Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

9

- Witamy wszystkich na Pikniku tematycznym dotyczącym XIX wieku! - wykrzykną Max do mikrofonu. Był wysokim, czarnoskórym chłopakiem.

Stał na drewnianej scenie rozstawionej w parku ubrany w tradycyjny męski strój XIX wieku. W parku było pełno ludzi. Niektórzy z uczestników wyporzyczyli stroje inni tylko napawali się atmosferą.

May zmusiła mnie bym zajęła się aktorami. Weszłam za kulisy. Kręcili się tam studenci mający zagrać w sztuce. Spojrzałam na kartkę z nazwiskami.

- Wszyscy są? - zapytałam.

- Nie jesteśmy w przedszkolu, potrafimy liczyć do dziesięciu - odburknęła mi czarnowłosa dziewczyna mocująca się z gorsetem.

- Nie ma sprawy - mruknęłam - Powodzenia

Już chciałam opuścić pomieszczenie gdy ktoś zawołał.

- Gdzie jest Lauren? Nie ma jej...

Wybuchło zamieszanie. Lauren grała główną rolę w sztuce. Aktorzy zaczęli lamentować i szukać jej po całym parku. Przedstawienie miało zacząć się za pięć minut.

May stała w centrum backstage'u i chodziła nerwowo w kółko. Nerwowo minęła scenariusz w palcach.

- Uspokój się - westchnęłam - Josh zaraz go znajdzie

- Musimy ją zastąpić - mruknęła.

- Kim? - zapytałam.

- Tobą, ty zagrasz królową Wiktorię - odparła.

- Przecież ona nawet nie zna tekstu? - prychnęła czarnowłosa dziewczyna.

May westchnęła po czym wręczyła mi scenariusz.

- Masz pięć minut

Z May lepiej było się nie kłócić. Przeczytałam wszystkie moje kwestie, a było ich dużo. Starałam się zapamiętać jak najwięcej.

Po minięciu czasu w jakim miałam się zapoznać z scenariuszem usłyszałam zniecierpliwione głosy widzów. Razem z innymi aktorami po raz ostatni zamknęłam na swoje kwestie. W przypadku większości z nich musiałam improwizować.

Wyszłam na scenę, patrzyło się na mnie mnóstwo ludzi co było nieco krępujące. Dialogi z moim udziałem wypadły całkiem dobrze (głównie dlatego, że najważniejsze informacje zapisałam sobie na nadgarstku, a resztę improwizowałam).

Kiedy przedstawienie się skończyło wszyscy aktorzy wyszli na scenę. Ukłoniliśmy się wśród oklasków widzów. Kiedy po raz kolejny dygnęłam zobaczyłam na stojącego w pierwszym rzędzie na widowni znajomego, wysokiego chłopaka w czapce i okularach przeciwsłonecznych. Uśmiechnęłam się do niego.

Po zejściu ze sceny George od razu znalazł się obok mnie.

- Znowu problemy z byłą? - zapytałam.

- Powiedzmy - odparł z uśmiechem - Miło cię znowu widzieć Victorio. Widać, że nadajesz się na królową

- Cóż nie tylko imię mam do niej podobne - stwierdziłam. Królowa Wiktoria była bardzo niską osobą, a ja również nie grzeszyłam wzrostem - Co cię wprowadza na piknik tematyczny? - postanowiłam zmienić temat.

- Ciekawość i nadmiar wolnego czasu jak większość z nich - wskazał ruchem głowy na studentów

Uśmiechnęłam się lekko.

- Wypijesz kawę? - zapytał po chwili.

- Bardzo chętnie - odparłam.

George oddalił się w stronę stołu z przekąskami. Ja tymczasem zauważyłam May. Gdy i ona mnie ujrzała szybko się do mnie zbliżyła.

- Świetnie wypadłaś Vic. Urodzona z ciebie królowa - powiedziała.

- Cóż ta dziewczyna chyba sądzi inaczej - spojrzałam na czarnowłosą, która opierała się o drzewo kilkanaście metrów dalej i zerkała na mnie z nienawiścią. Pamiętam, że grała służącą w sztuce.

- To Selena, córka Kristoffa Clevelanda, hrabii Oxfordu - powiedziała May.

Dziewczyna była całkiem obeznana w lordach i hrabiach. Jej ojcem był Philip Mayers, prestiżowy makler, który usługiwał głównie wysoko postawionym członkom angielskiego społeczeństwa.

- Pewnie jest zazdrosna o twoją rolę - stwierdziła May.

Nagle nadbiegł Josh.

- Potrzebujemy więcej herbaty - oznajmił.

- Idę wam pomóc - podwiedzała May.

- Ja zaraz się do was dołączę - rzuciłam za nią.

Po chwili nadszedł George. Niósł w rękach dwa kubki kawy. Podał mi jeden i uśmiechnął się.

- Muszę już lecieć. Miło było cię znowu spotkać - powiedział po czym odszedł.

Byłam zaskoczona jego szybkim odejściem. Wzruszyłam jednak ramionami postanawiając się nad tym nie zastanawiać.
Upiłam łyk kawy. W tym samym czasie zobaczyłam napis na kubku. Czarnym markerem nabazgrolono tam numer telefonu. Uśmiechnęłam się w duchu.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro