Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

~*~ Poniedziałek 26 grudnia ~*~

Dzień po świętach* nad miastem zawisły naprawdę ciężkie i czarne chmury. W nocy śnieg zaczął padać tak obficie, że sparaliżował cały kraj. Wszystkie drogi zostały zablokowane, jeśli nie przez wypadki, to przez policję. W telewizji co rusz nadawano komunikat, aby nie opuszczać miejsca, w którym się aktualnie przebywa i jeśli to możliwe, nie przemieszczać się z miejsca na miejsce zwłaszcza samochodem.

— Zostaniecie z nami do nowego roku — ucieszyła się mama przy śniadaniu, ale Jeong-guk spojrzał tylko na Tae-hyunga ponad stołem i wiedział, że to nie jest najlepszy pomysł.

Widział na jego twarzy uśmiech, ale oczy mówiły co innego. Tae-hyung miał wpojone poczucie obowiązku i naglił go powrót do firmy.

Zastał go w swoim pokoju, gdy nerwowo stukał w klawiaturę jakiegoś dziwnego telefonu. Kiedy spostrzegł go w wejściu, odłożył telefon na szafkę.

— JK ja muszę wracać — powiedział zdesperowany. — Tu jest bardzo miło, naprawdę, ale ja muszę wrócić do pracy. Nie mogę...

— Rozumiem — uspokoił go Jeong-guk. — Ale jak chcesz tego dokonać? Na zewnątrz leżą dwa metry śniegu. W mieście, a co dopiero poza nim. To rekord stulecia, wszystkie drogi są zablokowane, a rząd właśnie ogłosił stan wyjątkowy — tłumaczył cierpliwie.

— Mogę wydać polecenie, żeby przyleciał po mnie helikopter — stęknął.

Jeong-guk potarł czoło palcami.

— Jesssu, to takie nierealne dla mnie — powiedział cicho.

Tae-hyung poczuł ukłucie lęku gdzieś głęboko w środku.

— Nie mów tak — poprosił.

Jeong-guk wiedział, o co chodzi. Prosił, żeby nie podkreślać tej różnicy między nimi. On sam też nie chciał jej uwidaczniać, ale taka była prawda. Byli z dwóch różnych światów. A przepaść między nimi była jak krater na księżycu.

— I niby gdzie chcesz, żeby wylądował ten twój śmigłowiec? — zapytał hardo. — Na dachu domu, czy przy garażu obok składu z drewnem do kominka? — dodał prześmiewczo. — Poza tym, jak chcesz wydać to całe „polecenie"? Telefony nie działają. Padły przekaźniki.

Tae-hyung westchnął nerwowo.

— To telefon satelitarny — bąknął cicho, pokazując dziwny telefon, który odłożył na szafkę.

Jeong-guk złapał się za głowę.

— Jessssu i co jeszcze? Może powiedz, że masz odrzutowiec?

Tae-hyung milczał. Oczywiście, że miał odrzutowiec. Jak niby prezes linii lotniczych mógłby go nie mieć? Ale nie chciał zaostrzać już i tak napiętej rozmowy. Spojrzał na niego błagalnie.

— JK... zrozum...

— Wiem, rozumiem, nie jestem idiotą, ale jak niby chcesz, żeby chociaż wzbił się w powietrze? Przecież ty chyba lepiej ode mnie powinieneś wiedzieć, że to niemożliwie przy takiej pogodzie.

— Jeszcze nie mam licencji pilota, ale jestem na końcu kursu i bywają wyjątkowe sytuacje...

— Czego nie masz? — zapytał prześmiewczo Jeong-guk. — Jesssu Tae... błagam, ja ledwo prawko zdałem przed wojskiem, zamilknij.

— JK denerwujesz mnie...

— To chyba nic nowego?

— Igrasz z ogniem — pogroził mu palcem Tae-hyung.

— Zostajemy — powiedział kategorycznym tonem Jeong-guk. — Nigdzie nie pojedziesz ani już na pewno nie polecisz. Nie wierzę, że nie masz laptopa w bagażniku. Poza tym przecież tam nikt nie przyjdzie. Cały kraj utknął po uszy w śniegu. Chcesz zmusić swoich pracowników, żeby ryzykowali zdrowie, może nawet życie, nie wspominając o mandacie, tylko po to, żeby przyszli do firmy?

Nagle dziwny telefon Tae-hyunga się rozdzwonił. Na wyświetlaczu pokazał się jakiś zagraniczny numer. Tae-hyung popatrzył na niego zniecierpliwiony, a potem szybko na Jeong-guka.

— Muszę odebrać — stęknął.

Jeong-guk uniósł ręce do góry na znak, że się poddał i odwrócił na pięcie. Tae-hyung czuł ogromny lęk i zniecierpliwienie jednocześnie. Z jednej strony nie chciał jak zwykle zawieść ojca, a z drugiej stracić Jeong-guka. Ledwo go zyskał. A ta kłótnie była pierwszym krokiem w tył, aby znów się od niego oddalić. To była próba generalna.

— Tak tato? Dzień dobry — odebrał i chwilę słuchał, co ojciec ma mu do powiedzenia.

Dzwonił z Malediwów, bo usłyszał w wiadomościach, że kraj spowiła śnieżyca stulecia. Tae-hyung poczuł znów ukłucie i przypomniał sobie słowa Ji-mina. I choć nie był mściwy ani długo nie żywił urazy, tak do ojca miał pretensje. Oszukiwał go przez tyle lat. Spojrzał na Jeong-guka stojącego tyłem z rękami wspartymi o boki.

— Nie tato, firma będzie zamknięta do nowego roku — powiedział stanowczo.

Jeong-guk zamrugał oczami i spojrzał przez ramię. Tae-hyung patrzył gdzieś przed siebie ślepo w przestrzeń.

— Ja tak zdecydowałem tato. Przecież to ja jestem prezesem. Bawcie się dobrze na tych Malediwach i nie martw się o firmę. Jest w dobrych rękach — zapewnił, choć brzmiało to arogancko, a potem się pożegnał i rozłączył.

— Łał — powiedział zadziornie Jeong-guk.

Tae-hyung wymierzył w niego palcem.

— Zamknij się — nakazał. — Ani słowa więcej, bo pożałujesz. Wywracasz mi życie do góry nogami, jakbyś nie wiedział — oskarżył, ale w jego głosie słychać było przekorę.

Jeong-guk podszedł do niego i objął go w pasie. Zakołysał nimi oboma i pocałował go w usta.

— PAnie PrEzEsie jestem z ciebie dumny — pochwalił. — Nowy rok, nowy ty? — zapytał, jak zwykle z przekorą.

— Myślę, że więcej asertywności to dobre noworoczne postanowienie, jak myślisz?

— Myślę, że jestem z ciebie bardziej dumny niż przed chwilą.

Serce Tae-hyungazwolniło biegu, choć wiedział, że to dopiero początek tego nierównego pojedynkuz samym sobą i... ojcem.

✨🔥✨🔥✨🔥✨🔥✨🔥✨🔥✨🔥✨🔥✨🔥✨🔥✨🔥✨🔥✨🔥

*W Korei nie ma drugiego dnia świąt.

Tae! Jakeś ty mnie zaimponował^^

A Wy co sądzicie? Tatusiek dostał prztyczka w nos. NARESZCIE.  Ale muszę Wam zdradzić, że on nam jeszcze napsuje krwi :/

A teraz z innej beczki. Wczoraj na Ig i TikToku pokazała się zapowiedź mojego nowego projektu. Jednego z kilku na rok 2023 :D Zapraszam do lajkowania, bo mój TikTok chyba umiera. Zupełnie nie mam pojęcia, dlaczego tak się dzieje, ale no mniejsza o to. Jeszcze nie wiem, kiedy nowa historia się ukaże, ale plan jak zwykle mam napięty ;) Myślę, że tuż po tym, jak między 6 a 8 stycznia opublikuję korektę Tytana, to zaraz zacznę publikację Rentboya. To naprawdę zajefajna historia, myślę, że ją polubicie ^^

Poniżej zapowiedź dla tych, którzy nie mają Ig lub TikToka. Choć szkoda, bo tam jest z muzyczką ^^

Historia opowiada o Tae-hyungu, który w desperacji (choć może nie takiej znowu wielkiej, raczej robi to z wyrachowania) wynajmuje Jeong-guka,żeby udawał przed rodziną na weselu kuzyna jego chłopaka. Rodzinka Tae-hyunga to ludzie z piórkiem w zadku. Bogaci,nadęci, a słoma z butów im i tak wystaje. Rodzice mieli aspiracje, żebyTae-hyung został lekarzem lub prawnikiem, jak jego brat i ojciec, tymczasem Tae zdecydował inaczej. Jest handlowcem. Żyje sobie z dala od nich, ale wszystko komplikuje mu to wesele, bo on ich od lat oszukuje, że żyje w związku xD No i zjawia się (całyna biało^^) Jeon i... zaskakuje wszystkich łącznie z Tae-hyungiem. Jak? No tojuż trzeba poczekać i przeczytać.

Tym razem Tae-hyung nie jest ofermą, a Jeong-guk bojaźliwym lub bezczelnym chłopcem. Tym razem mamy doczynienia z dwoma dorosłymi, dojrzałymi i napalonymi xD facetami. Rzecz dzieje się około ich trzydziestki.

Zapraszam w styczniu.

A teraz...

Do jutra!

Sev.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro