7.
Przez kolejne kilka dni w każdej możliwej chwili pojawiałam się w sali malucha żeby Harry choć na chwilę mógł jechać do firmy. Widok bruneta z dzieckiem to coś co mogę oglądać godzinami, po kryjomu udało mi się zrobić im kilka zdjęć, których nie mogłam nie pokazać mojemu rodzeństwu. Oczywiście upamiętnianie słodkich momentów ojca z synem nie mogło umknąć uwadze Harry'ego.
- Wiesz, że robisz to, aż za bardzo widocznie? - zapytał gdy przyłapał mnie na robieniu mu zdjęć podczas usypiania malucha.
- Wiem, ale wyglądacie razem słodko - odpowiedziałam odkładając telefon na stolik.
- To dobrze, Lou zawsze mi powtarzał, że laski lecą na samotnych tatusiów z małymi dziećmi - mówi, na co cicho chichoczę.
- No to ci się udało tatuśku - mówię uśmiechając się i patrzę jak Brooklyn trze oczka i próbuje się wydostać z kocyka, którym jest otulony.
- Bączku nie będziesz spać? - pyta zrezygnowany Harry, chłopiec patrzył na niego dużymi oczkami, wypluł smoczek i uśmiechnął się śliniąc, przy tym całą swoją brodę i pół policzka.
- Tata - powiedział wkładając piąstkę do buzi.
- Co tata? - prycha Harry rozbawiając malucha jak i mnie, mój śmiech zwraca uwagę Brooklyn'a na mnie.
- Zozo - mówi machając rączką w moją stronę.
- Co przystojniaku? - pytam łapiąc uślinioną piąstkę chłopca, na co piszczy uśmiechnięty i wyrywa mi ją. - Najsłodsze dziecko jakie widziałam - mówię patrząc na Harry'ego.
- Mój mały mężczyzna - uśmiecha się brunet zostawiając buziaka na policzku chłopca i wyciera kawałki uślinionej skóry. - Jutro go wypisują - mówi zadowolony.
- To dobrze, mam już dość odwiedzania go w szpitalu, nienawidzę tego miejsca - mówię na co Harry marszczy brwi.
- Nie chcesz go odwiedzać? - pyta cicho.
- Źle mnie zrozumiałeś, uwielbiam twojego syna i spędzanie z nim czasu to dla mnie największa przyjemność, ale widzenie się z nim w szpitalu nie jest dla mnie najprzyjemniejszą rzeczą, zabawa z nim pozwala mi zapomnieć o tym w jakim miejscu i o tym jakie wspomnienia się z nim wiążą - zapewniam go i łaskoczę chłopca, który zaczyna się śmiać. - Boże jesteś taki słodki, że mogłabym cię zjeść - mówię do dziecka, na co piszczy i chowa buzię w szyi taty.
- Nie strasz mi dziecka.
- Nie straszę, stwierdzam fakty - mówię uśmiechając się do mężczyzny, co odwzajemnia i okrywa plecy syna kocem. - Jak w firmie?
- Dobrze, wczoraj Lou podpisał kontrakt z Coldplay, będą naszymi podopiecznymi przez kolejne pięć lat - mówi dumnie.
- To dobrze, Louis się nie pochwalił, to aż dziwne i całkowicie do niego nie podobne.
- Jest zajęty swoim nowym obiektem westchnień.
- Coś o tym napomknął, ale nie rozwijał tematu.
- Sam dużo nie wiem, faktycznie nic poza tym, że od ponad tygodnia stara się zaprosić ją na randkę ale dziewczyna dzielnie stawia opory i jawnie okazuje co do niego niechęć.
- Nie wiem komu bardziej współczuć - parskam śmiechem na głupotę przyjaciela. - Ciekawe kiedy dziewczyna się wścieknie i dosadnie da mu do zrozumienia, że ma spadać.
- Pewnie nie długo, biedna jest codziennie nękana setką smsów.
- No to ma nieźle przerąbane - stwierdzam i zabieram chłopca z ramion Harry'ego. - Co przystojniaku? Jesteś głodny? - pytam widząc jak Harry zabiera się za robienie bananowej kaszki dla niego.
- Zozo - mówi tylko śliniąc buzią mój policzek.
- Dobrze, że nie robiłam dzisiaj makijażu - mruczę ścierając ślinę z policzka.
Mały dzielnie zjadł posiłek, rozrzucając połowę zawartości talerza na mnie i Harry'ego, reszta popołudnia minęła nam na zabawie z maluchem i rozmawianiu na najróżniejsze tematy. Wieczorem wyszłam z sali gdy Brooklyn zasnął, i wróciłam do mieszkania gdzie Nick czekał na mnie z kolacją i kubkiem mojej ulubionej gruszkowej herbaty.
- Jak tam mały? - pyta gdy jestem w połowie jedzenia zapiekanki makaronowej.
- Jutro go wypisują - odpowiadam pochłaniając jedzenie w zadziwiająco szybkim tempie.
- To chyba dobrze, nie?
- Bardzo, Harry bardzo się z tego powodu cieszy, z resztą ja też - mówię.
- Przywiązałaś się do Brooklyn'a - stwierdza na co szeroko się do niego uśmiecham.
- Jak mogłabym się nie przywiązać? Jest cholernie słodki, nie da się go nie uwielbiać - mówię wkładając talerz do zmywarki i wracam na swoje miejsce. - Gdzie Natalie?
- Ma spotkanie z zespołem, powinna za chwile wrócić - mówi Nick i kilka sekund później słyszymy przekręcanie klucza w drzwiach. - O wilku mowa.
- Znowu mnie obgadujecie? - pyta kładąc torebkę na stole i zdejmuje buty z wyraźną ulgą.
- Nie mamy co robić - mówię wzruszając ramionami.
- Spotkałam dzisiaj tego pajaca, który chciał mnie rozjechać we Francji - mówi ignorując mnie.
- I on jeszcze żyje? - pyta Nick.
- Niestety, ale jak go trzeci raz spotkam, to już chyba nie będzie żył.
- Co tym razem biedak ci zrobił? - pytam.
- Walnął mnie drzwiami - warczy szukając czegoś torebce.
- Coś słabo chyba to zrobił - mamrocze Nick, a Natalie rzuca mu mordercze spojrzenie.
- Zignoruj go - mówię, kopiąc brata pod stołem na co cicho syczy. - Co było dalej?
- Całkowicie niechcący oblałam go kawą - mówi zadowolona.
- Biedny chłopak - mówię śmiejąc się z głupoty własnej siostry.
- Ej, to ja jestem tutaj poszkodowaną! - burzy się.
- Niby tak, ale co ci z tego oblania go kawą? Nie miałaś co pić i to za mało jak na odpłacenie się za obicie drzwiami i prawie przejechanie - mówię.
- Mam cholernie mściwe siostry - mówi Nick i wychodzi z kuchni.
- Wiesz jak on się w ogóle nazywa? - pytam Natalie, a ta prycha rozzłoszczona.
- Niall Horan - mówi z nienawiścią.
- Przystojniak, znajomy i pracownik w wytwórni chłopaków - mówię.
- W cale nie jest przystojny - prycha na co cicho się śmieję.
- Więc albo się nie przyglądałaś albo jesteś kompletnie ślepa - mówię kręcąc głową rozbawiona.
- Zoey jeszcze ty mnie nie denerwuj, wystarczy mi podniesione ciśnienie przez tego pajaca - mówi i zabierając swoje rzeczy idzie do pokoju, trzaskając przy tym drzwiami.
Nie wierząc w głupotę siostry biorę herbatę i idę do swojego pokoju gdzie włączam laptop i sprawdzam grafik na cały tydzień, po czym układam sobie listę potencjalnych piosenek do puszczenia w radiu po czym położyłam się spać. Rano po szybkim śniadaniu pojechałam prosto do radia bo przed rozpoczęciem audycji miałam spotkać sie z Danielle, praktykantką, która przez najbliższe kilka miesięcy będzie przyglądać się naszej pracy i brać udział w audycjach.
- Hej jestem Zoey Grimshaw, a ty pewnie jesteś Danielle, tak? - zapytałam widząc średniego wzrostu brunetkę przed drzwiami mojego gabinetu.
- Tak to ja - odpowiada uśmiechając się.
- Świetnie, zapraszam do środka - mówię otwierając drzwi gabinetu. - Ile masz lat?
- Dwadzieścia jeden.
- Jakiego rodzaju muzyki słuchasz? - pytam przeglądając teczkę z jej danymi.
- Em..- patrzy na mnie marszcząc brwi.
- Spokojnie, pytam o to każdą nowo poznaną osobę - uśmiecham się.
- Adele, Selena Gomez, Coldplay, Robbie Williams, Olly Murs, 5 Seconds Of Summer i wiele innych.
- Zakumplujesz się z moim bratem i siostrą, mają podobny gust muzyczny, masz u mnie plusa za Coldplay i Olly'iego - mrugam do niej i zabieram Danielle na małą rundkę po naszym piętrze, zapoznaję ją z zespołem Radio One i zabieram do studia, gdzie czeka na nas mój brat.
- Danielle to mój brat Nick, Nick to nasza praktykantka Danielle.
- Nie wiedziałem, że mamy taką piękną praktykantkę - mówi Nick.
- Ja też nie - mówię i siadam na swoim fotelu. - Czy ty przypadkiem nie jesteś gejem? - pytam gdy Nick flirtuje z Dani.
- Zawsze można się nawrócić - szczerzy się.
- Dziewczyno nie wiem co masz w sobie, ale pierwszy raz od dziesięciu lat słyszę żeby powiedział coś takiego - mówię na co dziewczyna się rumieni, a ja sprawdzam czas, mieliśmy jeszcze 5 minut do rozpoczęcia audycji.
- Zo przed chwilą był tutaj dostawca z kwiaciarni - mówi Hannah wchodząc do studia i wyciąga zza pleców bukiecik bladoróżowych róż. - To dla ciebie, podobno w środku jest bilecik - mruga i po podaniu mi kwiatów znika z pomieszczenia.
- Witajcie wszyscy, tutaj Nick i Zoey Grimshaw, jesteście na nas skazani przez najbliższe trzy godziny, dzisiejszy poranek zaczniemy najnowszą piosenką Justin'a Bieber'a, która po wczorajszym udostępnieniu w internecie, stała się numerem jeden w 54 krajach oraz zajęła najwyższe miejsce w rankingu Billboard i BBC, przed państwem utwór Sorry - mówi Nick i włącza muzykę gdy ja przyglądam się bilecikowi.
Dziękuję za zajmowanie się Brooklyn'em i dotrzymywanie mi towarzystwa podczas tych kilku dni w szpitalu, w ramach podziękowań razem z małym zapraszamy cię dzisiaj na kolację.
Harry
- Od kogo to? - pyta Nick.
- Coś ty taki ciekawski? - pytam uśmiechając się i zajmuję się audycją pod czas gdy Nick tłumaczy Danielle co robimy przez cały czas trwania naszego programu.
Po skończonej audycji Dani i ja spędziłyśmy w moim biurze kolejne trzy godziny, po czym dziewczyna może iść do domu, a mnie czekało jeszcze dwie godziny papierkowej roboty. Wtedy miałam też czas na zadzwonienie do Harry'ego i podziękowanie za kwiaty.
- Halo?
- Hej Harry, tu Zoey.
- Hej mała, jak w pracy?
- Dobrze, dziękuję za kwiaty, są śliczne - mówię na co cicho chichocze.
- Drobiazg, jakoś musimy ci podziękować za troskę i spędzony z nami czas.
- To dla mnie przyjemność gdy mogę w wolnym czasie widzieć się z tobą i małym, nie musisz mi za to dziękować, ale na kolację dam się skusić - mówię uśmiechając się.
- To bardzo dobrze, muszę kończyć, bo właśnie idę odebrać wypis małego, pasuje ci siódma?
- Idealnie, Nick podrzuci mnie gdy będzie jechał do Lou - mówię.
- Świetnie, to do później Zoey.
- Do późnej Harry - mówię i się rozłączam, po czym wystukuję sms do brata.
Ja: Nicki podrzucisz mnie dzisiaj do Harry'ego w drodze do Lou :)
Padalec: No chyba ci się coś pomyliło :3
Ja: Już mu powiedziałam, że mnie podrzucisz ;) Nie masz wyjścia
Padalec: Sam nie może po ciebie przyjechać?
Ja: I co, ma się z małym tłuc przez pół Londynu żeby po mnie przyjechać?
Padalec: Do czego to doszło żebym cię na randkę musiał wozić...
Ja: I tak masz po drodze, więc to takie dwa w jednym :)
Padalec: Czy ja już wspominałem jak bardzo was nienawidzę?
Ja: Tak ale jakoś nikt się tym za bardzo nie przejął :)
Miał być wcześniej ale postanowiłam zmienić zakończenie :)
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro