Rozdział 4
Zdjęcie Mirandy Kerr jako Hudson.
-Autor.
Carter Kelly P.O.V
Tego ranka obudziłam się sama.
Nie jestem do tego przyzwyczajona. Tyler zawsze jest obok kiedy się budzę. Część mnie odczuwa smutek, że wyszedł, ale druga część uspokaja się bo w małej części uszanował moją przestrzeń osobistą.
Siadam powili i rozglądam się po moim nowym pokoju. Nie ma tu dużo mebli, tylko królewskie łóżko, telewizor, który jest zamontowany na ścianie po mojej lewej i kilka krzeseł. Po mojej prawej stronie znajduje się okno, z dużym parapetem na którym mogę usiąść i pooglądać burze albo deszcz albo słońce.
Po pokoju są rozrzucone również jakieś pudła. W nich znajdują się oczywiście moje ubrania oraz książki. Ludzie nie dowierzają jak dużo mam książek. Mam więcej książek niż ubrań, dobra może nie mam dużo ciuchów, ale wciąż. Mam bardzo dużo książek.
Na ścianie po lewej znajduje się para drzwi, które prowadzą do łazienki i garderoby.
Wyczuwam tu nudę. A jestem podekscytowana by udekorować go. Odwracam się i zwijam w kłębek, próbując ponownie zasnąć. Nim to mi się udaje słyszę irytujące stukanie w drzwi.
-Carter, kochanie? Mogę wejść?- aksamitny głos Tyler dochodzi do moich uszu zza drzwi. Jęczę cichutko w odpowiedzi po czym słyszę otwierające się drzwi.
Odwijam się i siadam ponownie. Tyler podchodzi i siada na brzegu łóżka.
- Dzień dobry, piękna.- Tyler uśmiecha się ciepło po czym nachyla się by pocałować mnie w czoło. - Jak się spało, kochaniutka?
-Okay- odpowiadam starając się na niego nie gapić. Ma na sobie prostą czarną koszulkę i szorty, ale najlepsze są jego włosy. Musiał dopiero co wziąć prysznic bo są mokre ale idealnie pasują do jego twarzy. Nie pojmuje jak facet może być tak seksowny nawet się nie starając.
-Musze teraz uruchomić kilka numerów dla stada, ale później jestem wolny. -mówi Tyler-Pomyślałem sobie że podczas mojej nieobecności mogłabyś wziąć prysznic a gdy skończę to przyniosę ci śniadanie. A potem zabiorę cię na zakupy.
-Okay- potakuje- Czekaj, po co idziemy na zakupy?
-Potrzebujesz tu mebli, malutka. Poza tym nie masz tu zbyt wielu ubrań wiec do sklepu tego typu też zajrzymy. -odpowiada
-Nie musisz tego robić...
-Tak musze. Jesteś moją mate. Dbam o ciebie i zrobię wszystko by cię uszczęśliwić.- mówi delikatnie.
-Ja niczego nie potrzebuje. Mam rzeczy...
-Carter, wiem że przywykłaś do tego że sama musisz o siebie dbać. Ale teraz jest inaczej.- tłumaczy- Proszę, po prostu pozwól mi się sobą zająć.
-Ja, uh. po prostu do tego nie przywykłam.- mówię cicho- To całe "zajmowanie się mną" nie jest czymś co zdarzało się wcześniej.
-Teraz tak jest, teraz masz mnie. - uśmiecha się delikatnie- No dalej, teraz weźmiesz prysznic, a ja zostawię cię samą. Tylko proszę nie zamykają żadnych z drzwi? Już sama myśl że będziesz tu sama sprawia że ja i mój wilk jesteśmy kłębkiem nerwów.
-Twój wilk?- marszczę brwi i przechlam głowę w bok będąc zdezorientowaną.
-Mój wilk i ja, jesteśmy tą samą osobą. Ja mam większą kontrolę. Ale czasem gdy jestem zły lub zazdrosny lub... podniecony, mój wilk wychodzi i chce przejąć kontrolę.- tłumaczy Tyler- Na przykład gdy znajdujemy swoją mate, nasze wilki się łączą.
-Więc skąd wiedziałeś że jestem twoją mate?- pytam.
-Poznałem to po twoim zapachu, po tym że gdy się dotykami miedzy naszymi ciałami przeskakują iskierki- chwyta delikatnie za moją dłoń- I na koniec gdy nasze oczy się spotkały wiedziałem że jesteś moja a ja twój.
-Uum, mogę teraz wziąć prysznic?- mówię zmieszana siadając.
-Oczywiście, że możesz, kochanie. - odpowiada- Tylko proszę zostaw drzwi otwarte. Będę na dole w biurze.
-Okay- kiwam głową i rozglądam się po pokoju- Wiesz może, w który pudle są moje ubrania? I wszystkie rzeczy do łazienki?
-Nie wiem, ale pomogę ci je znaleźć.- Tyler wstaje i przegląda kilka pudeł. Rozglądam się i pochodzę do niego.- Sądzę, że te są z ubraniami.
-Okay, masz do pudeł nóż albo...- nim zdążę skończyć zdanie jego palce się wydłużają, paznokcie zmieniają się w pazury, a źrenice rozszerzają. -Oh.. yeah prawie o tym zapomniałam.
Tyler uśmiecha się zadowolony z siebie i chichocze podnosząc pudło. Stuka palcami po wierzchu. To pudło zwiera leginsy i jeansy. Następne jest z kilkoma sukienkami i spódnicami. Kolejne z Vans'ami i innymi butami. Inne ze spodniami, rajstopami, wysokie skarpety, nieskończona ilość szalików, czapek i opaski rozproszonych po wszystkich pudłach. Kilka ostatnich było z rzeczami do łazienki, znalazły się tam nawet perfumy.
-Ostatni jest tam- mówi Tyler podchodząc do niego.
Ostatnie co mogło zostać to moje koszule, chyba że...
-Czekaj!- szybko do niego podbiegam, ale jest za późno. Tyler już trzyma pudło wypchane biustonoszami i majtkami. Łapie się za czoło i padam na łóżko jęcząc.- Cholera.
-Um..
-Nie mówmy o tym.- odwracam się i chowam pod kołdrę.
-Aww... czy moja dziewczynka się zawstydziła?- chichocze siadając na brzegu łóżka. Umieszcza jedną dłoń na moich plecach po czym mnie odkrywa- Widziałem ten rumieniec wcześniej, wiesz?
-Przestań o tym mówić!- śmieje się i ukrywam twarz w dłoniach.- Pogarszasz tylko sprawę!
-Przestań się przede mną chować!- również się śmieje i próbuje zabrać moje dłonie, ale zaczynamy się siłować. Zwijamy się śmiejąc, walczę zawzięcie, ale przecież on jest cholerynym Alfą!A ja jestem człowiekiem ze znikomą ilością siły. Z łatwością chwyta mnie w tali i przyszpila do łóżka. Nasze oddech się mieszają. Jedyne co robimy to patrzymy się na siebie.
Zarejestrowałam, że wzrok Tylera dość często pada na moje usta, co wywołuje dziwne uczucie w moim brzuchu.
-Wciąż się rumienisz.- mówi żartobliwie.
-Widziałeś mój biustonosz! Moja siostra rzadko kiedy go widziała jedynie podczas robienia prania!- walczę z jego uściskiem- Okay.. proszę zapomnij o tym.
-Rozumiem, że to nie ostatni raz jak go widziałem, prawda?- śmieje się, ale patrzy na mnie wciąż poważnie.- Cóż, wolałbym raczej oglądać cię bez niczego..
-Tyler!- krzyczę wyrywając się - Mógłbyś mnie w końcu puścić?
- Lubię tą pozycję.- uśmiecha się. -Sądzę, że powinniśmy częściej to robić.
-Nie masz przypadkiem czegoś do załatwienia?- próbuje znaleźć jakąś ucieczkę.
-Myślę, że to może poczekać. - Tyler się pochyla i całuje mnie w nos. Kiedy wraca do prostej pozycji wzdycha.- Ale chyba powinienem.
-Dzięki Bogu.- wzdycham gdy mnie puszcza. Siadam w momencie gdy jego stopy dotykają już ziemi. Znika na chwile z pokoju, ale szybko wraca z fioletową bluzą. Wstaje i zabieram ją od niego. Już chce go wyminąć i wziąć leginsy, ale chwyta mnie w tali i przyciska bliżej swojej klatki piersiowej.
Pochyla się do mojego ucha- Dokończymy to innym razem. - Nim odchodzi całuje mnie w czuły punkt pod uchem i uśmiecha się przebiegle po czym wychodzi z pokoju.
Strzepuje bluzę, którą mi dał, biorę reszte potrzebnych rzeczy i wchodzę do łazienki. Wchodzę pod prysznic i odwracam się tyłem do lustra, wiem że blizny są okropne.
<3 <3 <3
Po umyciu się, rozczesaniu włosów i przebraniu znalazłam się przed lustrem. Nie można zobaczyć żadnych blizn. Ale wyglądam bardziej naturalnie a zwłaszcza moja cera i worki pod oczami. Próbuje zakryć je i kilka innych rzeczy ale nie potrafię się na nich skupić. Mój wzrok wciąż błądzi do oznaczenia na szyi. Myślę że Tyler nie zauważy jeśli je zakryje, tak mi się wydaje. Szybko to zakrywam.
Po zakryciu spoglądam na mój całkowity wygląd. Za duża fioletowa bluza wygląda na mnie jak sukienka, szare leginsy, Ray Ban i para czarnych butów. Moje proste włosy opadają mi na ramiona a niektóre pasemka wsunięte mam za ucho. Mój wzrok pada na pierś, głupie miseczki A.
-Carter, skarbie?- głos Tylera dobiega mnie z pokoju. Drzwi od łazienki są otwarte więc bez problemu mogę wyjść. Uśmiech rozkwita na jego twarzy na mój widok. - Mam dla ciebie śniadanie, kochanie. Nie mamy już żadnego malinowego jogurtu więc przyniosłem jagodowy.
-Okay- potakuje prosto- Kiedy ruszamy?
-Jak skończysz jeść, okay?- pyta na co odpowiadam twierdząco. Podchodzę niepewnie do niego nie będąc pewną gdzie mam iść. Chwyta moją dłoń i splata nasze palce po czym ciągnie mnie na dół i wzdłuż korytarza do kuchni. -Nikt nie korzysta z tego piętra, tylko nasza dwójka i może kilka wyjątków. Więc mamy własną kuchnię i salon. Miło.
Przechodzimy przez przytulny nowoczesny salon po czym wchodzimy do kuchni. Jest tu dużo przestrzeni. Jest ona równie nowoczesna, wiśniowe drewno szafek, granitowy blat, stalowe wykończenia...
-Podoba mi się- mówię zajmując miejsce na jednym ze stołków.
-Dobrze- odpowiada Tyler i kładzie przede mną moje śniadanie. Owszem jadłam, ale bardzo denerwował mnie jego natarczywy wzrok śledzący każdy mój ruch.
-Pięknie dziś wyglądasz.- mówi słodko i delikatnie.- Lubię gdy nosisz moje ubrania. Zwłaszcza bluzy bo możesz ...
Zacina się i pochyla bliżej mnie przyglądając się czemuś. Marszczę brwi i przekręcam głowę by dowiedzieć się o co chodzi. -Na co tak patrzysz?
Nie odpowiada, tylko wstaje wyglądając na zasmuconego. Nim się orientuje już stoi przede mną. Odskakuje do tyłu zjeżdżając ze stołka, robie duży krok odsuwając się od niego. Nerwowe bąbelki pojawiają się w moim brzuchu. -Co robisz, Tyler?
-Przepraszam że cię wystraszyłem, księżniczko.- mówi cicho robiąc malutki kroczek w moją stronę. - Chodź tu do mnie, musze tylko zerknąć na twoją szyje.
-Moją szyje? Co ty..- urywam w pół zdania. Jakim cudem to zauważył?
-Carter, skarbie, podejdź tu do mnie- mówi już bardziej poważnie. Już wiem że on wie że wiem czego szuka.
Wzdycham robiąc krok w jego stronę ale on jest szybszy i od razu niweluje dzielącą nas odległość. Jedyne czego potrzebował to moje przyzwolenie by się zbliżyć, ale jestem głupa że mu na to pozwoliłam.
Tyler odsuwa materiał i trze lekko moją skrę by pozbyć się kamuflażu. Kiedy w końcu znika jego dłoń sunie przez moje ramie do policzka i przekręca moja twarz tak bym na niego spojrzała.
-Pamiętasz gdy mówiłem byś nie zakrywała mojego oznaczenia. - pyta patrząc mi głęboko w oczy. Potakuje sztywno. - Po prostu proszę nie rób tego nigdy więcej. Kiedy je zakrywasz dajesz mi znak odrzucenia i tego że się mnie wstydzisz.
-Miałam nadzieje że poczekasz z oznaczeniem.- mówię cicho.- Ale nie wstydzę się go nosić, tylko trochę .. krępuje. To jest takie oczywiste i przykuwa uwagę...
-Jesteś w tym nowa, wiem, skarbie.- mówi po czym pochyla się i całuje mnie w czoło.- Tylko nie rób tego więcej. Lubię gdy wszyscy wiedzą że jesteś moja, że jesteś zajęta.
-Myślałam że nadmierne trzymanie mojej dłoni wystarczy.- mówię.
-Lubię trzymać twoją dłoń to przypomina mi że jesteś tuż obok. - tłumaczy Tyler.- Nie chce cię ponownie stracić.
-Tyler..- szepcze smutno.
-Teraz tu jesteś, ze mną i lubię sobie o tym przypominać. Wiem że chcesz by to się rozwijało powoli ale ja tego potrzebuje. - spogląda na mnie z bólem w oczach. -Chodź tu na sekundę.
Potakuje dając mu obietnice której żąda. Owija dłonie wokół mojej tali i przysuwa bliżej swojej klatki piersiowej. Wzdycham głęboko, zaciągając się jego zapachem.
Nienawidzę go takiego widzieć , naprawdę. Czuje się okropnie gdy tak na mnie patrzy.
Stoimy tak kilka minut w ciszy. Stwierdzam że nastrój Tylera ponownie się poprawia. Spoglądam na niego i widzę że się uśmiecha.
-Masz na sobie ten miętowy stanik który leżał na wierzchu pudła. - śmieje się po czym nachyla by ucałować czubek mojej głowy. Jęczę i spuszczam głowę by ukryć rumieniec. - Tylko cię testuje, kochanie. Może teraz zjesz śniadanie?
<3 <3 <3
-Centrum handlowe jest 20 minut drogi stąd, ale jeśli źle się poczujesz w oka mgnieniu zjadę na pobocze. - mówi Tyler gdy idziemy do samochodu. Dał mi jedną ze swoich kurtek bo robi się co raz zimniej a on nie chce bym się przeziębiła. Czuje że jest zbyt opiekuńczy jeśli chodzi o takie rzeczy. Myślę że ma paranoje ponieważ jestem człowiekiem i łatwo mogę zachorować za to on nie chorował ani razu przez swoje całe życie.
-Okay- potakuje idąc u jego boku. Nienawidzę wychodzić do publicznych miejsc. Zawsze jest tam zbyt dużo ludzi i czuje się niepewnie bo mam wrażenie że wszyscy się na mnie gapią i oceniają mnie a gdy słyszę jak o czymś rozmawiają lub śmieją się z czegoś myślę że mówią i śmieją się ze mnie. Nienawidzę tego.
Tyler otwiera przede mną drzwi od strony pasażera, jak zawsze. Po kilku minutach jazdy w przyjemnej ciszy, on postanawia ją przerwać.
-Wszystko w porządku, malutka? - pyta, przekręcając się i chwytając moja dłoń, splatając nasze palce. Pociera kciukiem moje knykcie. - Chcesz bym zjechał?
-Nie, jest okay.- gwarantuje.- Tylko stresuje się zobaczeniem tak wielu ludzi i modlę się by nie było zbyt tłoczno lub zbyt długich kolejek bo steruje mnie nawet stanie tam wiedząc że ci wszyscy ludzie się na mnie patrzą lub oceniają a ja...- kończę westchnieniem.
-Oh, kochanie...- mówi zjeżdżając na pobocze.
-Nie musisz...
Tyler nie zwraca uwagi na moje protesty i zajmuję miejsce na parkingu po czym odpina nasze pasy. Przenosi mnie na swoje kolana i przyciąga do swojej klatki piersiowej.
-Shh, kochanie.- mówi kładąc jedną dłoń na mojej głowie i bawiąc się moimi włosami a drugą pociera dół moich pleców. - Po prostu oddychaj.
Robię jak każe i nabieram powietrza. Jego zapach mnie uspokaja, to wygodne. Podejrzewam że przysłuchiwał się biciu mojego serca bo gdy tylko się uspokajam zaczyna mówić.
-Dobra dziewczynka. Chce byś przez cały czas trzymała mnie za dłoń okay? Jeśli poczujesz się zbyt przytłoczona, ściśniesz moją dłoń.- mówi wciąż poważnie zagarniając pasemko moich włosów za ucho i zjeżdżając palcami do szczęki. - Chce po prostu wiedzieć że wszystko z tobą okay. Chce wiedzieć kiedy musze przytulić moją księżniczkę. Okay?
-Okay- potakuje nieśmiało. Mam nadzieje że nie będzie musiał tego robić. Jego słodkie słówka zawsze mnie rozpraszają i nie wiem czy w dobry czy zły sposób.-M-mogę już wrócić na swoje miejsce?
Potwierdza skinieniem i przenosi mnie na moje miejsce. Gdy zapinam pas, chwyta moją dłoń i splata nasze palce.
Sądzę że mogłabym przywyknąć do trzymania go za dłoń...
Reszta drobi upłynęła nam w ciszy. Żadne z nas się nie odezwało, jedynie siedzieliśmy trzymając się za ręce. Mój wzrok nigdy nie opuścił okna. Wiem że Tyler dość często na mnie spoglądał ale ignorowałam go. Jedyne na czym mogłam się skupić to na biciu mojego serca i próbach uspokojenia go.
Kiedy zaparkowaliśmy blisko centrum, Tyler okrążył samochód i otworzył dla mnie drzwi.
-Mogłam je otworzyć sama, wiesz o tym?- mówię cicho wysiadając z pojazdu. Tyler zamyka drzwi i chwyta ponownie moją dłoń.
-Jesteś moją księżniczką pamiętasz?- chichocze i całuje mnie w skroń. - Będę o ciebie dbać, kochanie. A w to wchodzi otwieranie ci drzwi, noszenie twoich rzeczy i trzymanie twojej dłoni kiedy nie stresujesz.
Pozostaje cicho, nie wiedząc co mam odpowiedzieć. Udajemy się w ciszy do centrum handlowego, przerywana jest jedynie pociąganiem nosa przeze mnie bo pogoda nie jest zbyt dobra. Ciepłe powietrze uderzyło w nas gdy tylko przekroczyliśmy wejście.
Dzień upływa nam wspaniale. Tyler ciągnie mnie do każdego sklepu na który tylko spojrzałam. Został nam jedynie Pottery Barn i ... Victoria Secret.
Obydwa stoją obok siebie, dzieli je jedynie jeden sklep. Więc oczywiście wchodzimy najpierw do Victoria Secret gdzie tak właściwie wciąga mnie Tyler.
Idę od razu na dział Pink bo jest tu dużo ciuchów do wyboru. Tyler śmieje się z mojego rumieńca gdy przechodziliśmy obok działu z bielizną.
Zgarniam kilka bluzek i spodni od piżam nim domyślam się że Tyler będzie chciał bym wzięła więcej normalnych ubrań.
-Myślę że skończyłam.- mówię cicho.
- Nie przeszliśmy nawet połowy sklepu, księżniczko.- ponownie się ze mnie śmieje.
-To nic- potakuje szybko- Jest dobrze
-Czy moja dziewczynka ponownie się zawstydziła?- uśmiecha się zadziornie i całuje mnie w czubek głowy. -Okay, chodźmy szybko tylko zobaczyć i przeniesiemy się do Pottery Barn.
-Okay- ciągnę go do kasy ale on ani drgnie, jest zbyt potężny.
Kiedy w końcu wyciągnęłam go z działu z bielizną podczas gdy cały czas się ze mnie śmiał udaliśmy się do Pottery Barn gdzie szukałam czegoś co mi się spodoba.
-Wyglądasz jak dziecko w sklepie z słodyczami. - chichocze Tyler gdy przechodzimy przez Pottery Barn Teen. Wybieram różne motywy i kolory i inne elementy. A on wciąż trzyma moją dłoń a gdy już jest zmuszony ją puścić staje blisko mnie.
-Jesteś piękna gdy się ekscytujesz. - stwierdza, pochylając się by pocałować mnie w policzek a ja zauważam że zaczyna mi się to podoba. - Twoje oczy błyszczą i ukazują swoją głębię. Jesteś całkowicie i dogłębnie piękna.
-Tyler...- czuje jak czerwienieje. Ponownie chichocze i całuje mnie w policzek.
-Czuje że nie mówię ci tego zbyt często. - wzrusza ramionami biorąc moją dłoń w swoją kiedy w końcu na coś się decyduje. Całuje czubek mojej głowy kiedy okrążamy łóżko.
Starsza para, z siwymi włosami i pomarszczoną skórą ale wciąż roześmianymi oczami. Idą trzymając się za ręce i patrzą na siebie tak jakby to była ich pierwsza randka. Kochają się i jest to z daleka widoczne.
-Przepraszam?- odzywa się starsza kobieta zaczepiając nas.
Tyler się uśmiecha i zatrzymuje nas.
-Przepraszam że wam przeszkadzam, ale chciałam wam powiedzieć jak słodką parą jesteście.- mówi po czym spogląda na swojego męża.
-Jesteś gentelmanem. - mówi mężczyzna do Tylera.- Nigdy nie ma powodu by przestać mówić komuś co dla nas znaczy. Mówię to Beth każdego dnia naszego wspólnego życia a jesteśmy po ślubie już prawie 60 lat.
-To takie słodkie- mówię delikatnie uśmiechając się. Tyler uśmiecha się ciepło i spogląda na mnie.- My też kiedyś tacy będziemy.
-Jesteście zaręczeni?- pyta kobieta.
-Jeszcze nie- odpowiada jej nie spuszczając ze mnie wzroku- Ale nie planuje pozwolić jej kiedykolwiek odejść. Jest moją jedną jedyną i zawsze nią będzie.
- Przepraszamy za niepokojenie was. - odzywa się kobieta speszona.
-Nic się nie stało- zapewnia ją Tyler- Dziękuje że nam to powiedzieliście. Jesteście cudowną parą i cieszę się waszym szczęściem.
-Dziękuję - mówi mężczyzna ściskając dłoń Tylera.-Miłego dnia.
-Wzajemnie- odwraca się do mnie z uśmiechem.- Wyobrażasz sobie nas razem takich kiedyś?
-Są uroczy- po kilku minutach ciszy zdaje sobie sprawę że nie wiem co odpowiedzieć. Uśmiecha się ponownie i całuje mnie w czoło.
-Dlaczego nosisz te rzeczy? Ja je wezmę. Chcesz jeszcze spojrzeć na prześcieradła?- Tyler bierze mnie za rękę i prowadzi dalej.
<3 <3 <3
-Tyler naprawdę mogę sama ponieść te torby nie są...
-Księżniczko, ostatni raz zaniosę te bagaże do twojego pokoju. - chichocze- Zatroszczę się o ciebie pamiętasz?
Wróciliśmy właśnie do domu stada. Właściwie meble, pościele i jeszcze inne rzeczy dojadą dopiero w przyszłym tygodniu. Ale mam nowe prześcieradła i poduszki które właśnie niesiemy do pokoju. Plus dostałam kilka nowych ubrań.
Tyler nie pozwala mi niczego nieść co wcale mi się nie podoba. Wiem że moje ciało nie jest w najlepszej kondycji ale coś nieść mogę.
-Tyler, szczerze...
-Carter, kochanie, zaniosę je. Nie jest tego dużo. -odkłada rzeczy i chwyta moje policzki przysuwając je do swojej skroni- Zaniosę je dla ciebie, koniec dyskusji.
Wzdycham potakując. Było ok dziesięć toreb niektóre większe od innych ale nie było takiej z którą mógłby sobie nie poradzić. Po prostu źle się czuje nie pomagając.
Weszliśmy w ciszy do pokoju oczywiście poza moimi pociągnięciami nosem. Tyler niestety nie miał wolnej ręki by otworzyć drzwi więc ja to zrobiłam ale i tak przepuścił mnie w nich pierwszą i na schodach też szłam przed nim.
Gdy już jesteśmy w pokoju Tyler odstawia torby i odwraca się do mnie
-Wyglądasz na zmęczoną, skarbie- stwierdza- Połóż się kochanie. Rozpakuje twoje pościele i nowe ubrania. Nie lubię gdy ktoś dotyka ubrań które nosiłaś lub będziesz nosić. Wkurwia mnie to.
-Okay- śmieje się po czym podchodzę do łóżka i zdejmuje buty oraz okulary. Tyler podchodzi i podnosi kołdrę bym pod nią wskoczyła co też robię a on całuje mnie w czoło.
-Dobranoc, kochanie. - szepcze po czym zabiera bagaże i wychodzi.
<3 <3 <3
Kom i *** są mile widziane.
Przepraszam za wszystkie błędy i od razu informuje że to nie koniec 4 rozdziału bowiem podzieliłam bo na dwie części.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro