Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

17

~ z okazji 3,5 tysiącznicy wyświetleń nowy rozdział, zachęcam do gwiazdkowania <3 ~

Gdy dotarłam na miejsce niedawno stoczonej bitwy, wszystko stało się jasne, tak samo jak mój uśmiech kwitnący czerearzy. Podeszłam do zwłok Sasoriego no Danna i odsuwając na bok 'Mamę' i 'Tatę' wyjęłam z jego drewnianego ciała miecze, po czym wzięłam go na ręce i wyszłam z krateru. Przesyłając chakrę do nóg szybko udałam się na pobliskie wzgórze i odłożyłam czerwonowłosą marionetkę na bok.

Złożyłam odpowiednie pieczęcie, a przede mną ukazały się trzy równe, prostokątne doły. Techniką kamienia stworzyłam nagrobki i wróciłam po pozostałe dwie lalki.

Sasoriego położyłam po środku, a po obu jego stronach spoczywali jego rodzice.

Wyryłam na kamiennej tablicy napis i na tym skończyła się moja rola.

On był szczęśliwy. Dał się zabić i zginął z uśmiechem na ustach. Niewielu z nas może sobie pozwolić na coś takiego w tych niepewnych czasach. Dlatego i mi udzielił się dobry humor.

Ściskając w dłoni zwitek papieru czym prędzej udałam się do miasta po te pieprzone składniki na dango i wróciłam do bazy.

~~~~~~~~~~
- Tobi, zaraz zrobię ci dotkliwą krzywdę!

- A-ale, Asura-senpai, tam jest za mało cukru!

- Wystarczy, że ty wszystkich przyćmiewasz słodkością, a teraz wynocha, bo nie ręczę za siebie. - Czułam jak powieka zaczyna mi drgać.

Tęczowy ludek z opuszczoną głową prędko wyszedł z pomieszczenia, kiedy do moich rąk dostał się wałek do ciasta, którym rzuciłam za nim. Niestety trafił w drzwi. I się w nie wbił. Nie wiem jak, niech nikt nie pyta.

Kiedy już zrobiłam te cholerne kolorowe kulki szczęścia, porozdzielałam je na talerzyki, wcześniej nabijając na wykałaczki.

Chakrą uniosłam wszystkie na raz i wysłałam do pokoi. Oprócz jednego. Temu osobnikowi wolę dostarczyć słodkości osobiście. Porwałam talerzyk i zapominając o wcześniejszym zdenerwowaniu na Obito aka małym wkurwiającym jednorożcu srającym tęczą ruszyłam do 'prywatnych komnat' samego pana Uchihy.

- Puk puk, panie tajemniczy? - Zaśmiałam się wchodząc do pomieszczenia. Siedział bokiem na parapecie, jedną nogą podkurczoną trzymał przy sobie, a druga swobodnie zwisała. 

- O co chodzi? - Mruknął nie odwracając wzroku od czytanej książki. Powstrzymałam śmiech i usiadłam na jego łóżku.

- Gdybyś miał wybór, wolałbyś w tym momencie dango czy książkę? 

- To chyba oczywi... - Spojrzał na mnie i zamilknął wbijając wzrok w pyszności trzymane przeze mnie w rękach. - Och, i wszystko jasne.

Podałam mu deser, przez co na jego twarzy pojawił się błogi uśmiech.

- Dawno tego nie jadłem. - Smętnie uniósł jeden patyczek z kulkami do góry, popatrzył na nie i wepchnął sobie wszystkie na raz do buzi. Coś w jego onyksowych oczach delikatnie błysnęło. - Pyszne.

- Dzięki, starałam się. - Zaczęłam obracać pasemko włosów między palcami.

- Mhm, to o co chciałaś zapytać? - Łypnął na mnie kątem oka. Przez chwilę zesztywniałam zaskoczona, ale od razu zaśmiałam się krótko.

- No tak, cholerny Uchiha. - Uśmiechnęłam się trochę kpiąco.

- To nie moja wina, że ja dostałem w genach wrodzoną inteligencję, a ty wrodzoną głupotę. - Stwierdził niewinnym tonem głosu.

- Woah, - zamrugałam gwałtownie - Itachi znów żartuje, czy to już koniec świata? Czy może nadchodzi inwazja zombie?

- Hmm, nie, ale nie przeciągaj, za dobrze cię znam. - Odstawił porcelanę i usiadł okrakiem na krześle na przeciw mnie. Powiodłam wzrokiem za jego językiem, którym wyczyścił kącik swoich ust.

- Ja... Ugh. - Usiadłam wygodniej i zmierzwiłam ręką czuprynę. - Po prostu...

- Chodzi o moją walkę z Sasuke, prawda?

Tym razem już nie zrobiło na mnie wrażenia jego wyprzedzenie moich słów i myśli, więc po prostu pokiwałam głową.

- Nie wiem. 

- Huh? - Zmarszczyłam brwi.

- Po prostu nie widzę innej opcji, Asura. Nie wiem co mógłbym zrobić, żeby go nie zniszczyć, żeby nie zniszczyć Sasuke. - Doprecyzował i schował twarz w dłoniach. - Do tego dochodzi Akatsuki, nie wiem czy dam radę zrobić wszystko tak jak zaplanowałem i czy wszystko się uda. Nawet ja sam zaczynam się w tym wszystkim gubić. - Wstał ze swojego siedziska i ponownie podszedł do okna, przerzucając czarny kucyk na plecy.

- Itachi, chcąc nie chcąc, jesteśmy przyjaciółmi, a przynajmniej taką mam nadzieję. - Westchnęłam, na co pokiwał w potwierdzeniu głową. - Dlatego ja zawsze będę stać przy tobie. Jestem w jakiejś tam części cholernym kotem, który zbyt bardzo przywiązał się do twojej osoby. I nie ma żadnej cholernej mowy, bym się od ciebie odwróciła. Możesz prosić mnie o wszystko. Proszę, pamiętaj o tym. - Ścisnęłam jego twarde ramię i chciałam wyjść z pokoju.

- Dziękuję Asura. - Zatrzymał mnie jego cichy głos.

- W końcu tak postępują przyjaciele, czyż nie? - Uśmiechnęłam się do niego ciepło, pomimo małego ukłucia w sercu i szeptu w głowie, że to jednak nie prawda. Że nie chcę go jako przyjaciela.

I w tym momencie zrozumiałam. Jak bardzo jest dla mnie ważny, że to coś więcej niż przywiązanie. Ja go cholera kocham.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro