Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 12.

Niall całą drogę rozmyślał. Nie chciał, aby jego uczucia do Zayna powróciły. Miał chłopaka, ułożone życie i nie potrzebował kolejny raz złamanego serca. Nie był zadowolony z faktu, że Malik ponownie miesza mu w głowie. Irlandczyk bał się, że to wszystko go przerośnie i złamie obietnicę, którą złożył Harry'emu.

Blondyn westchnął, zamykając drzwi, przez które przed chwilą wszedł. Zdjął buty i udał się do salonu, nucąc pod nosem najnowszą piosenkę swojego ulubionego zespołu. Zamarł, widząc siedzącego na kanapie Jake'a, który w swych dłoniach trzymał bukiet czerwonych róż. Lunilan uśmiechnął się niepewnie, a Horan cofnął się do tyłu.

- Czego tu chcesz? - spytał blondyn, wpatrując się w swojego partnera, który zaczął iść w jego stronę. - Myślisz, że jakimiś badylami załatwisz całą sprawę? - prychnął, spoglądając na bukiet.

Jake podszedł do niebieskookiego i przytulił go mocno do siebie.

- Przepraszam, skarbie. Poniosło mnie wiem, że nie powinienem tego robić. Nie chciałem, abyś przeze mnie wylądował w szpitalu. Musiałem to przemyśleć i chciałem tobie także dać czas na poukładanie myśli. Naprawdę tego żałuję, kochanie - szeptał, a Irlandczyk mimowolnie uśmiechnął się. - Nie panowałem nad sobą, a ty dobrze wiesz, że takich rzeczy nie wolno pozbywać się od tak - mruknął, całując go w policzek. Zwiększył odległość między nimi i wyciągnął bukiet w stronę Nialla - Przyjmij ode mnie chociaż te "badyle", naprawdę nie chciałem ci zrobić krzywdy. Wybacz mi.

Horan westchnął, biorąc od swojego partnera kwiaty. Kochał Jake'a i to jasne, że mu wybaczy, jednak w głębi duszy obawiał się, że sytuacja może się powtórzyć.

- Nie wiem, Jake. Muszę to przemyśleć, to nie jest takie proste - mruknął - Skoro raz to zrobiłeś to za drugim razem zrobisz to bez mrugnięcia okiem. Gdzie byłeś przez ten cały tydzień? Dlaczego się nie odezwałeś? Nie zainteresowałeś się nawet moim stanem zdrowia.

- Byłem u swojego przyjaciela, a o twoim stanie zdrowia informowały mnie media. Z resztą mam swoich ludzi, którzy mają do tego wgląd. Bałem się, że jak się odezwę to zerwiesz ze mną i nie będziesz chciał mnie słuchać. Martwiłem się o ciebie, skarbie nie myśl, że nie.

Niall westchnął, masując skronie opuszkami palców.

- To cię nie usprawiedliwia, Jake. Nie miałem z tobą kontaktu przez tydzień, leżałem w szpitalu przez ciebie, a ty nawet się nie zainteresowałeś, jakie miałem obrażenia. Nie interesuje mnie, że masz znajomości ani że czytałeś artykuły stron plotkarskich, które nawet nie wiedzą z jakiego powodu tam leżałem. Zawiodłem się na tobie... Myślałem... Myślałem, że... A z resztą nieważne - mruknął, idąc z bukietem do kuchni.

Jake podążył za nim i gdy blondyn szukał w półce wazonu przytulił go od tyłu. Irlandczyk próbował odepchnąć go łokciem, jednak Lunilan nie dał za wygarną. Zaczął całował piosenkarza po szyi, mrucząc ciche przeprosiny, na które Niall wywracał oczami.

- Jake odsuń się, nie wybaczyłem ci jeszcze. W ogóle nie powinienem ci wybaczyć i zerwać z tobą tak jak radził mi Harry - mruknął, a brunet słysząc imię Stylesa odsunął się.

- Byłeś u Harry'ego?

- Tak, to mój przyjaciel. Z resztą to on przyjechał do mnie do szpitala, spytać jak się czuję w przeciwieństwie do ciebie.

- Nie tylko on cię odwiedził - wymamrotał Jake, odwracając Nialla w swoją stronę. - Dlaczego Zayn Malik był tam z nimi? Jakim pieprzonym prawem? - warknął.

- Uspokój się do cholery - mruknął - Patrz, nawet mój były się zainteresował, dlaczego trafiłem do szpitala, a mój własny chłopak nie raczył napisać nawet głupiego sms'a z pytaniem o samopoczucie. Sam mnie zaskoczył swoją obecnością, ale naprawdę miło mi się zrobiło, wiesz? - Jake zacisnął pięści - Czasem jednak dobrze jest poczuć, że ktoś na kim kiedyś ci zależało jednak nie do końca ma cię w dupie - mruknął z uśmieszkiem, siadając na blacie, który stał za nim.

Kwiaty stały w wazonie niedaleko Nialla, dlatego czasem na nie zerkał. Jake prychnął pod nosem i stanął między nogami Horana, kładąc dłonie na jego udach.

- Dobrze wiem, że chcesz mnie sprowokować i jak na razie udaje ci się to. Świadomy jestem tego, że spieprzyłem po całości, ale i tak mnie kochasz i nawet nie zaprzeczaj - wymruczał przesuwając swoim nosem po policzku Horana - Będę cię przepraszał nawet całe wieki, jeśli będzie trzeba. Nie odpuszczę, za bardzo cię kocham, słoneczko, abyś tak łatwo się mnie pozbył.

Niebieskooki zachichotał, wplątując dłoń w brązowe kosmyki swojego chłopaka. Westchnął cicho, przyciągając go bliżej siebie. Szarooki spojrzał w oczy piosenkarza i uśmiechnął się lekko, skradając z jego ust całusa.

- Nie umiem się na ciebie zbyt długo gniewać, Jake. Nieważne co byś zrobił ja i tak bym ci wybaczył. Kocham cię i naprawdę nie chcę, aby sytuacja sprzed tygodnia się powtórzyła - mruknął, w dalszym ciągu bawiąc się włosami Lunilana - I będziemy musieli porozmawiać na temat używek, nie chcę cię przez nie stracić, Jake. W każdej chwili możesz... przedawkować i będzie po tobie - westchnął, wiedząc, że Jake'a nie przekona do tego tak szybko.

- Rozmawialiśmy o tym, myszko. Nie zamierzam się zmieniać przez twoje widzimisię. Gdyby miało mi się coś stać to już leżałbym na cmentarzu. A jednak nadal tu stoję i z tobą rozmawiam. Jutro Abby wyprawia urodziny i mam nadzieję, że po jutrzejszej imprezie przejdą ci te głupkowate myśli. Musisz się wyluzować, skarbie.

Niall od razu zaczął kręcić głową, kładąc dłonie na tych Jake'a, które w dalszym ciągu znajdowały się na jego udach.

- Kończę z tym, Jake. Obiecałem to Harry'emu, nie tknę już alkoholu. Po tej sytuacji, dokładnie przemyślałem to wszystko i chce z tym skończyć. Papierosy też powoli rzucam, bo chcę jeszcze trochę pożyć.

Brunet roześmiał się, słysząc słowa swojego chłopaka.

- Co ty słońce mówisz? Towarzystwo Stylesa definitywnie ci szkodzi.

- Szkodzą to mi używki, nawet Zayn o tym ze mną rozmawiał.

Lunilan spiął się, słysząc imię byłego chłopaka Nialla.

- Dobrze, okej. Skoro tak chce Harry i Zayn to niech tak będzie. Zapomniałem, że to oni pełnią ważniejszą części w twoim życiu, a nie ja - warknął chłopak odsuwając się od Horana, który zaczął natychmiast zaprzeczać.

- Dobrze wiesz, że to nie tak. Hazz to mój przyjaciel, sprawa z Zaynem jest skomplikowana, ale to ty jesteś moim najważniejszym słoneczkiem. Chce to zrobić sam dla siebie, dla siebie i swoich fanów, którzy też dla mnie dużo znaczą. Nie gniewaj się na mnie. Pójdę jutro z tobą do Abby, bo lubię ją, ale nie tknę alkoholu. Może tak być? - spytał, zeskakując z blatu, a następnie podchodząc do Lunilana.

- Niech ci będzie, skrzacie - uśmiechnął się, cmokając niższego w usta.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro