Rozdział 2
*DamianPOV*
Była lekcja, ale poczułem ukłucie w mojej klatce piersiowej, czekaj... Wziąłem tabletki? Szlag... Nie wziąłem... Chciało mi się kaszleć i wymiotować, więc podniosłem rękę...
Pan Henry- Tak, panie Desmond? *pan Henderson się spytał, i popatrzył się w moją stronę. Zrozumiał od razu więc kiwnął głową na tak, więc szybko pobiegłem do łazienki.*
*BeckyPOV*
Widziałam jak Damian wychodzi, i zrozumiałam od razu. Znowu chciało mi się płakać... Damian był dla mnie jak brat... Nie chcę go stracić... Popatrzyłam się na Ewen'a i Emila, i mieli ciekawskie twarze. Pewnie Damian im nie powiedział jeszcze...
*AutorPOV*
10 minut później
*EwenPOV*
Minęło 10 min... Pana Damian nadal nie ma... Wszyscy są ciekawscy i zmartwieni... Widać to po ich twarzach... Pan Damian ostatnio się dziwnie zachowywał... Ciekawe czemu...
*BeckyPOV*
Damiana nadal nie ma. Popatrzyłam się dookoła klasy. Wszyscy mięli zmartwione i ciekawskie twarze... Nie dziwię im się...
*EmilePOV*
Podniosłem rękę.
Pan Henry- Tak, panie Elman? *pan Henderson się spytał*
Emile- Mogę iść do toalety, zobaczyć czy u Damiana wszystko w porządku? *zapytałem się, a pan Henry pokiwał głową, więc poszedłem w kierunku łazienki. Jak dotarłem do łazienki, przeraziłem się... Damian leżał na podłodze... Z jego ust leciała krew. Z moich oczu leciały łzy. Pobiegłem tak szybko jak mogłem z powrotem do klasy i dyszałem.
Emile- P-pan Damian... O-on... *nie mogłem nic powiedzieć... Ale pan Henderson chyba zrozumiał, więc pobiegł do łazienki męskiej... Ja z Ewenem też po biegliśmy do łazienki. Ale borówka też pobiegła za nami, z szokowaną i przerażoną twarzą. Stanęliśmy w łazience. Przerażeni.
Ciąg dalszy nastąpi! Mam nadzieję, że się spodobało! Do zobaczyska!
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro