Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

11

Rano obudził mnie dzwonek telefonu. Byłam pewna, że to mama opowiedzieć o wczorajszej wigilijnej kolacji ale się myliłam.
Odebrałam. W słuchawce usłyszałam znajomy głos.

- Cześć Victorio - powiedział George.

- Skąd ty wogóle masz mój numer? - zapytałam.

- Dałaś mi go na imprezie w Londynie. Pewnie urwał ci się film, co?

Miał rację. Nie pamiętałam niczego co wydarzyło się od momentu tańca z nim na parkiecie.

- Musiałam za dużo wypić - stwierdziłam.

- Zdecydowanie - podsumował George - Chciałem zadzwonić do ciebie wczoraj z życzeniami ale nie znalazłem czasu

- Miło, że o mnie pamiętałeś

- Takiej dziewczyny się nie zapomina - usłyszałam jego śmiech przez sluchawkę - Potrzebuję twojej pomocy - dodał szybko.

- Więc słucham?

- Konkurs malarski, sama rozumiesz. Muszę popracować nad kreską, pomogłabyś mi?

- Pewnie - uśmiechnęłam się w duchu - W kawiarni Coffe Time, jutro o dziesiątej?

- Będę czekać, zwarty i gotowy

- Do zobaczenia

- Do zobaczenia Victorio

***

Spojrzałam na zegarek, od pięciu minut czekałam na George'a. Zaczęłam mieszać znudzona swoją zimną już kawę.

- Przepraszam, że się spóźniłem - usłyszałam przed sobą jego głos.

George znów miał na sobie czapkę i okulary przeciwsłoneczne.

- Nic nie szkodzi - odparłam i wyciągnęłam z torby szkicownik i ołówki.

Najpierw chłopak pokazał mi swoje szkice, były całkiem dobre ale nie idealne. Mój ojciec jest nauczycielem rysunku w szkole podstawowej. Uczył mnie tego gdy miałam dziesięć lat, dalej edukowałam się sama.

- Pokaż jak ci wyszło - powiedziałam.

Chłopak odwrócił szkicownik w moją stronę. Narysował mój portret.

- Miałeś rysować martwą naturę - westchnęłam.

- Ty jesteś o wiele ciekawsza - odparł uśmiechając się pięknie.

- Naprawdę tak wyglądam? Chyba przesadziłeś - stwierdziłam.

- Wyglądasz lepiej - oznajmił osadzając okulary wyżej na głowie.

Zarumieniłam się i spojrzałam w jego brązowe oczy.

- Jeśli popracujesz jeszcze trochę osiągniesz prelekcję - stwierdziłam.

- Jutro o tej samej godzinie i w tym samym miejscu - zaproponował.

Przytaknęłam na znak zgody.

~ George

Wracałem ulicami Oxfordu na parking autobusowy. Musiałem czym prędzej wracać do Londynu, gdzie mieszka moja rodzina. Przyśpieszyłem kroku gdy poczułem wibrowanie telefonu w kieszeni dżinsów. Mama zapewne znów się denerwuje, pomyślałem.

W chwili gdy wszedłem na parking poczółem uścisk na ramieniu. Odwróciłem się szybko i wstrzymałem oddech gdy zobaczyłem sylwetkę wysokiego, rudego mężczyzny. Miał na sobie koszulę i spodnie od garnituru. Szynlim ruchem ściągnął mi czapkę z głowy i rozczochrał włosy.

- Twoja matka wychodzi ze skóry - mruknął.

- Jestem już dorosły, wujku - westchnąłem.

- Ale nie na tyle duży żeby włóczyć się samemu po całej Anglii

- Mam dwadzieścia lat - oznajmiłem.

- Jeszcze nie - zauważył wujek - Urodziny masz w lipcu. Twoi rodzice naprawdę się martwią, chyba nie chcesz żeby prababcia dowiedziała się o twoich wypadach

Pokreciłem przecząco głową. Od mojej prababci biło autorytetem, sprzeciwienie się jej oznaczało straszliwą zemstę, a niesubordynacja równała się z publicznym okazywaniem niechęci do ciebie i burzę w mediach. Dlatego tylko wujek Harry wiedział gdzie jeżdżę (chodź nie znał powodu).

- Chodź chłopcze - powiedział i objął mnie ramieniem prowadząc w stronę prywatnej, czarnej limuzyny.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro