36.
Harry wrócił do nas wieczorem następnego dnia, zmęczony usiadł obok i objął mnie, mamrocząc pod nosem, że za nami tęsknił. Zostawiłam pocałunek na jego czole i przeczesała dłonią jego włosy.
- Wszystko dobrze? - pytam, odsuwając się od niego.
- Mhm — mruczy zadowolony, co wywołuje chichot Nicka.
- Harry, jesteś głodny? Zaraz mogę ci coś przygotować — pyta mama, wychodząc ze ścierką z kuchni.
- Usiądź mamo, ja się tym zajmę -mówię, wyplątując się z objęć chłopaka. - Makaron z serem?
- Zaraz ci pomogę — mówi brunet, zdejmując marynarkę.
- Siedź na tyłku albo idź zobaczyć do Brooklyna, nie chciał zasnąć, a w nocy cały czas się budził — odpowiadam, wstając i idę do kuchni, gdzie wyciągam wcześniej ugotowany makaron, w trakcie przygotowania posiłku Harry schodzi do salonu z Brooklynem, który szybko idzie w stronę pudła z klockami, które dzisiaj kupiłam. Natalie siada zaraz obok niego i razem zaczynają budować domek, po zrobieniu makaronu z serem przynoszę Harry'emu talerz i siadam obok niego. Brunet szybko pochłaniała nałożoną mu porcję i odnosi talerz do kuchni.
- Jak sprawy w Londynie? -pytam go, pijąc zieloną herbatę.
- Już jest wszystko dobrze, Lou dobrze sobie radzi, biuro jest już posprzątane i prawnik pozwał Caroline za niszczenie mienia, nie pozwolę, żeby jej to uszło płazem.
- A ona czego chciała?
- Nie spodoba ci się to, co powiem — mamrocze i splata nasze palce. - Caroline chce się spotkać z Brooklynem.
- Co?
- To nie wszystko, zgodziłem się na jedno spotkanie.
- Chyba zwariowałeś! - mówię wściekła.
- Przemyślałem to Zoey, może nie do końca, gdy się na to zgodziłem, ale cały wieczór o tym myślałem, Caroline będzie próbowała go przekupić prezentami, a dobrze wiesz, jaki on jest, gdy poznaje kogoś nowego, nie zwróci na nią zbytniej uwagi.
- Czuję, że to jeszcze nie wszystko.
- Jeśli Brooklyn jej nie polubi, zniknie z naszego życia.
- A jeśli nie? - pytam cicho, odwracając wzrok.
- Wtedy będzie mogła uczestniczyć w życiu małego — odpowiada.
- Harry, nie chcę, żeby to źle zabrzmiało, ale myślisz, że po tym, jak was zostawiła, po 3 latach nagle włączyły się w niej instynkty macierzyńskie? - pyta moja mama, na co chłopak ciężko wzdycha.
- Nie pani Grimshaw, ale pomimo tego, co zrobiła, nadal jest matką Brooklyna, nie mogę jej zakazać spotkania z nim, pomimo że mam wyłączną władzę rodzicielską, mój syn ma prawo do poznania swojej matki — mówi, a ja czuję, jakby ktoś wymierzył mi policzek. - Zdaję sobie sprawę, że muszę być czujny, bo zbyt dobrze ją znam, żeby tak jak pani powiedziała, odezwały się w niej matczyne instynkty, ale to wciąż jego mama — dodaje, nikt nic nie odpowiedział, ale widziałam ukradkowe spojrzenia Nicka i Natalie, nie takiej odpowiedzi się spodziewali.
- Pójdę się położyć — mówię czując, że nie jestem w stanie powstrzymać łez, tak szybko, jak dałam radę, weszłam po schodach i zamknęłam się w pokoju gdzie, pozwoliłam łzą płynąć swobodnie, nawet nie wiem, dlaczego tak bardzo mnie to zabolało, bo Harry stwierdził tylko fakty.
- Hej, wszystko ok? - pyta mój chłopak, wchodząc do pokoju.
- Tak — odpowiadam cicho, Harry wzdycha i siada obok mnie.
- Przepraszam, dopiero po chwili dotarło do mnie, jak to zabrzmiało, nie chciałem cię urazić, wiem, że to ty, jesteś prawdziwą mamą Brooklyna i nic tego nie zmieni, to ty byłaś przy mnie i przy nim, gdy cię potrzebowaliśmy i gdybym tego nie zepsuł to — urwał, kręcąc głową. - Zoey, nie bez powodu Brooklyn mówi do ciebie mamo, jesteś jego mamą i nawet Caroline ci tego nie odbierze, mały jest za bardzo w ciebie zapatrzony, kochanie, nie musisz się jej obawiać, oboje cię kochamy — delikatnie przeciera mój policzek. - Moja sekretarka ustali spotkanie, gdy wrócimy do Londynu, zapomniałem tylko uprzedzić Caroline, że przyjedziesz z nami.
- To może nawet lepiej, będzie efekt zaskoczenia, i poza tym, po powrocie do Londynu musimy jechać do szpitala, który wybraliśmy i dogadać wszystkie szczegóły, Boże ja nawet spakowana nie jestem.
- Jesteś, zrobiłem to dzisiaj razem z Danielle, oboje wiedzieliśmy, że sama tego nie zrobisz, dlatego poprosiłem ją o pomoc.
- Jesteś niezastąpiony — całuję go w policzek. - Chyba że zapakowałeś moją koronkową bieliznę, to cię uduszę — mówię, mrużąc na niego oczy.
- Z takich rzeczy bym nie żartował kochanie, po tym, co przejdziesz, musi ci być wygodnie, w końcu będziesz przepychała arbuza przez otwór wielkości cytryny — mówi, przez co wybucham śmiechem.
- Jakbyś miał jakiekolwiek pojęcie o mojej cytrynce — mrugam do niego, na co szeroko się uśmiecha i mnie obejmuje.
- Na to przyjdzie jeszcze czas, pomimo tego, jak bardzo na mnie działasz, zaczekam, aż wydobrzejesz po porodzie i sprawię, że wszystko, co do tej pory doznałaś, będzie niczym, w porównaniu do tego, co z tobą zrobię.
- Nie jesteś czasem zbyt pewny siebie? - pytam, patrząc na niego z boku.
- Zdecydowanie nie — odpowiada uśmiechnięty.
- Będę mieszkać z idiotą — mamroczę, na co szczypie mnie w udo. - Ała, jeszcze mam czas się rozmyślić.
- Nie, już go nie masz, jesteś na nas skazana, poza tym mam dla ciebie małą niespodziankę.
- Jaką? - pytam zainteresowana.
- Porozmawiałem z kim trzeba i twój tata może zostać przewieziony do najlepszej kliniki w Londynie, twoja mama nie pracuje, a my i twoje rodzeństwo będziemy mogli go odwiedzać, kiedy chcemy, nie musząc rezygnować z pracy — odpowiada dumny. - Próbowałem to załatwić od czasu, gdy tylko tutaj się zjawiliśmy i w końcu mi się to udało, twój tata zasługuje na najlepszą opiekę i na najlepsze lekarstwa.
- Dziękuję Harry — mówię, nie mogąc uwierzyć, w to, co przed chwilą mi powiedział. - Nawet nie wiem, czy chcę wiedzieć, ile cię to pieniędzy kosztowało.
- To nie jest ważne, Zoey, kocham cię i zrobiłbym dla ciebie wszystko, a gdy jest szansa na uratowanie twojego taty i mogę się do tego przyczynić, twój uśmiech to najlepsza zapłata za wszystko.
- Kocham cię Harry.
- A ja kocham ciebie Zoey, teraz zmykaj pod prysznic, ja idę zabrać Brooklyna do spania, a jutro dopilnujemy, żeby cała nasza siódemka była po południu w Londynie.
Tak jak Harry powiedział, tak też zrobiłam, wróciłam do pokoju przebrana, susząc włosy ręcznikiem, Brooklyn i Harry siedzieli na łóżku zapatrzeni w książkę, którą czytał mój chłopak, maluch stracił zainteresowanie książką, gdy mnie zobaczył.
- Mogę spać z wami? - pyta maluch.
- Możesz słońce, ale musisz zrobić mi troszkę miejsca — odpowiadam, odwieszając ręcznik na grzejnik.
XXX
Powrót do Londynu nie by czymś najprzyjemniejszym, jednak nie mogłam narzekać, tata trafił w ręce świetnych lekarzy, a my tak jak stwierdził Harry, mogliśmy go odwiedzać, gdy tylko mogliśmy. Harry, Nick i Louis wykończyli pokoik dla maluszka, i zabrali się za remont w pokoju Brooklyna. Chłopiec zadowolony biegał z wałkiem i pomagał chłopakom, na tyle, na ile mu pozwolili oczywiście, co bawiło zarówno mnie, jak i mamę, która zatrzymała się z nami. Pomimo jej sprzeciwów Harry delikatnie przemówił jej do rozsądku i została w jednym z pokoi gościnnych. Mój chłopak był na tyle błyskotliwy, że powiadomił Anne o przyjeździe mojej mamy i już pierwszego dnia jej pobytu w naszym doku poznał je ze sobą. Od dwóch tygodni, które tutaj jest, nie ma dnia, żeby się ze sobą nie widziały, chociaż na kilka minut, Robin również wpada do nas w odwiedziny jednak znacznie rzadziej niż jego żona, oboje mieli okazję pojechać z nami do szpitala i poznali mojego tatę, z czego Harry wydawał się bardzo zadowolony. Tata od dwóch tygodni czuje się naprawdę dobrze, zmiana leków i otoczenia bardzo dobrze mu zrobiła, co cieszyło nas wszystkich.
- Panie doktorze, jak wypadły badania? - pytam, gdy spotykam lekarza zajmującego się moim tatą.
- Proszę pani, nie były to wyniki, które gwarantowałyby ustąpienie choroby, jednak stan pani taty się nie pogorszył, nie wiem, czy miałem okazję pani powiedzieć, ale poprzedni lekarze ocenili stan pani taty, na dużo gorszy niż jest w rzeczywistości, więc proszę być dobrej myśli — stwierdza posyłając mi uśmiech i zostawia mnie na korytarzu.
- Skarbie już jedziesz? - pyta mama, gdy ubieram płaszcz i zabieram swoje rzeczy z krzesła.
- Tak, Danielle czeka na mnie pod kliniką, uparła się, że zawiezie mnie do lekarza, bo Harry nie może tego zrobić, a później zawiezie mnie do kawiarni, w której mamy spotkanie z Caroline — odpowiadam szukając w torebce telefonu.
- Skop jej tyłek! - mówi tata, na co mama patrzy na niego wściekła.
- Theodor!
- No co? Nie wiem, na co się wtrąca, skoro na samym początku ich zostawiła — tata wzrusza ramionami.
- Sama bym chciała wiedzieć, ale tata ma racje, jeśli spróbuje zepsuć, to co stworzyliśmy z Harrym, to skopię jej tyłek, nie do końca jest to wskazane, ze względu na zbliżający się poród, ale zrobię jej kuku — mówię, hamując się ze względu na Jamesa i Lily.
- Ciociu, możemy jechać z tobą? - pyta James przeglądając mi się uważnie.
- Niestety nie, kochanie, ale obiecuję, że jutro odbiorę was z babcią z przedszkola i pójdziemy na wasze ulubione lody, może tak być? - pytam, widząc jego smutną minę, która szybko zamienia się w uśmiech.
- Jesteś najlepsza ciociu! - stwierdza, przytulając mnie na pożegnanie.
- Bądźcie grzeczni, bo babcia mi wszystko powie, tato widzimy się jutro — całuję policzek mężczyzny.
- Nigdzie ci nie ucieknę — żartuje uśmiechnięty.
- No ja mam taką nadzieję — uśmiecham się i wychodzę z sali.
- Nie mogę uwierzyć, że jesteś już prawie w dziewiątym miesiącu, ja taki brzuszek miałam, gdy byłam w szóstym — stwierdza Danielle, gdy wsiadam do samochodu.
- Nie przesadzaj — mówię, wyciągając teczkę z dokumentami do kliniki. - Lou nie mówił ci albo nie pokazywał zdjęcia pokoju malucha?
- Pokazywał, ale nic ci nie powiem poza tym, że na pewno ci się spodoba, Harry chce, żebyś miała niespodziankę — odpowiada uśmiechnięta.
- Nawet, jaki kolor wybrał?
- Nic ci nie powiem, niedługo sama się przekonasz — dodaje i parkuje pod kliniką, czterdzieści pięć minut później wychodzę zadowolona i brunetka podwozi mnie do restauracji.
- Widzimy się wieczorem? - pyta Danielle, gdy nieporadnie gramolę się z samochodu.
- Tak, bo do godziny to się jeszcze dogadamy — zapewniam ją i zamykam drzwi, po czym macham jej na pożegnanie i wchodzę do restauracji, już z daleka mogę usłyszeć grymaszącego Brooklyna, na co lekko się uśmiecham.
- Nadal nie mogę zrozumieć, dlaczego on mnie nie lubi? - pyta platynowa blondynka, kręcąc głową, mogłam zaobserwować kompletnie niezainteresowanego nią Brooklyna i Harry'ego, który ledwo mógł powstrzymać śmiech.
- Może, dlatego że w ogóle cię nie zna? - prycha brunet i zauważa, że się do nich zbliżam. - No nareszcie — stwierdza, wstając i szybko do mnie podchodzi, by zostawić pocałunek na moim policzku. - Co ci tyle zajęło? Pewnie znowu plotkowałaś z Danielle.
- Nie, w klinice przeciągnęło się nam omawianie planu porodu — odpowiadam, czym zwracam uwagę Brooklyna.
- Mama!!! - krzyczy, wyciągając ręce w moją stronę, a ja kątem oka zaobserwowałam wściekłą minę Caroline.
To będzie świetne spotkanie.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro