Rozdział 3.
Louis siedział na czarnej kanapie przyciskając do swojej klatki piersiowej zapłakanego Harry'ego, który od razu po wyjściu z domu Horana udał się właśnie do szatyna. Louis gładził loczka po plecach, co jakiś czas szepcząc mu do ucha uspokajające słowa dzięki, którym zielonooki faktycznie stawał się spokojniejszy.
Siedzieli w takiej pozycji dobre pół godziny. Styles ciągle zanosił się płaczem, wspominając bolesne słowa niebieskookiego wypowiedziane w jego stronę.
Harry nie mógł uwierzyć, że jego Niall uderzył go w policzek, dodatkowo zagroził mu, że naśle na niego swojego chłopaka. Przecież kędzierzawy nie chciał źle, chciał tylko mu pomóc, bo dobrze wiedział, że blondyn tak naprawdę nie chciał tego wszystkiego. Horan nigdy własnowolnie nie tknąłby narkotyków, a tym bardziej nigdy nie podniósłby na kogoś ręki.
– Już csii... – mówił cicho Louis, odgarniając włosy spadające na czoło loczka. – Nie płacz, Hazz. On na pewno nie miał tego na myśli. Po prostu się zdenerwował, gdy zacząłeś mówić o Zaynie... Myślę, że on nadal coś do niego czuje, a Jake jest kimś w rodzaju zastępcy – westchnął, a Harry odsunął się od niego.
Wytarł rękawem łzy, które w dalszym ciągu spływały po jego policzkach i pociągnął nosem. Wziął kilka wdechów chcąc się uspokoić.
– Nadal boli go ta zdrada – zaczął – Dobrze wiesz jak Niall to wszystko przeżył. Nie wydaje mi się, aby cokolwiek czuł jeszcze do Zayna. Temat Malika to temat, którego chce unikać, a ja niepotrzebnie mu o nim przypomniałem... Słusznie zrobił uderzając mnie – westchnął, a Louis pokręcił głową.
– Nie miał prawa tego robić. Nieważne czego byś nie powiedział, on nie mógł podnieść na ciebie ręki, nie obwiniaj się, bo to nie twoja wina – westchnął – Z resztą do końca życia ma zamiar unikać tematu Zayna? Fani też będą o niego pytać, to co ich też spoliczkuje? Wiesz co mi się wydaje? – loczek pokręcił głową – Wydaje mi się, że Niall zaczął pić, żeby zapomnieć o tym wszystkim. Ludzie często uciekają w używki, aby najzwyczajniej w świecie zapomnieć. Najważniejsze jest to, że nie ma problemu z narkotykami, bo z tym byłoby o wiele ciężej.
– Nie jestem pewien czy powiedział mi prawdę. Nie wydaje mi się, aby zrobił to tylko raz... Z resztą co to ma za znaczenie? On i tak ma problem i jeżeli mu teraz nie pomożemy to w niedalekiej przyszłości może być już za późno – mruknął Styles, poprawiając dłonią włosy, które spadały mu na oczy.
Louis zamyślił się na chwilę. On już sam zaczął tracić pomysły jak można dotrzeć do Nialla. Manager im nie pomoże, z resztą jego Horan również by nie posłuchał. Rodzina Irlandczyka nie chce mieć z nim nic wspólnego, Harry również próbował, ale jak widać nie przynosiło to żadnych rezultatów.
– Myślę, że w końcu nadejdzie taki moment, że on sam zrozumie, że robi źle, że to mu szkodzi – stwierdził Louis, głaszcząc Harry'ego po kolanie – Ten związek długo nie przetrwa, jestem prawie pewien, że Jake jest z Niallem tylko dla pieniędzy, których przecież ma jak lodu. Wykorzystał jego załamanie i tak się do niego zbliżył. Horan potrzebował pocieszenia i tak oto pojawił się cudowny Jake.
Styles pokiwał głową, przyznając niebieskookiemu rację. Nie chciał, aby Niall ponownie został zraniony, ale pragnął, aby Jake w końcu pokazał swoje prawdziwe oblicze. Miał nadzieję, że wtedy Horan przejrzy na oczy i rzuci go, a następnie podda się jakiemuś leczeniu.
Najgorsze było to, że ludzie coraz częściej o nim mówili, fani odwracali się od niego, pisząc, że się zawiedli. Cały świat spostrzegał Horana za kogoś złego, ale tylko nieliczni doskonale rozumieli go i mimo tego co wyczyniał wspierali go tak bardzo jak tylko mogli. Rozumieli, że po zdradzie załamał się, a Jake był kimś w rodzaju zastępcy. Złego zastępcy, który tylko wykorzystał moment słabości piosenkarza.
Dziennikarze zaczepiali Harry'ego i Louisa na ulicy pytając, dlaczego nic nie robią z zachowaniem Nialla. Styles bał się już wychodzić z domu, gdyż tych wszystkich ciekawskich ludzi było z dnia na dzień coraz więcej.
– Louis... Ja naprawdę się o niego martwię. To mój mały braciszek, mój skarb, którego nikt nigdy nie powinien skrzywdzić – mówił patrząc smutno na szatyna, który tylko rozłożył ramiona sygnalizując tym loczkowi, że czeka, aż ten się do niego przytuli – Ja już nie wiem co mam robić...
Styles wtulił się w niebieskookiego, który westchnął cicho, mówiąc, aby ten już nie zaprzątał sobie tym głowy.
– Zobaczysz jeszcze wszystko się ułoży... Na razie nie zaprzątaj sobie tym głowy, poczekajmy co przyniesie przyszłość. A jak na razie... obejrzymy jakiś film na poprawę humoru? – spytał, a Harry pokiwał głową uśmiechając się lekko.
Resztę dnia spędzili w naprawdę dobrych nastrojach.
• • •
Trochę Larry'ego w ten słoneczny dzień 🌞 (i tak jest zimno, brr)
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro