#19 - Obiad
Rano coś miękkiego łaskotało mnie w nos, więc postanowiłem się obudzić. Kiedy otworzyłem oczy, zobaczyłem przy sobie rude włosy Hinaty. Początkowo zignorowałem ten fakt i dalej zamknąłem oczy, ale po krótkiej chwili podniosłem się do siadu, patrząc z przerażeniem na wciąż śpiącego chłopaka. Nasza ubiegła noc mignęła mi przed oczami, sprawiając tym samym moje zażenowanie. A brak na nas jakichkolwiek ubrań tylko to pogłębił.
Fala gorąca zaatakowała moje policzki, a zaraz potem poczułem jak Hinata odwraca się na drugi bok. Miałem wielką nadzieję, że się nie obudzi i będę miał czas na ubranie się. Los jednak ze mnie zakpił, bo po chwili zaczął otwierać oczy. Chwilę potem usiadł i zaspanym wzrokiem na mnie spojrzał.
- Dzień dobry.
- Ta-tak... - starałem się odwracać od niego wzrok bo był zbyt uroczy. Z całej tej sytuacji nie zapytałem go o najważniejszą rzecz. - Czy... poprzedniej nocy było... dobrze?
- Co masz na myśli?
- No... Czy... kiedy ja... i ty... no wiesz...
- A! Chodzi ci o to, jak się czułem, kiedy uprawialiśmy seks!
- C-ciszej trochę...
- Na początku trochę bolało, ale potem było wspaniale! Byłeś mega delikatny i dziękuję Ci za to! - rudowłosy uśmiechnął się do mnie promiennie, a ja przysunąłem się do niego bliżej, aby móc go pocałować. Po zrobieniu tego, też się uśmiechnąłem.
- Dziękuję. Tylko, proszę, lepiej nikomu o tym nie mów.
- Ma się rozumieć! Swoją drogą, czy następnym razem to ja mogę być na górze~?
- Zapomnij.
Po mojej odpowiedzi Hinata rzucił się na mnie (dosłownie) i siłą zaczął całować moją szyję. Byłoby mi dobrze, gdyby nie fakt, iż rudowłosy robił to nieumiejętnie i szybko. Dlatego odsunąłem go od siebie i czule pocałowałem. Kompletnie zapomniałem, że nadal jesteśmy nadzy nadzy i swoimi dłońmi zjeżdzałem na jego pośladki. Chłopak na to mruknął i pozwolił mi na więcej. W tym samym czasie obaj usłyszeliśmy pukanie do drzwi.
- Tobio, jesteś tam? - słysząc głos mojej matki, poderwałem się natychmiast do góry (zrzucając z siebie rudowłosego) i zacząłem nakładać byle jakie ubrania.
- Tak, jestem! Możesz tu nie wchodzić?
- A to czemu?
- Jestem... bez ubrań!
- Co? - właściwie, to już prawie miałem na sobie całą garderobę, ale starałem się poszukać w szafie odpowiednio małych ubrań dla Hinaty. Przecież nie będzie paradował w samej yukacie. - Myślisz, że ile razy widziałam cię nago? Wchodzę.
- Nie! Jeśli nie chcesz sprawić u mnie kompleksów, lepiej tu nie wchodź!
- Jakich znowu kompleksów? Chyba mleko szkodzi ci na mózg.
- Proszę, zejdę, gdy będę gotowy.
- Dobra, dobra. Powiedz mi tylko, co to za para drewnianych butów w holu? - w tym momencie zastanawiałem się, co powinienem jej odpowiedzieć. Prawy na pewno jej nie powiem, a wytłumaczenie, że jest u mnie w pokoju wydaje się bez sensu, gdyż jeszcze przed chwilą mówiłem, że jestem bez ubrań. To się wkopałem...
- Jest u mnie... kolega...
- W pokoju?
- Nie, w łazience... Prosił, aby mu nie przeszkadzać.
- Rozumiem. Więc, kiedy zejdziecie, będę na was czekała w kuchni.
- Okej...
- Nie ładnie tak kłamać - do tej pory milczący Hinata podszedł do mnie i z niezadowoloną miną na mnie spojrzał.
- A ty co zrobiłbyś na moim miejscu?
- Powiedział prawdę.
- Taa... Uważaj, bo ci uwierzę.
Niechętnie wyszedłem ze swojego pokoju, kierując się na dół, do kuchni. Schodząc po schodach, miałem wielką nadzieję, że mama tak naprawdę była moim wyobrażeniem i przez ten czas mówiłem do siebie... Każdy razi sobie inaczej ze stresem, okej?
- Jesteście może głodni? - zapytała mama, odwracając się do nas twarzą. Spojrzała na Hinatę, a ja zastanawiałem się, czy zauważyła, że mniejszy ma na sobie moje ubrania.
- Tak!
- Chłopcze... aleś ty uroczy!
- Proszę? - mama podeszła bliżej rudowłosego i zaczęła lepiej się mu przyglądać. A bardziej na jego twarz.
- Jesteś uroczy, niczym dziewczyna! Masz bardzo ładne rysy twarzy. Szkoda, że jesteś chłopakiem, bo byłbyś ładną synową...
- Mamo!
- Dobrze, już dobrze. Nie dotykamy się. Pamiętam przecież... Przedstawisz się, dziecko?
- Hinata Shouyou!
Jakiś czas później usiedliśmy do śniadania. Mama wciąż nie mogła oderwać wzroku od mojego chłopaka, co bardzo mi nie odpowiadało. Nie jestem w tej chwili zazdrosny, ani nic, jednak dostałbym zawału, gdyby w którymś momencie zauważyła na nim moje ubrania. Oczywiście istnieje też szansa, że pominie takie detale i zwyczajnie z nim porozmawia. Czuję się jakbym przedstawiał rodzicom narzeczoną... Ale Hinata i ja w sumie jesteśmy już tak jakby zaręczeni, więc... Cholera.
- Twoja mama jest dziwna - koło południa rudzielec musiał wracać, dlatego aby mama nie widziała, jak się z nim żegnam, postanowiłem go trochę odprowadzić.
- Nie bardziej, niż twój ojciec...
- Co mówiłeś?
- E... nic.
- No mam nadzieję - obaj zatrzymaliśmy się na małym rozwidleniu, gdzie tutaj miałem pożegnać się z mniejszym. - Przyjdziesz jutro do nas na obiad? Poznasz moją mamę i siostrę.
- No... nie wiem...
- Tata jedzie w delegację.
- To o której mam przyjść?
Kiedy omówiłem z Shouyou szczegóły przyjścia do nich, obdarowałem go krótkim pocałunkiem i patrzyłem jak odchodzi. Dopiero, gdy zniknął, uświadomiłem sobie, że w moim pokoju została jego yukata, a na biurku dalej leżało opakowanie prezerwatyw. Przez całą drogę powrotną, modliłem się, żeby mama tam nie weszła...
{^*^*^}
Właściwie, to nie mam się czym stresować. Przecież mam tylko poznać mamę i siostrę Hinaty, a skoro wiem, że tylko jego siostra jest jeszcze w połowie wampirem (i na dodatek dzieckiem) moje zmartwienia odchodzą. Tylko, czy rudowłosy mówił swojej rodzicielce o nas? Nie jestem tego pewny... Okaże się, gdy dotrę na miejsce.
Tym razem nie martwiłem się o ubrania, jak poprzednio i prawie wcale nie czułem dyskomfortu, pękając donośnie do drzwi domu Hinaty. A jako bardzo kulturalny młodzieniec, chcąc pokazać się od najlepszej strony, kupiłem pani Hinacie kwiaty, a małej jakieś żelki. Z tego wszystkiego niemal zapomniałem o Shouyou. Dlatego kupiłem mu po drodze ciepłe bułki mięsne, aby się nie gniewał.
- Jesteś Kageyama? - przede mną otworzyły się drzwi, zza których wyjrzała mała, pomarańczowowłosa dziewczynka z kucykami. Bardzo przypominała brata. Oby nie była tak głupia, jak on...
- Tak.
- Chodź - dziewczynka zaprosiła mnie do środka ruchem ręki, więc poszedłem w jej kierunku.
- Wiesz może gdzie jest--
- Braciszek robi się na ładnego w łazience. Chciał ci się podobać.
- O-och...
- Natsu, nie zawstydzaj naszego gościa - na hol weszła (pewnie) mama Shouyou. Wycierała ręce w szmatkę i wesoło na mnie spojrzała. - Jestem pani Hinata. Miło mi cię poznać.
- M-mnie też miło.
- Czy te kwiaty są dla braciszka?
- Och, jaki jesteś uroczy, Kageyama-kun! W waszym wieku, my też z mężem mieliśmy takie romantyczne chwile.
- A-ale to jest...
- Co dla mnie? - nagle z dupy pojawił się mój chłopak, który wciąż obczajał co tu się dzieje.
- Kageyama jest romantyczny i przyniósł ci kwiaty, braciszku!
- Serio?!
- Ja nie...
- To ja was na chwilę zostawiam. Zajmiecie się przez chwilę Natsu, dobrze chłopcy?
- Tak, mamo!
Starsza kobieta nas zostawiła. W tym czasie rodzeństwo zdążyło dobrać się do bułek mięsnych i zjedli wszystkie. Shouyou za to zabrał ode mnie kwiaty i poszedł do salonu, aby wstawić je do wody. Więc zostałem sam z małą. Chyba miała na imię Natsu...
- Co to? - rudowłosy wskazała na moją rękę, w której dalej trzymałem paczkę żelek.
- A... To dla ciebie.
- Dla mnie?!
Uklęknąłem przed Natsu, dając jej do rąk opakowanie słodkości. Potem położyłem jej na głowie swoją rękę i zacząłem głaskać ją po niej. Wydawała się szczęśliwa. Jakbym właśnie obdarował ją czymś cennym dla niej.
- Jesteś jakimś księciem! - krzyknęła, a zaraz potem dotknęła moich ust swoimi.
- NATSU!!!!!
Słysząc przerażony wrzask (bo krzykiem tego nazwać się nie dało), odsunąłem się od małej i próbowałem wyjaśnić Shouyou zaistniałą sytuację. On tylko zaprowadził siostrę do kuchni i wrócił do mnie ze złą miną.
- Czekam na wyjaśnienia!
- To był wypadek! Dobrze wiesz, że zrobiła w zamian za żelki!
- Mam gdzieś te żelki! To! - Hinata podszedł do mnie bliżej, pokazując na mojej szyi ślad po jego ugryzieniu. - To jest znak, że jesteś mój! I lepiej o tym nie zapomnij!
Czułem małe deja vu, gdy tak do mnie mówił. Nie wiem skąd się ono wzięło, jednak mam wrażenie, że kiedyś coś podobnego słyszałem. Mniejsza z tym, ważne, że mam teraz na głowie wkurzonego wampira, który może na każdym kroku mnie sprawdzać po tek akcji.
- Tak przy okazji, wiem, że te kwiaty były dla mojej mamy.
- Skąd ty--
- Czytam w myślach - ogarnął mną ogromny wstrząs, gdy usłyszałem te słowa. Nie oznacza to, że przez cały czas mnie oszukiwał? Mówił, że nie ma takich mocy...
- Czy...
- Tak, wiedziałem o twoim śnie i o Oikawie-san. Zboczeniec.
Czyli umrę na... rozczłonkowanie? Chyba to udało mi się odczytać z ruchu jego warg...
{^*^*^}
- Kochanie, schowaj skrzydła. Przy stole nie wypada - upomniała pani Hinata dziewczynkę, która spojrzała na nią z nie zadowolonym wzrokiem.
- Ale braciszek powiedział, że przy Kageyamie możemy...
- Nawet jeśli, nadal jesteś przy stole.
Jedliśmy obiad już od dobrych 10 minut, a ja czułem się przez to niezręcznie. Shouyou cały czas wymieniał ze swoją mamą spojrzenia i przez to zacząłem się zastanawiać o co chodzi, bo jeśli rudzielec ma jakiś dziwny plan, to wolę uciec. Nawet na drugi koniec świata (jeśli oczywiście zajdzie taka potrzeba).
- Więc, jak poznałeś mojego syna, Kageyama-kun? - zapytała mnie pani Hinata, patrząc w moją stronę.
- Cóż... raczej jeszcze w gimnazjum...
- Dokładniej to pod koniec.
- Och, czyli już wtedy zostaliście przyjaciółmi?
- Niezupełnie... - byłem odrobinę zawstydzony sytuacją. Przecież nie mogę powiedzieć, że pokonałem Hinatę w zawodach, przez co się popłakał, a potem spotkaliśmy się w tej samej szkole. Dostanie laga mózgu, jeśli tak powiem.
- Czy Kageyama i braciszek wezmą ślub?
Wszyscy (czyt. 3 osoby) spojrzeli ze zdziwieniem na Natsu, a kiedy pani Hinata i jej syn zaczęli się śmiać, ja też musiałem to zrobić, choć tak naprawdę ta mała przypomniała mi ostatnią fazę w byciu z wampirem. Małżeństwo...
{^*^*^}
- Kageyama-kun, mogłabym chwilę z tobą porozmawiać? - gdy czas mojej wizyty tutaj się już skończył, mama rudzielca podeszła do mnie w chwili, kiedy miałem akurat wyjść (a Shouyou miał mnie trochę odprowadzić).
- Em... jasne - poszedłem razem z kobietą do salonu. W tym czasie rozweselone rodzeństwo śmiało się się w holu.
- Chciałam ci podziękować.
- Ale... za co?
- Za to, że pokochałeś mojego syna.
W tym momencie poczułem dziwne uczucie w środku. Coś takiego... co było przepełnione radością. Ale nie taką zwykłą, lecz ogromną. Wychodząc razem z rudowłosym, jego rodzina nam machała. Wtedy złapałem go za rękę i wciąż szedłem przed siebie. Ku naszej przyszłości, która ma być cudowna. A co z dochowaniem jego sekretu? Myślę, że uda mi się zachować go dla siebie.
Koniec.
__________________
Witam.
Jest to niestety ostatni rozdział i mam nadzieję, że wszystkim to opowiadanie się bardzo podobało. Włożyłam w nie całe swoje serce i czasem nawet, żebyście mieli rozdział pisałam najszybciej jak potrafiłam aby tylko was zadowolić. Robiłam to dla was <3
A tu taki mały bonusik:
Do zobaczenia w innych książkach, moje Yogurciki~~~
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro