Rozdział 12.
Niall całą drogę rozmyślał. Nie chciał, aby jego uczucia do Zayna powróciły. Miał chłopaka, ułożone życie i nie potrzebował kolejny raz złamanego serca. Nie był zadowolony z faktu, że Malik ponownie miesza mu w głowie. Irlandczyk bał się, że to wszystko go przerośnie i złamie obietnicę, którą złożył Harry'emu.
Blondyn westchnął, zamykając drzwi, przez które przed chwilą wszedł. Zdjął buty i udał się do salonu, nucąc pod nosem najnowszą piosenkę swojego ulubionego zespołu. Zamarł, widząc siedzącego na kanapie Jake'a, który w swych dłoniach trzymał bukiet czerwonych róż. Lunilan uśmiechnął się niepewnie, a Horan cofnął się do tyłu.
- Czego tu chcesz? - spytał blondyn, wpatrując się w swojego partnera, który zaczął iść w jego stronę. - Myślisz, że jakimiś badylami załatwisz całą sprawę? - prychnął, spoglądając na bukiet.
Jake podszedł do niebieskookiego i przytulił go mocno do siebie.
- Przepraszam, skarbie. Poniosło mnie wiem, że nie powinienem tego robić. Nie chciałem, abyś przeze mnie wylądował w szpitalu. Musiałem to przemyśleć i chciałem tobie także dać czas na poukładanie myśli. Naprawdę tego żałuję, kochanie - szeptał, a Irlandczyk mimowolnie uśmiechnął się. - Nie panowałem nad sobą, a ty dobrze wiesz, że takich rzeczy nie wolno pozbywać się od tak - mruknął, całując go w policzek. Zwiększył odległość między nimi i wyciągnął bukiet w stronę Nialla - Przyjmij ode mnie chociaż te "badyle", naprawdę nie chciałem ci zrobić krzywdy. Wybacz mi.
Horan westchnął, biorąc od swojego partnera kwiaty. Kochał Jake'a i to jasne, że mu wybaczy, jednak w głębi duszy obawiał się, że sytuacja może się powtórzyć.
- Nie wiem, Jake. Muszę to przemyśleć, to nie jest takie proste - mruknął - Skoro raz to zrobiłeś to za drugim razem zrobisz to bez mrugnięcia okiem. Gdzie byłeś przez ten cały tydzień? Dlaczego się nie odezwałeś? Nie zainteresowałeś się nawet moim stanem zdrowia.
- Byłem u swojego przyjaciela, a o twoim stanie zdrowia informowały mnie media. Z resztą mam swoich ludzi, którzy mają do tego wgląd. Bałem się, że jak się odezwę to zerwiesz ze mną i nie będziesz chciał mnie słuchać. Martwiłem się o ciebie, skarbie nie myśl, że nie.
Niall westchnął, masując skronie opuszkami palców.
- To cię nie usprawiedliwia, Jake. Nie miałem z tobą kontaktu przez tydzień, leżałem w szpitalu przez ciebie, a ty nawet się nie zainteresowałeś, jakie miałem obrażenia. Nie interesuje mnie, że masz znajomości ani że czytałeś artykuły stron plotkarskich, które nawet nie wiedzą z jakiego powodu tam leżałem. Zawiodłem się na tobie... Myślałem... Myślałem, że... A z resztą nieważne - mruknął, idąc z bukietem do kuchni.
Jake podążył za nim i gdy blondyn szukał w półce wazonu przytulił go od tyłu. Irlandczyk próbował odepchnąć go łokciem, jednak Lunilan nie dał za wygarną. Zaczął całował piosenkarza po szyi, mrucząc ciche przeprosiny, na które Niall wywracał oczami.
- Jake odsuń się, nie wybaczyłem ci jeszcze. W ogóle nie powinienem ci wybaczyć i zerwać z tobą tak jak radził mi Harry - mruknął, a brunet słysząc imię Stylesa odsunął się.
- Byłeś u Harry'ego?
- Tak, to mój przyjaciel. Z resztą to on przyjechał do mnie do szpitala, spytać jak się czuję w przeciwieństwie do ciebie.
- Nie tylko on cię odwiedził - wymamrotał Jake, odwracając Nialla w swoją stronę. - Dlaczego Zayn Malik był tam z nimi? Jakim pieprzonym prawem? - warknął.
- Uspokój się do cholery - mruknął - Patrz, nawet mój były się zainteresował, dlaczego trafiłem do szpitala, a mój własny chłopak nie raczył napisać nawet głupiego sms'a z pytaniem o samopoczucie. Sam mnie zaskoczył swoją obecnością, ale naprawdę miło mi się zrobiło, wiesz? - Jake zacisnął pięści - Czasem jednak dobrze jest poczuć, że ktoś na kim kiedyś ci zależało jednak nie do końca ma cię w dupie - mruknął z uśmieszkiem, siadając na blacie, który stał za nim.
Kwiaty stały w wazonie niedaleko Nialla, dlatego czasem na nie zerkał. Jake prychnął pod nosem i stanął między nogami Horana, kładąc dłonie na jego udach.
- Dobrze wiem, że chcesz mnie sprowokować i jak na razie udaje ci się to. Świadomy jestem tego, że spieprzyłem po całości, ale i tak mnie kochasz i nawet nie zaprzeczaj - wymruczał przesuwając swoim nosem po policzku Horana - Będę cię przepraszał nawet całe wieki, jeśli będzie trzeba. Nie odpuszczę, za bardzo cię kocham, słoneczko, abyś tak łatwo się mnie pozbył.
Niebieskooki zachichotał, wplątując dłoń w brązowe kosmyki swojego chłopaka. Westchnął cicho, przyciągając go bliżej siebie. Szarooki spojrzał w oczy piosenkarza i uśmiechnął się lekko, skradając z jego ust całusa.
- Nie umiem się na ciebie zbyt długo gniewać, Jake. Nieważne co byś zrobił ja i tak bym ci wybaczył. Kocham cię i naprawdę nie chcę, aby sytuacja sprzed tygodnia się powtórzyła - mruknął, w dalszym ciągu bawiąc się włosami Lunilana - I będziemy musieli porozmawiać na temat używek, nie chcę cię przez nie stracić, Jake. W każdej chwili możesz... przedawkować i będzie po tobie - westchnął, wiedząc, że Jake'a nie przekona do tego tak szybko.
- Rozmawialiśmy o tym, myszko. Nie zamierzam się zmieniać przez twoje widzimisię. Gdyby miało mi się coś stać to już leżałbym na cmentarzu. A jednak nadal tu stoję i z tobą rozmawiam. Jutro Abby wyprawia urodziny i mam nadzieję, że po jutrzejszej imprezie przejdą ci te głupkowate myśli. Musisz się wyluzować, skarbie.
Niall od razu zaczął kręcić głową, kładąc dłonie na tych Jake'a, które w dalszym ciągu znajdowały się na jego udach.
- Kończę z tym, Jake. Obiecałem to Harry'emu, nie tknę już alkoholu. Po tej sytuacji, dokładnie przemyślałem to wszystko i chce z tym skończyć. Papierosy też powoli rzucam, bo chcę jeszcze trochę pożyć.
Brunet roześmiał się, słysząc słowa swojego chłopaka.
- Co ty słońce mówisz? Towarzystwo Stylesa definitywnie ci szkodzi.
- Szkodzą to mi używki, nawet Zayn o tym ze mną rozmawiał.
Lunilan spiął się, słysząc imię byłego chłopaka Nialla.
- Dobrze, okej. Skoro tak chce Harry i Zayn to niech tak będzie. Zapomniałem, że to oni pełnią ważniejszą części w twoim życiu, a nie ja - warknął chłopak odsuwając się od Horana, który zaczął natychmiast zaprzeczać.
- Dobrze wiesz, że to nie tak. Hazz to mój przyjaciel, sprawa z Zaynem jest skomplikowana, ale to ty jesteś moim najważniejszym słoneczkiem. Chce to zrobić sam dla siebie, dla siebie i swoich fanów, którzy też dla mnie dużo znaczą. Nie gniewaj się na mnie. Pójdę jutro z tobą do Abby, bo lubię ją, ale nie tknę alkoholu. Może tak być? - spytał, zeskakując z blatu, a następnie podchodząc do Lunilana.
- Niech ci będzie, skrzacie - uśmiechnął się, cmokając niższego w usta.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro