Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

7.

Przez kolejne kilka dni w każdej możliwej chwili pojawiałam się w sali malucha żeby Harry choć na chwilę mógł jechać do firmy. Widok bruneta z dzieckiem to coś co mogę oglądać godzinami, po kryjomu udało mi się zrobić im kilka zdjęć, których nie mogłam nie pokazać mojemu rodzeństwu. Oczywiście upamiętnianie słodkich momentów ojca z synem nie mogło umknąć uwadze Harry'ego.

- Wiesz, że robisz to, aż za bardzo widocznie? - zapytał gdy przyłapał mnie na robieniu mu zdjęć podczas usypiania malucha.

- Wiem, ale wyglądacie razem słodko - odpowiedziałam odkładając telefon na stolik. 

- To dobrze, Lou zawsze mi powtarzał, że laski lecą na samotnych tatusiów z małymi dziećmi - mówi, na co cicho chichoczę.

- No to ci się udało tatuśku - mówię uśmiechając się i patrzę jak Brooklyn trze oczka i próbuje się wydostać z kocyka, którym jest otulony.

- Bączku nie będziesz spać? - pyta zrezygnowany Harry, chłopiec patrzył na niego dużymi oczkami, wypluł smoczek i uśmiechnął się śliniąc, przy tym całą swoją brodę i pół policzka.

- Tata - powiedział wkładając piąstkę do buzi. 

- Co tata? - prycha Harry rozbawiając malucha jak i mnie, mój śmiech zwraca uwagę Brooklyn'a na mnie.

- Zozo - mówi machając rączką w moją stronę. 

- Co przystojniaku? - pytam łapiąc uślinioną piąstkę chłopca, na co piszczy uśmiechnięty i wyrywa mi ją. - Najsłodsze dziecko jakie widziałam - mówię patrząc na Harry'ego.

- Mój mały mężczyzna - uśmiecha się brunet zostawiając buziaka na policzku chłopca i wyciera kawałki uślinionej skóry. - Jutro go wypisują - mówi zadowolony.

- To dobrze, mam już dość odwiedzania go w szpitalu, nienawidzę tego miejsca - mówię na co Harry marszczy brwi.

- Nie chcesz go odwiedzać? - pyta cicho.

- Źle mnie zrozumiałeś, uwielbiam twojego syna i spędzanie z nim czasu to dla mnie największa przyjemność, ale widzenie się z nim w szpitalu nie jest dla mnie najprzyjemniejszą rzeczą, zabawa z nim pozwala mi zapomnieć o tym w jakim miejscu i o tym jakie wspomnienia się z nim wiążą - zapewniam go i łaskoczę chłopca, który zaczyna się śmiać. - Boże jesteś taki słodki, że mogłabym cię zjeść - mówię do dziecka, na co piszczy i chowa buzię w szyi taty. 

- Nie strasz mi dziecka.

- Nie straszę, stwierdzam fakty - mówię uśmiechając się do mężczyzny, co odwzajemnia i okrywa plecy syna kocem. - Jak w firmie? 

- Dobrze, wczoraj Lou podpisał kontrakt z Coldplay, będą naszymi podopiecznymi przez kolejne pięć lat - mówi dumnie.

- To dobrze, Louis się nie pochwalił, to aż dziwne i całkowicie do niego nie podobne.

- Jest zajęty swoim nowym obiektem westchnień.

- Coś o tym napomknął, ale nie rozwijał tematu.

- Sam dużo nie wiem, faktycznie nic poza tym, że od ponad tygodnia stara się zaprosić ją na randkę ale dziewczyna dzielnie stawia opory i jawnie okazuje co do niego niechęć.

- Nie wiem komu bardziej współczuć - parskam śmiechem na głupotę przyjaciela. - Ciekawe kiedy dziewczyna się wścieknie i dosadnie da mu do zrozumienia, że ma spadać.

- Pewnie nie długo, biedna jest codziennie nękana setką smsów.

- No to ma nieźle przerąbane - stwierdzam i zabieram chłopca z ramion Harry'ego. - Co przystojniaku? Jesteś głodny? - pytam widząc jak Harry zabiera się za robienie bananowej kaszki dla niego.

- Zozo - mówi tylko śliniąc buzią mój policzek.

- Dobrze, że nie robiłam dzisiaj makijażu - mruczę ścierając ślinę z policzka.

Mały dzielnie zjadł posiłek, rozrzucając połowę zawartości talerza na mnie i Harry'ego, reszta popołudnia minęła nam na zabawie z maluchem i rozmawianiu na najróżniejsze tematy. Wieczorem wyszłam z sali gdy Brooklyn zasnął, i wróciłam do mieszkania gdzie Nick czekał na mnie z kolacją i kubkiem mojej ulubionej gruszkowej herbaty.

- Jak tam mały? - pyta gdy jestem w połowie jedzenia zapiekanki makaronowej.

- Jutro go wypisują - odpowiadam pochłaniając jedzenie w zadziwiająco szybkim tempie.

- To chyba dobrze, nie?

- Bardzo, Harry bardzo się z tego powodu cieszy, z resztą ja też - mówię.

- Przywiązałaś się do Brooklyn'a - stwierdza na co szeroko się do niego uśmiecham.

- Jak mogłabym się nie przywiązać? Jest cholernie słodki, nie da się go nie uwielbiać - mówię wkładając talerz do zmywarki i wracam na swoje miejsce. - Gdzie Natalie?

- Ma spotkanie z zespołem, powinna za chwile wrócić - mówi Nick i kilka sekund później słyszymy przekręcanie klucza w drzwiach. - O wilku mowa.

- Znowu mnie obgadujecie? - pyta kładąc torebkę na stole i zdejmuje buty z wyraźną ulgą.

- Nie mamy co robić - mówię wzruszając ramionami.

- Spotkałam dzisiaj tego pajaca, który chciał mnie rozjechać we Francji - mówi ignorując mnie.

- I on jeszcze żyje? - pyta Nick.

- Niestety, ale jak go trzeci raz spotkam, to już chyba nie będzie żył.

- Co tym razem biedak ci zrobił? - pytam.

- Walnął mnie drzwiami - warczy szukając czegoś  torebce.

- Coś słabo chyba to zrobił - mamrocze Nick, a Natalie rzuca mu mordercze spojrzenie.

- Zignoruj go - mówię, kopiąc brata pod stołem na co cicho syczy. - Co było dalej?

- Całkowicie niechcący oblałam go kawą - mówi zadowolona.

- Biedny chłopak - mówię śmiejąc się z głupoty własnej siostry.

- Ej, to ja jestem tutaj poszkodowaną! - burzy się.

- Niby tak, ale co ci z tego oblania go kawą? Nie miałaś co pić i to za mało jak na odpłacenie się za obicie drzwiami i prawie przejechanie - mówię.

- Mam cholernie mściwe siostry - mówi Nick i wychodzi z kuchni.

- Wiesz jak on się w ogóle nazywa? - pytam Natalie, a ta prycha rozzłoszczona.

- Niall Horan - mówi z nienawiścią.

- Przystojniak, znajomy i pracownik w wytwórni chłopaków - mówię. 

- W cale nie jest przystojny - prycha na co cicho się śmieję.

- Więc albo się nie przyglądałaś albo jesteś kompletnie ślepa - mówię kręcąc głową rozbawiona.

- Zoey jeszcze ty mnie nie denerwuj, wystarczy mi podniesione ciśnienie przez tego pajaca - mówi i zabierając swoje rzeczy idzie do pokoju, trzaskając przy tym drzwiami.

Nie wierząc w głupotę siostry biorę herbatę i idę do swojego pokoju gdzie włączam laptop i sprawdzam grafik na cały tydzień, po czym układam sobie listę potencjalnych piosenek do puszczenia w radiu po czym położyłam się spać. Rano po szybkim śniadaniu pojechałam prosto do radia bo przed rozpoczęciem audycji miałam spotkać sie z Danielle, praktykantką, która przez najbliższe kilka miesięcy będzie przyglądać się naszej pracy i brać udział w audycjach. 

- Hej jestem Zoey Grimshaw, a ty pewnie jesteś Danielle, tak? - zapytałam widząc średniego wzrostu brunetkę przed drzwiami mojego gabinetu.

- Tak to ja - odpowiada uśmiechając się.

- Świetnie, zapraszam do środka - mówię otwierając drzwi gabinetu. - Ile masz lat?

- Dwadzieścia jeden.

- Jakiego rodzaju muzyki słuchasz? - pytam przeglądając teczkę z jej danymi.

- Em..- patrzy na mnie marszcząc brwi.

- Spokojnie, pytam o to każdą nowo poznaną osobę - uśmiecham się.

- Adele, Selena Gomez, Coldplay, Robbie Williams, Olly Murs, 5 Seconds Of Summer i wiele innych.

- Zakumplujesz się z moim bratem i siostrą, mają podobny gust muzyczny, masz u mnie plusa za Coldplay i Olly'iego - mrugam do niej i zabieram Danielle na małą rundkę po naszym piętrze, zapoznaję ją z zespołem Radio One i zabieram do studia, gdzie czeka na nas mój brat.

- Danielle to mój brat Nick, Nick to nasza praktykantka Danielle.

- Nie wiedziałem, że mamy taką piękną praktykantkę - mówi Nick.

- Ja też nie - mówię i siadam na swoim fotelu. - Czy ty przypadkiem nie jesteś gejem? - pytam gdy Nick flirtuje z Dani.

- Zawsze można się nawrócić - szczerzy się.

- Dziewczyno nie wiem co masz w sobie, ale pierwszy raz od dziesięciu lat słyszę żeby powiedział coś takiego - mówię na co dziewczyna się rumieni, a ja sprawdzam czas, mieliśmy jeszcze 5 minut do rozpoczęcia audycji. 

- Zo przed chwilą był tutaj dostawca z kwiaciarni - mówi Hannah wchodząc do studia i wyciąga zza pleców bukiecik bladoróżowych róż. - To dla ciebie, podobno w środku jest bilecik - mruga i po podaniu mi kwiatów znika z pomieszczenia.

- Witajcie wszyscy, tutaj Nick i Zoey Grimshaw, jesteście na nas skazani przez najbliższe trzy godziny, dzisiejszy poranek zaczniemy najnowszą piosenką Justin'a Bieber'a, która po wczorajszym udostępnieniu w internecie, stała się numerem jeden w 54 krajach oraz zajęła najwyższe miejsce w rankingu Billboard i BBC, przed państwem utwór Sorry - mówi Nick i włącza muzykę gdy ja przyglądam się bilecikowi.

Dziękuję za zajmowanie się Brooklyn'em i dotrzymywanie mi towarzystwa podczas tych kilku dni w szpitalu, w ramach podziękowań razem z małym zapraszamy cię dzisiaj na kolację.

Harry  

- Od kogo to? - pyta Nick.

- Coś ty taki ciekawski? - pytam uśmiechając się i zajmuję się audycją pod czas gdy Nick tłumaczy Danielle co robimy przez cały czas trwania naszego programu.

Po skończonej audycji Dani i ja spędziłyśmy w moim biurze kolejne trzy godziny, po czym dziewczyna może iść do domu, a mnie czekało jeszcze dwie godziny papierkowej roboty. Wtedy miałam też czas na zadzwonienie do Harry'ego i podziękowanie za kwiaty.

- Halo?

- Hej Harry, tu Zoey.

- Hej mała, jak w pracy?

- Dobrze, dziękuję za kwiaty, są śliczne - mówię na co cicho chichocze.

- Drobiazg, jakoś musimy ci podziękować za troskę i spędzony z nami czas.

- To dla mnie przyjemność gdy mogę w wolnym czasie widzieć się z tobą i małym, nie musisz mi za to dziękować, ale na kolację dam się skusić - mówię uśmiechając się.

- To bardzo dobrze, muszę kończyć, bo właśnie idę odebrać wypis małego, pasuje ci siódma?

- Idealnie, Nick podrzuci mnie gdy będzie jechał do Lou - mówię. 

- Świetnie, to do później Zoey.

- Do późnej Harry - mówię i się rozłączam, po czym wystukuję sms do brata.

Ja: Nicki podrzucisz mnie dzisiaj do Harry'ego w drodze do Lou :)

Padalec: No chyba ci się coś pomyliło :3

Ja: Już mu powiedziałam, że mnie podrzucisz ;) Nie masz wyjścia 

Padalec: Sam nie może po ciebie przyjechać?

Ja: I co, ma się z małym tłuc przez pół Londynu żeby po mnie przyjechać? 

Padalec: Do czego to doszło żebym cię na randkę musiał wozić...

Ja: I tak masz po drodze, więc to takie dwa w jednym :)

Padalec: Czy ja już wspominałem jak bardzo was nienawidzę?

Ja: Tak ale jakoś nikt się tym za bardzo nie przejął :)

Miał być wcześniej ale postanowiłam zmienić zakończenie :)

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro