojej siostry, ale postanowiła tego nie komentować. Po przekroczeniu progu domu, od razu poszłam do pokoju i rzuciłam się na łóżko. Szczerzyłam się jak głupia wspominając dzisiejszy wieczór z Harry'm i Brooklyn'em, dawno nie spędziłam czasu tak dobrze i cieszyłam się, że to właśnie ta dwójka się do tego przyczyniła. Wzdychając podniosłam tyłek z pościeli i poszłam do łazienki z czystą bielizną, by po szybkim prysznicu wrócić do pokoju i narzucić na siebie jedną z koszulek Nick'a, które regularnie mu podkradam. Siadam na łóżku i włączam laptop żeby przejrzeć maila, w czym przeszkadza mi wchodząca do pokoju Nat. Bez słowa kładzie się obok mnie i patrzy na mnie błagalnym wzrokiem.

- Mów co chcesz.

- Nie mam co założyć na moją jutrzejszą nie randkę z Niall'em, i wręcz błagam żebyś pożyczyła mi te czarne spodnie z wysokim stanem i szarą koszulę.

- Idź i sobie weź - mówię nie odrywając wzroku od ekranu.

- Dziękuję - mówi i idzie do mojej szafy skąd zabiera ubrania i wraca do siebie, a ja po przejrzeniu wszystkiego co musiałam żeby odnaleźć upragniony mail, odkładam sprzęt i kładę się spać. Rano budzi mnie lekkie klepanie po policzku i coś mokrego na szyi, czego sprawcą jak się później okazuje jest Brooklyn.

- Hej maluchu - mówię całując jego uśliniony policzek, na co szeroko się uśmiecha pokazując dumnie trzy zęby.

- Zozo - mówi, a ja biorę go w objęcia i kładę obok siebie, jednocześnie zauważając Harry'ego na krześle obok mojego łóżka. 

- Która godzina? - pytam przykrywając małego kołdrą.

- Koło siódmej, ale mały obudził się już przed szóstą, więc postanowiliśmy wprosić się do mieszkania i zrobić wam śniadanie - mówi brunet.

- Dobry pomysł ale nie wiem czy przewidziałeś jedno - mówię uśmiechając się i wskazuję na przytulonego do mojej poduszki chłopca, który słodko spał.

- A to mała bestia - mamrocze pod nosem przeczesując włosy. - Podejrzewam, że jak wstaniesz od razu się obudzi, więc śniadanie do łóżka? - proponuje na co lekko się uśmiecham i kiwam głową.

W czasie gdy Harry szykował nam jedzenie, ja najdelikatniej jak umiałam wstałam z łóżka i zaczęłam szukać w szafie ubrań na dziś. Postawiłam na białe, wpadające w lekko kremowy odcień spodnie, a do tego bordowy crop top, na ramiączkach, po upewnieniu się, że mały nie spadnie z łóżka, w ekspresowym tempie wymknęłam się do łazienki gdzie ubrałam się i rozczesałam włosy, po czym wróciłam do pokoju gdzie maluch wciąż na szczęście spał. Chwilę później w pomieszczeniu zjawił się Harry z apetycznie pachnącymi francuskimi tostami i kawą. 

- Jesteś najlepszy, dawno ich nie jadłam - mówię jedząc swoją porcję, brunet nic nie odpowiada tylko lekko się uśmiecha jedząc jednego z tostów. Pod koniec naszego posiłku dołączyła do nas Natalie, czym obudziła Brooklyn'a, a ten zaczął płakać gdy tylko ją zobaczył.

- Straszysz mi dziecko - stwierdza Harry, gdy próbuję uspokoić jego syna.

- Tata - woła zapłakany maluch wyciągając rączki do Styles'a.

- Oj ty mała marudo - wzdycha biorąc syna, a ten natychmiast się uspokaja i wtula buzię w szyję taty. - Ciocia Nat jest bebe, ale nie trzeba od razu płakać bączku - mówi do niego na co szeroko się uśmiecham.

- Ja ci dam ciocia Nat jest bebe, tylko oddaj małego w ręce Zoey, a pozbawię cię tych przydługich kudłów - warczy Natalie, na co Harry prycha całując Brooklyn'a w głowę i coś do niego szepcze. 

- To co, zoo koło południa, a teraz może przespałbyś się trochę, gdy ja zajmę się tym małym mężczyzną? - proponuję Styleso'wi widząc jego lekkie worki pod oczami. 

- Byłbym za, ale nie będę cię wykorzystywać - stwierdza brunet głaszcząc Brooklyn'a po plecach. 

- Nie wykorzystujesz mnie, wolę żebyś był przytomny podczas naszej małej wycieczki - stwierdzam przesuwając się bliżej niego i lekko pstrykam malucha w nos, na co uśmiecha się szeroko i wkłada palce do buźki. - To co maluszku, idziesz ze mną? - pytam, a on patrzy na swojego tatę po czym wyciąga do mnie rączki. - Nie masz wyboru, kładź się i śpij, a my idziemy na spacerek - mówię wstając i razem z Natalie wychodzimy z mojego pokoju. Moja siostra przynosi mi miniaturowe czarne Converse, które szybko zakładam chłopcu, przerzucam małą torebkę, z telefonem i portfelem przez ramię, biorę malca na ręce i wychodzimy na dwór. Chwilę później jesteśmy już w pobliskim parku, gdzie znajduje się też plac zabaw. 

- Zozo - mówi Brooklyn wskazując na huśtawki. - Tam.

Wsadzam go do specjalnej huśtawki, z której nie wypadnie i zaczynam go huśtać, Brooklyn piszczy zadowolony i rozgląda się na wszystkie strony, jakiś czas później idziemy do sklepu, gdzie kupuję mu soczek i chrupki kukurydziane, a sobie jabłko i mokre chusteczki. Wracamy na plac zabaw gdzie bawi się już kilkoro dzieci. Usiadłam na jednej z wolnych ławek, Brooklyn z małymi oporami ale wypił trochę soczku, a później wcinał chrupki, pół godziny później wróciliśmy do mojego mieszkania, Natalie tak jak przed naszym wyjściem siedziała w salonie i oglądała kreskówki. Dołączyliśmy do niej w połowie Kaczora Donalda, mały patrzył jak urzeczony w telewizor i śmiał się cały czas co było bardzo zaraźliwe. 

- Najpierw karzesz mi się położyć, żeby później nie dawać mi spać? - pyta Harry siadając obok mnie.

- Tata ci - mówi Brooklyn przykładając paluszek do ust, co rozśmiesza, i mnie, i Natalie.

- Własne dziecko ma mnie dość - wzdycha Styles i szybko skrada mi buziaka, po czym wgapia się w telewizor. - Wiesz, że teraz nie oderwiesz go od oglądania?

- A to niby czemu? 

- To jego ulubiona bajka, a lecą jeszcze co najmniej trzy odcinki - jęczy.

- No to mamy przerąbane - mruczę opierając głowę o ramię Harry'ego. 

- Ale mam na to niezawodny sposób.

- Jaki? - pytam zauważając jak bierze pilot do ręki i wyłącza telewizor, przez co Brooklyn zaczyna marudzić.

- W takim razie my się zbieramy i idziemy do zoo, idziesz z nami Natalie? - pyta zadowolony Harry, zabierając swojego syna z moich kolan. 

- Nie, będę mogła w spokoju nadrobić serial gdy was nie będzie - odpowiada więc nasza trójka zostawia ją w mieszkaniu, po czym idziemy do samochodu Styles'a. 

- Gotowa na świetnie spędzony dzień, ze mną i moim zajebistym synem?

- Jak najbardziej - uśmiecham się szeroko na myśl o tym, jak dobrze będę się z nimi bawić.

Rozdział od kilku dni czekał na sprawdzenie ale przez to, że ostatnio sporadycznie chodziłam w tygodniu do pracy, a nie tak jak poprzednio tylko w weekendy, nie miałam czasu go sprawdzić, a jak znalazła się chwila to nadrabiałam zaległości i  odsypiałam, wybaczcie za zwłokę :)

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro