19
W końcu coś napisałam c:
Powoli zbliżał swoją twarz do mojej nie odrywając przerywając kontaktu wzrokowego. Moje serce straciło swój stały rytm wybijając teraz jakieś dziwne, nieznane mi szyfry. Ta chwila wydawała mi się wiecznością, jednak jego zimne, miękkie usta na moich szybko wybiły mi z głowy czas jak i wszystkie inne myśli. Teraz liczyło się tylko to niesamowite uczucie, które przeniknęło mnie po same końcówki włosów.
Wplątałam dłonie w jego długie włosy zdejmując wiążącą je gumkę, przez co rozsypały się dookoła jego twarzy niczym mroczna aureola. Miażdżył moje usta w coraz bardziej namiętnym pocałunku, tak pełnym uczucia, że nie spodziewałabym się tego po żadnym z Uchiha.
Przycisnął swoje biodra do moich, wyrywając z mojego gardła jęk i nakrywając mnie swoim ciałem.
Ten właśnie moment wybrał sobie Tobi, żeby wpaść do naszego pokoju wesoło gadając.
- Ohayo Asura-senpai, Itachi-senpai! Pan Lider prosił... No może troszkę mało kulturalnie, żeby wam powiedzieć o... Ładnie ci w rozpuszczonych włosach Itachi-senpai!
Po tym przerwał widząc wściekłego Itachiego z aktywowanym sharinganem.
- Tobi. - Uchiha delikatnie uniósł się w górę na rękach.
- O co chodzi senpai? - Jeżeli nie było w tym nutki złośliwości to zacznę wyznawać Jashina.
- Jeżeli zaraz stąd nie wykurwisz, to cię kulturalnie zabiję.
- Zapomniałem podlać kaktusa paaa! - Tobi aka Obito, lub jak kto woli Obito aka Tobi zgodnie z wolą długowłosego wyszedł z pomieszczenia zatrzaskując za sobą drzwi tak mocno, że chyba wszystkie ściany zadrżały.
- No i atmosferę chuj strzelił. Idę się umyć. - Skomentowałam i wysunęłam się spod Itachiego. Wyjęłam z szafki ręczniki i poszłam do łazienki zostawiając za sobą mamroczącego pod nosem, bardzo wkurzonego mężczyznę. Ups?
Nie moja wina, że przez całe życie miał włączony tryb mnicha, a teraz zaczyna wyładowywać frustrację seksualną. Na szczęście takiego to wystarczy pogłaskać i się uspokoi. Jak piesek.
Szybko się ogarnęłam i przebrałam w piżamę czyli majtki i podkradzioną koszulkę mojego... Uchihy. Tak.
Zauważyłam go leżącego na boku tyłem do mnie. Wyglądał jak małe dziecko, które ma focha.
- Itaś, nie gniewaj się. - Weszłam na łóżko na kolanach nachylając się nad nim.
- Nie jestem zły na ciebie tylko na Obito.
Zaskoczona usiadłam obok niego.
- To ty wiesz?
- Każdy Uchiha ma swój własny niepowtarzalny wzór mangekyo, tego się nie da pominąć.
- Oh, to prawda. - Pokiwałam głową. Zasadniczo, nigdy nie zwracałam na to uwagi, a przecież to właśnie po oczach ich odróżniałam. Chociaż, Itachi ma te śmieszne kreski przy oczach.
Odwrócił się do mnie i przygarnął do uścisku wciskając nos w moją szyję zaciągając moim zapachem.
- Zachowujesz się jak ćpun, który dostał dawkę.
- A może właśnie jesteś moim narkotykiem? - Dmuchnął ciepłym powietrzem. Uśmiechnęłam się szeroko rozbawiona jego słowami.
- Tandetne ale miłe. - Cmoknęłam go w usta i wtuliłam w niego mocno. - Śpijmy, jutro wielki dzień.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro