Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

#19 - Obiad

Rano coś miękkiego łaskotało mnie w nos, więc postanowiłem się obudzić. Kiedy otworzyłem oczy, zobaczyłem przy sobie rude włosy Hinaty. Początkowo zignorowałem ten fakt i dalej zamknąłem oczy, ale po krótkiej chwili podniosłem się do siadu, patrząc z przerażeniem na wciąż śpiącego chłopaka. Nasza ubiegła noc mignęła mi przed oczami, sprawiając tym samym moje zażenowanie. A brak na nas jakichkolwiek ubrań tylko to pogłębił.

Fala gorąca zaatakowała moje policzki, a zaraz potem poczułem jak Hinata odwraca się na drugi bok. Miałem wielką nadzieję, że się nie obudzi i będę miał czas na ubranie się. Los jednak ze mnie zakpił, bo po chwili zaczął otwierać oczy. Chwilę potem usiadł i zaspanym wzrokiem na mnie spojrzał.

- Dzień dobry.

- Ta-tak... - starałem się odwracać od niego wzrok bo był zbyt uroczy. Z całej tej sytuacji nie zapytałem go o najważniejszą rzecz. - Czy... poprzedniej nocy było... dobrze?

- Co masz na myśli?

- No... Czy... kiedy ja... i ty... no wiesz...

- A! Chodzi ci o to, jak się czułem, kiedy uprawialiśmy seks!

- C-ciszej trochę...

- Na początku trochę bolało, ale potem było wspaniale! Byłeś mega delikatny i dziękuję Ci za to! - rudowłosy uśmiechnął się do mnie promiennie, a ja przysunąłem się do niego bliżej, aby móc go pocałować. Po zrobieniu tego, też się uśmiechnąłem.

- Dziękuję. Tylko, proszę, lepiej nikomu o tym nie mów.

- Ma się rozumieć! Swoją drogą, czy następnym razem to ja mogę być na górze~?

- Zapomnij.

Po mojej odpowiedzi Hinata rzucił się na mnie (dosłownie) i siłą zaczął całować moją szyję. Byłoby mi dobrze, gdyby nie fakt, iż rudowłosy robił to nieumiejętnie i szybko. Dlatego odsunąłem go od siebie i czule pocałowałem. Kompletnie zapomniałem, że nadal jesteśmy nadzy nadzy i swoimi dłońmi zjeżdzałem na jego pośladki. Chłopak na to mruknął i pozwolił mi na więcej. W tym samym czasie obaj usłyszeliśmy pukanie do drzwi.

- Tobio, jesteś tam? - słysząc głos mojej matki, poderwałem się natychmiast do góry (zrzucając z siebie rudowłosego) i zacząłem nakładać byle jakie ubrania.

- Tak, jestem! Możesz tu nie wchodzić?

- A to czemu?

- Jestem... bez ubrań!

- Co? - właściwie, to już prawie miałem na sobie całą garderobę, ale starałem się poszukać w szafie odpowiednio małych ubrań dla Hinaty. Przecież nie będzie paradował w samej yukacie. - Myślisz, że ile razy widziałam cię nago? Wchodzę.

- Nie! Jeśli nie chcesz sprawić u mnie kompleksów, lepiej tu nie wchodź!

- Jakich znowu kompleksów? Chyba mleko szkodzi ci na mózg.

- Proszę, zejdę, gdy będę gotowy.

- Dobra, dobra. Powiedz mi tylko, co to za para drewnianych butów w holu? - w tym momencie zastanawiałem się, co powinienem jej odpowiedzieć. Prawy na pewno jej nie powiem, a wytłumaczenie, że jest u mnie w pokoju wydaje się bez sensu, gdyż jeszcze przed chwilą mówiłem, że jestem bez ubrań. To się wkopałem...

- Jest u mnie... kolega...

- W pokoju?

- Nie, w łazience... Prosił, aby mu nie przeszkadzać.

- Rozumiem. Więc, kiedy zejdziecie, będę na was czekała w kuchni.

- Okej...

- Nie ładnie tak kłamać - do tej pory milczący Hinata podszedł do mnie i z niezadowoloną miną na mnie spojrzał.

- A ty co zrobiłbyś na moim miejscu?

- Powiedział prawdę.

- Taa... Uważaj, bo ci uwierzę.

Niechętnie wyszedłem ze swojego pokoju, kierując się na dół, do kuchni. Schodząc po schodach, miałem wielką nadzieję, że mama tak naprawdę była moim wyobrażeniem i przez ten czas mówiłem do siebie... Każdy razi sobie inaczej ze stresem, okej?

- Jesteście może głodni? - zapytała mama, odwracając się do nas twarzą. Spojrzała na Hinatę, a ja zastanawiałem się, czy zauważyła, że mniejszy ma na sobie moje ubrania.

- Tak!

- Chłopcze... aleś ty uroczy!

- Proszę? - mama podeszła bliżej rudowłosego i zaczęła lepiej się mu przyglądać. A bardziej na jego twarz.

- Jesteś uroczy, niczym dziewczyna! Masz bardzo ładne rysy twarzy. Szkoda, że jesteś chłopakiem, bo byłbyś ładną synową...

- Mamo!

- Dobrze, już dobrze. Nie dotykamy się. Pamiętam przecież... Przedstawisz się, dziecko?

- Hinata Shouyou!

Jakiś czas później usiedliśmy do śniadania. Mama wciąż nie mogła oderwać wzroku od mojego chłopaka, co bardzo mi nie odpowiadało. Nie jestem w tej chwili zazdrosny, ani nic, jednak dostałbym zawału, gdyby w którymś momencie zauważyła na nim moje ubrania. Oczywiście istnieje też szansa, że pominie takie detale i zwyczajnie z nim porozmawia. Czuję się jakbym przedstawiał rodzicom narzeczoną... Ale Hinata i ja w sumie jesteśmy już tak jakby zaręczeni, więc... Cholera.

- Twoja mama jest dziwna - koło południa rudzielec musiał wracać, dlatego aby mama nie widziała, jak się z nim żegnam, postanowiłem go trochę odprowadzić.

- Nie bardziej, niż twój ojciec...

- Co mówiłeś?

- E... nic.

- No mam nadzieję - obaj zatrzymaliśmy się na małym rozwidleniu, gdzie tutaj miałem pożegnać się z mniejszym. - Przyjdziesz jutro do nas na obiad? Poznasz moją mamę i siostrę.

- No... nie wiem...

- Tata jedzie w delegację.

- To o której mam przyjść?

Kiedy omówiłem z Shouyou szczegóły przyjścia do nich, obdarowałem go krótkim pocałunkiem i patrzyłem jak odchodzi. Dopiero, gdy zniknął, uświadomiłem sobie, że w moim pokoju została jego yukata, a na biurku dalej leżało opakowanie prezerwatyw. Przez całą drogę powrotną, modliłem się, żeby mama tam nie weszła...

{^*^*^}

Właściwie, to nie mam się czym stresować. Przecież mam tylko poznać mamę i siostrę Hinaty, a skoro wiem, że tylko jego siostra jest jeszcze w połowie wampirem (i na dodatek dzieckiem) moje zmartwienia odchodzą. Tylko, czy rudowłosy mówił swojej rodzicielce o nas? Nie jestem tego pewny... Okaże się, gdy dotrę na miejsce.

Tym razem nie martwiłem się o ubrania, jak poprzednio i prawie wcale nie czułem dyskomfortu, pękając donośnie do drzwi domu Hinaty. A jako bardzo kulturalny młodzieniec, chcąc pokazać się od najlepszej strony, kupiłem pani Hinacie kwiaty, a małej jakieś żelki. Z tego wszystkiego niemal zapomniałem o Shouyou. Dlatego kupiłem mu po drodze ciepłe bułki mięsne, aby się nie gniewał.

- Jesteś Kageyama? - przede mną otworzyły się drzwi, zza których wyjrzała mała, pomarańczowowłosa dziewczynka z kucykami. Bardzo przypominała brata. Oby nie była tak głupia, jak on...

- Tak.

- Chodź - dziewczynka zaprosiła mnie do środka ruchem ręki, więc poszedłem w jej kierunku.

- Wiesz może gdzie jest--

- Braciszek robi się na ładnego w łazience. Chciał ci się podobać.

- O-och...

- Natsu, nie zawstydzaj naszego gościa - na hol weszła (pewnie) mama Shouyou. Wycierała ręce w szmatkę i wesoło na mnie spojrzała. - Jestem pani Hinata. Miło mi cię poznać.

- M-mnie też miło.

- Czy te kwiaty są dla braciszka?

- Och, jaki jesteś uroczy, Kageyama-kun! W waszym wieku, my też z mężem mieliśmy takie romantyczne chwile.

- A-ale to jest...

- Co dla mnie? - nagle z dupy pojawił się mój chłopak, który wciąż obczajał co tu się dzieje.

- Kageyama jest romantyczny i przyniósł ci kwiaty, braciszku!

- Serio?!

- Ja nie...

- To ja was na chwilę zostawiam. Zajmiecie się przez chwilę Natsu, dobrze chłopcy?

- Tak, mamo!

Starsza kobieta nas zostawiła. W tym czasie rodzeństwo zdążyło dobrać się do bułek mięsnych i zjedli wszystkie. Shouyou za to zabrał ode mnie kwiaty i poszedł do salonu, aby wstawić je do wody. Więc zostałem sam z małą. Chyba miała na imię Natsu...

- Co to? - rudowłosy wskazała na moją rękę, w której dalej trzymałem paczkę żelek.

- A... To dla ciebie.

- Dla mnie?!

Uklęknąłem przed Natsu, dając jej do rąk opakowanie słodkości. Potem położyłem jej na głowie swoją rękę i zacząłem głaskać ją po niej. Wydawała się szczęśliwa. Jakbym właśnie obdarował ją czymś cennym dla niej.

- Jesteś jakimś księciem! - krzyknęła, a zaraz potem dotknęła moich ust swoimi.

- NATSU!!!!!

Słysząc przerażony wrzask (bo krzykiem tego nazwać się nie dało), odsunąłem się od małej i próbowałem wyjaśnić Shouyou zaistniałą sytuację. On tylko zaprowadził siostrę do kuchni i wrócił do mnie ze złą miną.

- Czekam na wyjaśnienia!

- To był wypadek! Dobrze wiesz, że zrobiła w zamian za żelki!

- Mam gdzieś te żelki! To! - Hinata podszedł do mnie bliżej, pokazując na mojej szyi ślad po jego ugryzieniu. - To jest znak, że jesteś mój! I lepiej o tym nie zapomnij!

Czułem małe deja vu, gdy tak do mnie mówił. Nie wiem skąd się ono wzięło, jednak mam wrażenie, że kiedyś coś podobnego słyszałem. Mniejsza z tym, ważne, że mam teraz na głowie wkurzonego wampira, który może na każdym kroku mnie sprawdzać po tek akcji.

- Tak przy okazji, wiem, że te kwiaty były dla mojej mamy.

- Skąd ty--

- Czytam w myślach - ogarnął mną ogromny wstrząs, gdy usłyszałem te słowa. Nie oznacza to, że przez cały czas mnie oszukiwał? Mówił, że nie ma takich mocy...

- Czy...

- Tak, wiedziałem o twoim śnie i o Oikawie-san. Zboczeniec.

Czyli umrę na... rozczłonkowanie? Chyba to udało mi się odczytać z ruchu jego warg...

{^*^*^}

- Kochanie, schowaj skrzydła. Przy stole nie wypada - upomniała pani Hinata dziewczynkę, która spojrzała na nią z nie zadowolonym wzrokiem.

- Ale braciszek powiedział, że przy Kageyamie możemy...

- Nawet jeśli, nadal jesteś przy stole.

Jedliśmy obiad już od dobrych 10 minut, a ja czułem się przez to niezręcznie. Shouyou cały czas wymieniał ze swoją mamą spojrzenia i przez to zacząłem się zastanawiać o co chodzi, bo jeśli rudzielec ma jakiś dziwny plan, to wolę uciec. Nawet na drugi koniec świata (jeśli oczywiście zajdzie taka potrzeba).

- Więc, jak poznałeś mojego syna, Kageyama-kun? - zapytała mnie pani Hinata, patrząc w moją stronę.

- Cóż... raczej jeszcze w gimnazjum...

- Dokładniej to pod koniec.

- Och, czyli już wtedy zostaliście przyjaciółmi?

- Niezupełnie... - byłem odrobinę zawstydzony sytuacją. Przecież nie mogę powiedzieć, że pokonałem Hinatę w zawodach, przez co się popłakał, a potem spotkaliśmy się w tej samej szkole. Dostanie laga mózgu, jeśli tak powiem.

- Czy Kageyama i braciszek wezmą ślub?

Wszyscy (czyt. 3 osoby) spojrzeli ze zdziwieniem na Natsu, a kiedy pani Hinata i jej syn zaczęli się śmiać, ja też musiałem to zrobić, choć tak naprawdę ta mała przypomniała mi ostatnią fazę w byciu z wampirem. Małżeństwo...

{^*^*^}

- Kageyama-kun, mogłabym chwilę z tobą porozmawiać? - gdy czas mojej wizyty tutaj się już skończył, mama rudzielca podeszła do mnie w chwili, kiedy miałem akurat wyjść (a Shouyou miał mnie trochę odprowadzić).

- Em... jasne - poszedłem razem z kobietą do salonu. W tym czasie rozweselone rodzeństwo śmiało się się w holu.

- Chciałam ci podziękować.

- Ale... za co?

- Za to, że pokochałeś mojego syna.

W tym momencie poczułem dziwne uczucie w środku. Coś takiego... co było przepełnione radością. Ale nie taką zwykłą, lecz ogromną. Wychodząc razem z rudowłosym, jego rodzina nam machała. Wtedy złapałem go za rękę i wciąż szedłem przed siebie. Ku naszej przyszłości, która ma być cudowna. A co z dochowaniem jego sekretu? Myślę, że uda mi się zachować go dla siebie.

Koniec.

__________________

Witam.

Jest to niestety ostatni rozdział i mam nadzieję, że wszystkim to opowiadanie się bardzo podobało. Włożyłam w nie całe swoje serce i czasem nawet, żebyście mieli rozdział pisałam najszybciej jak potrafiłam aby tylko was zadowolić. Robiłam to dla was <3

A tu taki mały bonusik:

Do zobaczenia w innych książkach, moje Yogurciki~~~

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro