1.
- Zoey gdzie ty do kurwy jesteś?! - warczy do słuchawki Louis gdy odbieram telefon jadąc do jego domu.
- Ciebie też miło słyszeć - westchnęłam skręcając w jego ulicę. - Za chwilę będę, nie moja wina, że wybrałeś porę gdy są największe korki!
- Trzeba było wyjechać wcześniej, jesteś już pół godziny spóźniona!
- Jak kurwa?! Jadę prosto z pracy! - warczę parkując niedaleko domu Lou i się rozłączyłam, wrzuciłam telefon do torebki i wysiadłam z samochodu. W domu przyjaciela byłam po chwili i już wchodząc do niego słychać było głośne śmiechy, nie trudno było namierzyć Louis'eg, łaził w tę i z powrotem z telefonem przy uchu i warczał na każdego.
- Tomlinson ty przygłupie - krzyknęłam zwracając na siebie uwagę wszystkich zebranych w salonie.
- Zoey - powiedział podchodząc do mnie żeby przytulić się na przywitanie, ale jedyne dostał po głowie. - Ała! Za co to?
- Wyjechać szybciej co? - warknęłam. - W odróżnieniu od ciebie ja nie mam się aż tak dobrze żeby wychodzić sobie z pracy gdy tylko mam na to ochotę, więc uszanuj to, że inni muszą pracować w określonych godzinach.
- Ja nie wychodzę kiedy mi się chce! - bronił się.
- Mam ci przypomnieć gdy byłam ostatnio chora?
- Ej to była sytuacja kryzysowa!
- Nie wiem jak u ciebie wygląda sytuacja kryzysowa, ale w moim pojęciu na pewno nie oznacza ona zapalenia gardła przyjaciółki!
- No dobra! Wygrałaś! - westchnął na co się uśmiechnęłam.
- Jak zawsze - uśmiecham się zwycięsko.
- Cholera nawet nie wiesz jak dobrze jest cię widzieć - powiedział przytulając mnie na powitanie.
- Ciebie też karzełku - powiedziałam zadowolona, że chociaż w szpilkach przewyższam go o te całe dwa centymetry.
- Ciekawe kto nim będzie jak zdejmiesz te buty - prychnął i zaprowadził mnie na taras gdzie było jeszcze więcej ludzi niż w domu.
- Nick już przyjechał? - zapytałam siadając na jednej z sof.
- Gdzieś się szwenda - powiedział.
- Czemu ja prawie nikogo stąd nie znam? - zapytałam rozglądając się po znajomych twarzach.
- Bo wiecznie nie masz czasu do mnie przyjechać - stwierdził Tomlinson i przerzucając mnie sobie przez ramię wyszedł do ogrodu.
- Louis puść mnie! - warknęłam klepiąc go to tyłku na co zaczął się śmiać. - Przysięgam, jeśli nie postawisz mnie natychmiast na ziemi to... - nie dokończyłam bo zsunął mnie z ramienia i posadził na kolanach jakiegoś przystojnego bruneta.
- No patrzcie, Zoey odebrało mowę - powiedział klaszcząc w dłonie co wyrwało mnie z amoku i szybko wstałam z jego kolan.
- Ale mogłaś tu siedzieć, mi to nie przeszkadzało - powiedział lekko zachrypniętym głosem. - Harry.
- Zoey, ale to już chyba wiesz - mruknęłam kontem oka spoglądając na Tommo, który cieszył morde do Harry'ego, niechcący nadepnęłam go na nogę, na co jęknął z bólu. - Ups, nie chciałam - uśmiechnęłam się do niego słodko, widząc mordujące mnie spojrzenie.
- Drinka? - zaproponował Harry, na co pokręciłam głową.
- Prowadzę, ale sokiem pomarańczowym nie pogardzę - mrugnęłam do niego uśmiechając się co odwzajemnił i wstał mówiąc, że zaraz z nim wróci. - Co to za ciacho? - zwróciłam się do Lou, a on się wyszczerzył po raz kolejny już dzisiaj. - Nie wiedziałam, że masz takich przystojnych kolegów.
- To współwłaściciel wytwórni - powiedział mi.
- Pewnie zajęty, wszyscy przystojni są zajęci - westchnęłam.
- A tutaj cię zaskoczę, Harry jest wolny i poszukuje dziewczyny.
- Ile on ma lat? - zapytałam rozchmurzając się.
- Dwadzieścia cztery, co już obliczasz czy do siebie pasujecie?
- A co nie wolno mi? - uniosłam brew.
- Soczek dla pani - powiedział Harry podając mi szklankę z napojem.
- Dziękuję - mrugnęłam do niego i usiadłam obok mojego brata na sofie z wikliny, obok mnie usiadł brunet i chłopcy wrócili do rozmowy.
- Natalie już przyjechała z Francji? - zapytał Louis gdy odstawiłam szklankę na stolik.
- Przylatuje jutro z rana, mógłbyś ją odebrać z lotniska?
- Ona mnie zabije, dobrze wiesz, że do tej pory nie wybaczyła mi tego wgniecenia w zderzaku - powiedział upijając piwo z butelki.
- Jeśli powiesz jej, że byłeś jedyną opcją, żeby nie wracała pieszo z lotniska z walizkami całe 20 kilometrów, to będzie cię po rękach całować - zapewniłam go.
- Więc chyba nie mam wyjścia, o której jutro kończycie?
- Nadzwyczaj o 12, wpadniesz na obiad?
- Zobaczymy co da się zrobić - mrugnął.
- Kto z nami zagra? - zapytał jakiś czas później Nick, wskazując na paletki od badmintona.
- Ja - powiedział wstając Harry i spojrzał na mnie pytająco, uśmiechnęłam się również wstając i wzięłam jedną z paletek.
- Ja i Louis, przeciwko wam - powiedział Nick.
- Umiesz grać?
- W liceum wygrałem z Tommo mistrzostwo - mrugnął do mnie, na co uśmiechnęłam się szeroko.
- No to świetnie - powiedziałam zdejmując sandałki i obiłabym sobie tyłek gdyby nie Harry.
- Uważaj, jeszcze mi się dzisiaj przydasz - stwierdził i przytrzymał mnie podczas zdejmowania butów.
- Kto wygra ten przez tydzień robi nam śniadanie - stwierdził Louis.
- I tak je robię codziennie, więc to dla mnie nie ma różnicy - westchnęłam i uśmiechnęłam się do Harry'ego. - Jeśli my wygramy to zabieracie nas na koncert Coldplay w przyszłym tygodniu.
- Biletów już nie ma - oznajmił Louis.
- Ja je załatwię, wy zapłacicie.
- Zbankrutuje kiedyś przez ciebie - westchnął Nick ale przyjął zakład.
Pół godziny później cieszyłam się ze zwycięstwa przybijając piątkę z Harry'm.
- Jutro zadzwonię gdzie trzeba - powiedziałam do Nicka w odpowiedzi dostałam jedynie warknięcie.
- Chodź - powiedział Harry łapiąc mnie za rękę i pociągnął w stronę huśtawki, na której oboje usiedliśmy i zaczęliśmy się huśtać. - Lou często o tobie wspominał, ale nigdy nie mówił ile masz lat.
- Dwadzieścia jeden, ty dwadzieścia cztery?
- Tak, długo znasz Tommo? - zapytał kładąc rękę na oparciu.
- Z dziesięć lat, jeśli nie więcej, wiele razy mi o tobie wspominał i próbował nas ze sobą poznać ale nigdy mu to jak do tej pory nie wyszło.
- To prawda, latam między wytwórnią, a domem co czasem daje mi zero wolnego czasu - uśmiechnął się do mnie.
- Wiem o czym mówisz, praca w radiu jest dokładnie taka sama, teraz jeszcze przygotowania do Brit, a a dwa tygodnie później BBC Music Awards.
- Będziesz na obu?
- Tak, na Brit wręczam Global Success, a na BBC Music razem z Nick'iem jesteśmy prowadzącymi.
- Kogo stawiasz na Global Success? - zapytał.
- Definitywnie Adele, chociaż nie przepadam za jej muzyką, bo średnio raz dziennie ją słyszę ale wróciła w wielkim stylu.
- Mam takie samo zdanie, też nie przepadam za jej muzyką - powiedział z kwaśną miną.
- Nie lubisz jej, a jesteś jej producentem, brawo - powiedziałam co wywołało jego śmiech.
- Lou z nią nagrywał, ja omijałem wtedy to pomieszczenie szerokim łukiem pisząc z Kodaline.
- Najlepszy zespół, z którym mogliście podpisać kontrakt - powiedziałam uśmiechając się, bo to jeden z moich ulubionych zespołów.
- Będą występować na BBC Music Awards.
- Wiem, nie mogę się tego doczekać, uwielbiam ich.
- Bardzo dobrze to słyszeć - uśmiechnął się i wyciągnął telefon z kieszeni. - Zapisz mi swój numer, zadzwonię żebyś przyszła do wytwórni gdy będą nagrywać.
- Jesteś moim ulubionym właścicielem wytwórni, Lou nigdy mnie nie chciał zabrać na nagrywanie.
- Bo Lou jest głupi - powiedział rozśmieszając mnie, oddałam mu telefon i chwilę później usłyszałam dźwięk mojego dzwonka. - Co robisz jutro po południu?
- Jak wiesz, przyjeżdża moja siostra Natalie, ale powinnam znaleźć czas - odpowiedziałam zapisując jego numer jako Seksowny Harry .
- Co powiesz na kawę?
- Jestem za.
- Więc o 3 będę u ciebie.
Dodaje dzisiaj świętując nadrobienie notatek z biologi, a to wszystko dzięki mojej kochanej przyjaciółce, która powysyłała mi ich zdjęcia, dziękuję Natalko!
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro