Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

~*~ Wtorek 27 grudnia ~*~

We wtorek, od świtu Tae-hyung będąc jeszcze w łóżku, stukał zawzięcie w klawiaturę swojego laptopa. Jeong-guk leżący obok w pościeli w kratkę, przykrył głowę poduszką i odwrócił się na drugi bok.

— Która godzina? — mruknął zaspany.

— Wcześnie. Przepraszam, jeśli cię obudziłem — powiedział do niego cicho Tae-hyung i pocałował go w ramię.

— Nie, nie wcale — mruknął Jeong-guk i odrzucił poduszkę, nadstawiając policzek. — Pracuj sobie, pracuj. Jest chyba środek nocy.

Tae-hyung zaśmiał się cicho i cmoknął go w policzek.

— Jest szósta trzydzieści.

Jeong-guk jęknął boleśnie i znów przykrył się poduszką.

— To nieludzka godzina. Jesteś potworem — wymamrotał i zasnął ponownie.

Dwieście tysięcy jego chrapnięć później, jedli śniadanie razem z całą rodziną. Jin miał potargane włosy tak samo, jak jego synowie i córka, za to Che-ran tryskała energią, zupełnie jak jej brat zazwyczaj, a tata z mamą i babcią rozmawiali z przejęciem o pogodzie za oknem.

— Dobrze, że nikt nie zdążył wyjechać po świętach. Teraz byśmy się martwili — mówił tata, a mama przytakiwała mu gorliwie.

Potem Tae-hyung pracował w pokoju Jeong-guka, a ona co chwila przynosiła mu coś do jedzenia. Pod wieczór stanął przed lustrem zawieszonym na ścianie i pogładził się po brzuchu.

— Nie jestem ojcem twojego dziecka — zażartował Jeong-guk, stając w drzwiach i opierając się ramieniem o framugę.

— Już widać brzuch? — zapytał z przejęciem Tae-hyung.

Jeong-gukowi zrzedła mina.

— Nie możesz być w ciąży Tae.

Tae-hyung zwiesił ramiona.

— Wiem głupcze. Zastanawiam się, czy już jestem gruby? — zapytał z lękiem.

Jeong-guk uniósł brwi pytająco.

— Gruby?

— Jin mówił mi przy świątecznej kolacji, że twoja mama lubi wszystkich przekarmiać. I że on, gdy tu mieszkał, przytył dziesięć kilo.

Jeong-guk się zaśmiał kpiąco.

— Tych, którzy nie umieją się przed nią obronić, owszem — zażartował. — A Jinowi nie wierz we wszystko. Nie przytył dziesięć kilo — zaprzeczył wesoło.

Tae-hyung stęknął.

— Ulżyło mi.

— Przytył piętnaście — zarechotał Jeong-guk. — Ale nigdy nie chce się do tego przyznać.

Tae-hyung otworzył oczy szeroko.

— Nie pocieszyłeś mnie — powiedział zbolałym głosem. — Zacząłem chować to jedzenie, które mi przynosiła cały dzień, bo myślałem, że mi uszami wyjdzie.

Jeong-guk roześmiał się głośno.

— Nieładnie!

— Cicho bądź, bo cię usłyszy — syknął Tae-hyung.

Jeong-guk roześmiał się jeszcze bardziej.

— Gdzie schowałeś jedzenie? — zapytał rozbawiony.

— Do szafki. I teraz nie wiem, co z nim zrobić — odpowiedział zmartwiony Tae-hyung.

— Nic się nie martw, jakoś sobie z nim poradzimy i z twoją ciążą spożywczą też — zażartował Jeong-guk i schylił się do szafki. — W ogóle coś zjadłeś? Mam wrażenie, że niczego nie tknąłeś.

Tae-hyung złapał go za pas i odwrócił do siebie. Pocałował w usta.

— Nie tknąłeś mnie palcem, żebym mógł być w ciąży — zażartował, a Jeong-guk się speszył.

Znów był tym słodkim chłopcem z lodowiska. Przewrócił oczami i uciekł nimi, żeby na niego nie patrzeć. Podrapał się w tył głowy. Tae-hyung widząc go takiego zakłopotanego, znów czuł w sobie tę odwagę, którą poczuł wtedy w kuchni, gdy go pocałował i czuł się z nią niebywale pewny siebie. Tylko przy nim czuł tę energię, która pozwalała mu na więcej. Sięgnął po jego usta raz jeszcze, a potem jeszcze i jeszcze. Pocałunek stał się namiętny, a atmosfera intymna.

Jeong-guk stęknął bezwiednie, zaciskając palce na jego talii.

— Tae...

Tae-hyung oderwał usta od jego ust i spojrzał mu w oczy.

— Masz szczęście, że tu jest pełny dom ludzi — uspokoił jego skrępowanie i cmoknął w usta po raz ostatni. — Pomóż mi się pozbyć tego jedzenia.

✨🔥✨🔥✨🔥✨🔥✨🔥✨🔥✨🔥✨🔥✨🔥✨🔥✨🔥✨🔥✨🔥

A to napaleniec z tego Tae-hyunga. A JK co taki cnotliwy? Czyżby... 😳🫢🤭🥰 o nieeee 😅

No ale nic, poczekajmy na rozwój sytuacji ^^

Dziś króciutko, ale musimy znów nabrać trochę rozpędu.

Do jutra!

Sev.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro