18.
Jak się można było spodziewać, złość na Jamesa nie trwała długo, jakieś pół godziny po powrocie do domu, przyszedł do mnie z muffinką na przeprosiny. Skubany wiedział, że słodyczom się nie oprę, więc wszystkie winy zostały mu odpuszczone i znów byliśmy psiapsiółkami, co strasznie irytowało Julię. Biedna przestała na nas prychać, kiedy James stwierdził, że ma sobie zrobić dzień dla siebie, a nasza dwójka zajmie się dziećmi. Pomysł wydawał się być dobry, do czasu gdy te małe potworki zażyczyły sobie mrożone jogurty z drugiego końca miasta. Przez pobyt Corden'ów w LA całkowicie zapomniałam jak męczące potrafią być te dwa diabełki, na dodatek James wypomniał mi, że jako matka chrzestna obojga powinnam przynajmniej raz w tygodniu ich odwiedzić, na co dzieciaki gorliwie potakiwały. Obiecałam zabrać te dwie marudy do siebie gdy tylko rozpoczną się im wakacje, czyli już niedługo.
- Ciociu telefon ci miga – mówi Max przynosząc mi urządzenie.
- Dziękuję – mówię zabierając komórkę z rąk chłopca i ją odblokowuję.
Nieznany: Hej, prawdopodobnie James już ci powiedział, że dał mi twój numer, ale gdyby nie, to z tej strony Dave :)
Me: Hej Dave ;) James już mi o tym powiedział, więc nie masz się o co martwić ^^
Dave: Ufff, to dobrze, jak podoba ci się w LA?
Me: Szczerze powiedziawszy to średnio, nie jestem przyzwyczajona do takiego ciepła, bo w Londynie jest dość chłodno
Dave: Gdy przeprowadziłem się tutaj, po kilku miesiącach mieszkania w Anglii też mi to nie pasowało ;)
Me: Mieszkałeś w Anglii?
Dave: Tak, zaledwie pięć miesięcy, ale przez ten czas angielska pogoda bardziej przypadła mi do gustu niż tutejsza, wolę chłodniejsze klimaty
Me: Więc nie jestem jedyna :)
Dave: Byłaś już kiedyś w Los Angeles?
Me: To trzeci raz gdy tutaj jestem, ale nie znam nic oprócz najlepszego na świecie sklepu sprzedającego mrożone jogurty XD
Dave: Więc, co powiesz na to żebym jutro zabrał cię na kawę i przy okazji pokażę ci trochę miasta?
Me: Bardzo ciekawą propozycję mi pan przedstawił, panie Franco :D
Dave: Wiadomo panno Grimshaw ^^ Byle czego bym ci nie proponował ;)
Me: Więc, o której się spotkamy?
Dave: Pasuje ci dwunasta?
Me: Idealnie ^^
Dave: Podeślij mi adres, to po ciebie przyjadę
- Z kim tak piszesz? – pyta James gdy szybko wystukuję adres jego domu.
- Z Dave'm – odpowiadam uśmiechając się do niego.
- O czym rozmawiacie?
- To chyba nie twój interes James – mówię odkładając telefon na stolik, który James szybko zabiera i ku mojemu zdziwieniu odblokowuje. – Co taka zdziwiona jesteś? Nick mi kiedyś powiedział, że to jego data urodzenia – mówi przeglądając moją rozmowę z młodszym Franco. – Nie macie o czym rozmawiać, to rozmawiacie o pogodzie? Jesteście beznadziejni – wzdycha oddając mi urządzenie.
- Hej, czy ja krytykuje ciebie? Nie, więc ty też tego nie rób – oburzam się.
- Chcę przez to powiedzieć, że dobrze, że nie zamykasz się na ludzi, tylko jesteś otwarta na poznawanie kogoś nowego, i zanim walniesz mi pogadankę na temat dopiero zakończonego związku i nieszukaniu chłopaka w najbliższym czasie, chodzi mi o to, że dobrze jest mieć znajomości w całym świecie, a w szczególności tutaj w Los Angeles, nigdy nie wiadomo kiedy ci się przydadzą – mruga do mnie.
Nie odezwałam się do niego więcej tylko zaczęłam myśleć co powiedział, bo cholera miał rację. Nick wiele razy mi powtarzał, że osiągnął na prawdę wiele dzięki znajomym z miasta aniołów, i że kiedyś mi ich przedstawi. Po powrocie do domu razem z Julią zaszyłyśmy się w jej gabinecie z butelką wina.
- Na trzeźwo w życiu byś mi nic nie powiedziała – mówi wyciągając dodatkową butelkę.
- James wie o twojej tajnej skrytce? – pytam otwierając jedną z butelek.
- A jak myślisz? – odpowiada podając mi kieliszki. – Gdyby wiedział, to od razu by je zabrał i wypił sam, to nie tylko nasze ulubione wino – mówi podając mi napełniony kieliszek. – Teraz opowiedz mi wszystko o Harry'm – stwierdza na co się krzywię i ku mojemu zdziwieniu pierwszy raz od dłuższego czasu, na samo wspomnienie jego imienia łzy napłynęły do moich oczu. Przez dwie godziny Julia wyciągała ze mnie informacje na temat mojego związku z Harry'm, co z każdym kieliszkiem szło jej coraz lepiej. Z opowiadań James'a, znalazł nas w bardzo ciekawym momencie mojej opowieści, więc pozwolił sobie dołączyć do naszej małej sesji terapeutycznej i wypił pozostałą część wina w drugiej butelce, co bardzo nie spodobało się zarówno mnie jak i Julii.
Następnego dnia wstałam z dość dużą pomocą Max'a i Carey, którzy skacząc po moim łóżku krzyczeli żebym wstała, wlokąc się za nimi założyłam szlafrok i zeszłam na śniadanie. Po szybkim zjedzeniu posiłku wróciłam do pokoju przygotować się na zwiedzanie miasta z Dave'm, który pod domem Corden'ów pojawił się równo o dwunastej.
- Gdzie mnie zabierasz? – pytam chwilę po tym jak wyjechaliśmy na drogę.
- Tajemnica – uśmiechnął się. – Ale mogę ci zdradzić, że czeka nas dzień pełen atrakcji – dodaje zakładając okulary przeciwsłoneczne.
- Nie lubię niespodzianek – marudzę na co on tylko się śmieje.
Jak się później okazało Dave zabrał mnie do uroczej kawiarni w samym środku Los Angeles, gdzie spędziliśmy czas na rozmowie i obgadywanu wyjątkowo brzydko ubranej pani przy stoliku obok okna. Następnie oprowadził mnie po najważniejszych miejscach centrum, po czym zabrał mnie na obiad i dalej snuliśmy się ulicami miasta.
- Jeśli chcesz, to jutro pokażę ci moje okolice – proponuje gdy wracamy do samochodu po dość długim spacerze po pobliskim parku.
- Twoje?
- Mieszkam w Beverly Hills – mówi otwierając dla mnie drzwi pojazdu.
- Kusząca propozycja – mrugam do niego, na co szeroko się uśmiecha.
- O tej samej godzinie?
- Jak najbardziej.
Droga powrotna do domu nie trwała długo, na miejscu jak prawdziwy gentleman odprowadził mnie pod same drzwi.
- Dziękuję Dave, naprawdę świetnie się dzisiaj bawiłam.
- Nie ma za co, to dla mnie przyjemność – odpowiada uśmiechając się co odwzajemniam.
- To do zobaczenia jutro – mówię i daję mu buziaka w policzek.
- Do jutra Zoey.
W domu zostaję zaatakowana przez przekrzykujących się Corden'ów co bardzo mnie rozbawia, ale na wszystkie odpowiadam powodując, że James patrzy na mnie szeroko otwartymi oczami.
- Ty mała wariatko, jak tak będziesz dalej robić to owiniesz go sobie wokół palca – mówi zadowolony.
- James, spotkaliśmy się dopiero raz...
- No i co z tego? Ja już teraz wiem, że na jednym razie się nie skończy, bo to będzie się powtarzać przez cały twój pobyt w Los Angeles.
Oj James, gdybym tylko wiedziała, że masz rację prawie we wszystkim co dotyczy mojego miłosnego życia, nigdy w życiu nie dałabym się w to wszystko wplątać....
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro