Rozdział 7
Zdjęcie Anny Sophi Robb jako Carter.
Piosenka Exolosions -Ellie Goulding
-Autor.
Carter Kelly P.O.V
Wiecie jaka rzecz jest najtrudniejsza przez całe życie? Wstanie rano z łóżka. Jest tak, że koc okrywa cię swoim ciepłem, a ty boisz się wykonać jakikolwiek ruch, bo wiesz, że już nigdy nie będzie tak samo.
Cóż aktualnie w mojej głowie siedzi Ellie Goulding...
W końcu podnoszę się z łóżka, szykuje się zakładając jedną z czarnych bluzek Tylera z nike i szare leginsy, wsuwam pantofle i ogarniam bałagan na czubku mojej głowy.
Powoli schodzę w dół korytarza prosto do kuchni, mrużąc oczy kiedy ziewam. Ugh, poranki. Po wzięciu truskawkowego jogurtu z lodówki i banana z miski, odwracam się i dostrzegam Tylera stojącego w salonie z Landonem i jakimś nieznanym mi gościem.
-Uh..- czuje jak policzki mi płoną. Nie jestem pomalowana, mam na sobie koszulkę Tylera, a moje włosy to istny koszmar.
-Dzień dobry, piękna.- uśmiecha się Tyler. Landon również to robi i kiwa mi głową po czym odchodzi w głąb korytarza, ale macha mi jeszcze na pożegnanie.
-Carter, to jest Liam, najlepszy wojownik w naszym stadzie. - przedstawi mnie - Liam, to moja mała Luna.
-Hej- mówię i niezręcznie kiwam mu głową bo moje dłonie są zajęte.
-Miło cię w końcu poznać, Luno.- Liam z szacunkiem skłania głowę. - Cieszę się, że już ci lepiej, Luno.
-Dziękuje, ale uh moje imię to..-przerywam przypominając sobie że teraz mam 'tytuł'- Oh, racja, nie musisz mnie tak nazywać. Mam na imię Carter.
-Wiem, Luno- zapewnia. Wzdycham w porażce i opadam na siedzenie otwierając jogurt.
- Jesteś zwolniony, Liam- kiwa na niego Tyler. Skłania się nam po czym wychodzi.
Tyler odwraca się do mnie i podchodzi, uśmiechnięty. Pochyla się i całuje czubek mojej głowy mamrocząc.- Dobra dziewczynka.
-Co zrobiłam?-pytam spoglądając na niego. Uśmiecha się ciepło, ukazując swoje dołeczki i całując mnie w nos.
-Sama wzięłaś sobie śniadanie- mówi zakładając pasmo włosów za moje ucho.
-Oh, yeah.- staje prosto ponownie.- Zrobiłam to.
-Yeah zrobiłaś.- śmieje się Tyler, chwytając moje policzki w dłonie. Iskierki przeskakują przez nasze ciała, ale nie wzdrygam się już. Wiem, że nie skrzywdziłby mnie. Musze tylko sobie o tym przypominać- Poprawia ci się, malutka.
Uśmiecham się i potakuje- Staram sie.
-To moja dziewczynka- pochyla się całując mnie w czoło. Przysięgam, że za każdym razem gdy mówi do mnie 'dobra dziewczynka' albo 'moja dziewczynka' moje serce przestaje bić. Odsuwa się i spogląda na mnie, wciąż trzymając.
-Nienawidzisz mnie?
-Nie Tyler- śmieje się kręcąc głową, kładąc dłoń na jego nadgarstku.- Nie nienawidzę cię i nie będę nienawidziła.
-Ale ja..
-Tyler, nie nienawidzę cię. -zapewniam robiąc krok w jego stronę. -Przestań się tym zamartwiać i mieć obsesje, że zmienię zdanie.
Moje serce boleśnie się ściska kiedy dociera do mnie, że może to on nienawidzi mnie, może to właśnie on zmienił zdanie... Już mnie nie chce.
-Nie chcesz mnie- mój głos jest tak cichy, że sama go ledwo słyszę. Moje oczy wędrują do jego i od razu na ziemie.
-O czym ty do cholery mówisz?- łapie mnie za podbródek i karze na siebie spojrzeć.- Carter, wiesz, że cię chce, kochanie. Ponieważ, chce, tak bardzo mocno.
-To dlaczego wciąż myślisz, że cię nienawidzę?- pytam go.
-Bo tamtej nocy, nigdy nie widziałem cię w takim stanie, tak przestraszonej i to było najgorsze. -pochyla się i przykłada swoje czoło do mojego. - Carter tak bardzo mi na tobie zależy, a jeśli kiedykolwiek mnie znienawidzisz, życie nie będzie warte przeżycia.
Łapie mnie w tali przyciągając do swojej klatki piersiowej, a jego czoło wciąż styka się z moim. Powoli umieszczam dłonie na jego szyi.
-Nie mogę cię znienawidzić.- kręcę głową.
-Nie chce nikogo więcej tylko ciebie- mówi Tyler. W odpowiedzi posyłam mu pocieszający uśmiech.
-Carter?- szepcze, mruczę w odpowiedzi.- Chce cię pocałować.
Gapie się na niego szeroko otwartymi oczami, a całe moje ciało jest napięte. On chce mnie pocałować. Jak mam sobie z tym poradzić.
Czy lubię Tylera? Tak Czy wiąże z nim swoją przyszłość? Tak, biorąc pod uwagę, że gdybym była z kimkolwiek innym oszalałby, a poza tym nosze jego oznaczenie. Czy chce go pocałować? Nie wiem.. Czy to nie idzie za szybko?
-Ja..- szepcze. Odchrząkuje i oblizuje usta nim zaczynam jeszcze raz.- Ja nigdy...- spuszczam wzrok zawstydzona.
-Nigdy wcześniej się nie całowałaś?- szepcze Tyler łapiąc mnie za policzek i zmuszając do spojrzenia na niego. Kręcę głową gdy nasze oczy się spotykają. - Więc będę twoim pierwszym we wszystkim.
Mówi to bardziej do siebie niż do mnie, powoli kiwam głową. Może chce kogoś bardziej doświadczonego...
Moje myśli przerywa śmiech Tylera. Podnosi mnie i obraca w powietrzu. Śmiejmy się. Kiedy w końcu się zatrzymujemy nasze twarze dzielą centymetry. Uśmiecha się szeroko tak, że widzę jego dołeczki.
-Tak się cieszę, że to słyszę- całuje mój nos- Jestem twoim pierwszymi i ostatnim. Nikt inny nigdy cię nie dotknął i nie dotknie. To najwspanialsza rzecz jaką ktokolwiek mi powiedział w całym moim życiu.
-Naprawdę?-pytam. Będąc szczerą, cieszę się, że nie przeszkadza mu, że jestem niedoświadczona.
-Carter kochanie, jesteś cała moja. - Tyler się uśmiecha- Nigdy nie byłem tak szczęśliwy.
-Dziękuję.- mówię po czym chowam głowę w jego szyi, a nogi owijam wokół jego tali. Łzy wypływają z moich oczu, a ja próbuje nie szlochać.
-Za co, malutka?- mówi delikatnie kładąc jedną dłoń na dole moich pleców, a druga z tyłu mojej głowy, bawiąc się włosami. -Shhh, malutka. Dlaczego płaczesz kochanie?
-Myślałam, że nie będziesz mnie chciał gdy się dowiesz, że nie wiem co robić.- mówię cicho w jego koszule.
-Nie, nie , nie...- Tyler kręci głową- Carter, bardzo się cieszę, że nie wiesz co masz robić, to oznacza, że jestem jedynym, z którym byłaś. Jesteś cała moja Carter Kelly. Jesteś całkowicie i niepodważalnie moja.
Powoli podnoszę głowę z jego ramienia, patrzy na mnie z uśmiechem.
-Mam pewien pomysł, księżniczko.- mówi cicho.- Chciałbym zabrać cię na randkę, taką prawdziwą.
- Randkę?- jąkam się i kładę głowę na jego piersi.
-Tak, na randkę. Zabrałbym cię o ósmej.- całuje moje czoło- Musze iść...
-Nie- szepcze, zaciskając usta w linię.
-Carter... muszę iść, kochanie. Niedługo wrócę i przyjdzie twoja siostra.- opiera swoje czoło o moje.
-Nie chce byś szedł.- mówię mu.
-Kochanie...- Tyler przebiega palcami po mojej twarzy. Jego oczy spotykają się z moimi nim wzdycha i patrzy w dół. - Okay, ale mam dziś trochę pracy.
- Wiem- potakuje z małym uśmiechem na mojej twarzy. Chowam głowę w jego piersi wdychając ten cudowny zapach.
- Jesteś taka słodka, moja malutka. - Tyler chichocze, przesuwa dłonie z moich pleców na talię i ściska ją delikatnie, a niekontrolowany pisk i śmiech wydobywa się z moich ust. Kiedy patrzę na niego on spogląda w dół na mnie z miłością w oczach, która prawie zatrzymuje moje serce. - Jesteś tak delikatna?
-Zamknij się..- kręcę głową i patrzę w dół łapiąc oddech, ale on ponownie ściska moją talię- Tyler!
-Co?-Tyler patrzy w dół na mnie z niewinnym wyrazem twarzy i ponownie ściska moją talię.
-Prze-stań!- piszczę między napadami śmiechu. Łzy zamazują mi widok a niektóre nawet wypływają.- P-proszę!
-Przestań co, kochanie?-pyta Tyler przerywając na chwile tortury.
-N-nie wytrzyma już!- wypuszczam powietrze. Drżę i walczę by w końcu przestał, ale Tyler wciąż mnie trzyma.- Zr-robię wszystko!
-Wszystko?- marszy brwi.
-Tak! Proszę t-tylko przestań!- wzdycham, a łzy spływają po moich policzkach.
Tyler w końcu przestaje i pozwala mi nabrać powietrza ścierając w tym czasie łzy. Patrzy się na mnie z szerokim uśmiechem.
-Jesteś taka piękna.- szepcze.
-Właśnie miałam napad śmiechu, moje oczy są spuchnięte, włosy potargane, i nie mogę zdecydować się co jest gorsze- fakt, że nie mam makijażu czy to, że gdybym miała to bym się cała rozmazała. - kręcę głową spuszczając wzrok.
-Właśnie...- Tyler chwyta moje policzki w dłonie. - Każda Boża rzecz w tobie jest piękna w moich oczach.
Dociska usta do mojego czoła, zostawiając je tam na dłuższą chwilę przyciskając mnie bliżej siebie, biorę odprężający oddech i zostajemy tak chwile w perfekcyjnej ciszy.
-Co ty na to byśmy poszli gdzieś na śniadanie, skarbie?-pyta Tyler patrząc mi w oczy.
-Okay, tylko pójdę się przebrać..
-Dlaczego masz się przebierać, kochanie? Wyglądasz idealnie. -patrzy na mnie pytająco.- Tylko załóż szalik bo jest zimno.
Wzdycham potakując a on opuszcza mnie na dół. Pędzę do pokoju a tam nakładam odrobine pudru i tuszu do rzęs po czym owijam się zielonym szelm a na nogi wciągam buty.
Wracam korytarzem do wyjścia gdzie spotykam Tylera. Zakłada kurtkę, a w dłoni trzyma następną białą dla mnie.
-Nie musisz jej teraz zakładać, kochanie. Włożę ją do samochodu w razie co. - mówi wysuwając w moją stronę dłoń. Potakuje splatając nasze dłonie razem.
Wsiadamy do samochodu i jedziemy do miasta co zajmuje nam jedynie kilka minut. Tyler zatrzymuje się na parking przy słodkiej, małej kawiarence, gdzie Sam i ja chodziliśmy po szkole w piątki. To tu Sam kupował mi mleczne shake.
Mały uśmiech wypływa na moją twarz z powodu napływających wspomnień kiedy robił dziwne miny lub gdy piłam jego napój gdy nie patrzył.
Bożę, tęsknie za nim.
Tyler pochyla się i całuje mnie w policzek. Uśmiecha się nakrywając nasze już złączone dłonie.
-Za co to?- pytam, odwracając się do niego.
-Tak po prostu.- wzrusza ramionami uśmiechając się szeroko.- Chodź, malutka.
-Okay- mówię cicho odwracając się do drzwi z mojej strony i szybko je otwierając. Powód? Ukrycie rumieńców.
-Hej! Gdzie idziesz?- słyszę śmiech Tylera kiedy zatrzymuje się na świeżym jesiennym powietrzu. Chichocze po czym zamykam za sobą drzwi i przebiegam na drugą stronę parkingu.
-Carter!- krzyczy kiedy wysiada z auta, a ten się zamyka. Odwracam się by sprawdzić czy nie jest na mnie zły, ale kiedy widzę jego przebiegły uśmieszek wiem, że się ze mną bawi. -Wracaj tu!
Znów chichocze biegnąc już trochę szybciej. Ostrożnie przekraczam ulicę rozglądając się na boki. Ponownie się odwracam by zobaczyć, że Tyler wciąż jest po drugiej stronie ulicy. Nim może ją przekroczyć, między nami przejeżdża samochód.
Odwraca się szybko i biegnę do kawiarenki nim Tyler mnie zobaczy. Otwieram drzwi i zatrzymuje się w poczekalni by złapać oddech, czekając na niego.
Coś długo mu zajmuje przyjście tu więc chce wyjrzeć przez okno. Ale niestety potykam się o coś i lecę do przodu. Przed upadkiem, bólem i publicznym upokorzeniem ratują mnie dwa silne ramiona łapiące mnie w talii.
Kiedy otwieram oczy widzę znajomego mężczyznę. Kojarzę jego brazwie włosy i prawie czarne oczy.
- Było blisko, Luno.- mówi pomagając stanąć mi na nogi.- Wszystko w porządku?
-Ye-ah.- potakuje i przestaje mówić bowiem wciąż mnie trzyma co jest mało komfortowe więc odsuwam się od niego. - Nic mi nie jest.
- Nic Cię nie boli?- zadaje kolejne pytanie nie pojmując tego, że nie chce jego dotyku.
-Nie, w porę mnie zlapaleś.- mówię cicho spuszczając wzrok na moje stopy i znów próbując się od niego odsunąć, ale jego dłonie wciąż są tam gdzie były. -Mógłbyś mnie puścić...
Warczenie przerywa moja wypowiedź i pierwszy raz w życiu ciesze się ze je słyszę. Odwracam sie w stronę, z której dobiega ten dźwięk i widzę Tylera idącego do nas.
Chwyta moją dłoń i ciągnie tak żeby uwolnić mnie od tego mężczyzny, ale nie na tyle mocno by zrobić mi krzywdę.
Tyler obejmuje mnie w talii i przyciąga do siebie w zaborczym geście.
-Jest jakiś powód byś dotykał mojej matę? - Tyler wysuwa zeby. Widziałam go już takiego i wiem, że nie spodoba mi sie to. Ściskam jego dłoń przez co patrzy na mnie, a wyraz jego twarzy od razu łagodnieje.
-P-potknęlam sie- mówię.
-Przepraszam Alfo.- głos mężczyzny sprawia, że Tyler odwraca głowę w jego stronę. -Szedłem akurat i zdążyłem złapać Lune nim upadła.
Tyler nic nie mówi przez kilka minut. Patrzy chwilę na mężczyznę po czym przesuwa wzrok na mnie i znowu na tego faceta. Wzdycha i przeciera twarz dłońmi.
- Dziękuję za pomoc mojej matę, doceniam to.- mówi już o wiele spokojniej.
-Nazywam się Aiden Hues, Alfo. Jesteśmy umowieni za kilka dni. - przedstawia sie, skłaniając głowę.
-Wiem, rozpoznałem cię.- mówi sztywno Tyler.- Widzimy się więc, Mr. Hues.
-Oczywiście, Alfo- odpowiada po czym spogląda na mnie i kłania się. - Luno.
Posyłam mu mały uśmiech i próbuje wyrwać się z uścisku Tylera. Nie podoba mi się to, że dziś tak dużo mnie dotyka. Patrzy na mnie z niezrozumiałym wyrazem twarzy. Spoglądam na niego aż w końcu potakuje i tylko chwyta mnie za dłoń.
-Hej, Aiden?- wołam za nim gdy odchodzi. Odwracam się i spogląda na mnie.- Dziękuję.
-Oczywiście, Luna- uśmiecha się po czym opuszcza kawiarnie. Kiedy odwracam się do Tyler odkrywam, że się na mnie gapi.
-Wszystko w porządku, kochanie?- chwyta moje policzki i zniża się do mojego poziomu.
-Nic mi nie jest, dlaczego?- pytam, stawiając krok w tył. Tyler otwiera usta żeby coś powiedzieć, ale jednak rezygnuje.- Nie ważnie, po prostu chodźmy.
Potakuje, podążając za nim w stronę kelnera, który prowadzi nas na tyły kawiarni.
Gdy tylko siadamy przy małym stoliczku od razu chowam się za kartą menu i decyduje się na mój ulubiony szejk- ciasteczka z kremem - zawsze go zamawiałam gdy przychodziłam tu z Samem.
-Dlaczego się na mnie gapisz?- pytam gdy już złożyliśmy zamówienie, a kelner nas opuszcza zabierając karty.
-Tak sobie- uśmiecha się i kręci głową. Sięga dłonią poprzez stół i chwyta moją dłoń splatając nasze palce. - Mówiłem ci już jak pięknie dziś wyglądasz? Chyba nie. Pięknie dziś wyglądasz, lubię gdy chodzisz w moich ubraniach.
-Mówiłeś już mi to.- rumienie się spoglądając na nasze dłonie.
-Jak się czujesz? - pyta Tyler, pocierając kciukiem moje knykcie.
-Okay- mówię potakując- Tylko odrobine zmęczona, to wszystko.
-To dobrze, kochanie- uśmiecha się- Potem mam spotkanie wiec może gdy wrócimy będziesz mogła się trochę przespać.
Kiwam głową, biorąc łyka i wpatrując się w ciastka tym samym zadając sobie pytanie czy powinnam zjeść ich więcej.
-Sen brzmi dobrze- ziewam.
-Okay, kochanie, pozwól mi zapłacić i możemy wracać do domu. - mówi płacąc i wstając. Podaje mi dłoń, a gdy podaje mu swoją pomaga mi wstać.
Ale nie miałam pojęcia, że wychodząc z restauracji przeniesiemy się do... piekła.
Czystego piekła
Ale wracając do rzeczywistości już wam tłumacze co się dzieje.
Tyler podaje mi dłoń, a gdy nasze palce się splatają przekraczamy próg restauracji. Czuje na sobie jego wzrok więc podnoszę głowę by odkryć, że się do mnie uśmiecha po czym pochyla i całuje mnie w czoło.
-Pada- mówię odwracając się by wyjrzeć przez ono.- Leje właściwie...
-Miało dzisiaj padać.- informuje Tyler zdejmując kurtkę pozostając w szarej koszulce z wycięciem w serek dzięki czemu mogę zobaczyć jego umięśnione ciało. -Możemy tym się okryć. Dużo to nie da, ale wiem, że rano prostowałaś włosy.
Uśmiecham się co on odwzajemnia i powoli otwiera drzwi trzymając kurtkę nad moją głową. Wiem, że zmieścilibyśmy się pod nią obydwoje, ale różnica wzrostu robi swoje.
Nic nie mogę zrobić więc tylko chichoczę kiedy biegniemy przez parking do samochodu Tylera. On również się śmieje, ale zwalnia gdy dostrzega, że mam problem z dotrzymaniem mu kroku.
Chodzi o to, że ten facet jest o wiele ode mnie wyższy, a jego nogi są tak długie, że nic dziwnego, że nie nadążam.
Kiedy docieramy do samochodu, Tyler przekazuje mi kurtkę, a sam przeszukuje kieszenie. Przed dobre pięć minut szuka kluczu powodując, że się denerwuje.
Tyler rozgląda się po czym spogląda na mnie obwieszczając.
-Zatrzasnąłem kluczki w aucie. - śmieje się spoglądając na swoje stopy.
Mam wrażenie, że powinnam być smutna albo zła, ponieważ moje włosy są całkowicie potargane, koszulka się przykleja do mojego ciała, a tusz pewnie już spłynął.
Ale zamiast tego zaczynam się śmiać.
-Wracajmy do środka.- mówię opuszczając kurtkę na ramiona.- To dużo nie daje.
-Czekaj-Tyler chwyta mnie w tali odwracając do siebie- Poczekaj, tylko chwile.
Wyjmuje telefon i coś na nim robi, po chwili rozbrzmiewa jakaś piosenka. Explosions- Elliw Goulding.
Chciałabym powiedzieć że mały uśmiech wykwita na moich ustach. Ale zapewne tak nie jest, zamiast tego pewnie szczerze się jak idiotka.
<3 <3 <3
-Kto jest twoim ulubionym członkiem One Direction?- pytam z cwanym uśmieszkiem bo doskonale wiem, że Tyler nie jest człowiek który słucha ich muzyki.
Tyler patrzy na mnie bezbarwnie po czym uśmiecha się i chichoczę.
-Nawet nie znam ich imion...- odpowiada pocierając kark. - Chyba ten facet z czarnymi włosami i brązowymi oczami? Z zarostem podobnym do mojego.
-Zayn- potwierdzam.
-Yeah pewnie.- wzrusza ramionami i się śmieje. - Myślę że jestem większy, bardziej umięśniony i seksowniejszy od niego.
-Chciałbyś- śmieje się.
Tyler posyła mi wielki uśmiech, ukazując tym samym swoje dołeczki. Siada po drugiej stronie kanapy opierając ramię o oparcie.
Nie mogłam spać więc zeszłam do kuchni po szklankę wody i wtedy zobaczyłam go leżącego na kanapie i przeczesującego dłońmi włosy. Ubrany był jedynie w dresy ale jestem wdzięczna że nie były to same bokserki.
Wiec wymyśliliśmy że będziemy zadawać sobie pytania aż będę zbyt zmęczona.
-Jaka jest twoja ulubiona piosenka?- pyta Tyler.
-To jedne z najtrudniejszych pytań na tej planecie!- śmieje się, kręcąc ponownie głową.
-Ostatnio nie zapytałem cię jaka jest twoja ulubiona książka.- uśmiecha się. Wygląda na zrelaksowanego, szczęśliwego.
-Cóż...- biorę głęboki oddech i zaczynam myśleć. Za dużo piosenek mi się podoba by wybrać tą jedyną. Mogę wyskoczyć z piosenką królowej Lane Del Rey albo pójść w klasykę z American Idiot z Green Day.
Ale wtedy przypominam sobie o piosence którą słuchałam każdego dnia od śmierci Sama.
-Explosions Ellie Goulding.- odpowiadam - Słucham tego całe lato.
Tyler uśmiecha się do mnie- Zapamiętam.
<3 <3 <3
-Mogę prosić do tańca, księżniczko?- pyta rzucając kurtkę na dach samochodu. Odwraca się do mnie wyciągając rękę.
-Oczywiście.- zgadzam się kłaniając tym samym w geście podnosząc rąbek wyimaginowanej sukni.- To zaszczyt.
You tremble like you'd seen a ghost And I gave in I lacked the tings you need the most, You said where have you been?
Idę wraz z Tyler na środek parkingu po czym kładzie jedną dłoń na mojej tali, a drugą chwyta moją dłoń ustawiając nas w pozycji do tańca w jakiej nigdy nie byłam.
Raz byłam na potańcówce i tańczyłam tylko z Samem, ale było to gdy zaczynaliśmy studia. Ręce oplatam wokół jego karku, a on swoje wokół mojej tali.
Ale to jest inne, różni się od tamtego razu, teraz czyje się jakbym tańczyła z księciem.
You wasted all that sweetness to run and hide I Wonder why I remind you of the days you poured your heart into But you never tried
-Po prostu podążaj za mną.- szepcze Tyler, z uśmiechem na twarzy. Potakuje biorąc głęboki oddech nim zaczyna się poruszać. Zaczynamy bujać się powoli, a ja cicho podśpiewuje.
I've fallen from grace Took a blow to my face I've loved and I've lost I've loved and I've lost
Explosions... on the day you wake up Needing somebody and you've learned It's okay to be afraid But it will never be the same It will never be the same
Tyler nagle puszcza moją talię chwytając dłoń i kręcąc raz, drugi, trzeci.
You left my soul bleeding in the dark So you could be king The rules you set are still untold to me And I've lost my faith in everything
Gdy moja dłoń ponownie ląduje na jego ramieniu, a jego na mojej tali...
Iskierki przeszywają moją skórę.
The nighs you could cope, Your intentions were gold But the mountains will shake I need to know I can still make
Tyler uśmiecha się robiąc kolejny krok, powolny, ale zarówno bardzo płynny.
Explosions... on the day you wake up Needing somebody and you've learned It's okay to be afraid But it will never be the same
Oczy Tyler nie opuszczają moich przez co czuje gorąc na policzkach oznaczające rumieniec.
And as the floods move in And your body starts to sink I was the lat thing on your mind I know you better the you think
Przestajemy robić duże kroki zamieniając je małymi. Są tak małe, że prawie nie ruszamy się z miejsca.
Cause it's simple darling I gave you warning Now everything you own is falling from the sky in pieces So watch tchem fall with you in slow montion I pray that you'll find peace of mind And I'll find you another time I'll love you another time
Tyler powoli zniża się do mojego wzrostu, moje dłonie wciąż są na jego karku, ale tylko jedna jego dłoń jest na mojej tali. Druga zaś zakłada mi pasmo włosów za ucho. Przejeżdża palcami po mojej twarzy chwytając policzek w swoją ogromną dłoń.
Explosions.. on the day you wake up Needing somebody and you've learned It's okay to be afraid...
Tyler opiera swoje czoło o moje, serce przyspiesza swój rytm, a niepokój narasta. Patrzę mu w oczy w te piękne zielone oczy gdy on się pochyla tak, że stykamy się nosami.
Powoli zbliża się co raz bardziej i bardzie aż....
Jego usta opadają na moje pasując do siebie idealnie. Pocałunek Tylera jest jak oglądanie fajerwerek na 4 lipca, jak kończenie dobrej książki, jak słuchanie piosenki co idealnie pasuje do tej sytuacji.
Iskierki.
To wszystko co czuje to czysta adrenalina krążąca w moich żyłach, a tętno przyspiesza, ale nie męczy mnie.
Tyler liże moją dolną wargę prosząc o dostęp, którego mu udzielam. Od razu to wykorzystuję i dogłębnie bada moje podniebienie.
A kiedy odsuwamy się od siebie obydwoje nie możemy złapać tchu. Spoglądam na niego, a on na mnie i uśmiechamy się, śmiejąc cicho.
I wtedy zobaczyłam światła.
Dokładniej reflektory.
But it will never be the same...
<3 <3 <3
Kom i *** sa są mile widziane.
Informacja!!!
Nwm kiedy będzie następny rozdział bowiem wyjeżdżam na trzy tygodnie na praktyki i nwm jak i czy w ogóle będę miała tam internet. Pozdrawiam 😘
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro