Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

1.

- Zoey gdzie ty do kurwy jesteś?! - warczy do słuchawki Louis gdy odbieram telefon jadąc do jego domu.

- Ciebie też miło słyszeć - westchnęłam skręcając w jego ulicę. - Za chwilę będę, nie moja wina, że wybrałeś porę gdy są największe korki!

- Trzeba było wyjechać wcześniej, jesteś już pół godziny spóźniona!

- Jak kurwa?! Jadę prosto z pracy! - warczę parkując niedaleko domu Lou i się rozłączyłam, wrzuciłam telefon do torebki i wysiadłam z samochodu. W domu przyjaciela byłam po chwili i już wchodząc do niego słychać było głośne śmiechy, nie trudno było namierzyć Louis'eg, łaził w tę i z powrotem z telefonem przy uchu i warczał na każdego.

- Tomlinson ty przygłupie - krzyknęłam zwracając na siebie uwagę wszystkich zebranych w salonie.

- Zoey - powiedział podchodząc do mnie żeby przytulić się na przywitanie, ale jedyne dostał po głowie. - Ała! Za co to?

- Wyjechać szybciej co? - warknęłam. - W odróżnieniu od ciebie ja nie mam się aż tak dobrze żeby wychodzić sobie z pracy gdy tylko mam na to ochotę, więc uszanuj to, że inni muszą pracować w określonych godzinach.

- Ja nie wychodzę kiedy mi się chce! - bronił się.

- Mam ci przypomnieć gdy byłam ostatnio chora?

- Ej to była sytuacja kryzysowa!

- Nie wiem jak u ciebie wygląda sytuacja kryzysowa, ale w moim pojęciu na pewno nie oznacza ona zapalenia gardła przyjaciółki!

- No dobra! Wygrałaś! - westchnął na co się uśmiechnęłam.

- Jak zawsze - uśmiecham się zwycięsko.

- Cholera nawet nie wiesz jak dobrze jest cię widzieć - powiedział przytulając mnie na powitanie.

- Ciebie też karzełku - powiedziałam zadowolona, że chociaż w szpilkach przewyższam go o te całe dwa centymetry.

- Ciekawe kto nim będzie jak zdejmiesz te buty - prychnął i zaprowadził mnie na taras gdzie było jeszcze więcej ludzi niż w domu.

- Nick już przyjechał? - zapytałam siadając na jednej z sof.

- Gdzieś się szwenda - powiedział.

- Czemu ja prawie nikogo stąd nie znam? - zapytałam rozglądając się po znajomych twarzach.

- Bo wiecznie nie masz czasu do mnie przyjechać - stwierdził Tomlinson i przerzucając mnie sobie przez ramię wyszedł do ogrodu.

- Louis puść mnie! - warknęłam klepiąc go to tyłku na co zaczął się śmiać. - Przysięgam, jeśli nie postawisz mnie natychmiast na ziemi to... - nie dokończyłam bo zsunął mnie z ramienia i posadził na kolanach jakiegoś przystojnego bruneta.

- No patrzcie, Zoey odebrało mowę - powiedział klaszcząc w dłonie co wyrwało mnie z amoku i szybko wstałam z jego kolan.

- Ale mogłaś tu siedzieć, mi to nie przeszkadzało - powiedział lekko zachrypniętym głosem. - Harry.

- Zoey, ale to już chyba wiesz - mruknęłam kontem oka spoglądając na Tommo, który cieszył morde do Harry'ego, niechcący nadepnęłam go na nogę, na co jęknął z bólu. - Ups, nie chciałam - uśmiechnęłam się do niego słodko, widząc mordujące mnie spojrzenie.

- Drinka? - zaproponował Harry, na co pokręciłam głową.

- Prowadzę, ale sokiem pomarańczowym nie pogardzę - mrugnęłam do niego uśmiechając się co odwzajemnił i wstał mówiąc, że zaraz z nim wróci. - Co to za ciacho? - zwróciłam się do Lou, a on się wyszczerzył po raz kolejny już dzisiaj. - Nie wiedziałam, że masz takich przystojnych kolegów.

- To współwłaściciel wytwórni - powiedział mi.

- Pewnie zajęty, wszyscy przystojni są zajęci - westchnęłam.

- A tutaj cię zaskoczę, Harry jest wolny i poszukuje dziewczyny.

- Ile on ma lat? - zapytałam rozchmurzając się.

- Dwadzieścia cztery, co już obliczasz czy do siebie pasujecie?

- A co nie wolno mi? - uniosłam brew.

- Soczek dla pani - powiedział Harry podając mi szklankę z napojem.

- Dziękuję - mrugnęłam do niego i usiadłam obok mojego brata na sofie z wikliny, obok mnie usiadł brunet i chłopcy wrócili do rozmowy.

- Natalie już przyjechała z Francji? - zapytał Louis gdy odstawiłam szklankę na stolik.

- Przylatuje jutro z rana, mógłbyś ją odebrać z lotniska?

- Ona mnie zabije, dobrze wiesz, że do tej pory nie wybaczyła mi tego wgniecenia w zderzaku - powiedział upijając piwo z butelki.

- Jeśli powiesz jej, że byłeś jedyną opcją, żeby nie wracała pieszo z lotniska z walizkami całe 20 kilometrów, to będzie cię po rękach całować - zapewniłam go.

- Więc chyba nie mam wyjścia, o której jutro kończycie?

- Nadzwyczaj o 12, wpadniesz na obiad?

- Zobaczymy co da się zrobić - mrugnął.

- Kto z nami zagra? - zapytał jakiś czas później Nick, wskazując na paletki od badmintona.

- Ja - powiedział wstając Harry i spojrzał na mnie pytająco, uśmiechnęłam się również wstając i wzięłam jedną z paletek.

- Ja i Louis, przeciwko wam - powiedział Nick.

- Umiesz grać?

- W liceum wygrałem z Tommo mistrzostwo - mrugnął do mnie, na co uśmiechnęłam się szeroko.

- No to świetnie - powiedziałam zdejmując sandałki i obiłabym sobie tyłek gdyby nie Harry.

- Uważaj, jeszcze mi się dzisiaj przydasz - stwierdził i przytrzymał mnie podczas zdejmowania butów.

- Kto wygra ten przez tydzień robi nam śniadanie - stwierdził Louis.

- I tak je robię codziennie, więc to dla mnie nie ma różnicy - westchnęłam i uśmiechnęłam się do Harry'ego. - Jeśli my wygramy to zabieracie nas na koncert Coldplay w przyszłym tygodniu.

- Biletów już nie ma - oznajmił Louis.

- Ja je załatwię, wy zapłacicie.

- Zbankrutuje kiedyś przez ciebie - westchnął Nick ale przyjął zakład.

Pół godziny później cieszyłam się ze zwycięstwa przybijając piątkę z Harry'm.

- Jutro zadzwonię gdzie trzeba - powiedziałam do Nicka w odpowiedzi dostałam jedynie warknięcie.

- Chodź - powiedział Harry łapiąc mnie za rękę i pociągnął w stronę huśtawki, na której oboje usiedliśmy i zaczęliśmy się huśtać. - Lou często o tobie wspominał, ale nigdy nie mówił ile masz lat.

- Dwadzieścia jeden, ty dwadzieścia cztery?

- Tak, długo znasz Tommo? - zapytał kładąc rękę na oparciu.

- Z dziesięć lat, jeśli nie więcej, wiele razy mi o tobie wspominał i próbował nas ze sobą poznać ale nigdy mu to jak do tej pory nie wyszło.

- To prawda, latam między wytwórnią, a domem co czasem daje mi zero wolnego czasu - uśmiechnął się do mnie.

- Wiem o czym mówisz, praca w radiu jest dokładnie taka sama, teraz jeszcze przygotowania do Brit, a a dwa tygodnie później BBC Music Awards.

- Będziesz na obu?

- Tak, na Brit wręczam Global Success, a na BBC Music razem z Nick'iem jesteśmy prowadzącymi.

- Kogo stawiasz na Global Success? - zapytał.

- Definitywnie Adele, chociaż nie przepadam za jej muzyką, bo średnio raz dziennie ją słyszę ale wróciła w wielkim stylu.

- Mam takie samo zdanie, też nie przepadam za jej muzyką - powiedział z kwaśną miną.

- Nie lubisz jej, a jesteś jej producentem, brawo - powiedziałam co wywołało jego śmiech.

- Lou z nią nagrywał, ja omijałem wtedy to pomieszczenie szerokim łukiem pisząc z Kodaline.

- Najlepszy zespół, z którym mogliście podpisać kontrakt - powiedziałam uśmiechając się, bo to jeden z moich ulubionych zespołów.

- Będą występować na BBC Music Awards.

- Wiem, nie mogę się tego doczekać, uwielbiam ich.

- Bardzo dobrze to słyszeć - uśmiechnął się i wyciągnął telefon z kieszeni. - Zapisz mi swój numer, zadzwonię żebyś przyszła do wytwórni gdy będą nagrywać.

- Jesteś moim ulubionym właścicielem wytwórni, Lou nigdy mnie nie chciał zabrać na nagrywanie.

- Bo Lou jest głupi - powiedział rozśmieszając mnie, oddałam mu telefon i chwilę później usłyszałam dźwięk mojego dzwonka. - Co robisz jutro po południu?

- Jak wiesz, przyjeżdża moja siostra Natalie, ale powinnam znaleźć czas - odpowiedziałam zapisując jego numer jako Seksowny Harry .

- Co powiesz na kawę?

- Jestem za.

- Więc o 3 będę u ciebie.

Dodaje dzisiaj świętując nadrobienie notatek z biologi, a to wszystko dzięki mojej kochanej przyjaciółce, która powysyłała mi ich zdjęcia, dziękuję Natalko!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro